Minęło wiele lat, a ja nadal nie rozumiem, dlaczego to
zrobiłem. Dlaczego to zrobiłem w ten sposób. Przecież nie musiałem.
Z Ewą znaliśmy się od podstawówki, jednak tylko z
widzenia. Podobała mi się, odkąd pamiętam. Przez lata przyglądałem jej się z
daleka, na korytarzu szkolnym i na boisku. Czasem się uśmiechnąłem, czasem
powiedziałem „cześć”, ze dwa razy poprosiłem nawet do tańca na połowinkach w
gimnazjum. Na ogół jednak z zazdrością patrzyłem, jak na przerwach flirtowała z
innymi. Śmiała się, biła delikwenta książką po plecach i głowie, mszcząc się za
podszczypywanie, innym razem rozanielona szła z kimś za rękę, przyprawiając
mnie o ból serca. Sam nie mogłem narzekać na brak powodzenia u dziewcząt. Najwyższy
w klasie, nie przechwalając się, inteligentny, z bardzo dobrymi ocenami,
przyciągałem uwagę. Byłem atrakcyjny. Umawiałem się na randki, choć
sporadycznie, znacznie rzadziej, niż mogłem. Mimo to ilekroć zobaczyłem Ewę z
jakimś chłopakiem, od razu napełniała mnie zgaga zazdrości.
Oczywiście i Ewie wpadłem w oko, właściwie wiele razy —
byłem przecież nie do niezauważenia — tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Powiedziała mi o tym dopiero, kiedy się już jakiś czas spotykaliśmy. Nie od
razu i z takim wyrazem twarzy, jakby żartowała, nie przywiązując do tego
większej wagi. Zresztą wcale nie byliśmy parą. Przypadkiem trafiliśmy w liceum
do tej samej klasy. Zaczęliśmy rozmawiać. Przeszliśmy się po lekcjach do jej
mieszkania. Już nie pamiętam po co. Powód nie mógł być wyszukany. Potem
pokazałem jej, gdzie ja mieszkam. Z czasem wzajemne wizyty stały się regularne.
Dobrze nam było we dwoje. Żartowaliśmy, dzieliliśmy się troskami i problemami,
patrzyliśmy na siebie głodnymi oczami — ależ ona wyglądała kusząco, zwłaszcza w
luźnych bluzkach, kiedy miała włosy spięte w kok z tyłu głowy, tak że nic nie
zasłaniało szyi i dekoltu — ale wyznanie miłości przypieczętowane tradycyjnym
pocałunkiem w usta tchórzliwie odkładaliśmy na potem. Aż do dnia, który znienacka zmienił wszystko.
Jak zwykle siedzieliśmy naprzeciw siebie po turecku na
moim tapczanie. Ewa w czarnej spódnicy i kolorowej bluzie w poziome pasy. Żeby
wygodnie skrzyżować nogi musiała mocno podwinąć spódnicę. Zrobiła to chichocząc
głośno i stosownie komentując.
— Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za odsłonięcie
kolan — powiedziała, podciągnąwszy spódnicę prawie pod biodra. Na widok jej
bladych ud, wówczas nietkniętych jeszcze wiosennymi promieniami słońca,
musiałem zrobić wymowną minę, bo Ewa natychmiast dodała: — Tobie można zaufać.
Jakby zamiast ciebie siedział tu inny chłopak, na pewno bym nie podwijała
kiecki. Z wami trzeba zawsze uważać, żebyście sobie nie pomyśleli za dużo.
— Ta spódnica przecież i tak nie zasłania kolan. Już
się napatrzyłem w szkole — odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
W myślach świtała mi inna odpowiedź. Że gdyby zamiast
mnie na tapczanie siedział jej chłopak, a wcześniej miała ich kilku, to by
spódnicę podciągnęła jeszcze wyżej i nie siadałaby obok niego lecz na nim, w
szerokim rozkroku, obejmując go nogami. Na tę myśl poczułem w gardle znajomą
gorycz.
— Patrzyłeś się na moje kolana? — spytała Ewa
kokieteryjnie. Chyba nie zauważyła, że coś mnie trapi.
— Nie tylko ja. Pół szkoły gapi ci się na nogi.
— Już nie zmyślaj, Patryk! Nie są aż tak krzywe. —
Ewa przerwała tę dyskusję, poufale szturchając mnie w ramię.
Nachyliwszy się, niechcący pozwoliła mi zajrzeć w dekolt.
Pod bluzką zobaczyłem czarne miseczki stanika. Poczułem, jak krew zawrzała mi w
skroniach. A Ewa, podążywszy za moim wzrokiem, w mig domyśliła się, gdzie
patrzę. Zachichotała tylko zadowolona, nie komentując tego ani słowem. Nie
musiała nic mówić. Będąc średniego wzrostu, średniej wagi, mając średniej
wielkości biust i biodra, bez piegów ani żadnych innych przebarwień na twarzy
stanowiła kwintesencję przeciętności. Czyli ideał. Wiedziała, że jest seksowna.
No i, jak każdy chciała się podobać, być odbieraną jako osoba ładna atrakcyjna.
Wymownie się zamyśliła. Ja głośno przełknąłem grudę
śliny. Już miałem się zacząć tłumaczyć, lecz Ewa nie dała mi dojść do słowa.
Zmieniła temat na niezwiązany z wyglądem. Wróciliśmy do dyskusji, jaką toczyliśmy
całą drogę ze szkoły do mojego domu. Ciśnienie w skroniach wróciło do normy.
Podniosło się znowu, błyskawicznie, jak tylko Ewa z
jakiegoś powodu ponownie pochyliła się do przodu. Tym razem jednak już nie
mogła moich spojrzeń, wcale nie mimowolnych, pominąć milczeniem.
— Na co się teraz patrzysz? — spytała ściszonym
głosem, bezwiednie zbliżywszy łokcie do boków, jakby się czegoś lękała.
Zdziwiłem się tej nagłej nieśmiałości. Zaskoczony
pytaniem najpierw zupełnie nie wiedziałem jak zareagować. Dopiero po chwili
wymownego milczenia wydusiłem z siebie krótki szept:
— Przepraszam.
— Nie ma za co — odpowiedziała Ewa, patrząc mi
głęboko w oczy, równie cicho jak poprzednio.
Tysiące myśli jednocześnie zakołatało mi w głowie. Jestem
pewien, że Ewa poczuła się podobnie. Nawet odgarnięcie włosów za uszy nie
pomogło jej uporządkować tego nagłego mętliku.
— Chyba nie powinienem tak patrzeć — dodałem, z
jednej strony przepraszając, a z drugiej stopniowo odzyskując śmiałość.
— Nie wiem. W sumie znamy się tak długo, że nie mam
przed tobą nic do ukrycia — odpowiedziała Ewa, cedząc słowa.
Pamiętam to jak dziś. Znowu nie wiedziałem, jak
zareagować. Pierwszą myślą było poprosić ją o zdjęcie bluzki i stanika, skoro
nie miała nic do ukrycia. Ewa prawie na pewno by się zgodziła. Może nie bez
wahania, ale pokazałaby mi siebie. Nawet z chęcią by się przede mną rozebrała. A
nawet jeśli by odmówiła, nic złego by się nie stało, gdybym ją o to poprosił. Z
perspektywy czasu nie mam wątpliwości, że tak właśnie należało zrobić.
Nie starczyło mi jednak odwagi. Uśmiechnąłem się tylko.
Milcząc, przyjrzałem się Ewie jeszcze dokładniej, zawieszając wzrok po kolei na
szyi i częściowo odsłoniętych ramionach, na biuście i nogach. Od tego patrzenia
ciśnienie w tętnicach nie miało prawa zmaleć.
— Już mi co nieco o tym mówiłaś, ale... — zacząłem
po chwili łamiącym głosem zadawać pytanie, które nurtowało mnie od zawsze. —
Ewo, właściwie nie wiem, kiedy ostatnio z kimś chodziłaś? I ilu już miałaś
chłopaków?
Skończywszy, najpierw poczułem piekące policzki, a zaraz
potem ulgę, jakbym wtaszczył na dziesiąte piętro stukilogramowy wór kartofli.
— Ostatni raz — Ewa zawiesiła głos, zbierając odwagę
— ostatni raz umówiłam się z kolegą brata ciotecznego. Nie znasz go. Nie
mówiłam ci o nim. Pół roku temu.
Ta randka przypadała zdecydowanie na czas naszej
przyjaźni. Usłyszawszy to wyznanie, poczułem już nie gorzką zazdrość lecz
wściekłość zmieszaną z bezsilnym żalem. Zdecydowanie nie na taką odpowiedź
miałem nadzieję. Ewa jednak, zobaczywszy ból, jaki mi sprawiła, szybko zaczęła
wyjaśniać:
— Ale tylko z nim poszłam do parku. Porozmawiać. To
nie była taka randka, o jakiej sobie myślisz. Lubię Kacpra. To najlepszy
przyjaciel mojego brata ciotecznego. Jak się zabujał i mi to napisał, nie
mogłam go spławić jak kogoś, na kim mi nie zależy. No, w sumie sama nie
wiedziałam, co robić, bo to jednak fajny chłopak. Może nie tak fajny jak ty —
Ewa zawiesiła głos, spoglądając na mnie pytająco. — ale można się w nim
zadurzyć. W końcu potrzymaliśmy się trochę za ręce i na tym się skończyło to
nasze chodzenie.
— Nawet bez pocałunku? — wypaliłem nagle bez
zastanowienia.
— Nie no, raz mnie pocałował. Właściwie dwa razy.
Najpierw poprosił o pozwolenie, jak wytłumaczyłam, że nie możemy być razem. I
drugi raz, jak się żegnaliśmy. No, a teraz jesteśmy nadal dobrymi znajomymi,
trochę jak brat i siostra cioteczna. Nie wierzysz mi?
— Wierzę — odpowiedziałem ze wstydem, że
niedyskretnym pytaniem wprawiłem Ewę w zakłopotanie. W końcu to nie moja sprawa
z kim i kiedy się całowała. Nie obiecywała mi przecież nigdy żadnej wierności.
— Spytałeś, ilu miałam chłopaków. — Ewa nie
przerwała jednak spowiedzi. Miała już chyba dość niedomówień. — Nie licząc
Kacpra i wygłupów w podstawówce, trzech.
— Aha — przytaknąłem na znak, że usłyszałem i
przyjąłem do wiadomości. Oczywiście zazdrościłem im wszystkim każdego dotyku i
każdej myśli, którą im poświęciła Ewa, ale nie śmiałem już pytać o szczegóły.
Ewa jednak koniecznie musiała powiedzieć mi jeszcze jedno
zdanie. Z naciskiem. Niemal je wykrzyczała:
— Ale nic z nimi takiego nie robiłam!
Spojrzała na mnie z nadzieją w oczach, a ja na nią z
takim wyrazem ulgi na twarzy, że o mało co nie zaczęliśmy lewitować jak
kosmonauci w warunkach nieważkości.
— Chcesz powiedzieć, że jesteś dziewicą? — zapytałem
po chwili z niedowierzaniem.
— Jestem. Ciebie to dziwi?
— Nie, ale myślałem... — Szybko zebrałem myśli. —
Piękna dziewczyna ma mnóstwo okazji. Każdemu się podoba. Każdy ją podrywa.
Każdy chce ją przelecieć. Nie zrozum mnie źle, ale prawdopodobieństwo, że
wcześnie się komuś odda jest po prostu duże.
— Myślisz, że jestem piękna? — odpowiedziała Ewa
pytaniem.
— Jesteś — potwierdziłem bez wahania.
— No to masz przed sobą piękną dziewicę —
podsumowała Ewa, figlarnie się uśmiechając. I zaraz dodała, zanosząc się
śmiechem: — Co chcesz z nią zrobić?
— Jeszcze nie wiem — odpowiedziałem.
Nie byłem pewien, co oznaczał śmiech Ewy. Czy miał mnie
powstrzymać przed próbą zbliżenia, czy wręcz przeciwnie zapewniał, że dziewczyna
przed niczym nie będzie się bronić. Chciałem zyskać trochę czasu na
zastanowienie.
Ewa musiała właściwie czuć się podobnie. Powinienem był
już dawno zauważyć, że się zakochała. I uwierzyć w własne szczęście! Była
zakochana, chciała się przytulić, ale potrzebowała jakiegoś jednoznacznego
znaku z mojej strony. Nie mogła mi się przecież narzucać. Zależało jej, żebym
sobie czegoś nie pomyślał niewłaściwego, gdyby postąpiła zbyt ofensywnie.
— A ty? — spytała po chwili wymownego patrzenia mi w
oczy. — Ty też na pewno miałeś już wiele okazji przelecieć dziewczynę.
— Wcale nie — odpowiedziałem lekko zaniepokojony,
czy rozmowa nie zboczy na niekorzystne tory.
— Nie wierzę — zareagowała Ewa przekornie,
spoglądając na mnie przez przymrużone powieki. I zaraz dodała całkiem trafny
argument: — Spotkałam niedawno Magdę z twojej dawnej klasy. Wiedziała, że
często do ciebie przychodzę. Nie powiedziała tego wprost, ale widać było, że
jest zazdrosna... Nie wiedziałam, że chodziłeś z nią do kina!
Na moment zaniemówiłem. Nie chciałem kłamać, ale też nie
miałem ochoty tłumaczyć się z dawnych randek. Magda nie była jakąś wielką
pięknością, ale figurę miała zgrabną. Uczyła się tak sobie, ale za to pięknie
śpiewała. Ćwiczyła głos w przykościelnym chórze. Ewa umiała grać na fortepianie
i flecie, ale śpiewać nie lubiła. Usiedliśmy raz razem w jednej ławce na
angielskim i tak, ćwicząc jakieś głupie dialogi, zaczęliśmy się wygłupiać.
Okazała się miłą dziewczyną. Nie zareagowała, jak podczas lekcji z głupia
frant, bezczelnie złapałem ją za kolano. Ucieszyła się, jak zaprosiłem ją do
kina. Potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, aż wzajemne zauroczenie prysło
jak bańka z płynu do mycia talerzy. Później się okazało, że dziewczyna coś do
mnie jeszcze czuła, ale ja już miałem kogoś innego na oku. Po wakacjach, po
zmianie szkoły o Magdzie i tej innej sympatii zupełnie zapomniałem. Myślałem
już tylko o Ewie.
— Poszliśmy ze dwa razy.
— Na jakie filmy? — Ewa nie chciała dać za wygraną.
Tak jak mnie interesowało, z kim co robiła, tak i ona była ciekawa moich
doświadczeń miłosnych.
Podałem dwa tytuły. Ewa kiwnęła głową. Powiedziała, że
widziała te filmy, ale nie była zachwycona.
— Poszłabyś ze mną na coś lepszego? — spytałem
nieśmiało, ganiąc się w myśli, że wcześniej nie wpadłem na ten oczywisty
pomysł, żeby ją zaprosić.
Może dlatego nie zapraszałem, że po przygodzie z Magdą
kino kojarzyło mi się jednoznacznie z randką i bałem się, że Ewa odmówi?
— Jasne — odpowiedziała z radością. — Jeśli
zechcesz.
— Zechcę — potwierdziłem.
Pamiętam, że w tym momencie oboje jednocześnie
pochyliliśmy się do przodu, jak byśmy się mieli pocałować. Chciałem ją poczuć
blisko siebie. Przytulić, objąć, pod palcami poczuć jej skórę. Zdałem sobie
sprawę, że dostałem wzwodu. Zląkłem się, że Ewa może to zauważyć. Zamiast na
usta dziewczyny zerknąłem na własne krocze i nie doszło do pocałunku.
Ewa zaśmiała się tylko bez powodu. Nie mogło jej umknąć
moje kontrolne spojrzenie i zatroskany wyraz twarzy. Na pewno się domyśliła, o
co chodziło. W jej oczach pojawiły się ogniki zdradzające, że miała jakiś cwany
pomysł.
Nagle pochyliła się, opierając się na wyprostowanych
rękach. Prosto przede mną. Znowu pod bluzką zobaczyłem stanik. Czarny, obszyty
czymś jakby wstążeczką dookoła miseczek. Nie odrywałem wzroku, a Ewie zupełnie
nie przeszkadzało, że się gapię. Jestem pewien, że specjalnie przybrała taką
pozę. Zaraz potem usiadła z powrotem tylko że nie po turecku jak poprzednio
lecz, złączywszy nogi, na piętach. I bliżej. Tak, że dotknęła mnie kolanami.
— Powiem ci, co dziewczyny o tobie gadają. — Na
twarzy Ewy zarysowało się przejęcie i zapowiedź czegoś wyjątkowego. Poufale
oparła dłonie na moich kolanach i podzieliła się plotkami na mój temat. —
Słuchaj! Mówią, że, dlatego że jesteś taki wysoki, masz bardzo długi członek.
Bo rozmiar jakoś koreluje ze wzrostem. Wiesz, co raz usłyszałam w przebieralni?
Że masz takiego wielkiego, że jak wejdziesz w jedną od przodu, to wyjdziesz z
tyłu i jeszcze starczy dla następnej.
Nie mogłem uwierzyć swoim uszom.
— Fantazje z filmików hentai — odpowiedziałem, nie
chcąc dać poznać, że te dziewczęce fantazje zwłaszcza w ustach Ewy robiły na
mnie wrażenie.
— Nie wiem, nie oglądam — skomentowała kąśliwie,
klepiąc mnie po nodze. — Inna dziewczyna powiedziała na to, że jak wchodzisz w
jakąś, to cię czuć aż pod gardłem.
Ewa, zanosząc się śmiechem jeszcze raz, przenikliwie
spojrzała mi w oczy. To było pytanie, którego nie śmiała zadać na głos. Ależ ja
ją chciałem pocałować! Odpowiedziałem jednak żartem:
— Jak wchodzę w cipkę czy w usta?
— W cipkę.
Ewa przestała się śmiać. Nigdy wcześniej nie
rozmawialiśmy o seksie w ten sposób. Mogliśmy powiedzieć, że ktoś z kimś chodzi
lub sypia albo się przespał, mogliśmy używać terminów z literackiej
polszczyzny: seks oralny, waginalny, homo- czy heteroseksualny, mogliśmy mówić
o przelatywaniu i traceniu cnoty, ale słowo cipka ani z moich ust ani Ewy nigdy
wcześniej nie padło. Miejsce intymne, pochwa, ale nie cipka. I nasza własna
seksualność — jej aspekt techniczny — była wcześniej tabu. Ewa spoważniała
nagle, bo stało się jasne, do czego zmierza rozmowa. Chyba jednocześnie
uświadomiliśmy sobie, że nasza niewinna przyjaźń błyskawicznie przeradzała się
w coś zgoła innego. Bezpowrotnie.
— A, to ciekawe. Aż do gardła. — odpowiedziałem z
przekąsem, nabrawszy dla odwagi pełne płuca powietrza.
Skoro Ewa trzymała ręce na moich kolanach, ja sięgnąłem
do jej policzka. Odgarnąłem włosy za ucho i zacząłem wodzić palcem po skroni.
Zapytałem, kto był autorem tych żartów o moim penisie, jak dawno Ewa je
podsłuchała. Czy były to dziewczyny z naszej klasy czy z równoległej. Bez
odpowiedzi.
— Nie mogę ci tego powiedzieć — powtarzała. — Nawet
nie chcę, żebyś wiedział. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz.
— Na ciebie nigdy — zapewniłem.
Jak widać po latach, zupełnie zgodnie z prawdą. Pogniewać
mogła się ona na mnie. Już kilka minut później miałem dostarczyć wystarczająco
silny powód nie tylko do gniewu lecz wręcz do nienawiści. Ale ja do Ewy nie
miałem pretensji naprawdę nigdy.
Uśmiechnęła się pobłażliwie. Pewnie zdążyła się nasłuchać
takich zapewnień wcześniej i nie miała złudzeń, ile są warte.
— Patryk, powiesz mi, jak to jest z prezerwatywami? Są
różne rozmiary? Zdarza się, że jest za mała? — Ewa zadała to pytanie nie na
żarty, zaskakując mnie ale chyba tez samą siebie. Naprawdę chciała się tego
dowiedzieć.
Gdyby żartowała, musiałbym się nieco zastanowić nad
odpowiedzią, żeby nie brzmiała banalnie. Tym razem jednak nie było takiej
potrzeby. Powiedziałem po prostu, że nie wiem.
Ewa nie mogła uwierzyć. Albo doskonale udała zaskoczoną,
w co wątpię.
— Jak to nie wiesz?
— Normalnie. Nigdy nie zakładałem prezerwatywy.
— Nigdy?! Och! — Znałem Ewę już długo, ale nie
pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej widział ją tak zdziwioną, jak w tamtej
chwili.
— No, nigdy — potwierdziłem, zastanawiając się, czy
nie powinienem się wyraźniej zawstydzić.
Ewa zamyśliła się i w końcu zadała wprost to pytanie, na
które chciała poznać odpowiedź od samego początku, ale bała się spytać
bezpośrednio.
— Patryk, powiedz szczerze, z iloma dziewczynami już
to robiłeś?
— Co robiłem? — udałem, że nie wiem, o co chodzi.
— Wiesz co. Seks. Z iloma spałeś? Ilu już włożyłeś?
Ta Magda z twojej dawnej klasy... Rozdziewiczyłeś ją, prawda?
— Nie rozdziewiczyłem jej — odpowiedziałem poważnie,
mimo że starałem się przybrać rozbawioną minę. — Nie wiem, co ona ci o mnie
powiedziała, ale jestem jeszcze prawiczkiem.
— Naprawdę? A ja myślałam... — Ewa zaśmiała się
cicho, próbując ukryć zadowolenie.
— Że pykam laski na prawo i lewo?
— Tak.
— Ja też myślałem, że miałaś kilku przede mną.
Usłyszawszy, co powiedziałem, o mało nie ugryzłem się w
język. Przecież jeszcze nie byliśmy parą. Przynajmniej formalnie. Nie wypada
mówić o przyszłych zdarzeniach ani o życzeniach — w tym wypadku o seksie z Ewą
— jakby już stały się faktem.
Ewa też zauważyła ten nietakt. Nie obraziła się jednak.
Zagryzła tylko górną wargę i powiedziała coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Zadała w sumie banalne pytanie. Ale nie do przecenienia w skutkach:
— Myślałeś kiedyś o mnie w kategoriach erotycznych?
Podobam ci się choć trochę?
Tym pytaniem Ewa dodała mi śmiałości. Niestety za dużo,
niż było potrzeba. Może gdyby nie zapytała, nasza miłość nie skończyłaby się
tak szybko i gwałtownie?
— Tak. Już dawno o tobie myślałem.
— Jak dawno?
— Od zawsze.
— I co myślałeś?
— Że jesteś piękna.
Popatrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechnęliśmy dla dodania
odwagi. Pogładziłem Ewę po włosach. Od pocałunku dzieliły nas już zaledwie
sekundy. Wiedziałem, że zaraz wsunę język między jej słodkie wargi.
Powstrzymywały mnie tylko ostatnie resztki ostrożności.
— A teraz co myślisz? — spytała Ewa, bezwiednie
przechyliwszy głowę i wysunąwszy podbródek, eksponując usta do pocałunku.
Krew w moich żyłach zawrzała. Rosnące ciśnienie o mało
nie rozerwało spodni. Chciałem mieć tę dziewczynę. Natychmiast. Ale jeszcze się
hamowałem.
— Teraz myślę, że wiem, o co poproszę piękną
dziewicę, która siedzi przede mną — powiedziałem.
— Co?
— Całowałaś się już z chłopakami, prawda? Wiesz, jak
to się robi.
— No, tak. Dostałam parę buziaków.
— Nauczysz mnie?
— Ciebie?! Nauczyć? — zawołała Ewa. Udało mi się ją
zaskoczyć.
— Tak. Pokażesz mi, jak się całować?
— No, mogę pokazać, jeśli coś umiem.
— Pokaż, naucz — szepnąłem proszącym tonem.
Ewa objęła mnie za szyję. Przybliżyła buzię i dała
pierwszą i ostatnia instrukcję:
— Po prostu przystaw usta do moich i rób to co ja.
Musnęliśmy się wargami. Ewa zaczęła mnie delikatnie
kąsać. Z lubością powtórzyłem to po niej. Całując, doprecyzowałem prośbę:
— Miałem na myśli całowanie z języczkiem. Nauczysz
mnie?
— Możesz mi wsunąć język, jeśli zechcesz. — Ewa się
zgodziła.
Położyłem rękę na jej piersi. Lekko docisnąłem. Kciukiem
zakreśliłem kółko wokół miejsca, gdzie się spodziewałem sutka. Palcami wymacałem
górną krawędź miseczki. Ewa natomiast, milcząc, z uwagą przyglądała się ruchom
mojej dłoni. Cierpliwie czekała na pocałunek. W końcu przywarliśmy do siebie
wargami, nasze języki zatańczyły walca.
Na tej eksplozji czułości powinno się skończyć nasze
pierwsze intymne zbliżenie. Najlepiej bym zrobił, gdybym nasyciwszy się ustami
Ewy, opowiedział, jak bardzo ją kocham, przytulił, z czułością pogłaskał po
głowie i ramionach. A potem, nie spiesząc się, odprowadził do domu. Czasu na
stopniowe poznawanie siebie mieliśmy dosyć. Nie musieliśmy się spieszyć. Mnie jednak
napadł zgoła inny pomysł.
— Chodź, pokażę ci, że wcale nie jest taki wielki,
jak myślały twoje koleżanki — powiedziałem po którymś z kolei tańcu języków.
Ewa siedziała już na mnie okrakiem. Lewą ręką masowałem
jej udo, prawą plecy pod bluzką.
— Jakie koleżanki? — spytała Ewa, nie zrozumiawszy
od razu mojej propozycji.
— Te z przebieralni przy sali gimnastycznej.
— Co mi chcesz pokazać?! — zawołała z
niedowierzaniem.
— Penis. Przekonasz się, że wcale nie jest
ponadwymiarowy.
— Ale z ciebie wariat! — Ewa odpowiedziała śmiechem.
— Chodź, nikt się nie dowie — powtórzyłem
propozycję. Jednocześnie lekko odepchnąłem Ewę, dając znać, że chcę wydostać
się spod niej.
— Ale nie musisz mi nic pokazywać. Patryk, wierzę ci
na słowo.
Ewa uprzejmie powiedziała „nie” po raz pierwszy. Żeby nie
schodzić z kolan zacisnęła pętlę ze swych ramion wokół mojej szyi i wpiła się
ustami w moje usta. Korzystając z tego długiego pocałunku, rozpiąłem haftkę
stanika. Tego nie mogła mi zabronić.
— Ewciu, pokażę ci jednak. Nie mam przed tobą nic do
ukrycia. — Pieszcząc zębami podbródek dziewczyny i masując po plecach, podjąłem
jeszcze jedną próbę namowy.
Podstępny wąż nie dawał mi wyboru. Prężąc grzbiet i
nadymając boki, groził kompromitującym wybuchem. Albo że co najmniej rozerwie rozporek,
jeśli go nie wypuszczę.
— Nie trzeba, Patryk — dysząc głośno, odmówiła po
raz drugi.
Ocierając się podczas całowania, czuła mnie doskonale. Wiedziała,
jak bardzo byłem podniecony. Reakcje jej organizmu także nie były dla niej
tajemnicą. Ani dla mnie. Usta Ewy oraz jej łono kipiały seksem. Pozostawała
jednak rozsądną.
W przeciwieństwie do mnie. Ja znacznie szybciej
zapominałem o granicy między tym, co wolno, a czego nie należy.
— I tak jesteśmy sami. Nie musimy się niczego
wstydzić — powiedziałem, wyciągnąwszy ręce spod bluzki Ewy i odchyliwszy głowę,
żeby odpocząć od całowania.
Trzecia próba okazała się skuteczna. Ewa co prawda nie
zgodziła się na moją propozycję, ale zeszła z kolan.
— Nie, Patryk, nie, nie zdejmuj! — zapiszczała już
kilka sekund później, rękami próbując mnie powstrzymać przed zdjęciem spodni.
Na nic się to jednak nie zdało. Penis zaprezentował się w
końcu w pełnej okazałości.
— Widzisz? Wcale nie taki straszny diabeł, jak go
malują — przedstawiłem go Ewie.
Zachichotała. Kiwając głową, przytaknęła.
— Całkiem mały też nie jest — powiedziała, szybko
oswajając się z niecodziennym widokiem.
Zupełnie nie wiedziała jednak, jak się dalej zachować.
Rozsądek pewnie nakazywał jej czym prędzej zebrać się do domu. Ale najwyraźniej
nie poczuła się aż tak zagrożoną, żeby zerwać się do ucieczki Poza tym mieliśmy
jednak jeszcze trochę czasu do przyjścia moich rodziców. I właściwie w ogóle nie
musieliśmy się ich obawiać. Wróciwszy z pracy, nigdy nie biegli od razu na
górne piętro. Ryzyko, że zostaniemy przyłapani in flagranti było więc naprawdę minimalne.
Ewa została na tapczanie. W podwiniętej spódnicy, z
potarganymi włosami i w niedopiętym staniku. Chyba nie do końca zdawała sobie
sprawę z tego, jak apetyczny widok przedstawiała sobą. I jak wiele obiecujący.
Gdyby wiedziała, raczej by wyszła przynajmniej na chwilę do łazienki.
Wspomniana już Magda w podobnej sytuacji bez żadnych
namów sama się domyśliła, żeby schylić głowę i popieścić mnie ustami. Nawet jej
to zasmakowało. Gdyby jeszcze dwa dni później nie raczyła się z tego grzechu
wyspowiadać, kto wie, czy w liceum miałabym czas i ochotę na spotykanie się z
inną koleżanką. A tak pogardliwie syknąłem, żeby poszła sobie do klasztoru
robić laski bogobojnym braciszkom.
Ewa poprzestała na żartobliwym komentarzu.
— Twój diabeł ma taki śmieszny łebek — powiedziała,
mając na myśli żołądź.
— Możesz dotknąć — zaproponowałem.
— Nie-e. — Pokręciła głową z niedowierzaniem.
— Naprawdę. Przecież nikt się nie dowie.
Poprowadziłem jej dłoń na fallusa. Niepewnie dotknęła go
kciukiem. Następnie dołożyła jeszcze dwa palce i pogłaskała opuszkami. Zbadała
twardość. Bardziej z uprzejmości niż z chęci dania mnie lub sobie rozkoszy.
— Nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie,
Patryk — powiedziała szeptem.
Mnie jednak nie interesowało już, czego się spodziewała a
czego nie. Liczyło się tylko, że dotykała penisa, nieuchronnie stymulując do
wytrysku. Diabeł o śmiesznym łebku całkowicie przejął władzę nad mózgiem.
— Teraz twoja kolej — wydałem polecenie.
Bez ostrzeżenia przewróciłem Ewę na plecy.
— Co?! — spytała dziewczyna, parskając śmiechem, z
niedowierzaniem.
— Teraz ty się pokaż!
Też się zaśmiałem. Ale polecenie nie było na żarty.
Złapałem za majtki i pociągnąłem kilka razy żeby je zsunąć z bioder.
— Nie, zostaw! Przestań, wariacie! — Ewa, jeszcze
chichocząc, zaczęła się bronić.
Po chwili jednak nie śmiała się już wcale. Walczyła.
Próbowała mnie zepchnąć, wyczołgać się spod mojego ciała.
A ja nogami, rękami, czym tylko mogłem, tułowiem nie
pozwalałem jej złączyć kolan. Wreszcie, zająwszy dogodną pozycję, zacząłem
napierać na łono. Na oślep. Bez wyczucia.
Od tamtej pory wiem, że kino kłamie. W filmach ledwie się
aktor położy na aktorce i już oboje, naraz albo po kolei, doznają ekstazy
orgazmu. Tymczasem ja nie mogłem trafić w dziurkę.
— Zaraz, Ewciu, jeszcze trochę... — bredziłem, jak
bym nie widział, że ona wcale mnie nie chce mieć w sobie.
Bodłem coraz mocniej, coraz szybciej, coraz bardziej
chaotycznie. Ogarniało mnie przerażenie, że nie podołam zadaniu. Że nie
potwierdzę swojej męskości. Od tych uderzeń i tarcia zaczęło mnie boleć.
Panika. Zwątpienie. I wreszcie sukces! Najpierw
połowiczny. Znalazłem wejście.
— Nie! — wrzasnęła Ewa.
— Ćśśś! Już dobrze. — syknąłem, żeby ją uciszyć. Czy
się posłuchała, wątpię. Natomiast moje uszy... one stały się głuche.
Ugryzłem ewę w szyję i pchnąłem. Jeszcze raz. I jeszcze,
i jeszcze, nie zwracając uwagi na szlochy i łkania. Sukces! Ewa nareszcie była
moją. Gdybym wiedział, jak długo przyjdzie mi czekać na kolejne zbliżenie z
kobietą, nie cieszyłbym się tak bardzo.
Kiedy, zmorzony wysiłkiem, przestałem napierać, Ewa już się
nie broniła. Poczułem, że kołysze pode mną biodrami. Penis zameldował, że jest
mu dobrze.
Wyznałem miłość. Spróbowałem pocałować Ewę w usta, lecz
ona przekręciła głowę. Uznałem więc, że jeszcze za mało jej dałem przyjemności.
Znowu zacząłem się w niej poruszać. Ruszałem się,
ruchałem szybko, szybciej, coraz szybciej. Jak w transie. Żeby zdążyć przed
coraz bliższym wytryskiem. O przerwaniu ruchania nie mogło być mowy. Nie przed orgazmem dziewczyny. Nie przed orgazmem, który nie nastąpił.
Gdy było po wszystkim, Ewa zwlokła się z tapczanu.
Stanąwszy do mnie tyłem, założyła majtki i jako tako poprawiła resztę ubrań.
Nie zechciała skorzystać z prysznica, nie chciała, żebym ją odprowadził.
Obolała i skulona sama zeszła po schodach i wyszła na ulicę.
Następnego dnia w szkole nie chciała słuchać żadnych
przeprosin ani wyjaśnień. Unikała spojrzenia. Tak samo przez kolejne dwa
tygodnie.
Potem humor jej się poprawił. Znowu rozmawialiśmy na
przerwach. Śmiała się, żartowała. Ale nigdy żadne z nas nie wspomniało ani o
romantycznych pocałunkach ani o gwałcie. O spotykaniu się poza szkołą też nie
mogło być mowy.
Ewa zaprosiła mnie tylko na swoją osiemnastkę. Jako
jednego z wielu kolegów. W ramach dawnej przyjaźni razem zatańczyliśmy poloneza
na studniówce. Próba pocałunku spotkała się jednak z odmową.
W sumie nie wiem, co do mnie czuła. Żal, nienawiść? Na
pewno. Czy mi wybaczyła? Całkiem możliwe, skoro nie zgłosiła gwałtu, ale
wątpię. Czy widziała winę po swojej stronie? Raczej nie powinna. To ja
zawiodłem jej zaufanie, nie ona. Czy i jak długo mnie kochała? Odpowiedzi na to
pytanie nie poznam nigdy.
Po maturach kontakt z Ewą całkiem się urwał. Nie wiem
nawet, gdzie ona teraz mieszka, ani jak się nazywa. Zacierają się szczegóły
wspomnień. Z biegiem lat nawet zaczynam wątpić w istnienie Ewy i że ta historia
się zdarzyła. Ale czy ja mógłbym sobie to wszystko wymyślać? No i przede
wszystkim w jakim celu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz