- Wy tu gadu gadu, a czas leci! Dzieciaki, bierzcie się do roboty!
– woła ruda dziewczyna w ogromnych okularach.
Szybkim krokiem wparowała do
pomieszczenia. Wyglądem i zachowaniem przypomina trzmiela. Uśmiecha się
życzliwie. Z pucołowatej twarzy promieniuje radość, ale o jej oczach powiedzieć można wszystko, tylko nie to, że są oazą spokoju. Nerwowo omiata wzrokiem stół do ping ponga, stos materacy i pokryte kurzem drewniane urządzenia: skrzynie, kozły, odskocznię odstawione pod ścianę dawno temu.
–
Zapomnieliście, że mamy czas tylko do czternastej? Potem wchodzi szkoła tańca. Dziś nie ma mowy, żeby przedłużyć, nawet o minutę. Więc na co czekacie? Do roboty! – bzyczy trzmiel w okularach. Ponagla wspólników, a jednocześnie kuzynów, Mateusza i Darka, podobnych do siebie jak krople wody.
Mariola z ciekawością przygląda się temu trio. Jak dobrze pójdzie, jak ich do siebie przekona, zostanie wkrótce członkinią ich zespołu. „Dzieciaki?", analizuje usłyszane słowa. Owszem, ruda w okularach, Karolina, jest z nich najstarsza. Ma dwadzieścia pięć lat, może trochę więcej. Ale jej kuzyni są tylko trochę
młodsi. Kończą studia na politechnice, na jakimś kierunku związanym z muzyką. Mariola natomiast dopiero niedawno przekroczyła próg pełnoletniości. Czeka na wyniki matury. Jak tylko je dostanie, złoży dokumenty na polonistykę.
Dla Karoliny, niekwestionowanego szefa zespołu, dorosłość kandydatki jest sprawą zasadniczą. Tylko z dorosłą osobą, mającą zdolność prawną, można zawrzeć umowę, zatrudnić i zapłacić za pracę. Warunkiem nie do przeskoczenia jest, by ewentualna współpraca opierała się na gruncie
prawa.
„Jak mnie przyjmą", myśli Mariola, "to mogą się nazywać jakkolwiek, choćby i »dzieciakami«. Chociaż bliźniacy na małe dzieci to raczej nie wyglądają. Ciekawe, jakie zajęcie sobie znalazła ich dotychczasowa tancerka i dlaczego odeszła bez uprzedzenia".
- Dzieciaki, już! No, chyba że wam się koleżanka nie podoba. Jak jej nie bierzecie, to zwijamy manatki. Bo szkoda czasu – dyryguje Karolina, bacznie obserwując i kandydatkę, i dwuosobową komisję mającą przeprowadzić egzamin. – Jak dzisiaj nic z tego, to się umówi za tydzień którąś z tych po technikum. Wiecie o kim
mówię.
Słysząc o konkurencji, Mariola
czuje ucisk w gardle. Musi odchrząknąć, by odsunąć kulę blokującą przełyk. Do
tej pory myślała, że próba to czysta formalność. Że zaśpiewa gamę i obróci się
parę razy na piętach, po czym podpisze umowę i dowie się, co ma przygotować na
występ. Tym bardziej, że z minuty na minutę rozmawiało się coraz bardziej
przyjemnie. Na zupełnym luzie, jakby się znała z muzykami co najmniej od kilku
miesięcy. Tymczasem się dowiaduje, że nic jeszcze nie jest postanowione, że
mogą jej nie wziąć.
Darek i Mateusz. Obaj szczupli
i wysocy, choć nie na tyle, by grać w pierwszej lidze koszykówki. Ich głowy
pokrywają bujne loki w trudnym do nazwania odcieniu między czarnym, rudym i
brązowym. Bliźniacy jednojajowi. By uwolnić Karolinę od krępującego
zastanawiania się, który jest którym, Mateusz założył czerwoną bejsbolówkę,
daszkiem skierowaną do tyłu. Mateusz – keyboardzista i autor tekstów. Gaduła.
Darek obsługujący gitarę i pracujący głosem, wokalista dwuosobowego zespołu,
odzywa się rzadko, półgłosem. Robi wrażenie nieśmiałego, ale gdy tylko kieruje
wzrok na dziewczynę, ta czuje się, jakby ją przypiekał spojrzeniem. Tym
bardziej, że zerka w dekolt. Nie cały czas, ukradkiem, wcale nie nachalnie, jak
niekiedy mają w zwyczaju mniej kulturalni mężczyźni, ale na tyle wyraźnie, by
obszar zainteresowania został dostrzeżony. Również jego brat często spogląda we
wcięcie sukienki, jakby coś zgubił i spodziewał się, że to odnajdzie między
miseczkami stanika. Jego wzrok jednak nie pali. Przeciwnie, działa kojąco jak
chłodny powiew wiatru. Przy tym, bliźniacy są sympatyczni. Po pół godzinie
rozmowy Mariola ich lubi.
Zresztą Darka i Mateusza trudno
nie lubić. Zaczęli koncertować, jeszcze kiedy chodzili do szkoły. Byli i są
nadal chlubą liceum. Żywą legendą. Gwiazdy disco polo miasta i regionu. Głównie
z sympatii do dwójki absolwentów oraz by wesprzeć karierę młodych talentów
dyrektor szkoły bezpłatnie udostępnia im pakamerę przy sali gimnastycznej.
Oczywiście nie w czasie lekcji, w soboty lub wieczorami, gdy to konieczne.
Dlatego właśnie, dopiero co zakończywszy naukę, Mariola znowu zjawiła się w dobrze
sobie znanym budynku. W wiecznie zamkniętej pakamerze, o której krążyły
legendy. Tu właśnie co ładniejsze wagarowiczki miały wieczorami zaliczać
zaległe ćwiczenia. Tu odbywały się schadzki szkolnych lowelasów z dziewczynkami
żądnymi wrażeń. Chłopcy mieli jakoby kopię klucza, wykonaną przed laty i
przechodzącą z roku na rok w ręce najbardziej zaufanego przedstawiciela klas
maturalnych.
Kiedy powiedziała swojemu chłopakowi,
że w wakacje zamierza podjąć pracę tancerki, że, jak wszystko pójdzie po jej
myśli, w każdy weekend będzie zajęta i że casting odbędzie się w tej kanciapie,
nie spotkała się ze zrozumieniem. Doszło do kłótni, w trakcie której wyjaśniło
się, że narzeczony jej nie ufa. Mariola uniosła się honorem. Postanowiła, że
nie pozwoli, by ktoś ją ograniczał i w kilka minut zakończyła związek.
Postawiła na swoim.
„Może miałeś rację, Grzesiu. To
miejsce jest jakieś dziwne”, myśli, łowiąc wzrok bliźniaków błądzący po jej
obojczykach.
- Podoba się, podoba! – odpowiada Mateusz na niecierpliwe pytanie
kuzynki. – Możliwe że weźmiemy, co nie, Darku?
- Ja bym brał. Musimy spróbować – mruczy Darek, uśmiechając się krzywo.
- Na pewno? Żebym znowu nie musiała sterczeć tu na
darmo – wątpi ruda Karolina.
- Na pewno, siostrzyczko – zapewnia Mateusz.
- No to, bierzcie. Ja idę na korytarz. Nie będę wam
przeszkadzać. Muszę jeszcze zadzwonić do paru osób.
Baryłka w okularach puszcza oko
do Marioli, obraca się na pięcie i wychodzi z pomieszczenia. Jeszcze kilka kroków i opuszcza też salę gimnastyczną.
Kandydatka znów czuje się
pewną. Domyśla się, że Karolina wybrała ją spośród większej liczby dziewczyn.
Może dlatego, że tancerka opuszczająca zespół, którą Mariola zna z kursu tańca,
dała dobrą opinię. Musi tylko nie zawieść bliźniaków, którzy zdają się ją
lubić. Jeśli nie lubić, to przynajmniej pożądać, o czym bez wątpienia świadczą
iskierki w obu parach oczu. Pobudzeni mężczyźni nie działają racjonalnie. W
razie potrzeby wystarczy ich porazić widokiem nagiego skrawka ciała i przymkną
oko na wszystkie niedociągnięcia. Na tę myśl Mariola uśmiecha się do
egzaminatorów i do samej siebie. Poprawia grzywkę i ramiączko stanika.
Frywolnie, jakby chciała powiedzieć: „Wiem, co chcecie dostać.” Zastanawia się,
któremu z nich mogłaby się oddać. Czysto teoretycznie. Gdy się lepiej poznają i
oczywiście pod warunkiem, że to nie będzie jednorazowe oddanie i że chłopak w
ogóle jest wolny, na co w wypadku tak popularnych osób lepiej nie liczyć.
- No to jak, bierzemy? – Mateusz pyta brata,
podchodząc do Marioli. Staje bardzo blisko, prawie ocierając się o nią kolanem.
Spogląda z góry prosto we wcięcie sukienki. Zuchwale kładzie rękę na ramię
dziewczyny. Zdecydowanie przekracza niewidzialną granicę przestrzeni intymnej.
- No tak, ale niech najpierw chociaż zatańczy –
odpowiada Darek.
- Zatańczysz dla nas?
- Jak mam zatańczyć? – Mariola cofa się o pół kroku,
zaalarmowana nagłą śmiałością bliźniaka w czapce. Hormony, feromony... Biologia
ma swoje prawa, ale dopuszczać do siebie samca zbyt szybko nie wypada.
- Tak, jak byś tańczyła dla publiczności. W stroju
firmowym. Wiesz o co chodzi: rytm i płynne ruchy. Kolana wysoko, ramiona raz w
bok raz do góry, kręcenie biodrami. Pokaż, jak będziesz pląsać. – tłumaczy
bliźniak w czapce, pochłaniając dziewczynę wzrokiem.
- Zagracie coś dla nadania rytmu?
- Nie. Zaimprowizuj. Na scenie różnie słychać. Musimy
sprawdzić, czy będziesz umiała tańczyć też przy złej akustyce.
- Dobrze. Gdzie mam zatańczyć? – Wyjaśnienia Mateusza
brzmiały przekonująco. Chłopak przestał też na nią napierać, zachowując należne
pozory przyzwoitości. Nie przestaje jednak sygnalizować samczego
zainteresowania. Balansuje na cienkiej granicy między podrywaniem a
molestowaniem przyszłej pracownicy. Mariola, pewna siebie, z rosnącą chęcią
zaprezentuje mu gibkość swego ciała. Wie, że pod tym względem ma wiele do
zaoferowania. Uwielbia taniec towarzyski, ćwiczyła taniec brzucha, zmysłowym
stripteasem kusiła swojego chłopaka. „Och, Grzesiu, ciesz się, że nie wiesz, o
czym teraz myślę.” – Mariola uśmiecha się w duszy. Myśli o tym, jak wzbogacić
swój układ taneczny w elementy atrakcyjne dla męskiego oka, niekoniecznie
całkiem przyzwoite, by skutecznie przekonać do siebie Mateusza i jego mniej
rozmownego brata.
- Tutaj. – Mateusz gestem wskazuje środek
pomieszczenia.
- Tylko się przebierz. Kostiumy są w tej zielonej
torbie na skrzyni za twoimi plecami. – dopowiada Darek, ukazując na dużą torbę
podróżną. - Wszystkie są w tym samym rozmiarze. Każdy powinien na ciebie
pasować.
- A wy nie wyjdziecie? – pyta Mariola, domyślając
się odpowiedzi.
- Nie będziemy patrzeć – odpowiada Mateusz i dla
potwierdzenia obraca się, stając do niej bokiem. Podobnie czyni Darek.
Mariola bez zwłoki przystępuje
do dzieła. Wyciąga z torby luźną spódniczkę. Wykłada na skrzynię kusą kamizelkę
z wyszytym na boku logo discopolowego duetu: „Duo Muo”. Obydwie części stroju w
kolorze jaskrawo czerwonym z cienkimi białymi pasami w kierunku pionowym.
Ledwie zasłonią biodra i klatkę piersiową, dzięki czemu tancerka będzie
stanowić idealną ilustrację piosenek o wakacyjnej miłości.
Stojąc tyłem do bliźniaków,
Mariola nie zauważa ich ruchów. Domyśla się tylko, że obaj wbrew obietnicy
obserwują ją uważnie. Mimo to, a może tym chętniej im bardziej piecze ją
ognisty wzrok Darka i muska chłodna bryza spojrzeń Mateusza, zdejmuje sukienkę.
Zastępuje ją czerwoną spódniczką rodem z ulicy prostytutek. Bierze do ręki
górną część kostiumu i wtem, na ramieniu czuje dotyk czyjejś ręki.
- Stanik też zdejmij. Na scenie występujecie tylko w
stroju firmowym.
- Bez bielizny? – pyta Mariola z lekkim niedowierzaniem.
- W majtkach z lycry. Karolina wie, gdzie kupić.
Zdejmuj stanik. – Mateusz nie pozostawia pola do negocjacji.
- Aha. – dziewczyna głośno przełyka gęstą ślinę,
która w mgnieniu oka zebrała się w gardle, wywołując nieprzyjemne poczucie
duszenia. Rozumie, że od tego, co teraz zrobi, zależy wszystko. Jeśli się
posłucha, jeśli stanie toples przed bliźniakami, zachowa szansę na pracę u
nich. Przy czym nie ma znaczenia, że zwrócona jest do nich plecami. Mateusz na
pewno znajdzie pretekst, by ją obrócić przodem do siebie i brata. Na pewno nie
odpuści sobie przyjemności obejrzenia piersi. Nie będzie miał powodu, by
rezygnować z okazji. Tym bardziej, że bliźniacy cały czas sygnalizują ciekawość
tą częścią ciała. Będą jej płacić za taniec, o ile podpiszą umowę, a striptease
wezmą sobie gratis. Jeśli nie zaakceptuje postawionych warunków, będzie musiała
przerwać tę próbę. Zrezygnować z pracy. Ocali honor, ale straci wynagrodzenie.
A „tysiak za występ” nie chodzi piechotą! Żal tysiaka. I żal rudawych brunetów,
bożyszczy małomiasteczkowych tłumów. – Dobrze, ale nie patrz.
- Oczywiście, złotko.
Mariola rozpina haftki.
Zdecydowanym ruchem odkłada stanik na skrzynię. Chce sięgnąć po kamizelkę, lecz
dłoń Mateusza znowu spoczywa na jej ramieniu.
- Jasne. – Mariola szepcze sama do siebie. Powoli
odwraca się przodem do keyboardzisty. Pozwala mu na siebie popatrzyć, z bliska
od góry, ale bez konieczności zaglądania w dekolt.
Na ten widok Mateusz wymownie
oblizuje usta. Głośnym mlaśnięciem informuje brata, że to co widzi, jest godne
zachwytu. Palcami obu dłoni zaczyna muskać sutki. W miarę delikatnie, nie
zadając bólu, ale nad wyraz bezczelnie. Milcząc, wystukuje gamę. Maca.
- Lubimy małe cycki. Co nie, Darku? – odzywa się
wreszcie, przypominając Marioli, że są we troje.
- Bardzo – odpowiada bliźniak bez czapki na głowie. W
jego głosie wyraźnie pobrzmiewa pożądanie.
„Grzesiek miał rację“, myśli Mariola, wspominając opór swojego byłego chłopaka. „Ale skąd on
wiedział, na czym naprawdę polega ten casting?” Zamyka oczy. Biust przechodzi w
ręce gitarzysty.
- Chłopcy, co robicie? Przecież miałam tańczyć. –
Mariola półgłosem przypomina cel spotkania. Nie otwiera jednak oczu
natychmiast. Odgarnia włosy. Splata dłonie z tyłu głowy. Wypina pierś. Pozwala
się dotykać. Nie ma już Grześka. Nikomu nie jest winna wierności. Może do woli
napawać się podnieceniem mężczyzn. Tak jak oni korzysta z okazji.
- Zaraz zatańczysz, złotko.
Mateusz opiera ją o siebie
plecami. Zaczyna masować boki, najeżdża rękami na brzuch i biodra. Gładzi.
Masuje. W tym czasie jego brat odgrywa kolejne akordy na sutkach jak na
strunach gitary, klasycznie i elektrycznie. W pewnej chwili dziewczyna obejmuje
Darka za szyję. Oddycha głęboko, głośno. Wspina się na palce i całuje milczka w
policzek. Przeczuwa, że na płomiennym zmacaniu przez cztery ręce ta próba się
nie zakończy.
- A co, jak Karolina nas zobaczy? – pyta Mariola ściszonym
głosem, jakby się wstydziła naprawdę.
Darek wzrusza ramionami.
- Nie zobaczy – odpowiada Mateusz.
„Wszystko jasne”, dopowiada sobie w
myślach kandydatka Mariola. „Wcale nie musi wracać do
kanciapy, żeby wiedzieć, co tu się wyczynia. Zna gusta kuzynów. Pytając, czy mnie »wezmą« wcale nie
miała na myśli angażu, przynajmniej nie tylko... Grzesiek miał rację. Jestem łatwa! Tylko jak on to zrobił, że poznał mnie
lepiej niż ja sama?”
- Wszystkie dziewczyny tak obracacie? – pyta, kierując wzrok na Mateusza.
Bliźniak w czapce nie musi
odpowiadać. Zamiast powiedzieć cokolwiek, zaciska dłonie na jej piersiach.
Wolnym okrężnym ruchem w przeciwne strony, lewą ręką zgodnie z kierunkiem
wskazówek zegara, prawą w odwrotnym, ugniata sutki. Odpowiedź jest oczywista.
Właściwe pytanie powinno brzmieć: od jak dawna to robią.
„Profesjonaliści!”, wzdycha z uznaniem ich nowa koleżanka. „Jak nikt inny potrafią pobudzić dziewczynę.” Ma chęć na pocałunek. Staje na palcach, zamyka oczy, unosi podbródek. Otwiera
usta. Dwa języki spotykają się między jej wargami. Tańczą walca. Po chwili
kankana.
- Zdejmij majtki. – Mateusz przerywa długi pocałunek.
- Co?
- Wyskakuj z gatek.
- Ale jak to? Tutaj? – Mariola mimo wszystko dziwi
się jego pewności siebie i śmiałości.
- Tutaj, skarbie.
„Czy on naprawdę chce mnie
przelecieć? Oby miał gumkę”, myśli Mariola. To że ulegnie, dla nikogo nie ulega wątpliwości. Chciałaby tylko, żeby seks był bezpieczny.
Mogłaby się dłużej
przekomarzać, gdyby Darek stojący za nią nie uznał, że pora skończyć jałową
dyskusję. Zdecydowanym ruchem ściąga z Marioli spódniczkę. Po niej majtki.
Pomaga mu brat. Złapawszy dziewczynę pod ramiona, mocno trzyma ją nieruchomo,
nie pozwalając nawet się obrócić.
Wtem Mateusz zwalnia uścisk.
Odsuwa się, robiąc dwa kroki do tyłu. Przy tym ciągnie dziewczynę za ręce,
powodując, że ona lekko zgina plecy, pochylając się w jego kierunku.
Jednocześnie Darek ciągnie ją za biodra w swoją stronę. Stopą każe jej
rozstawić nogi. Niewątpliwie nic nie dzieje się przypadkowo. Chłopcy koordynują
swoje poczynania. Realizują scenariusz, który przerobili z wieloma
dziewczynami. Tylko Mariola nie zna planu. Może być pewna, że jeszcze nie raz
ją zaskoczą.
Posłusznie wypina pupę. Ciężar
ciała opiera na łokciach Mateusza. Patrzy mu w ogromne źrenice, ziejące czarnym
ogniem namiętności. Następnie kieruje wzrok na obfite wybrzuszenie poniżej
brzucha. Wie, o czym ono świadczy. Nie spodziewała się tylko, że będzie aż tak
wyraźne. Pod materiałem markowego dresu rysuje się bowiem kształt grubego
badyla leżącego w poprzek do góry jak wskazówka zegara pokazująca godzinę
pierwszą trzydzieści. Spieszącego się o ponad pół godziny, bo w rzeczywistości
nie doszła jeszcze pierwsza. „On nie ma majtek”, zauważa Mariola nieco
zdziwiona. „Za to ma wielkiego”, wzdycha z zachwytu.
„Co teraz?”, próbuje zebrać myśli.
Logika wydarzeń podpowiada jej tylko jedno: kucnąć i wziąć ten drąg w usta.
Pamięta, jak mając dwanaście czy trzynaście lat usłyszała o seksie oralnym po raz
pierwszy. W szkole na lekcji katechezy. Jak rozmawiała o tym potem z przyjaciółkami
i ciotecznym bratem, jak chłopcy w klasie wulgarnie fantazjowali o robieniu
loda. Od tamtej pory aż do teraz uważała to za przejaw najgorszej patologii. Dotychczas
też żaden chłopak, a spała już z dwoma, nie prosił jej o taką pieszczotę. Aż tu
nagle, właśnie w tej chwili, na widok wyraźnej erekcji pojawia się taka fantazja
i pewna chęć spróbowania, jak ta nieczysta część ciała może smakować. „Boziu,
co się ze mną dzieje? Czy naprawdę powinnam? W usta będzie przynajmniej bezpiecznie.
Na sto procent mnie nie zapłodni.”
Jakby czytając jej myśli, Mateusz puszcza jej ręce. Pozwala na moment stanąć prosto. Na jej oczach szybko się rozbiera.
Bluza, spodnie, i już jest nagi, jeśli nie liczyć skarpetek i czerwonej czapki.
Hipnotyzuje drągiem.
- Mateusz... – Mariola szepcze imię przystojnego mężczyzny.
Czuje swędzenie w brzuchu. Drganie kolan. Ledwie się trzyma na nogach z gąbki. Zaraz
uklęknie.
Bliźniacy mają jednak inne plany.
Mateusz znów chwyta ją za ręce. Darek rozkracza jej nogi. Obejmuje w talii ramionami,
ściska tułów, przylega do niej ciałem. Dopiero teraz dziewczyna poznaje, że drugi
z braci też jest nagi.
- Dawaj dzwoneczki! – Mateusz jedną ręką ciśnie jej kark
do dołu, drugą łapie za piersi. Szybko przesuwa rękę z prawej na lewą i z powrotem.
Dziewczyna zastyga w pozycji, w
której tułów wisi poziomo równolegle do podłogi. Jej nieduże piersi faktycznie
bimbają jak dzwony na ratuszowej wieży, tudzież dzwoneczki, jakie noszą alpejskie
krowy. Mateusz bawi się nimi już obiema rękami. Lekko uderzając sutki, wprawia biust w drganie. Maca Mariolę, jak nikt jeszcze nie macał.
W dziewczynie wzbiera wesołość.
Czuje, że lada moment parsknie śmiechem. Że zaśmieje się nad samą sobą. Patrzy przy
tym wyłącznie w jedno miejsce. Na członka. Nigdy nie widziała takiego długiego,
nigdy z tak bliska. Zachowuje się jak dziwka. To co właśnie robi z bliźniakami –
seks za pieniądze – to czystej wody prostytucja. A mimo to nie ma do siebie
żalu. Ma chęć na tego członka. Chce go possać i chce się na niego nadziać. Zrobi
to nawet za darmo. „Suczka. Hi, hi. Mokra suczka.” – przezywa się w myśli.
Na rozmyślania nie ma jednak
czasu. Darek przywiera do niej od tyłu. Ciągnie za biodra. Napiera na krocze. Długim
owalnym instrumentem pociera wilgotne wargi. Gdy trafia na najczulsze miejsce, Mariola
otwiera się zupełnie.
- Aa! – wzdycha dziewczyna, czując
jak męskość Darka w końcu znajduje drogę w głąb jej ciała.
- Ach! – odpowiada jej Darek.
Zająwszy miejsce w gościnnej pochwie,
łagodzi uścisk. Zamiast kurczowo obejmować talię, chwyta Mariolę za biodra. Ustawia
się wygodnie i zaczyna spacerek członka w gościnnym tunelu. Mariola, oparłszy
się o drugiego z braci i przytrzymywana przez niego, sumiennie współpracuje. Ustawia
plecy i pupę tak, by za każdym pchnięciem Darek wnikał jak najgłębiej. Nadziewa
się na członek jak na wibrator. Pochłania go. Zaciska wokół niego pierścień z intymnych mięśni. Próbuje go w sobie zatrzymać.
„Żebyś tylko nie trysnął.” – prosi
w myślach, ale się nie przejmuje. Wierzy, że chłopak też chce uniknąć ciąży. Że
tak doświadczony podrywacz zdoła i zechce wyjść z niej, zanim uwolni nasienie. I
delektuje się doznaniami. Pierwszy raz uprawia seks bez prezerwatywy. Pierwszy
raz od tyłu. I podoba jej się jak mało kiedy.
Mija kilka minut. Zamiana. Mariolę
przejmuje Mateusz. Wchodzi w dziewczynę od przodu. Na stojący. Nadziewa ją na swój
długi patyk jak mięso na szaszłyk i pcha do góry. W tej pozycji Mariola już się
kochała. Grzesiek kilka razy zaciągnął ją pod prysznic. Wspólne mycie bardzo go
podniecało. Całował dziewczynę po ramionach i biuście. Na koniec, pobudzony do
granic wytrzymałości, wybiegał po prezerwatywę. Teraz, ściskając w sobie kogoś innego,
podnosi wysoko lewe kolano, tak jak się nauczyła, kochając się z kolegą z klasy.
Mateusz jest jednak silniejszy i wyższy od niedawnego kochanka. Jego pchnięcia są
tak mocne, że również prawa stopa Marioli odrywa się od podłogi. Gdyby nie trzymał
jej za pupę i plecy, natychmiast straciłaby równowagę.
- Ach! Ach! – dziewczyna zaczyna głośno jęczeć. Próbuje się powstrzymać, ale dźwięki wbrew jej woli nadal wydobywają
się z gardła. – Ach!
Po chwili, jak na alarm, przybiega
Karolina.
- Aach! – wita ją Mariola niekontrolowanym piskiem.
Mateusz przyciska ją wreszcie plecami
do sterty materaców. Zastyga w niej. Pulsuje.
- Dobra jesteś, złotko! – chwali kandydatkę.
– Świetną tancerkę dla nas znalazłaś, siostrzyczko – mówi do kuzynki i oddaje Mariolę
bratu.
Darek potrzebuje więcej czasu. Dzisiaj
kilkunastu minut. Ale i on znajduje w końcu ukojenie chuci. Deponuje daninę głęboko w Marioli.
- Rozumiem, że wzięliście koleżankę. – Karolina podsumowuje
przeprowadzoną próbę.
- Tak – odpowiada Mateusz. – Pierwszą rozmowę możemy
na tym zakończyć. Darku, zgadzasz się na podpisanie umowy?
- Jak koleżanka się nie rozmyśliła, to możemy podpisać.
Karolciu, masz wszystkie papiery?
- Mam, mam. Wiedziałam, że wam się Mariolka spodoba.
- Ale teraz do rzeczy. Niech Mariolka zatańczy. Za dwa
tygodnie występ. Musimy się przygotować.
Mateusz zdążył się już ubrać podczas
rozmowy. Darek dopiero teraz wychodzi z Marioli. W przeciwieństwie do brata ma zwyczaj penetrować partnerkę jeszcze jakiś czas po wytrysku. Poznać tę różnicę między bliźniakami, niewidoczną oczami, dane jest jednak bardzo nielicznym. I wyłącznie kobietom. Zakłada dres na spocone ciało.
Dziewczyna wstydliwie zasłania rękami biust i łono. Z podłogi podnosi spódniczkę,
podchodzi do skrzyni po kamizelkę.
- Macie klucz od natrysków? Chętnie bym się odświeżyła,
zanim wrócę do domu.
- Wykąpiesz się u mnie – odpowiada Karolina. – Po
robocie jedziemy do mnie. Mam nadzieję, że przyjmiesz zaproszenie.
- Z nimi? - Mariola pyta ostrożnie, ale z zawadiackim
uśmiechem na twarzy. Musi się umyć i odpocząć. Ale dla bliźniaków, jeśli będą
mieć siłę, znajdzie się w niej miejsce.
- Tak, wszyscy czworo. Przygotowałam obiad.
- Zgoda. Mam teraz zatańczyć?
- Prosimy, złotko.
Wooow! Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńWarsztat pisarski zasługuje na bardzo wysoką ocenę.
Z przyjemnością czyta się takie teksty. :)
H.
Dziękuję. Miło czytać, że coś się podoba.
Usuń