Sekret rodzinny (2021)

 

Spisanie tych wspomnień polecił mi lekarz. Będziemy je wspólnie czytać, żeby zbadać źródła moich depresji. Bo żeby leczyć, trzeba znać przyczynę. A nie na przykład na drapanie gardła z powodu refluksu reagować podaniem aspiryny i witamin. To ulubiony przykład mojego doktora.

A więc zaczynamy. Historię mojego życia poprzedzającą wydarzenia związane z Patrykiem pominę na razie. Jak coś się okaże istotne w trakcie tej w pewnym sensie  spowiedzi, to wspomnę w odpowiednim momencie. Co trzeba, wyjaśnię. A jak nie wyjaśnię, to spyta lekarz podczas wizyty. Na razie wystarczy wiedzieć, że mam na imię Monika, Monika W. — nazwisko jest w kartotece; tutaj z wiadomych powodów go nie podam, ani żadnych innych krytycznych danych osobowych — miałam wtedy siedemnaście lat i byłam nieśmiałą romantyczką, marzycielką żądną przygód.

Moja siostra Agata, młodsza o niecałe trzy lata, była całkiem inna. Lubiła chłopaków. Ja też, ale się bałam. A ona nie. Od małego bawiła się tylko z chłopcami, grała w piłkę, ścigała się na hulajnodze, nie raz wracała do domu z podrapanymi kolanami. Kiedy zaczęła dojrzewać, nie miała tajemnic przed kolegami. Nie krępowała się biegać po plaży w samych majtkach, czym i mnie na wczasach leczyła ze zbytniego poczucia wstydu, ani pierwszych pocałunków na obozie sportowym, dość licznych jak na dwunasto-, trzynastolatkę. Co dotyczy początku tej historii, Agata miała już skończone czternaście lat. Od dwóch tygodni spotykała się z chłopakiem z równoległej klasy. W tajemnicy przed rodzicami, czego nie pochwalałam, ale lojalnie trzymałam język za zębami. I jak tylko się dało, podsłuchiwałam ich rozmowy. A raczej próbowałam.

Wreszcie Patryk, nasz kuzyn. Ani bardzo bliski, ani bardzo daleki. Znaliśmy sie z imprez rodzinnych. Pamiętam, że tańczyłyśmy z nim na jakimś weselu. Poza tym nie utrzymywaliśmy kontaktu. Nie miałam go nawet wśród znajomych na portalach społecznościowych. Trochę starszy ode mnie. Akurat cieszył się z dobrze zdanej matury. Przyjechał do nas z rodzicami. Zatrzymał się na jedną noc, po drodze na wakacje nad Adriatyk. Pewnie to dziwnie zabrzmi, ale od razu wpadł nam w oko. I mnie, i Agacie jednocześnie. Uwiódł nas — oczywiście w przenośnym znaczeniu, przynajmniej na początku — spojrzeniem. Tak ustaliłyśmy wtedy, na bieżąco analizując sytuację. Po prostu przy stole mówił mało, prawie nic, pozwalając rodzicom mówić za niego i o nim, ale za to kiedy była ku temu okazja, patrzył nam w oczy. A kiedy nie patrzył wprost, to ukradkiem zerkał. No i był całkiem przystojny i niezupełnie obcy. Wiedziałyśmy już, że da się go lubić.

Po obiedzie zabrałyśmy go na młodzieżową pogawędkę w pokoju Agaty. Od tej rozmowy wszystko się zaczęło.

Na początku mówiliśmy o szkole, grach i filmach, szukając wspólnych zainteresowań. Pokazałyśmy trochę zdjęć na laptopie, on się pochwalił krajobrazami utrwalonymi w komórce. Po godzinie takiego gadania o wszystkim i niczym zaczęło się robić nudno. Aż nagle Patryk zmienił temat. Zapytał wprost:

— No, a jak u was się mają sprawy z chłopakami?

Nie powiem, żebyśmy się poczuły zachwycone. Obydwie miałyśmy więcej do przemilczenia niż do opowiadania. Ja — brak doświadczeń, Agata — ich nadmiar. Konkretnie nie chciała ujawniać, że jest w związku. Zwłaszcza, że nie był to związek z perspektywami na przyszłość.

Jako starsza odpowiedziałam pierwsza, zgodnie z prawdą:

— Aktualnie nie mam żadnych spraw z chłopakami. A jak u ciebie sprawy z dziewczynami? — od razu odbiłam piłeczkę, na jakiś czas uwalniając siostrę od odpowiedzi.

Powiedział, że zupełnie nie ma powodzenia. Że ciągle się zakochuje, ale zawsze w niewłaściwej osobie. I że ma wrażenie, że dziewczyny nie cenią takich jak on, spokojnych, refleksyjnych, szanujących kobiety. Że wolą łobuzów i kłamców.

— Monia jest inna. — Agata przerwała mu w pół zdania. Ożywiła się.

— Agata też nie — dodałam, ośmielona wesołym zachowaniem siostry.

— Fajne jesteście. — Popatrzył na nas z tęskną miną. — Ale mi się nie chce wracać do starszyzny.

— Nam też nie — powiedziałam w imieniu nas obu.

— Przejdziemy się? Pokażecie mi okolice?

Oczywiście spodobał nam się pomysł spaceru. Szybko uzgodniłyśmy kierunek wycieczki. Agata pierwsza zerwala się z fotela.

— Poczekajcie na mnie. Tylko się uszminkuję — Zachichotała, patrząc na Patryka i nie czekając na odpowiedź, nacisnęła na klamkę.

— Poczekaj. — Zatrzymał ją jednak, nieoczekiwanie łapiąc za nadgarstek.

Stanęli naprzeciw siebie. Ja jeszcze siedziałam w fotelu, obserwując ich z uwagą. Szóstym zmysłem czułam, że zaraz coś się wydarzy.

— Agata, Monika — odezwał się Patryk ponownie. Tym razem jednak innym głosem, jakby głębszym, poważniejszym, lub używając jednego z jego ulubionych słów, refleksyjnym głosem. — Dziewczyny, a zanim wyjdziemy, mógłbym was pocałować?

Widziałam, jak Agata wzdrygnęła na te słowa. Mnie odebrało dech w piersiach i mowę. Dla Agaty to nie była taka znowu wielka nowość, ale dla mnie? Nigdy wcześniej nikt mnie nie prosił o pocałunek. W każdym wypadku nikt, kogo byłam ciekawa i na kim mi zależało. Popatrzyłyśmy po sobie, nie wiedząc co powiedzieć.

— Tylko po razie. — Patryk przerwał ciszę. — Żeby posmakować. Strasznie dawno nie próbowałem ust dziewczyny. A jak tak na was patrzę, to mi się robi smutno.

— Smutno? Dlaczego? — zapytałam nieco zdziwiona.

— Bo wasze usta są jak smakowite pralinki na wystawie w cukierni. Blisko, na wyciągnięcie ręki, ale niedostępne. Nawet pomyśleć nie wolno. Przepraszam. Chyba nie powinienem.

— Nic się nie stało — odpowiedziałam łagodnie. Z żalem i w głowie, i w głosie. Podeszłam bliżej.

— Monia, to idziemy nad te stawy? — zapytała Agata, cedząc słowa. Widziałam, że chce spełnić prośbę Patryka. Tylko się krępowała, co mnie dziwiło może nawet trochę bardziej niż bezczelna propozycja kuzyna.

— Tak — odpowiedziałam z namysłem. A do Patryka skierowałam pytanie: — Naprawdę chcesz się z nami pocałować?

— Bardzo.

— Chyba możemy. Co nie, Aga?

— No. Jak chcecie. A kto pierwszy?

— Może ty? — Patryk musnął dłonią jej policzek.

— Okey — odpowiedziała jakby od niechcenia, po czym, sprawdziwszy jeszcze raz wzrokiem, czy mówimy serio, powtórzyła: — okey — i już bez żadnych oznak obojętności ani niechęci wystawiła buzię do pocałunku. Oblizała i rozchyliła wargi.

Patryk nie kazał na siebie czekać. Objął Agatę za nadgarstki, pochylił się — Tu muszę wyjaśnić, że miał dobrze ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, podczas gdy ja i Agata jesteśmy, i byłyśmy wtedy, dość niskie. — Skorzystał z okazji. Koniuszkiem języka posmakował ust mojej rodzonej siostry. A mnie się zrobiło miękko w kolanach na ten widok. Komórki czuciowe wysłały do mózgu kłamliwy sygnał, jak gdyby język kuzyna już i mnie smakował, tak jak Agatę. Nie liczyłam mlaśnięć, ale musiało ich być co najmniej dziesięć. Wbrew zapowiedzi to wcale nie był krótki pocałunek.

— Słodko — Agata podsumowała wyczyn kuzyna. A mnie się zrobiło ciemno przed oczami. Przyszła moja kolej.

Patryk pogładził mnie po policzku. Wcale się nie spieszył. Jakby się delektował moim oczekiwaniem. Zmienił rękę. Pogładził mnie lewą dłonią, a prawą skierował na moje biodro. Chyba mocno drgnęłam, bo zapytał:

— Jesteś dziewicą?

Przytaknęłam, bo co innego mogłam zrobić. A Agata śmignęła do łazienki. Lubiła wtedy pomadki smakowe. Jej chłopak chyba też.

Jak tylko zniknęła za framugą, Patryk przesunął rękę z mojego biodra pod pierś i pocałował w usta. Namiętnie, zaborczo. Nie było w tym pocałunku ani krzty z tej czułości, z jaką Patryk całował moją siostrę. Oszołomiona nie wiedziałam, co robić. Tylko rozdziawiłam buzię i pozwoliłam mu zasysać wargami moje wargi. Na koniec złapał mnie za pierś i mocno przycisnął.

— Ach! Ja też jestem prawiczkiem. — Czuć było, że kłamie, ale ja uwierzyłam. Ucieszyłam się nawet.

— Aha. — Spojrzałam na jego dłoń na moim biuście.

— Mam zabrać?

Pokręciłam głową.

Zaskoczył mnie, i to pozytywnie, tą swoją władczością. Zaimponował. Wiedziałam, że powinnam się bronić przed obmacywaniem, ale nie chciałam.

— Pocałuj mnie jeszcze raz — powiedział po chwili napiętego milczenia.

Zamknęłam oczy i przybliżyłam buzię do jego ust. Poczuwszy ciepły oddech, objęłam Patryka za szyję. Pocałowałam go tak jak on mnie chwilę wcześniej. Szeroko otwartą buzią. Łapczywie. Nieudolnie. Agata, wróciwszy z łazienki, zastała nas przytulonych.

— Olala! — zaśmiała się.

Spłoniłam się i odsunęłam od kuzyna.

Poszliśmy na długi spacer.

W ciągu roku szkolnego miałam mało kontaktu z siostrą. Żyłyśmy pod jednym dachem, ale w zasadzie oddzielnie. Ja miałam swoje liceum i zajęcia dodatkowe, ona miała swoją szkołę, swoje kursy i swoich znajomych. Tymczasem na spacerze Agata opowiadała. Buzia jej się zamykała, tak dużo miała do powiedzenia o każdym miejscu, które żeśmy mijali.

W pewnym momencie, kiedy przechodziliśmy przez mostek obok skateparku, przystanęła i powiedziała do Patryka:

— Tutaj przychodzą pary na pierwszą randkę. — Wskazała na murek pod wierzbami. I rzeczywiście siedziała na nim para nastolatków. Z daleka trudno poznać, ale chyba trzymali się za ręce. Z tego murku przyglądali się rolkarzom.

— Ty też byłaś tu na randce? — Patryk miał wreszcie okazję, żeby zapytać o jej sprawy z chłopakami.

— A bo to raz? — Roześmiała się jak schizofrenik.

— I całowałaś się tutaj?

— Nie. Na murku się nie całuje.

— Nie? A gdzie?

— Pod domem dziewczyny. Jak ją odprowadzisz i pozwoli ci się pocałować w usta, to znaczy, że masz u niej szanse. Jak tylko w policzek, to może się z tobą jeszcze raz umówi, jak poprosisz, ale znowu tylko na pierwszą randkę. A jak całkiem odmówi, to raczej zostaniecie tylko przyjaciółmi.

Mimo że byłam starsza, słuchałam z rozdziawioną buzią. Nie znałam tych zasad, a one jawnie funkcjonowały w naszym mieście, i to nawet w podstawówkach. W ogóle dzięki temu spacerowi sporo się dowiedziałam i lepiej poznałam siostrę. Pod tym względem kuzyn swoim krótkim pobytem wyświadczył nam przysługę.

— Zaprowadzisz nas może w miejsce, gdzie pary przychodzą na tuli-tuli?

Po tym pytaniu zapaliła mi się w umyśle czerwona lampka, ale szybko przygasła. Za bardzo byłam ciekawa, gdzie jest, lub gdzie są te miejsca.

Agata dała się podpuścić.

— Monia, pokażemy mu?

— Yhy. — Mogłam tylko skinąć głową, udając, że wiem, dokąd pójdziemy.

Po drodze Patryk wypytał Agatę o imiona chłopaków, którym zdążyła dać buzi.

— Jurek, Paweł, Igor. — Była właśnie w trakcie chodzenia z Markiem. I tego właśnie imienia zabrakło w wyliczance. Właściwie to do dziś nie wiem, czy i w jakim stopniu mówiła wtedy prawdę, a na ile się zgrywała.

— Z każdym z nich z języczkiem?

— Nie. Tylko z jednym. Ale i tak z nim zerwałam, bo mnie denerwował.

— Czym?

— Ogólnie.

— Wytłumaczy mi ktoś, co trzeba robić, żeby was, dziewczyn, nie denerwować? Żebyście nas nie rzucały po dwóch randkach.

— Pewnie musisz dziewczynę kochać —wtrąciłam się z romantyczną podpowiedzią. — Dziewczyny są nastawione na prawdziwe uczucia.

— Mnie to jakoś nie pomaga. Nie mam szczęścia w miłości.

Wtedy nie miałam jeszcze powodów, żeby wątpić w słowa Patryka. Dopiero później zrozumiałam, że lubił się nad sobą użalać. Świadomie lub nieświadomie, tego nie wiem, próbował wzbudzać litość. W ten sposób manipulował. Grał na uczuciach jak na skrzypcach.

— Na pewno znajdziesz odpowiednią dziewczynę — pocieszyłam go, ujmując pod ramię. Musiał ten gest odczytać w jedyny prawidłowy sposób: że to ja jestem gotowa zostać jego dziewczyną.

Agata, pamiętam to dokładnie, puściła do mnie oko.

— Myślę, że już znalazłeś, tylko o tym nie wiesz — uśmiechnęła się do niego. — A Paweł mnie wkurzał, bo nigdy nie wiedział, czego chce. Ty nie jesteś taki.

W końcu prowadzeni przez moją siostrę wzdłuż rzeczki płynącej przez nasze miasto, a której nazwy podać tu niestety nie mogę, doszliśmy do małej ławki bez oparcia. To była ostatnia ławka tak zwanych Bulwarów, czyli chodnika wyłożonego wzdłuż rzeczki. Dalej zaczynało się pole.

— To tu — powiedziała dumnie Agata. — Poza kaczkami nikt tutaj nie dociera. Można się spokojnie całować bez świadków.

— Ładne miejsce — przyznał Patryk, znowu, tak jak u nas w domu, tęsknym, refleksyjnym głosem. Takim, że człowiek od razu chce pomóc, pocieszyć.

— Nie miałam pojęcia, że Bulwary ciągną się tak daleko — odezwałam się i ja, mącąc niezręczną ciszę, jaka nagle zapanowała, kiedy Agata przestała mówić.

— Tak na prawdę, byłam na tej ławce tylko dwa razy — powiedziała Agata, podejrzewając, skądinąd słusznie, że w wyniku tej wycieczki Patryk mógł uznać ją za puszczalską. Co nie jest najlepszą opinią.

— Aha —przytaknął Patryk. Zamyślił się. Popatrzył smutnymi oczami to na mnie, to na Agatę. Rozglądnął się po polu i po chodniku. Aż w końcu raczył wyjawić swoje myśli. — Wiecie co? Jeszcze nigdy nie widziałem biustu dziewczyny. Dwadzieścia lat na karku, a ja nadal nie wiem, jak to wygląda. Aż wstyd się przyznać. Pomożecie?

Po dwóch godzinach spędzonych wspólnie, po całusach, po rozmowie o randkach nie było opcji, żeby odmówić. Do rozwiązania była tylko kwestia techniczna.

— Aga, nikt nas tu chyba nie podejrzy? — powiedziałam do siostry.

— Nie.

— To która z nas będzie pierwsza?

— Ty, bo jesteś starsza.

Korciło mnie, żeby powiedzieć: ty, bo masz większe piersi, albo ty, bo już komuś pokazywałaś, a ja nie mam wprawy, ale się powstrzymałam.

— Może niech Patryk zadecyduje.

Patryk znowu jako pierwszą wybrał Agatę.

— Zasłońcie mnie — powiedziała zdecydowanym tonem. Stanęła między nami, tak że razem we troje stanowiliśmy łuk czy też podkowę. Sięgnęła rękami za plecy i błyskawicznie rozpięła stanik. Potem szybko zsunęła ramiączka sukienki i stanika aż do łokci i dopiero wtedy zastanowiła się, co dalej. — Patryk, naprawdę chcesz? — zapytała. A gdy kuzyn potwierdził kilkakrotnym szybkim skinieniem głowy i wygłodniałym zagapieniem się w dużej mierze odsłonięty już dekolt, Agata obróciła się do niego. Przysunęła się jeszcze o pół stopy i pokazała mu jedną pierś w całości. — Patrz.

— Ale fajna. A z drugiej strony? — Sam odsłonił.

Stałam obok nich jak na rozgrzanych węglach. Zazdrośnie przestępowałam z nogi na nogę.

— A Monia? — zaśmiała się Agata. Poprawiała już stanik.

— Okey. — Usiadłam na ławce. — Zasłońcie mnie. —Jak tylko oboje stanęli przede mną, w nagłym przypływie śmiałości, rozpięłam guziczek spinający na karku ramiączka sukienki. Obnażyłam się do pasa, zostając jeszcze na chwilę w staniku.

— Mogę ja spróbować? — Patryk kucnął przede mną. Zrozumiałam, że chodzi mu o haftki.

— Jasne.

Obróciłam się nieco. Kuzyn nie zwlekał ani sekundy. Przysiadł się na ławkę i zdjął ze mnie stanik. Odruchowo zakryłam biust, skrzyżowawszy ręce. Dostałam gęsiej skórki. Bardziej z tremy niż od chłodu.

Agata tylko się uśmiechnęła z miną wszystko wiedzącej. A Patryk bez zbędnych słów oparł mnie o siebie i wsunął rękę pod mój łokieć. Wziął w dłoń prawą pierś. Zaczął lekko uciskać.

— Pokaż —szepnął mi do ucha i przesunął dłoń na lewą pierś.

— Ja nie zasłaniałam — zaśmiała się Agata.

Po takim dopingu zrobiłam, na co i tak miałam ochotę. Pokonałam wstyd. Wyprostowałam plecy i odwróciłam się przodem do Patryka. Zobaczyłam napięcie na jego twarzy. I głód w oczach.

— Monia ma małe — zachichotała Agata. — Rozmiar z pierwszą literą alfabetu.

Wymienili spojrzenia nad moja głową.

— A twój rozmiar jaki?

— Zgadnij. — Przykucnęła i uśmiechając się zalotnie, jeszcze raz zsunęła sukienkę. Tym razem tak jak ja, do talii.

— No, nie wiem. B? Moniu, ty wiesz?

— Wiem.

Agata tymczasem rozpięła zapinkę i podała mu stanik.

— Jest napisane na metce.

— Sześćdziesiąt pięć C?

— Yhy — Agata pokiwała głową dumna jak paw.

— Średnio mamy średni: B — zażartowałam.

Wcale nie czułam dyskomfortu czy wstydu z powodu małych piersi. Nie zazdrościłam też skarbów Agaty. Cieszyłam się razem z nią, że przyciąga uwagę. W pewnym sensie też na tym korzystałam, bo zainteresowanie mężczyzn dzieliło się na nas dwie.

Tak było zwłaszcza na plaży w Chorwacji, gdzie wtedy jeździłyśmy co roku z rodzicami. Jak już chyba wspomniałam, często plażowałyśmy toples, jak małe dzieci, mimo że już wcale nie byłyśmy takie małe. Wybierałyśmy, a raczej wybieraliśmy, bo rodzice byli z nami, raczej ustronne miejsca, więc nie siałyśmy zgorszenia. Ale czasami przechodził obok jakiś facet, albo myśmy mijały jakichś chłopców lub mężczyzn. Wtedy łowiłam ich spojrzenia. Spojrzenia, od których dostaje się gęsiej skórki. Na Agacie nie robiły większego wrażenia, rodzicom zajętym swoimi sprawami było wszystko jedno, w końcu widzieli w nas dzieci, nie kobiety, a faceci gapili się na nasze cycki. O, jak się niektórzy wgapiali!

Patryk akurat jechał do Chorwacji. Spokojnie mógłby być jednym z nich. A z nami na zapomnianej przez ludzi ławeczce miał przedsmak plaży. Patrzył na przemian na mnie i Agatę i co chwilę przełykał nadmiar śliny w ustach. To była dla niego chwila szczęścia.

Pomacał mnie, trzymając oba nasze staniki w drugiej ręce.

— Małe ale fajne — powiedział. — Można całą pierś przykryć ręką. Mieści się.

— To ja się już ubiorę. — Agata udała obrażoną. Nasunęła sukienkę na ramiona.

— Twoje też są piękne. Jakie to dziwne. Jesteś młodsza od Moni, a wyglądasz na starszą.

Roześmialiśmy się wszyscy troje. Też założyłam sukienkę. A Patryk, spojrzawszy na parę biustonoszy zapytał:

— To dla mnie na pamiątkę?

— Nie. W tym wrócimy do domu — odpowiedziałam łagodnie.

Patryk wziął Agatę na kolana. Posiedzieliśmy na ławce z pół godziny, rozmawiając o typach i wzorach staników. I o upodobaniach Patryka odnośnie dziewcząt.

Zapamiętałam, że przez pierwsze dwa lata szkoły średniej był chorobliwie zafascynowany jakąś sąsiadką z podstawówki. A jak mu się w końcu udało z nią porozmawiać a nawet zatańczyć na dyskotece w liceum, to czar prysł. Patryk obraził się na dziewczynę, że nie odwzajemniała jego szaleńczego uczucia. Ale ile w tym prawdy, nie wiem.

Przez cały czas, jaki spędziliśmy na ławce, widzieliśmy tylko jedną osobę. Jakiś starszy pan wybrał się z pieskiem na pole. Przechodząc obok nas, uśmiechnął się i życzył udanego dnia. Chyba wiedział, jaką funkcję pełniła ta ławeczka dla szkolnej młodzieży. Nawet on, a ja nie wiedziałam.

Gdy już mieliśmy wracać do domu, Patryk poprosił o jeszcze jednego całusa. Dałyśmy mu ich z dziesięć, żartując, że też musimy poćwiczyć.

— Nieczęsto mamy wizytę takiego fajnego kuzyna — skokietowała go Agata. Nie wiedziałyśmy jeszcze, że wracając z wakacji, znowu się u nas zatrzyma. Za nieco więcej niż tydzień.

— Musimy korzystać.

Patryk skorzystał w ten sposób, że pomógł nam założyć staniki. Bardzo mu się to podobało.

Po kolacji znowu mu się zebrało na narzekanie. Że mu się nie chce jechać na wakacje. Że wczasy z rodzicami wyglądają niemęsko. Że go żadna dziewczyna nie zechce, jak się dowie.

— My też zawsze jeździmy z rodzicami — odpowiedziałam. — Oczywiście, nie licząc kolonii.

Rodzice Patryka dostali sypialnię dla gości na dole. Patryk — pokoik na naszym poddaszu. Mieliśmy więc całe piętro dla siebie. Musiałyśmy jakoś pocieszyć nieszczęśnika.

— Monice byś się na pewno spodobał — zażartowała Agata. Po czym przeprosiła. Miała ważną rzecz do napisania przez komórkę.

— Może ja wam przeszkadzam. Jak tak, to powiedzcie. Zajmę się czymś swoim. — Patryk przybrał taka minę, jak by go ktoś zbił kijem baseballowym. A Agata musiała tylko wysłać odpowiedź swojemu chłopakowi. W tym momencie naprawdę zrobiło mi się żal Patryka.Szczerze.

— Chodź, wybierzemy jakiś film na wieczór. — Było mi obojętne, czy usiądziemy w moim pokoju, czy u Patryka. — Aga, będziesz z nami oglądać?

— Aha. Ja tylko muszę coś komuś napisać. Że dzisiaj nie mam czasu na czaty. — Robiła, co mogła, żeby nie zdradzić, że ma chłopaka.

Za tę odmowę wieczornej rozmowy przez internet Marek się obraził. Agata go przeprosiła, nawet kilka razy. Ale to nie pomogło i tydzień później definitywnie się rozstali. Zresztą po nocy, która miała dopiero nastąpić, nie miała głowy do ratowania związku, na którym i tak jej nie zależało.

Wybranie filmu na YouTubie zajęło nam dosłownie piętnaście minut. Patryk zaproponował kilka tytułów, każdy z kategorii dla dorosłych, ale prawie żaden nie był dostępny w całości. Żaden z wyjątkiem jednego: „Złodziejka”. Nie znałam tego filmu, więc się zgodziłam.

— Nie szkodzi, że będą nieprzyzwoite sceny? — zapytał przepraszającym tonem.

— Co będzie na tych scenach?

— Całowanie.

Nie mogłam się nie roześmiać:

— Nie, nie przeszkadza. — Agata jeszcze była zajęta. Uznałam więc, że zrobię coś, co i tak trzeba było zrobić przed spaniem: — Chcesz może iść pierwszy pod prysznic, skoro jeszcze mamy trochę czasu? Jak nie, to może ja szybko się umyję?

Patryk udzielił mi pierwszeństwa.

Jednak ledwie odkręciłam wodę, ktoś otworzył drzwi do łazienki. Uzupełniam w tym miejscu, że u nas w rodzinie utarło się, że nie zamyka się drzwi na klucz. Nawet nie pomyślałam, żeby to zrobić.

— Monia? To ja. Jestem. — Przez matową szybę kabiny prysznicowej patrzyłam, jak Patryk zdejmował koszulę i spodnie. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Wszedł do kabiny ze stojącym członkiem. Jak gdyby nigdy nic. Jak byśmy się umawiali na wspólną kąpiel.

— Patryk? — Nic więcej niż imię nie potrafiłam z siebie wydusić. Nie wiedziałam nawet nie tylko co powiedzieć, ale wręcz co myśleć.

On za to wiedział doskonale. Zaproponował, że namydli mi plecy.

Stanęłam tyłem do niego. Posmarował mi kark żelem, ale jego dłonie szybko znalazły się obok moich piersi.

Objął i oparł mnie o siebie. Zaczął masować sutki. Na moich plecach odcisnął się członek. Twardy, długi, nie do przeoczenia. Poddałam się tym pieszczotom najzupełniej biernie. Nie myśląc o niczym. Z zaciekawieniem czekając na dalszy bieg wypadków. Pamiętam, że miałam ochotę przytulić się do Patryka przodem. Można to chyba nazwać stanem zakochania. Ale się na to nie zdobyłam.

Nie wiem, jak długo mnie macał. Może pięć minut, może dziesięć. Woda się lała, penis ocierał o plecy, palce Patryka ugniatały piersi. Było mi całkiem miło.

Przerwała nam Agata.

— Monia, wszystko okey? — zapytała, chyba nie widząc jeszcze, że nie jestem sama.

— Tak.

— Wejdziesz do nas? — odezwał się Patryk nieproszony. Myślałam, że umrę ze wstydu.

Agata parsknęła śmiechem. Zanim zdążyłam choć trochę zebrać myśli, odpowiedziała w najmniej oczekiwany sposób:

— Monia, mogę? Jesteś tego pewna?

— No pewnie że możesz. — To była najbardziej surrealistyczna sytuacja, w jakiej się kiedykolwiek znalazłam. I najmniej przemyślana odpowiedź.

Po chwili staliśmy w kabinie już we troje. Bez żadnych ustaleń ustawiliśmy się tak, że Patryk znalazł się w środku.

Przez jakiś czas namydlaliśmy się nawzajem. Ja z siostrą gładziłyśmy Patryka po torsie i plecach, on zajmował się naszymi piersiami. Aż w którejś chwili, jedna z nas wzięła do ręki członek. Nie wiem która. Od tego momentu pieściłyśmy go na przemian. Najpierw ja masowałam członek, a Agata plecy, potem obracałyśmy Patryka i ja dostawałam plecy, a ona członek. Wszystko to robiliśmy w absolutnym milczeniu.

Aż się odezwał Patryk:

— Jesteście najfajniejszymi siostrami, jakie widziałem. — Objął Agatę w talii i przycisnął do siebie. Aż jęknęła. Ogólnie był wobec niej trochę śmielszy niż wobec mnie.

Mnie też pofrunęły motylki w wiadomym miejscu na myśl, że Agata czuje na sobie jego penisa.

Pocałował ją w usta. Długo, namiętnie. Przykucnął, dopasowując pozycję członka do wzrostu Agaty. Przystawił go do cipki.

Agata zarzuciła mu ręce na szyję. Widziałam, że miała zamknięte oczy. Ocierała się o niego. Ale szybko przerwała. Jęknęła:

— O Boziu! Monia, teraz twoja kolej

Poczułam go i ja. To było paraliżujące i otrzeźwiające poczucie jednocześnie.

— Masz prezerwatywę? — spytałam.

— Mam, ale schowane głęboko. — Ocierał się o mnie dalej. Pocałował w usta. W szyję. Złapał za pierś.

Po co brał prezerwatywy na wczasy z rodzicami? Czyżby liczył na to, że poderwie jakąś Chorwatkę albo turystkę? Tego do dziś nie wiem. Ale powiedział, że ma.

Wymienił mnie jeszcze raz na Agatę. Popatrzyłam, jak się całują. A potem zakończyliśmy kąpiele.

Seans filmowy zrobiliśmy w łóżku Agaty. Jakoś się zmieściliśmy we troje pod kołdrę. Oczywiście Patryk w środku. Przez większość filmu kręciliśmy się raz po raz, szukając wygodnej pozycji. Ocieraliśmy się, obejmowaliśmy, przytulaliśmy.

Aż mniej więcej w połowie filmu, w trakcie długiej sceny z lesbijskim seksem, Patryk obrócił się na brzuch, trochę tyłem do mnie. Agata zaczęła głośno wzdychać. Z początku nie wiedziałam, co się dzieje. Tylko tyle, że się jakoś pieszczą. Aż ruchy nabrały regularności, oddech Agaty pogłębił, plecy zaczęły rytmicznie uderzać w materac. Patryk przeciągnął tę palcówkę aż o kilka minut po zakończeniu filmu. Nie wiem, czy doprowadził Agatę do orgazmu. Raczej nie. Ale mimo to moja siostra była szczęśliwa jak nigdy. Wyczerpana, jakby przebiegła maraton sprintem, spocona, cała mokra, śpiąca, bez czucia, i szczęśliwa.

— Wszystko w porządku? —zapytałam Patryka, gdy wyszliśmy z pokoju mojej siostry.

— Tak. A dlaczego pytasz?

— Pytam o twojego przyjaciela. Był bardzo napięty, a w końcu się nie doczekał penetracji.

— To i lepiej. Nie wytrzymałby w tobie nawet pół minuty. Od razu by była eksplozja.

Pocałowaliśmy się na dobranoc. Namiętnie. Nie pamiętam, żebyśmy wchodzili do mojego pokoju, ale jakoś weszliśmy, upadliśmy na łóżko. Patryk wspiął się na mnie, zakotwiczył między moimi nogami, zaczął napierać penisem tak, jak byśmy się kochali. Takie same ruchy, takie same tempo, tyle że nasze ciała oddzielały dwie warstwy materiału, moje majtki oraz bokserki kuzyna. Szurał po łechtaczce, wciskał się między wargi sromu. Czując się bezpiecznie, oddałam się bez reszty we władzę kuzyna.

— W tobie by się nie udało powstrzymać wytrysku — powtórzył, przerywając na chwilę rytmiczne ruchy. — Zdejmiemy piżamę?

Zostałam w samych majtkach. Położył się na mnie. Zaatakował penisem i stwierdził, że jeszcze za mało sie rozebrałam.

— To też. — Pozbawił mnie majtek. Ściągnął bokserki.

Powtórzył ocieranie. Tym razem całkiem na goło. Czułam, jak penis wsuwa się między moje wargi. Mógł we mnie wejść w każdej chwili. Pragnęłam go i bałam. Wtedy moje podniecenie sięgnęło zenitu. Doskonale pamiętam, jak wpół bezwiednie szepnęłam:

— Patryk, kocham cię.

— Jesteś super. Chcę cię. Pragnę cię. Jesteś piękna. — Posypały sie komplementy. Masaż przybrał na intensywności. Uniosłam głowę, żeby popatrzeć w dół, zobaczyć penisa testującego wejście we mnie. W nadziei, że zaraz zanurzy się we mnie.

Patryk jednak nie doprowadził sprawy do końca. Powstrzymał wytrysk.

Po jakimś czasie zsunął się na bok. Spojrzał za mnie, na Agatę, która weszła nie wiedzieć kiedy niepostrzeżenie. Jej obecność wcale mnie nie zaskoczyła. Ale wystraszyła co nieco, bo jeśli ona mogła wejść do pokoju tak, że nic nie słyszałam, to tak samo mógłby wejść ktoś z rodziców. A w sytuacji, w jakiej się znajdowałam, to by nie było miłe spotkanie.

— Idziecie się umyć? — zapytała.

— Zaraz — odpowiedział Patryk i gestem zaprosił ją na łóżko.

Wszedł na nią. Popieścił między nogami swoim twardym, błyszczącym penisem. Pocałował w usta. Włożywszy rękę pod nocną haleczkę, wymacał piersi.


— Jesteś cudowna — powiedział w egzaltacji. —Obie jesteście. Kocham was obie.

Umyliśmy się. Każdy każdego. Koncentrując się na górnych partiach ciała. Penis i cipki miały już dość wrażeń. Musiały odpocząć. Z konkretnych słów pamiętam tylko Agatę, jak ni stąd ni zowąd powiedziała, że jeszcze nigdy nie robiła loda. Widać, o czym myślała widząc wciąż sztywnego członka.

— Ja też nie. — Poczułam się zmuszona to powiedzieć.

— Dziewczyny, nie musicie. Nie chcę. To, co mieliśmy, było super. Jesteście kochane.

Poszliśmy spać. Patryk sam. Ja z Agatą razem. Jak przez cały rok żyłyśmy oddzielnie, nie wchodząc sobie w drogę, tak tym razem potrzebowałyśmy bliskości jak powietrza.

— Miałaś już coś podobnego? — spytałam przed zaśnięciem.

— Nie. Tylko raz trochę macania przez majtki. Ale nie w łóżku i nie tak jak z Patrykiem. Co o nim myślisz w ogóle?

— Nic nie myślę. Odebrało mi rozum.

— Mnie też.

— Dasz mu? No wiesz, w prezerwatywie.

— Nie wiem. Śpijmy już, Aga.

— Ja też nie wiem.

Nigdy później nie byłam z siostrą tak blisko jak tamtej nocy. Teraz, od dawna już, w ogóle nie utrzymujemy kontaktu ponad to, co niezbędne. Z Patrykiem tym bardziej.

Spotkałyśmy go jeszcze raz, trochę ponad tydzień później, kiedy wracał z Chorwacji. Na drugi dzień po definitywnym zerwaniu Agaty z Markiem. Opalony, zadowolony z życia.

— Masz jeszcze prezerwatywy? — zapytała Agata na spacerze.

— Hm. Chyba jeszcze mam.

— Nie zużyłeś w Chorwacji? — Roześmialiśmy się wszyscy troje na raz.

— Nie było okazji.

Ławka na końcu Bulwarów była zajęta. Przechodząc obok obejmującej się parki, ostentacyjnie złapaliśmy się za ręce. Pokazaliśmy, dla żartu, że stanowimy trójkąt.

Potem kucnęliśmy w cieniu wierzb, całkiem niedaleko od ławki. Patryk zdjął koszulę. Rozłożył na trawie. Usiadłszy na tym prowizorycznym dywanie, zaczęliśmy podglądać parę zakochanych.

Pamiętam, jak się kręcili. Chłopak obejmował dziewczynę ramieniem, przytulał, coś mówił, po czym ona wyślizgiwała się z objęcia. Odsuwała. On znów obejmował i historia się powtarzała.

— Patrzcie, oni się jeszcze nie całują — zauważył Patryk, gładząc nas po biodrach.

— Ale on natrętny — zaśmiała się Agata.

— Napalony.

— Chce ją przelecieć.

Przysłuchiwałam się tej rozmowie z rozbawieniem i zainteresowaniem. Sama nie miałam śmiałości ani wyobraźni, żeby dorzucić coś od siebie. Patrzyłam na scenę rozgrywającą się na ławce, wyobrażając sobie, że to ja jestem tą obściskiwaną dziewczyną.

— Za młody jest. Ona nic mu nie da.

— Tobie by dała.

— Może. Nie wiem tylko, czy by mi starczyło cierpliwości.

— A chciałbyś ją zaliczyć? Fajna jest?

— Ledwie ją widziałem. Nie przyjrzałem się twarzy. — Dostrzegłam zmieszanie malujące się na twarzy Patryka. Jestem pewna, że chciałby wejść w skórę tamtego chłopaka i zająć się nową koleżanką. Była ładna.

W końcu chłopak dopiął swego. Dostał całusa. A raczej go sobie wziął siłą. Dziewczyna tak mocno się odchyliła do tyłu, że omal nie spadła z ławki. Ale chłopak ją przytrzymał i przywarł do jej ust swoimi ustami.

— Wow! Brawo! — ucieszyła się Agata na tyle cicho, żeby nie usłyszeli. Nie znałam jej od tej strony.

— To jeszcze żaden sukces — skontrował Patryk. Obejmując mnie, przesunął ramię tak daleko, że dotarł dłonią pod miseczkę stanika. — Cieszyć to on się będzie mógł, jak się laska przestanie opierać i sama coś zaproponuje.

Tymczasem laska nie przestawała się opierać. Przy którejś z kolei próbie wymuszenia pocałunku, chłopak naparł sobą tak mocno, że musiała położyć się na ławce. Szczegółów nie było widać, ale na pewno ją mocno obmacał. Aż mi na tę myśl motylki w brzuchu zatrzepotały skrzydłami.

— On ją  zaraz zgwałci, zobaczycie! — podnieciła się Agata, a Patryk zaczął na głos odliczać:

— Dwanaście, trzynaście, czternaście, no nieźle, chłopie. Masz szansę.

Po dwudziestu pięciu dziewczyna wstała z ławki. Poprawiła sukienkę. Z jej gestów było widać, że ogłosiła koniec randki.

— Obraziła się? — zapytałam dosyć naiwnie. Ja na jej miejscu bym się nie obraziła. Tylko bym udała, że mi takie podrywanie nie pasuje.

— E, nie — odpowiedziała Agata. — Może się nie spodziewała.

Zobaczyliśmy jeszcze jak chłopak, też wstawszy z ławki, objął dziewczynę w talii. Wyrwała się. Pozwoliła jedynie poprowadzić się za rękę.

— A nie mówiłem? Nie da mu. Za młody — skwitował Patryk.

Następnie odwrócił się do mnie, położył mnie na plecy, na swojej koszuli, i zaczął całować w usta, majstrując dłonią przy moich majtkach. Aż musiałam kazać mu przestać.

— Nie teraz, Patryk.

— Później?

— Aha, po kolacji.

— Ale jazda! Będziecie się bzykać.

— Przyjdziesz popatrzyć? — Patryk nie musiał pytać. Wszyscy troje z niecierpliwością czekaliśmy na wieczór.

— No jasne. A teraz... — Agata rozpięła stanik, opuściła sukienkę do bioder. — Podobały ci się cycki babek w Chorwacji?

Dałyśmy mu do zabawy nasze piersi. Na piętnaście minut. Na pobudzenie apetytu, którego i bez tego wcale nie brakowało.

To był upojny wieczór. Tak upojny jak mocne wino wypite bez umiaru. Gdybym tylko wiedziała, jak silny może być kac po tym rodzaju wina, może mniej bym zlekceważyła ryzyko. A może bym nic nie zmieniła.

Po wspólnej kąpieli, podczas której ze szczególną uwagą atencją wypieściłyśmy członek Patryka, na pierwszy ogień poszła Agata. Jak już wspomniałam, kuzyn miał do niej więcej śmiałości. Na niej próbował nowe zagrania.

Ufnie zdjęła majtki. Miała wtedy takie figlarne figi z obrazkiem myszki Miki na, no właśnie, na myszce. Co do haleczki też nie miała obiekcji. Ja też, idąc za jej przykładem, zwinnie rozebrałam się do naga.

Patryk zajął miejsce między jej nogami. Pomagając sobie ręką, przytknął penisa do cipki. Zaczął nim przesuwać w górę i w dół, rozchylać i wrzynać się między wargi. Od samego patrzenia robiło się mokro. Dodatkowo adrenalina uderzała do głowy jak od patrzenia na akrobatę balansującego na linie rozciągniętej na wysokości piątego piętra, bez spadochronu. Ale żadna czerwona lampka nam się nie zaświeciła. Pieszczota była taka sama jak poprzednim razem. Wiedziałyśmy z doświadczenia, że Patryk potrafi się powstrzymać. Potrafi wycofać w ostatniej chwili.

Tym razem się nie powstrzymał i nie cofnął. Wjechał w rozgrzane ciało Agaty jak tłoczek w strzykawkę. Po prostu przycisnął i już w niej był. Głęboko. Może mi się zdało, że aż tak głęboko: na całą długość penisa. Agata wygięła się w łuk. Dosłownie. Z jękiem niemożliwym do opisania ludzkim językiem. I ja jęknęłam, z przerażenia. A on szczęśliwy wyszedł z niej, jeszcze raz przystawił członek do cipki i jeszcze raz docisnął. Mruknął jak kot:

— Ale ciasna. — I zaczął regularnie wchodzić i wychodzić. Bez pytania. Bez zabezpieczenia. Zgodnie z prawami przyrody.

Patrzyłam na to jak sparaliżowana. Podniecona. Ogłupiała. Niezdolna do gniewu. Byłam świadkiem rozdziewiczenia swojej własnej siostry, rozdziewiczenia nieprawidłowego, niedobrego, takiego, jakie nie powinno się zdarzyć, i nie mogłam nic zrobić, żeby temu zaradzić.

Zresztą, czemu miała bym zaradzać? Rozdziewiczenie było już sprawą dokonaną. Zapobiec było można już tylko wytryskowi, a w tej kwestii to tylko Patryk miał jeszcze coś do powiedzenia. Jak bym zaczęła nim szargać, szturchać, próbować zepchnąć z Agaty, na pewno by stracił koncentrację i trysnął. Nawet racjonalnie się zachowałam, nawet jak z bezsilności lub głupoty, nie przeszkadzając. Tylko czekając biernie na rozwój wypadków. Z nadzieją, że Patryk nie zawiedzie.

Spojrzałam na zegarek. Ten elektroniczny z prognozą pogody, co stał na regale u Agaty. Była dziesiąta trzydzieści dziewięć. Patryk opadał z sił. Pot mu się lał po skroni. Powiedziałam:

— Patryk, uważasz?

— Aha.

— Zdążysz z niej wyjść?

— Zdążę. — Zmienił pozycję, przenosząc ciężar ciała na drugą rękę.

— Monia, to jest mega — wydukała Agata — ale już nie mam siły... Patryk, zejdź ze mnie! Dusisz!

On też już nie miał siły. Nie zdążył wyciągnąć.

— Aga, przepraszam.

Gdyby nie przeprosił i jakoś zamaskował przerażenie, zamiast okazywać je na twarzy, to byśmy się nie domyśliły. A tak, wszystko było jasne.

— Kurwa! — Nigdy nie klnę, ale wtedy samo ze mnie wyskoczyło przekleństwo. — Aga, masz teraz dni płodne?

— Raczej nie. Prędzej mogły być poprzednim razem. A ty?

Byłyśmy głupie, że nie porozmawiałyśmy o tym wcześniej. Ja też byłam po bezpiecznej stronie. Dobrze pamiętam. Dostałam krwawienia, dość intensywnego, w dzień po wyjeździe Patryka. Skończyło się dzień przed jego powrotem. Tu dzień i tam dzień. Taki zbieg okoliczności. Miałyśmy szczęście, głupie. Jednak prawdę mówi przysłowie.

— Aga, gniewasz się? — Patryk zapytał takim tonem, że można mu było tylko współczuć.

— Nie. Oj, ale wszystko mnie teraz boli. Jezu, jak po dziesięciu wuefach. Patryk, skąd ty masz takiego powera?

— A ty, Monia?

— Nie gniewam. Ty też wyglądasz na zmęczonego.

— Trochę na pewno.

— Chcesz się umyć? — Gadałam głupio, ale też byłam trochę jak po orgazmie.

— Może razem pójdziemy.

Jeszcze jeden prysznic. Patryk ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko odzyskał siły. Widać to było po jego penisie.

Agata kucnęła. Pocałowała w różowy czubek. Popatrzyła na nas frywolnie i wzięła do buzi całą żołądź.

— Monia, chcesz? Też spróbuj.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Rozum kazał ratować cnotę, jeśli było jeszcze coś do uratowania. Ale nie rządził mną rozum. Kucnęłam. Zrobiłam loda.

Właściwie to tylko zaczęłam. Possałam żołądź kilka razy. Nie brałam penisa głęboko do buzi. Tylko tyle, ile mnie sprawiało przyjemność. Może gdyby Patryk chciał więcej.

On jednak wolał żebym całowała go w usta. Na przemian z Agatą. To go podniecało bardziej niż robienie loda.

Pomacał piersi, pomacał cipkę, przystawił do niej członka. Na stojący. Agata patrzyła.

— To jest mega, Monia. — Przekonała mnie.

Pod prysznicem Patryk wszedł we mnie tylko odrobinę. Nie patrzyłam na dół. Z odczucia mogę tylko powiedzieć, że to było tak, jakby, używając wyświechtanej metafory, zaglądał do groty, ale bez latarki, zwiedzał sam przedsionek jaskini.

Natomiast na łóżku zrobił ze mną to samo co z Agatą. Tylko o wiele szybciej. Ledwie wbił się w pochwę, już było po wszystkim.

— Przepraszam — stęknął ze wstydu. — Jesteś taka ciasna, że nie wytrzymałem.

Orgazm przeszedł mi koło nosa. A tak dobrze się zapowiadało.

Powiedziałam, że wszystko jest okey, że kocham, że następnym razem będzie we mnie dłużej. Ale kiedy zostałam sama, łzy same popłynęły z oczu. Strumieniami. Nie spałam tamtej nocy.

Do Agaty otrzeźwienie przyszło niemal w tej samej chwili. Z tą drobną różnicą, że zamiast rozpaczać nad rozlanym mlekiem, zwymyślała swojego od kilku dni byłego chłopaka przez komunikator internetowy. Następnego dnia, jak tylko , udając niewinne dziewczynki, pożegnałyśmy się z wujkiem, ciocią i kuzynem, podsumowała sprawę krótko:

— Dałyśmy dupy. Jak głupie cipki. Jedyny plus jest taki, że nikt się nie dowie.

Patryk okazał się świnią. Wyjechał i tyle go widzieli. Nie zadzwonił, nie napisał, nie dał lajka na Instagramie. Jak kamień w wodę. Pal sześć, że pomacał, poruchał i zapomniał powiedzieć dziękuję. Może nie było za co dziękować, skoro myśmy też miały przyjemność. Może nawet więcej niż Patryk. Ale o zdrowie to mógłby zapytać. Dzień po stosunku obie nas szczypało w pochwie. Bałyśmy się, że nas czymś zaraził. I do tego milczał, świnia. Do dzisiaj się nie odezwał.

Co jeszcze powiedzieć jako posłowie?

Ktoś stwierdził, że jaki pierwszy raz, takie następne. Nie wiem z jakiej okazji i jakiej potrzeby serca. Pewnie potrzebna mu była mądra sentencja dla mema. Ale coś w tym jest. Ja na przykład ilekroć się zakochałam i poszłam z kimś do łóżka, nie byłam zadowolona z seksu. Stosunek kończył się najpóźniej minutę po rozpoczęciu penetracji. Tak to się chyba uczenie nazywa, kiedy facet wkłada członek w pochwę.

A Agata na seks nie narzeka. Jak jeszcze się lubiłyśmy, pochwaliła się, że ze swoim nowym chłopakiem kochała się ponad godzinę, nie licząc gry wstępnej. Jedynym, z tego co wiem, poza Patrykiem, partnerem seksualnym. Poznała go nota bene w Chorwacji. On tam pracował, ona odpoczywała z rodzicami. Pierwszy raz beze mnie. Potem utrzymywali kontakt. Zaprosiła go na swoje siedemnaste urodziny. Zatrzymała na noc. Zaciągnęła do Urzędu Stanu Cywilnego. Zazdrośnie chowa przed starszą siostrą.

A o losach nastolatki z ławki nad rzeczką niczego nie wiem. Pisali w gazetach, że jakaś dziewczyna w naszym mieście podcięła sobie żyły wskutek zawodu miłosnego. Może to ona. Pisali też, że jakaś dziewczyna wygrała konkurs szachowy, ogólnopolski czy międzynarodowy, tego już nie pamiętam. To też mogła być ona. A może to ta, która potem sprzedawała lody na Rynku, zanim ktoś puścił plotkę, że dosypuje środek nasenny. Wszystko jest możliwe. Jednego tylko jestem pewna, że nie obroniła dziewictwa przed tamtym chłopakiem i że nie jest z nim szczęśliwa. Być może jest szczęśliwa bez niego. Na przykład z kimś innym.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz