Wesele, gdy zaczynają kwitnąć malwy

"A teraz idziemy na jednego, a teraz idziemy na jednego." - odśpiewali muzykanci kilka razy, po czym w pośpiechu zeszli z podestu i zajęli miejsca przy zastawionym dla nich stole.

"Za wcześnie skończyli" - odzywa się Karol do swojej partnerki, która poświęciła mu już trzeci z kolei taniec. Poprawia przy tym grzywkę i wierzchem dłoni odgania ze skroni strużkę potu.
"Oj, tak." - odpowiada Malwina, wpatrzona w jego twarz jak w obrazek . Jeszcze przed paroma sekundami, tryskając energią i co chwila wybuchając śmiechem, wykonywała wielokrotne obroty, do których prowadził ją ulubiony partner. Teraz, z wyraźnym ociąganiem, zabiera powoli rękę z ramienia mężczyzny, a na jej licu pojawia się wyraz niepewności i smutku.
"Głupia orkiestra." - dodaje.
Oboje rozglądają się wokół siebie i patrzą na resztę gości, niespiesznie rozchodzących się do stołów.
"Też mi się nie chce jeść."
"Tak!?" - odpowiada Malwina głośno, przez mgnienie oka znów znów wesoła. Następnie, już znacznie ciszej, dodaje poważnym tonem: "Szkoda, że nie siedzimy obok siebie. Co ja tam mam robić sama?"
"Chyba nie taka znów całkiem sama? Masz tam przecież kawalera."
"Ten głupek? Nie wiem, po co nas obok siebie posadzili."
"Twoja mama nie chciała żeby ci się nudziło... Chodź. Już prawie wszyscy poszli."
"Och, wujek..." - odpowiada dziewczyna zrezygnowanym głosem, przypominającym jęczenie niezadowolonego dziecka.

Zrobiwszy kilka kroków, Karol zatrzymuje się, chwyta Malwinę za rękę i mówi:
"Mam pomysł. Jak nie chcesz jeszcze siadać to możemy się trochę przespacerować. Chcesz? Poczekaj. Powiem tylko Alinie, że musimy odetchnąć świeżym powietrzem i że dotrzymam ci towarzystwa na dworze."
"Super!" - odpowiada Malwina radośnie i natychmiast dodaje, tonem takim,  jakby miała zaraz zwierzyć się z najskrytszej tajemnicy:
"Wujek, ratujesz mi życie."

"I co powiedziała ciocia?" - głośno, prawie wołając pyta Malwina minutę potem.
Karol odpowiada energicznym ruchem dłoni i żartobliwym "Let's go". Następnie, opiekuńczo obejmuje ją ramieniem i prowadzi do wyjścia. Niedaleko drzwi niespodziewanie zatrzymuje się na chwilę w miejscu, gdzie akurat nie ma innych gości, i nachyliwszy się nieco głośnym szeptem mówi poufale:
"Powiedziała żebym cię nie podrywał."
Kończy porozumiewawczym mrugnięciem prawego oka.
"Aha." - pada z ust Malwiny. - "Ty mnie nigdy nie poderwiesz, wujek." - dodaje z teatralnym wyrazem zawodu w głosie. Nie raz już w ten sposób żartowali, więc jasne jest, że o żadnym prawdziwym podrywie nie może być mowy. Jednak w każdym dobrym żarcie jest ponoć odrobina prawdy, więc także ten udawany żal Malwiny w pewnej niewielkiej części wydaje się  szczery.
"Skąd taka pewność?" - przekomarza się dalej Karol.
Jednocześnie kładzie dłoń ja jej plecach i lekkim pchnięciem prowadzi do wyjścia.
"Obiecanki cacanki. Zawsze tak mówisz."

Hmmm - zastanawia się Karol dłuższą chwilę. Oboje są już na dworze. Pospiesznie minęli grupkę palaczy i zatrzymali się w mocno oświetlonym miejscu, gdzie zaczyna się parking. Przyglądają się sobie nawzajem badawczym wzrokiem, jak szermierze przed pierwszym skrzyżowaniem szpad próbujący odkryć słaby punkt przeciwnika. Wreszcie Karol znajduje odpowiedź:
"Nie mogę cię poderwać, bo nie podrywa się dzieci."
"Ooo! Co?" - Malwina rzuca wzrokiem piorun w jego stronę i obraca się na pięcie o trzysta sześćdziesiąt stopni. Nie mogąc w tak krótkim czasie zebrać myśli, powtarza ten manewr jeszcze dwa razy. Zatrzymuje się wreszcie. Zastanawia się czy powiedzieć, że nienawidzi Karola, czy się tylko obrazić, "strzelić focha", decyduje się na jeszcze inny wariant:
"A żebyś wiedział, wujek."
"Co żebym wiedział?"
"A nic." - Teraz ton jej głosu zaczyna przypominać focha.
"No?" - Karol powtarza pytanie, lecz zaraz ustępuje. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy teatr kobiecy przestaje być teatrem. Poza tym, psuć humor jednej z niewielu osób w tej dziwnej rodzinie, którą się naprawdę lubi i ceni, zupełnie nie warto. Zwłaszcza gdy te uczucia są odwzajemnione ze znaczną nawiązką i nie chodzi o jakiegoś starego wygę tylko o dorastającą nastolatkę, do tego jeszcze, co tu ukrywać - piękną.  Chcąc uniknąć sporu dodaje więc:
"Oczywiście masz rację. Jesteś nastolatką, młodą kobietą."
"Wujek, oj weź!" - karci go Malwina, lekko zrezygnowana. - "I co z tego, że dziecko?"
Spoglądają sobie głęboko w oczy i po chwili ich kobieca część znów zmienia ton:
"Wujek, to, że nie mam osiemnastu lat, jeszcze nic nie znaczy."
 "Z tego co słyszałem, to i do piętnastu ci trochę brakuje." - odpowiada Karol na wpół zażenowany tym, że rozmowa niechcący zboczyła na niepewny tor, i na wpół rozbawiony chybionym argumentem małolaty.
"Dwa miesiące." - Malwina ze zrzedniętą miną uznaje w końcu swoją porażkę.
Podczas tańca nie było czuć różnicy wieku. Podobnie zresztą jak prawie zawsze w towarzystwie Karola. W jej odczuciu, tylko on z całej rodziny traktował ją zawsze jak człowieka. Słuchał i szanował jej zdanie, interesował się jej poglądami - ba, w ogóle uznawał, że Malwina je ma, kiedy trzeba potrafił rozmawiać poważnie, bez zniżania się do infantylizmu i bez popadania w przesadne mentorstwo. Wreszcie to on, w przeciwieństwie do nierozgarniętych ciotek i zaślinionych pijaków, umiał komplementować jej urodę. Zawsze taktownie i dyskretnie, wyrażając nieudawaną sympatię. A teraz jej młody wiek, nie tylko stał się przedmiotem słownej przepychanki, ale też posłużył jako pretekst do odtrącenia jej uczuć.

Posmutniał także Karol. Dlaczego nie ugryzł się w język w porę? Nie musiał przecież żartować w ten sposób i mógł przewidzieć reakcję dziewczyny. Wprawdzie dorosły umysł tego nie zrozumie, bo fakty jakie są każdy widzi i głupio by było się z nimi nie zgadzać. Czym innym jest jednak fakty dostrzegać i uznawać uwarunkowane nimi ograniczenia, a czym innym jest komuś głośno o nich napominać, kiedy ten ktoś nie chce o nich słyszeć. Poza tym młody umysł jest bardziej skłonny  do absurdalnych emocji i to także jest fakt, z którym starszy i bardziej doświadczony umysł powinien się liczyć.

"Malwa, uszy do góry" - odzywa się znów Karol i chwyta jej dłonie w swoje. Malwina ma wiele domowych zdrobnień - Malwik, Malwuś, Malwinka, których nie lubi. Karol ma wprawdzie zielone światło na używanie wszystkich z nich, robi to jednak sporadycznie, dla żartu i kiedy nikt inny nie słyszy. Malwa - to jej neutralne zdrobnienie, pozbawione dziecinnej składowej. Je właśnie akceptuje Malwina najbardziej. "Uszy do góry" to jedno z ulubionych powiedzeń Karola. Malwina praktycznie nie słyszy go od nikogo innego. Wypowiedziane przez Karola znaczą więc te słowa więcej, niżby wynikało z ich słownikowego opisu. To wyraz pozytywnych uczuć i prośba o zgodę. Prośba, która natychmiast zostaje spełniona.

"Wujek..." - odzywa się Malwina po krótkim namyśle, a jej buzia jest znów uśmiechnięta od ucha do ucha. Tak: nastrój kobiety bywa zmienny.
"Wujek, to jak ty byś mnie podrywał, gdybyś nie był taki stary?" - pyta przekornie, całkiem już odzyskawszy rezon.
"A toś mnie zaskoczyła." - uśmiecha się też Karol.
"Nie wiem jeszcze. Daj pomyśleć...."
"Za dużo myślenia! Wujek, no powiedz." - teraz to ona się z nim przekomarza, serdecznie mszcząc się za niestosowne żarty.
"O.K. Powiem... To tak, Malwa: zaprowadziłbym cię za ten dom weselny - ściana od drugiej strony nie ma okien i nikt by nas tam nie widział - i tam bym cię mocno pocałował."
"W policzek?"
"Najpierw w policzek, a potem w usta."
"A długo byśmy się całowali?"
"Tyle, żebyś wiedziała, że jesteś poderwana."
"A jakbym powiedziała, że nie chcę?"
"Hmm, to bym chyba musiał upaść na kolana i prosić o kolejną szansę."
"Ej, wujek. Znowu się ze mnie nabijasz."
"To co mam ci powiedzieć?" - odpowiada Karol szeptem - "Że bym cię przycisnął do ściany i całował tak długo, aż byś się zgodziła i sama zaczęła mnie całować z języczkiem? Czy, że bym cię tam zgwałcił?
Ostatnie zdanie stara się z całych sił wypowiedzieć tak, by nikt, ani Malwina ani żaden ewentualny podsłuchiwacz, nie mógł nabrać najmniejszego podejrzenia, że to nie jest żart.
"Aha" - przytakuje Malwina i wybucha śmiechem. Śmiechem teatralnym. śmiechem, który ma sprawić, że to jej "aha" będzie czystym żartem.

Żarty żartami, ale policzki Malwiny zaczynają przypominać kolorem świeżo obrane buraki. Nie dlatego, że się wstydzi swojej odpowiedzi i nie dlatego by się obawiała Karola. Nie, on jej  krzywdy nie zrobi, a jeśliby ją przyparł do muru, tak jak powiedział, to ona by miała z tego tylko radość - tak jej się przynajmniej zdaje. Nie byłby to więc gwałt, a kochanie się. Tylko, że on się przecież na żaden seks ze smarkulą nie zgodzi. Więc skąd ten rumieniec na jej twarzy, skoro nie ma powodu do strachu? Skąd źródło wstydu? Karol widząc go może uznać, że jego przyczyną są grzeszne myśli, ale nie ich treść - wyobraźnia piętnastolatki jest bądź co bądź ograniczona i nie będzie ona przecież nie wiadomo jak fantazjować o dwa razy starszym od niej wujku - lecz samo ich nadejście. Czego konkretnie dotyczą te rozważania jednak nie wie i całkiem pewnym trafności swych domysłów być mieć nie może. Zresztą, w tej chwili i on sam mógłby się niebezpiecznie zarumienić.

"Powinniśmy już chyba wracać. Co o tym myślisz?" - odzywa się Karol po chwili.
"Już?" - odpowiada Malwina robiąc minę marudnego przedszkolaka.
Karol, równie mało zachwycony koniecznością przerwania wieczornego spaceru, przykłada dłoń do jej Malwiny i delikatnie prowadzi podbródek do góry. Koniec uciekania wzrokiem w dół i koniec smętnych min. Malwina docenia ten dotyk. Jest jej miły. Wtula policzek w otwartą dłoń Karola i pyta go, znając już odpowiedź:
"Ale wyjdziemy jeszcze, prawda? Weźmiesz mnie tam."
"Dokąd? W miejsce zakochanych?"
"Tak. Obiecaj!" - mówi Malwina, a żądaniu temu towarzyszy radosny podskok.
Czyżby temat całowania się za murkiem, aż tak ją interesował? Radosny błysk w oczach Karola i jego promienny uśmiech by wystarczyły jako odpowiedź. Karol stawia jednak warunek:
"Pójdziemy, ale najpierw musisz mi coś obiecać?"
"Co?" - pyta się Malwina z pewną nutką nadziei w głosie.
"To ci się nie spodoba, Malwuś."
Na dźwięk zdrobnienia Malwina punktowo poważnieje. Taki obrót rozmowy, czyli powrót do układu dorosły-dziecko, jej się rzeczywiście nie podoba. Widząc reakcję dziewczyny - zamierzony efekt - Karol uśmiecha się ponownie i precyzuje nieprzyjemną prośbę:
"Musisz obiecać, że porozmawiasz z tym chłopakiem chociaż pięć minut. Obojętnie o czym - niech ci opowie o swojej szkole i o filmach, które lubi, powiedz mu, że słuchasz Mozila i  Webbera, o kursie tańca, o tym jak się zgubiłaś na plaży na koloniach - cokolwiek. I że zatańczysz z nim, jak cię poprosi."
"Oj. A jak ja nie chcę? Wujek!"
"Zrób to dla mnie, proszę."
"Spróbuję, ale tylko z twojego powodu. Dobrze?"
"Dziękuję Malwuś."
"Ej! Ale nie mów tak do mnie." - Malwina udaje bunt i szturcha Karola łokciem.
Karol otwiera usta by odpowiedzieć, że może przestać dopiero jak dostanie od niej soczystego buziaka, lecz w ostatniej chwili powstrzymuje głos i nie pozwala wyskoczyć tej myśli.
***

Pół godziny później orkiestra wznawia pracę. Ponownie brzmią nuty disco-polo i pary stopniowo wylegają na parkiet. Wśród nich jest Karol z żoną i, ku uciesze kilku ciotek z obu rodzin uczestniczących w weselu, Malwina ze swym sąsiadem zza stołu.

Średniego wzrostu, korpulentnej budowy ciała, blondyn, starannie zaczesane włosy i kilka młodzieńczych krost na twarzy. Karol wie jeszcze, że to jakiś kuzyn, albo bratanek panny młodej. Jego rodzice, w osobie nadopiekuńczej matki, w obawie, że młodzieniec samodzielnie nie znajdzie sobie partnerki do tańca, obdzwonili rodzinę pana młodego i w ten sposób trafili na ucho babci Malwiny. Pech chciał, że akurat Malwinie przypada zaszczyt bycia najstarszą nastolatką w rodzinie, nie licząc dziewcząt w wieku studenckim, i jej babci szalenie przypadł do gustu pomysł zaznajomienia jej z chłopcem z "tamtej" strony. Babcia bez trudu przekonała mamę Malwiny, a ona z kolei, wspólnym staraniem z mamą chłopaka, doprowadziła do takiego rozmieszczenia gości, by nastolatkowie usiedli ramię w ramię. Można to było załatwić dyskretnie, ale nie z udziałem babci, która, zachwycona sobą, już na długo przed weselem zdążyła rozpowiedzieć wszystkim zainteresowanym i niezainteresowanym szczegóły swego fortelu, który sprowadzał się do tego, że Malwina, w wszystko widzących i nieomylnych oczach babci "nie jest już dzieckiem, o nieee. Niesteeety." Być może dla kobiet obserwacja poczyniona przez babcię Malwiny stanowiła zaskakujące odkrycie, lecz męskim oczom, nawet zupełnie ślepym, pewne rzeczy nigdy nie umkną uwadze. Karola zdziwiło w tej historii jednak coś innego - zupełne milczenie ojca Malwiny. Jakby był nieobecny. Temu człowiekowi chyba nigdy na niczym nie zależało i poza wyborem marki papierosów i naklejki na butelce wódki nie miał swojego zdania.

Po dwóch skocznych discopolowcach przyszedł czas na wolniejszy taniec. Jest więc okazja poszeptać z partnerką i przyjrzeć się innym parom.
"Karolku, popatrz na swoją przyszywaną siostrzenicę. Spodziewałbyś się, że tak dobrze jej pójdzie?"
"Gdzie? Gdzie ty ją widzisz?" - odpowiada Karol udając zaskoczenie. W rzeczywistości, od dawna nie spuszcza Malwiny z oka i niemal bez przerwy wymienia z nią ukradkowe spojrzenia.
"Aha, widzę." - przyznaje po chwili i puszcza oczko do Malwiny.
Jej odpowiedź jest mniej sympatyczna. Dziewczyna wykrzywia usta w bolesnym grymasie, mającym odzwierciedlić ogrom jej nieszczęść i zażenowania. Na pierwszy rzut oka trudno określić stopień szczerości tego grymasu. Widać tylko, że młodzi tańczą w bardzo ścisłym objęciu, tak szczelnym, że między jej sukienkę, a jego koszulę i spodnie nie tylko zapałka, ale nawet włos by się nie zmieścił. Łokcie Malwiny spoczywają luźno na jego ramionach, a jej skroń opiera się o jego obojczyk. Ich twarze skierowane są na boki, w przeciwne strony. Czy on zamierza spłaszczyć jej biust? - ironicznie i zazdrośnie, niemo pyta się Karol sam siebie. I co, do cholery, robią jego ręce na jej pupie? Żeby sobie tam spokojnie leżały, byłoby przysłowiowe pół biedy, ale z jakiej racji ten chłopak ją głaszcze? Dlaczego, nieudolnie siląc się na dyskretność, uciska jej pośladki? Babka Malwiny by się z pewnością ucieszyła takim widokiem, ale dla Karola to trochę za wiele.
"Pasują do siebie." - mówi do żony. - "Niższa od niego o głowę, kolor włosów podobny... Pryszczy to on mógłby mieć trochę mniej, dwa-trzy, tyle co Malwina, ale chłopak nie musi przecież być piękny. Starczy by był mądry. Przyznać muszę, że udała ci się siostrzenica."
"Z tą mądrością to różnie bywa... Na przykład Jolka - tak przeżywała za Malwisię, a teraz siedzi za stołem i się zupełnie nie interesuje córką."
"Babka jej wszystko opowie... z detalami. Nawet dołoży coś od siebie."
Spojrzenia Malwiny i Karola znów się spotykają. Tym razem mina dziewczyny wyraża rozpacz.
"Nie żartuj. Lepiej byś porozmawiał z Malwinią. Jakoś nie podoba mi się ten chłopak."
"To zatańcz z nim, a ja wyrwę Malwiśkę, co?"

Zorientowawszy się, że Karol przerwał taniec z jej ciocią, a swoją żoną i że teraz oboje zwróceni są w jej stronę, Malwina zwinnie udając niezdarność depcze stopy partnera tak, by mu dodatkowo obetrzeć kostki. Potyka się i omal nie upada na parkiet. Podstęp się udaje. Karol podbiega, by ją przytrzymać. Zdezorientowany chłopak zostaje sam i za chwilę będzie zmuszony zatańczyć z ciocią Malwiny, podczas gdy jego dotychczasowa partnerka w towarzystwie wujka zniknie mu z pola widzenia.
***

Po wyjściu na dwór, Malwina i Karol mijają grupkę palaczy.
"Spacerek?" - głośno odzywa się jeden z nich.
"Czerwcową nocą gwiazdki się migocą." - dodaje śpiewnie lekko pijanym głosem ktoś inny, na co ten pierwszy reaguje gromkim "Ha, ha, ha."
"Przybyła panienka do okienka... Hej, hej ułani..." - ponownie zawodzi drugi z nich, czemu znów towarzyszy rubaszne "Ha, ha, ha."
Ktoś trzeci przywołuje ich jeszcze do porządku mówiąc: "Już byś dał sobie spokój, Wacuś!" - lecz Karol i Malwina są już za daleko, by to usłyszeć.

Podchodząc do parkingu znów słyszą czyjś głos. Tym razem to jakiś dalszy wujek Malwiny, którego Karol widzi po raz drugi w życiu. Także on znajduje się pod wyraźnym wpływem alkoholu.
"Malwinia? Ależ ty wyrosłaś, dziewczyno. Nie przedstawisz narzyczonego staremu stryjkowi?  Dokąd tak pędzicie?"
Narzeczonego?! Gdzie on ma oczy?
"Przecież to ja, Karol. Nie poznaje mnie pan?" - Karol próbuje wyprowadzić go z błędu i wyciąga dłoń do powitalnego uścisku. Widzi, że stary stryj ledwie zaczyna kojarzyć twarz, ale nie umie przyporządkować jej do żadnej znanej mu osoby.
"Do samochodu idzieta?
"Tak, tak" - kłamie Karol. "Malwina zostawiła torebkę."
"Aaa, młodzi! Już ja znam ty wasze torebki."
"Co wujku?" - wtrąca się Malwina najbardziej słodkim głosikiem, na jaki ją stać.
"Ha, ha... A gdzie leży ta torybka? Przypadkiem nie na tylnym siedzeniu?"
"Chyba w bagażniku." - odpowiada Karol zmieniając barwę głosu na mniej przyjazną, by szybciej zakończyć ten dialog.
"Bagażnik też się nada." - stary stryj jeszcze nie daje za wygraną i wciąż uśmiecha się lubieżnie.
Karol, nie zwracając już więcej uwagi na stryja, chwyta Malwinę za dłoń i zaczyna iść dalej.
"Tylko grzycznie się bawta. Nie zróbta czygoś głupiego."
***

"Niech cię głowa o to nie boli." - odzywa się Karol po chwili, gdy są już na tyle daleko, by stryj nie usłyszał jego odpowiedzi.
"Narzyyczoony." - prześmiewczo powtarza Malwina.
"Tak, tak, Malwinko. Nażyczony położy cię na tylnym siedzeniu i zrobi ci coś głupiego." - podchwyca temat Karol.
"Wujek! Ty to jesteś wariat."
To powiedziawszy Malwina obiema rękoma oplata łokieć Karola i kurczowo go trzymając niemal zawisa mu na ramieniu.
"Co jestem?"
 "Najlepszy wujcio na świecie."
"Ha, ha. Mam nadzieję, że jeszcze to kiedyś usłyszę." - odpowiada Karol, wyraźnie ucieszony taką uwagą.

"Wujek! Nie mówiłam ci jeszcze o swojej kumpeli z klasy, prawda?" - odzywa się Malwina, tym razem tonem zapowiadającym, że zaraz zdradzi mu jakąś głęboko skrywaną tajemnicę.
Karol wzrusza ramionami.
"Z tym tylnym siedzeniem to jest prawda. Malwina, ta dziewczyna z mojej klasy, jeździ z chłopakiem poza nasze osiedle i się z nim... no wiesz... w jego samochodzie."
"Jakie >no wiesz<? Całują się?" - dopytuje się Karol kontrolnie.
"Chyba nie tylko." - chichotem odpowiada Malwina.
"To potem mi jeszcze opowiesz, dobrze? Idziemy dalej?"
Malwina potwierdza skinieniem głowy.

Przechodząc wzdłuż krótszego boku budynku, nie będącego jeszcze ostatecznym celem spaceru, Karol zatrzymuje się jeszcze raz i pyta pół żartem, pół serio:
"A ty kiedy przedstawisz mi swojego kawalera?"
"Kogo? Wujek! Chyba nie...?" - Malwina przerywa wpół zdania, a Karol kiwnięciem głowy potwierdza jej przypuszczenia. By jednak uniknąć sporu podobnego do tego, jaki wyniknął wcześniej, kładzie dłonie na jej ramiona, odrobinę przysuwa Malwinę ku sobie i gładzi górne części jej rąk nie przykryte sukienką.
"Wujek. On jest okropny."
"No nie mów. Widziałem przecież jak tańczyliście."
"Bo mi kazałeś." - odpowiada zaczepnie Malwina, a nie doczekawszy się dalszego komentarza i widząc pytający wzrok Karola, mówi dalej:
"Okropny jest. Wiesz co on zrobił?"
"Pomacał cię po pośladkach?"
"Hi, hi. To też, ale dopiero na koniec... Najpierw to on mi się gapił w dekolt."
"Widocznie jest się na co popatrzeć." - znów pół żartem, pół serio komentuje Karol.
"Wujek!" - w odpowiedzi syczy Malwina, po czym okłada Karola pięściami, krótką serią uderzeń w okolice mostka.
On, broniąc się przed tym nieuciążliwym atakiem, chwyta Malwinę wpół i mocno przyciska ją do siebie blokując jej ruchy.
"Malwisiu, uważaj." - szepcze jej prosto do ucha.
Malwina przesuwa ręce na szyję Karola i przytula głowę do jego ramienia. W takiej pozie zastygają, osłonięci od postronnych spojrzeń ścianą budynku.  Po dłuższej chwili, nie wysuwając się z objęcia ani na milimetr, Malwina odzywa się głośnym szeptem, wyraźnie oddzielając każde słowo od następnego. Stanowczym tonem zapewnia:
"Wujek, on mi się wcale nie podoba."

Minutę potem, wciąż obejmując się ramionami (po przyjacielsku), przechodzą kolejne kilkanaście kroków, aż od rogu budynku. Jeszcze kilka metrów i znajdą się wreszcie w miejscu, o którym mówił Karol - pod długą ścianą bez okien, mniej więcej w połowie jej długości. W miejscu odosobnionym i tym samym idealnym dla przeprowadzenia "podrywu".  Muszą się jednak zatrzymać i czym prędzej cofnąć się za róg. Miejsce do pocałunków jest wprawdzie swobodne, lecz nie jest całkiem bezludne.

"Widzisz, tam w altance?" - pyta Karol opartą plecami o jego tors Malwinę.
"Gdzie?"
"A tam. Te dwie drewniane ławy i stół pod tym skośnym daszkiem."
"O rany! Dobrze, że oni się patrzą w drugą stronę. Co oni robią? Wujek?!"
"Nie wiem. Może rozmawiają. Ciekawe kto to."
"Chyba Anka ze swoim chłopakiem."
"Masz na myśli Adama? Taki dość wysoki, tęgo blondyn."
"No tak."
"A to nie jego zaprowadzili przed chwilą do pokoju na górze, żeby trochę przetrzeźwiał? Ten z Anką to chyba nie on..."
"O... Wujek. Ale żeśmy ich nakryli."
"Ty się tylko tak nie gap." - żartuje Karol i zakrywa Malwinie oczy dłonią. - "Ten widok nie jest przeznaczony dla dzieci."

 Znów stoją kilka chwil w absolutnym milczeniu delektując się chwilą i wzajemną bliskością.
"Już ci mówiłam, że nie jestem dzieckiem i mogę ci to udowodnić." - przerywa ciszę Malwina spokojnym, ale buńczucznym w swej treści stwierdzeniem.
"Ależ ja ci wierzę." - Karol zabiera dłoń z oczu Malwiny, przekłada ją w miejsce gdzie szyja styka się z ramieniem i mówi dalej:
"Słyszałaś pewnie co mówi twoja babcia."
"Co mówi?"
Druga ręka Karola już od pewnego czasu spoczywa na brzuchu Malwiny, unieruchomiona uściskiem jej obu dłoni. Teraz Malwina zwalnia ten uścisk i luźno opuszcza ramiona. Podnosi wysoko głowę i obraca ją tak, by móc pytająco spojrzeć Karolowi w oczy. Karol zaś, korzystając z tego, że Malwina unosząc wysoko podbródek jednocześnie lekko wygięła do tyłu plecy i barki, pół instynktownie zerka w dół. Podziwia jej szyję, mocno zaznaczone obojczyki i w dużej mierze odsłonięty mostek. Przez wycięcie sukienki wyraźnie widzi biały stanik opinający jej dość duże piersi, zmysłowo kontrastujące z ogólnie wątłą posturą. Wyobraźnię Karola zaraża mimowolne pytanie o wygląd dziewczyny bez sukni i bez stanika. Pytanie, które musi pozostać bez odpowiedzi.
"Co mówi?" - powtarza pytanie Malwina.
"Że już nie jesteś małą dziewczynką." - odpowiada Karol cicho śmiejąc się serdecznie.
"Że wyrosłaś i że masz piękne kobiece kształty."
"Co?! Wcale tak nie mówi. Nie dokładnie tak..."
"Jak nie, skoro właśnie tak? Poza tym to przecież prawda."
Słysząc ostatnie zdanie, Malwinę ogarnia radość, której przypływu nie może pohamować. Z częściowo tłumionym okrzykiem radości "Iiiii!" rzuca się Karolowi na szyję, a po chwili, starannie dzieląc słowo na sylaby, dodaje jeszcze "Dziękuję."  Odpowiedzią Karola na tę ekspresję uczuć jest długi pocałunek złożony z kilku, bezpośrednio następujących po sobie muśnięć wargami o policzek.
"Jesteś piękna." - Karol na koniec dodaje szeptem.

Po dłuższej chwili, ciszę przerywa Malwina:
"Wujek. Pamiętasz co mi obiecałeś? Że jak potańcuję z Bartkiem i obejrzę jego zdjęcia w Instagramie, to mnie będziesz podrywać..."
"Pamiętam. A nie podrywam cię jeszcze? Malwa?"
"Miało być jeszcze całowanie w usta. Zapomniałeś!"
"Przyznam ci się, że nie mam odwagi."
"Oj tam. Masz odwagę tylko nie chcesz."
Odpowiedzią na ten akt oskarżenia jest kolejny czuły całus w policzek.
"Wolisz żebym się liznęła z Bartkiem, tak jak Anka?
Powiedziawszy to, Malwina błyskawicznie milknie, przerażona swoją własną śmiałością.
"Wiesz przecież, że nie. Malwa! Umówmy się, że w usta będzie następnym razem. Co?"
"No dobrze." - odpowiada Malwina tonem takim, jakby zgadzała się wbrew sobie i tylko po spełnieniu tysiąca warunków. Natychmiast dodaje jednak z uśmiechem:
"Tak może być. Ale już bez żadnych wymówek!"
"Oczywiście."
"I dwa razy."
"I kto tu kogo podrywa?" - szeptem dodaje Karol i uszczypnięciem Malwiny w pośladek zamyka dyskusję. - "Chodź, wracamy."
***

Tradycyjne zabawy weselne rozpoczynające się po północy są kolejną okazją do ponownego wyjścia na spacer. Tym razem Karol i Malwina okrążają dom weselny od drugiej strony i pewnym krokiem zmierzają w kierunku altany, poprzednio zajętej przez Ankę i jej tajemniczego przyjaciela. Karol pierwszy zajmuje miejsce i bez zbytecznych słów i pytań, gestem zaprasza Malwinę, by usiadła mu na kolanach. Dziewczyna ubrana jest cały czas w tę samą sukienkę, z wyraźnym wcięciem u góry i prosto zakończoną u dołu, tuż nad linią kolan. By się zabezpieczyć przed nocnym chłodem założyła jeszcze rozpinany sweter, który teraz zakrywa jej dekolt i ramiona.

"Ale ty się mnie nie wstydzisz, prawda wujek?" - wznawia przerwaną rozmowę Malwina.
"No coś ty. Nie chcę tylko, żeby potem gadali, że spędziłaś całe wesele z przyszywanym wujkiem, zamiast z porządnymi kawalerami."
"Taaa, takimi porządnymi, że olaboga."
"Wiem, Malwa. Żebym był jeszcze twoim prawdziwym wujkiem, a nie ledwie drugim mężem twojej ciotki i to jeszcze nieślubnym."
"Dla mnie jesteś i zawsze będziesz. A ta cała zgraja niech się chowa. Pijaki porąbane!"
"Malwuś, nie mów tak."
"Ale taka jest prawda! I ten Bartek, co mi kazaliście z nim siedzieć i tańcować jest taki sam jak oni, albo i gorszy. Pierwsze co robi, to gapi się w cycki, jakby były dla niego."
"Wiem, skarbie. Teraz już się nie będzie patrzył. Przez sweter nic nie widać."
"Och, wujek."  - Na twarz Malwiny znów wraca uśmiech.
Dziewczyna przez chwilę badawczo przygląda się Karolowi, po czym szybko rozpina kolejne guziki podążając od dołu do góry. Sama rozchyla na boki połówki swetra i pyta pół niepewnie i pół zalotnie:
"Tak lepiej?"
"Cudownie." - odpowiada Karol ściszonym głosem, z wysiłkiem przełykając ślinę zalegającą mu w gardle.
"Naprawdę mam cię poderwać?" - pyta równie niepewnie, jak Malwina sekundę wcześniej.
"Jak chcesz." - odpowiada cicho Malwina zmrużywszy oczy.
 "No dobrze, Malwa. Zamknij oczy." - prosi Karol i nie czekając, aż Malwina spełni jego prośbę, wolnym ruchem rąk chwyta delikatnie jej twarz w swoje dłonie. Przysuwa swoje usta do jej ust i mówi cicho:
"To będzie teraz, Malwa. Obliż usta."
Malwina najpierw dłońmi na oślep szuka szyi Karola i odnalazłszy ją obejmuje go obiema rękoma. Jednocześnie posłusznie zwilża wargi językiem, a Karol, odczekawszy chwilę i wczuwszy się w ruch powietrza spowodowany oddechem Malwiny, przykłada wargi do jej ust i całuje je najdelikatniej jak potrafi. Najpierw Malwina jedynie nadstawia buzię do całowania. Cała spięta stara się zarejestrować każde muśnięcie warg, każdy dotyk, chce poznać smak nowej pieszczoty - zupełnie innej niż bardzo nieliczne wcześniejsze nieudolne próby całowania się, podejmowane przez jej szkolnych i obozowych kolegów. Dopiero po pewnym czasie, kiedy już rytm powtarzających się ruchów warg Karola zdążyły wbić się jej do serca, zaczyna sama poruszać ustami. Stara się wiernie skopiować ruchy warg Karola i w ten sposób oddać pocałunek. Dla niego, to pocałunek jeden z wielu. Dla niej, ogromny impuls, by się w kimś wreszcie bez reszty zakochać.

W końcu, ich usta rozłączają się cichym mlaśnięciem. Policzki Malwiny w dalszym ciągu spoczywają w dłoniach mężczyzny, a jej ręce złączone są na jego karku. Karol, po krótkiej chwili, składa na jej lekko rozwartych ustach jeszcze jeden pocałunek. Następnie zaczyna czule gładzić jej policzki.
"Sama słodycz. Malwa, jesteś kochana." - mówi przerywanym szeptem.
W odpowiedzi, głowa Malwiny wykonuje nagły ruch wprzód, przez co wyzwala się rąk Karola, a z jej ust wydobywa się głuche "Aaa", które głuchnie niemal natychmiast, gdy jej szeroko rozwarte wargi przywierają do zaskoczonych ust Karola. Teraz Malwina spontanicznie przysysa się do niego, lecz wypuściwszy powietrze z płuc, zaskoczona sytuacją, nie wie, jak kontynuować. W panice, zwalnia objęcie i odsuwa się od Karola i pytająco patrzy mu głęboko w oczy, a jej mimika zdradza niepewność. Wyraźnie chce coś powiedzieć, ale żadne słowo nie wydostaje się z jej gardła.

Karol, równie zaskoczony co Malwina, przygląda się jej uważnie, wodząc oczami po jej zlękniętej twarzy i po niezakrytych sukienką i swetrem częściach tułowia. Po chwili, Malwina również zaczyna śledzić jego wzrok. Uspokaja się, zauważywszy, że Karol zerka w jej dekolt. Teraz może być pewna, że nagłym rzuceniem się na niego, nie obraziła go, ani nie popsuła tego, co ich zaczynało łączyć. W jej oczach, sytuacja bezpiecznie wraca do normy.

Teraz Karol z duszą na ramieniu kombinuje, jak zakończyć ten spacer, tak by nie zniszczyć do cna przyjaźni z Malwiną, choć rozum podpowiada mu, że po tym co zaszło przed chwilą, ich przyjaźń jest już stracona. Przynajmniej na chwilę, jej miejsce zajęła miłość, a ta, jak wiadomo, z łatwością przeradza się w nienawiść. Karol w pełni zdaje sobie sprawę, że powinien natychmiast przerwać te miłosne gierki, brutalnie odtrącić siostrzenicę, wyśmiać jej uczucia, sprawić by go znienawidziła. Powinien zrobić tak dla jej dobra. Na tak radykalny ruch nie pozwoli mu jednak jego wrodzony egoizm. Nikt nie chce przecież ani oglądać łez, ani słuchać krzyków, czy spazmatycznych szlochów. A dalekosiężne skutki? Zszargana opinia, wyrzucenie z domu. Żona przecież, za żadne skarby świata, nie wybaczy mu 1) zdrady i 2) uwiedzenia małoletniej siostrzenicy. Czy może ryzykować, przypięcie etykietki podstępnego pedofila? Wreszcie, co z utratą potencjalnych zysków? Pocałunki z Malwiną są takie słodkie, czułe objęcia takie miłe, a młode, dziewczęce ciało tak bardzo kusi zmysły. O nie - ekonomiczny rachunek podpowiada inne działanie.

Malwina wciąż siedzi na jego kolanach. Przestali się mocno obejmować, ale cały czas są bardzo blisko siebie. Dziewczyna dopiero co, swoim zachowaniem dobitnie pokazała, że kocha Karola, a jeśli nawet to słowo jest zbyt silne, by prawidłowo opisać jej uczucia wobec niego, to jest niewątpliwie mocno zauroczona. Tak czy inaczej, dziewczyna darzy go silnym pozytywnym uczuciem. Jest tylko chwilowo zdezorientowana i stąd jej niepokój. Tak myśląc, Karol utwierdza się jeszcze bardziej w postanowieniu, by działać nie zupełnie tak, jakby nakazywała przyzwoitość i prawdziwa, bezinteresowna miłość, a tak, jak wynika z rachunku strat i zysków.

Karol chwyta Malwinę za oba nadgarstki i kieruje jej dłonie z powrotem na swoje barki. Dzięki temu dziewczyna nie będzie musiała się zastanawiać, czym zająć ręce. Następnie głaszcze oba biodra Malwiny i ostentacyjnie wpatruje się w miejsce poniżej jej kości obojczykowych. Dziewczyna z początku uważnie obserwuje jego ruchy, następnie przymyka oczy i pochyla się lekko do przodu, dając znać, że nie będzie mieć nic przeciwko powtórnemu pocałunkowi. Karol, tym razem decyduje inaczej. Woli teraz uniknąć zbyt wylewnego okazywania uczuć. Chce, by kontakt z Malwiną znów nabrał charakter frywolnej zabawy. Zamiast rozsmakowywać się w jej ustach, przesuwa więc swą dłoń z biodra Malwiny aż w okolice mostka, a następnie palcem wodzi wzdłuż górnej krawędzi sukienki, stale głaszcząc jej  delikatną skórę. To nowe doznanie intryguje Malwinę i każe jej, na nowo, szeroko otworzyć oczy. Teraz i ona wiedzie wzrokiem za przemieszczającym się po niej palcem Karola.

"To mówisz, że ten Bartek zaglądał ci w dekolt?" - Karol nagłym pytaniem, nawiązuje do ich wcześniejszej rozmowy. Przy tym, ton jego wypowiedzi wyraźnie sugeruje, że także Karol nie pogardziłby, gdyby pozwolono mu zapoznać się z takim ponętnym widokiem nieco bliżej.
"Aha" - potwierdza Malwina - "ale nic nie zobaczył." - dodaje szybko, uśmiechając się triumfalnie.
"Może nie wiedział jak patrzyć?" - spokojnym, ciepłym tonem ponownie pyta Karol.
Powiedziawszy to, zahacza koniuszkami palców o krawędź materiału i odciąga górną część sukienki w dół i trochę do przodu, tak by między sukienką a nagle obnażoną skórą dziewczyny powstała spora luka. Następnie, najbezczelniej jak tylko potrafi, zagląda w tę szparę i przez długą chwilę nie odrywa wzroku od kobiecych wypukłości Malwiny, ubranych w biały, koronkowy stanik.
"Rzeczywiście, niewiele mógł zobaczyć." - odzywa się ponownie, zabrawszy rękę i pozwoliwszy wrócić sukience do pierwotnego kształtu.
"Nie pozwoliłabym mu, tak zaglądać." - odpowiada szybko, jąkając się w połowie zdania, wyraźnie zaskoczona śmiałym posunięciem Karola. Wymieniwszy spojrzenie z mężczyzną, uspokaja się jednak błyskawicznie i dodaje, nadal poważnie, ale z nutką kokieterii:
"Wujek, w ten sposób, to jeszcze nikt nie próbował. Nikt oprócz ciebie."
"Aż trudno uwierzyć." - żartuje Karol.
"No, prawie nikt, ale tylko tobie wolno." - odpowiada Malwina, a kokieteria, całkiem już dominuje nad innymi odcieniami głosu.

Zachęcony postawą Malwiny i czując, że ich zabawa nie zdążyła jeszcze dojrzeć na tyle, by można ją było harmonicznie skończyć, kładzie otwartą dłoń na mostku Malwiny. Powoli przesuwa ją na przemian w prawo i w lewo i  tak masując tułów dziewczyny, wprowadza dłoń pod materiał sukienki. Stopniowo wsuwa rękę coraz głębiej i wkrada się palcami pod miseczkę stanika. Nie bardzo głęboko. Nie tak głęboko, by, na przykład, poczuć brodawkę w jej pełnej okazałości i za płytko, by móc pełną dłonią chwycić pierś dziewczyny i pougniatać ją, jak ciasto na bochenek pulchnego chleba. Wystarczająco głęboko jednak, by zaznaczyć swoją obecność na tym wrażliwym terenie, gdzie wstęp obcym jest surowo zakazany, i pokazać dziewczynie, że pocałunki to jeszcze nie wszystko, co ją czeka z jego strony. Po chwili Karol równie powoli wysuwa rękę spod sukienki i mówi:
"Masz gęsią skórkę... Czyżby z zimna?"
"Na pewno nie." - odpowiada Malwina w swoim zwyczaju, to znaczy automatycznie przecząc.
Karol, jednak, nie zważając na tę odpowiedź, lecz wyciągając żelazną konsekwencję z faktu pojawienia się gęsiej skórki, zbliża do siebie obie części jej swetra i zapina, po kolei, wszystkie guziki, co do jednego.
"Ach, wujek!" - tajemniczo wzdycha Malwina, uśmiechnięta, z błyskiem szczęścia w oku.
Tak, Malwina jest zadowolona takim przebiegiem spotkania. Cieszy się nie bez powodu. Nie tylko Karol, lecz także ona w pełni osiągnęła przecież swój cel - nawet jeśli ten cel nie był przez nią świadomie określony: udało jej się uwieść Karola. W końcu dostała od niego wyraźny dowody miłości w postaci pocałunków, wzmocniony nawet innym przejawem zainteresowania jej kobiecym ciałem. Jednocześnie nie jest konieczne przełamywanie poczucia wstydu, które  z pewnością dałoby o sobie znać, gdyby dziewczyna zechciała się przed nim rozebrać. Bardzo dobrze, że on, o nic podobnego jej nie poprosił, choć mógł to zrobić. W przekonaniu Malwiny, Karol zwyczajnie nie może nie wiedzieć, że ona niczego mu nie odmówi.
***

Po posiedzeniu w altance, Malwina i Karol pobyli jeszcze trochę na świeżym powietrzu. Spacerując, rozmawiali to o tym, to o owym, po czym wrócili do sali weselnej popatrzeć na kończące się zabawy, przekąsić coś, porozmawiać z innymi członkami rodziny i ewentualnie zatańczyć, jeśli byłoby do czego i z kim.

Dla niepijących impreza szybko straciła jednak urok i przyszło się zbierać do domu. Już wcześniej ustalone było, że Karol z małżonką w razie potrzeby rozwiozą autem część młodzieży. Z tej okazji skorzystała także Malwina, chcąca, wbrew namowom babci, jak najszybciej opuścić staczające się w alkoholową agonię wesele i zniknąć z oczu nachalnego Bartka. Po odwiezieniu żony i trójki młodszych dzieci, które miały gościć tej nocy w domu jego żony, Karol szybko wrócił po Malwinę, jej młodszego brata i jeszcze dwie kilkunastoletnie kuzynki, dla których również znalazło się wygodne posłanie w gościnnym domu żony Karola.

Malwina, będąc zdecydowanie najstarszą z młodzieży, zajmuje miejsce na przednim siedzeniu. Zaraz po niej, jako ostatni, wsiada kierowca. Uruchamia silnik, patrzy w lusterka, cofa auto, wciska hamulec, wrzuca pierwszy bieg, zaraz potem drugi, hamuje przy bramie, wyjeżdża na drogę... Malwina stale na niego zerka i kątem oka rejestruje każdy, nawet najmniejszy jego ruch. Przed patrzeniem na niego nie może się powstrzymać , zadowolona, że ma tak dobrego wujka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz