Gwałtowna siła (2019)


Minęło wiele lat, a ja nadal nie rozumiem, dlaczego to zrobiłem. Dlaczego to zrobiłem w ten sposób. Przecież nie musiałem.
Z Ewą znaliśmy się od podstawówki, jednak tylko z widzenia. Podobała mi się, odkąd pamiętam. Przez lata przyglądałem jej się z daleka, na korytarzu szkolnym i na boisku. Czasem się uśmiechnąłem, czasem powiedziałem „cześć”, ze dwa razy poprosiłem nawet do tańca na połowinkach w gimnazjum. Na ogół jednak z zazdrością patrzyłem, jak na przerwach flirtowała z innymi. Śmiała się, biła delikwenta książką po plecach i głowie, mszcząc się za podszczypywanie, innym razem rozanielona szła z kimś za rękę, przyprawiając mnie o ból serca. Sam nie mogłem narzekać na brak powodzenia u dziewcząt. Najwyższy w klasie, nie przechwalając się, inteligentny, z bardzo dobrymi ocenami, przyciągałem uwagę. Byłem atrakcyjny. Umawiałem się na randki, choć sporadycznie, znacznie rzadziej, niż mogłem. Mimo to ilekroć zobaczyłem Ewę z jakimś chłopakiem, od razu napełniała mnie zgaga zazdrości.
Oczywiście i Ewie wpadłem w oko, właściwie wiele razy — byłem przecież nie do niezauważenia — tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy. Powiedziała mi o tym dopiero, kiedy się już jakiś czas spotykaliśmy. Nie od razu i z takim wyrazem twarzy, jakby żartowała, nie przywiązując do tego większej wagi. Zresztą wcale nie byliśmy parą. Przypadkiem trafiliśmy w liceum do tej samej klasy. Zaczęliśmy rozmawiać. Przeszliśmy się po lekcjach do jej mieszkania. Już nie pamiętam po co. Powód nie mógł być wyszukany. Potem pokazałem jej, gdzie ja mieszkam. Z czasem wzajemne wizyty stały się regularne. Dobrze nam było we dwoje. Żartowaliśmy, dzieliliśmy się troskami i problemami, patrzyliśmy na siebie głodnymi oczami — ależ ona wyglądała kusząco, zwłaszcza w luźnych bluzkach, kiedy miała włosy spięte w kok z tyłu głowy, tak że nic nie zasłaniało szyi i dekoltu — ale wyznanie miłości przypieczętowane tradycyjnym pocałunkiem w usta tchórzliwie odkładaliśmy na potem. Aż do dnia, który znienacka zmienił wszystko.
Jak zwykle siedzieliśmy naprzeciw siebie po turecku na moim tapczanie. Ewa w czarnej spódnicy i kolorowej bluzie w poziome pasy. Żeby wygodnie skrzyżować nogi musiała mocno podwinąć spódnicę. Zrobiła to chichocząc głośno i stosownie komentując.
— Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za odsłonięcie kolan — powiedziała, podciągnąwszy spódnicę prawie pod biodra. Na widok jej bladych ud, wówczas nietkniętych jeszcze wiosennymi promieniami słońca, musiałem zrobić wymowną minę, bo Ewa natychmiast dodała: — Tobie można zaufać. Jakby zamiast ciebie siedział tu inny chłopak, na pewno bym nie podwijała kiecki. Z wami trzeba zawsze uważać, żebyście sobie nie pomyśleli za dużo.
— Ta spódnica przecież i tak nie zasłania kolan. Już się napatrzyłem w szkole — odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
W myślach świtała mi inna odpowiedź. Że gdyby zamiast mnie na tapczanie siedział jej chłopak, a wcześniej miała ich kilku, to by spódnicę podciągnęła jeszcze wyżej i nie siadałaby obok niego lecz na nim, w szerokim rozkroku, obejmując go nogami. Na tę myśl poczułem w gardle znajomą gorycz.
— Patrzyłeś się na moje kolana? — spytała Ewa kokieteryjnie. Chyba nie zauważyła, że coś mnie trapi.
— Nie tylko ja. Pół szkoły gapi ci się na nogi.
— Już nie zmyślaj, Patryk! Nie są aż tak krzywe. — Ewa przerwała tę dyskusję, poufale szturchając mnie w ramię.
Nachyliwszy się, niechcący pozwoliła mi zajrzeć w dekolt. Pod bluzką zobaczyłem czarne miseczki stanika. Poczułem, jak krew zawrzała mi w skroniach. A Ewa, podążywszy za moim wzrokiem, w mig domyśliła się, gdzie patrzę. Zachichotała tylko zadowolona, nie komentując tego ani słowem. Nie musiała nic mówić. Będąc średniego wzrostu, średniej wagi, mając średniej wielkości biust i biodra, bez piegów ani żadnych innych przebarwień na twarzy stanowiła kwintesencję przeciętności. Czyli ideał. Wiedziała, że jest seksowna. No i, jak każdy chciała się podobać, być odbieraną jako osoba ładna atrakcyjna.
Wymownie się zamyśliła. Ja głośno przełknąłem grudę śliny. Już miałem się zacząć tłumaczyć, lecz Ewa nie dała mi dojść do słowa. Zmieniła temat na niezwiązany z wyglądem. Wróciliśmy do dyskusji, jaką toczyliśmy całą drogę ze szkoły do mojego domu. Ciśnienie w skroniach wróciło do normy.
Podniosło się znowu, błyskawicznie, jak tylko Ewa z jakiegoś powodu ponownie pochyliła się do przodu. Tym razem jednak już nie mogła moich spojrzeń, wcale nie mimowolnych, pominąć milczeniem.
— Na co się teraz patrzysz? — spytała ściszonym głosem, bezwiednie zbliżywszy łokcie do boków, jakby się czegoś lękała.
Zdziwiłem się tej nagłej nieśmiałości. Zaskoczony pytaniem najpierw zupełnie nie wiedziałem jak zareagować. Dopiero po chwili wymownego milczenia wydusiłem z siebie krótki szept:
— Przepraszam.
— Nie ma za co — odpowiedziała Ewa, patrząc mi głęboko w oczy, równie cicho jak poprzednio.
Tysiące myśli jednocześnie zakołatało mi w głowie. Jestem pewien, że Ewa poczuła się podobnie. Nawet odgarnięcie włosów za uszy nie pomogło jej uporządkować tego nagłego mętliku.
— Chyba nie powinienem tak patrzeć — dodałem, z jednej strony przepraszając, a z drugiej stopniowo odzyskując śmiałość.
— Nie wiem. W sumie znamy się tak długo, że nie mam przed tobą nic do ukrycia — odpowiedziała Ewa, cedząc słowa.
Pamiętam to jak dziś. Znowu nie wiedziałem, jak zareagować. Pierwszą myślą było poprosić ją o zdjęcie bluzki i stanika, skoro nie miała nic do ukrycia. Ewa prawie na pewno by się zgodziła. Może nie bez wahania, ale pokazałaby mi siebie. Nawet z chęcią by się przede mną rozebrała. A nawet jeśli by odmówiła, nic złego by się nie stało, gdybym ją o to poprosił. Z perspektywy czasu nie mam wątpliwości, że tak właśnie należało zrobić.
Nie starczyło mi jednak odwagi. Uśmiechnąłem się tylko. Milcząc, przyjrzałem się Ewie jeszcze dokładniej, zawieszając wzrok po kolei na szyi i częściowo odsłoniętych ramionach, na biuście i nogach. Od tego patrzenia ciśnienie w tętnicach nie miało prawa zmaleć.
— Już mi co nieco o tym mówiłaś, ale... — zacząłem po chwili łamiącym głosem zadawać pytanie, które nurtowało mnie od zawsze. — Ewo, właściwie nie wiem, kiedy ostatnio z kimś chodziłaś? I ilu już miałaś chłopaków?
Skończywszy, najpierw poczułem piekące policzki, a zaraz potem ulgę, jakbym wtaszczył na dziesiąte piętro stukilogramowy wór kartofli.
— Ostatni raz — Ewa zawiesiła głos, zbierając odwagę — ostatni raz umówiłam się z kolegą brata ciotecznego. Nie znasz go. Nie mówiłam ci o nim. Pół roku temu.
Ta randka przypadała zdecydowanie na czas naszej przyjaźni. Usłyszawszy to wyznanie, poczułem już nie gorzką zazdrość lecz wściekłość zmieszaną z bezsilnym żalem. Zdecydowanie nie na taką odpowiedź miałem nadzieję. Ewa jednak, zobaczywszy ból, jaki mi sprawiła, szybko zaczęła wyjaśniać:
— Ale tylko z nim poszłam do parku. Porozmawiać. To nie była taka randka, o jakiej sobie myślisz. Lubię Kacpra. To najlepszy przyjaciel mojego brata ciotecznego. Jak się zabujał i mi to napisał, nie mogłam go spławić jak kogoś, na kim mi nie zależy. No, w sumie sama nie wiedziałam, co robić, bo to jednak fajny chłopak. Może nie tak fajny jak ty — Ewa zawiesiła głos, spoglądając na mnie pytająco. — ale można się w nim zadurzyć. W końcu potrzymaliśmy się trochę za ręce i na tym się skończyło to nasze chodzenie.
— Nawet bez pocałunku? — wypaliłem nagle bez zastanowienia.
— Nie no, raz mnie pocałował. Właściwie dwa razy. Najpierw poprosił o pozwolenie, jak wytłumaczyłam, że nie możemy być razem. I drugi raz, jak się żegnaliśmy. No, a teraz jesteśmy nadal dobrymi znajomymi, trochę jak brat i siostra cioteczna. Nie wierzysz mi?
— Wierzę — odpowiedziałem ze wstydem, że niedyskretnym pytaniem wprawiłem Ewę w zakłopotanie. W końcu to nie moja sprawa z kim i kiedy się całowała. Nie obiecywała mi przecież nigdy żadnej wierności.
— Spytałeś, ilu miałam chłopaków. — Ewa nie przerwała jednak spowiedzi. Miała już chyba dość niedomówień. — Nie licząc Kacpra i wygłupów w podstawówce, trzech.
— Aha — przytaknąłem na znak, że usłyszałem i przyjąłem do wiadomości. Oczywiście zazdrościłem im wszystkim każdego dotyku i każdej myśli, którą im poświęciła Ewa, ale nie śmiałem już pytać o szczegóły.
Ewa jednak koniecznie musiała powiedzieć mi jeszcze jedno zdanie. Z naciskiem. Niemal je wykrzyczała:
— Ale nic z nimi takiego nie robiłam!
Spojrzała na mnie z nadzieją w oczach, a ja na nią z takim wyrazem ulgi na twarzy, że o mało co nie zaczęliśmy lewitować jak kosmonauci w warunkach nieważkości.
— Chcesz powiedzieć, że jesteś dziewicą? — zapytałem po chwili z niedowierzaniem.
— Jestem. Ciebie to dziwi?
— Nie, ale myślałem... — Szybko zebrałem myśli. — Piękna dziewczyna ma mnóstwo okazji. Każdemu się podoba. Każdy ją podrywa. Każdy chce ją przelecieć. Nie zrozum mnie źle, ale prawdopodobieństwo, że wcześnie się komuś odda jest po prostu duże.
— Myślisz, że jestem piękna? — odpowiedziała Ewa pytaniem.
— Jesteś — potwierdziłem bez wahania.
— No to masz przed sobą piękną dziewicę — podsumowała Ewa, figlarnie się uśmiechając. I zaraz dodała, zanosząc się śmiechem: — Co chcesz z nią zrobić?
— Jeszcze nie wiem — odpowiedziałem.
Nie byłem pewien, co oznaczał śmiech Ewy. Czy miał mnie powstrzymać przed próbą zbliżenia, czy wręcz przeciwnie zapewniał, że dziewczyna przed niczym nie będzie się bronić. Chciałem zyskać trochę czasu na zastanowienie.
Ewa musiała właściwie czuć się podobnie. Powinienem był już dawno zauważyć, że się zakochała. I uwierzyć w własne szczęście! Była zakochana, chciała się przytulić, ale potrzebowała jakiegoś jednoznacznego znaku z mojej strony. Nie mogła mi się przecież narzucać. Zależało jej, żebym sobie czegoś nie pomyślał niewłaściwego, gdyby postąpiła zbyt ofensywnie.
— A ty? — spytała po chwili wymownego patrzenia mi w oczy. — Ty też na pewno miałeś już wiele okazji przelecieć dziewczynę.
— Wcale nie — odpowiedziałem lekko zaniepokojony, czy rozmowa nie zboczy na niekorzystne tory.
— Nie wierzę — zareagowała Ewa przekornie, spoglądając na mnie przez przymrużone powieki. I zaraz dodała całkiem trafny argument: — Spotkałam niedawno Magdę z twojej dawnej klasy. Wiedziała, że często do ciebie przychodzę. Nie powiedziała tego wprost, ale widać było, że jest zazdrosna... Nie wiedziałam, że chodziłeś z nią do kina!
Na moment zaniemówiłem. Nie chciałem kłamać, ale też nie miałem ochoty tłumaczyć się z dawnych randek. Magda nie była jakąś wielką pięknością, ale figurę miała zgrabną. Uczyła się tak sobie, ale za to pięknie śpiewała. Ćwiczyła głos w przykościelnym chórze. Ewa umiała grać na fortepianie i flecie, ale śpiewać nie lubiła. Usiedliśmy raz razem w jednej ławce na angielskim i tak, ćwicząc jakieś głupie dialogi, zaczęliśmy się wygłupiać. Okazała się miłą dziewczyną. Nie zareagowała, jak podczas lekcji z głupia frant, bezczelnie złapałem ją za kolano. Ucieszyła się, jak zaprosiłem ją do kina. Potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, aż wzajemne zauroczenie prysło jak bańka z płynu do mycia talerzy. Później się okazało, że dziewczyna coś do mnie jeszcze czuła, ale ja już miałem kogoś innego na oku. Po wakacjach, po zmianie szkoły o Magdzie i tej innej sympatii zupełnie zapomniałem. Myślałem już tylko o Ewie.
— Poszliśmy ze dwa razy.
— Na jakie filmy? — Ewa nie chciała dać za wygraną. Tak jak mnie interesowało, z kim co robiła, tak i ona była ciekawa moich doświadczeń miłosnych.
Podałem dwa tytuły. Ewa kiwnęła głową. Powiedziała, że widziała te filmy, ale nie była zachwycona.
— Poszłabyś ze mną na coś lepszego? — spytałem nieśmiało, ganiąc się w myśli, że wcześniej nie wpadłem na ten oczywisty pomysł, żeby ją zaprosić.
Może dlatego nie zapraszałem, że po przygodzie z Magdą kino kojarzyło mi się jednoznacznie z randką i bałem się, że Ewa odmówi?
— Jasne — odpowiedziała z radością. — Jeśli zechcesz.
— Zechcę — potwierdziłem.
Pamiętam, że w tym momencie oboje jednocześnie pochyliliśmy się do przodu, jak byśmy się mieli pocałować. Chciałem ją poczuć blisko siebie. Przytulić, objąć, pod palcami poczuć jej skórę. Zdałem sobie sprawę, że dostałem wzwodu. Zląkłem się, że Ewa może to zauważyć. Zamiast na usta dziewczyny zerknąłem na własne krocze i nie doszło do pocałunku.
Ewa zaśmiała się tylko bez powodu. Nie mogło jej umknąć moje kontrolne spojrzenie i zatroskany wyraz twarzy. Na pewno się domyśliła, o co chodziło. W jej oczach pojawiły się ogniki zdradzające, że miała jakiś cwany pomysł.
Nagle pochyliła się, opierając się na wyprostowanych rękach. Prosto przede mną. Znowu pod bluzką zobaczyłem stanik. Czarny, obszyty czymś jakby wstążeczką dookoła miseczek. Nie odrywałem wzroku, a Ewie zupełnie nie przeszkadzało, że się gapię. Jestem pewien, że specjalnie przybrała taką pozę. Zaraz potem usiadła z powrotem tylko że nie po turecku jak poprzednio lecz, złączywszy nogi, na piętach. I bliżej. Tak, że dotknęła mnie kolanami.
— Powiem ci, co dziewczyny o tobie gadają. — Na twarzy Ewy zarysowało się przejęcie i zapowiedź czegoś wyjątkowego. Poufale oparła dłonie na moich kolanach i podzieliła się plotkami na mój temat. — Słuchaj! Mówią, że, dlatego że jesteś taki wysoki, masz bardzo długi członek. Bo rozmiar jakoś koreluje ze wzrostem. Wiesz, co raz usłyszałam w przebieralni? Że masz takiego wielkiego, że jak wejdziesz w jedną od przodu, to wyjdziesz z tyłu i jeszcze starczy dla następnej.
Nie mogłem uwierzyć swoim uszom.
— Fantazje z filmików hentai — odpowiedziałem, nie chcąc dać poznać, że te dziewczęce fantazje zwłaszcza w ustach Ewy robiły na mnie wrażenie.
— Nie wiem, nie oglądam — skomentowała kąśliwie, klepiąc mnie po nodze. — Inna dziewczyna powiedziała na to, że jak wchodzisz w jakąś, to cię czuć aż pod gardłem.
Ewa, zanosząc się śmiechem jeszcze raz, przenikliwie spojrzała mi w oczy. To było pytanie, którego nie śmiała zadać na głos. Ależ ja ją chciałem pocałować! Odpowiedziałem jednak żartem:
— Jak wchodzę w cipkę czy w usta?
— W cipkę.
Ewa przestała się śmiać. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o seksie w ten sposób. Mogliśmy powiedzieć, że ktoś z kimś chodzi lub sypia albo się przespał, mogliśmy używać terminów z literackiej polszczyzny: seks oralny, waginalny, homo- czy heteroseksualny, mogliśmy mówić o przelatywaniu i traceniu cnoty, ale słowo cipka ani z moich ust ani Ewy nigdy wcześniej nie padło. Miejsce intymne, pochwa, ale nie cipka. I nasza własna seksualność — jej aspekt techniczny — była wcześniej tabu. Ewa spoważniała nagle, bo stało się jasne, do czego zmierza rozmowa. Chyba jednocześnie uświadomiliśmy sobie, że nasza niewinna przyjaźń błyskawicznie przeradzała się w coś zgoła innego. Bezpowrotnie.
— A, to ciekawe. Aż do gardła. — odpowiedziałem z przekąsem, nabrawszy dla odwagi pełne płuca powietrza.
Skoro Ewa trzymała ręce na moich kolanach, ja sięgnąłem do jej policzka. Odgarnąłem włosy za ucho i zacząłem wodzić palcem po skroni. Zapytałem, kto był autorem tych żartów o moim penisie, jak dawno Ewa je podsłuchała. Czy były to dziewczyny z naszej klasy czy z równoległej. Bez odpowiedzi.
— Nie mogę ci tego powiedzieć — powtarzała. — Nawet nie chcę, żebyś wiedział. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz.
— Na ciebie nigdy — zapewniłem.
Jak widać po latach, zupełnie zgodnie z prawdą. Pogniewać mogła się ona na mnie. Już kilka minut później miałem dostarczyć wystarczająco silny powód nie tylko do gniewu lecz wręcz do nienawiści. Ale ja do Ewy nie miałem pretensji naprawdę nigdy.
Uśmiechnęła się pobłażliwie. Pewnie zdążyła się nasłuchać takich zapewnień wcześniej i nie miała złudzeń, ile są warte.
— Patryk, powiesz mi, jak to jest z prezerwatywami? Są różne rozmiary? Zdarza się, że jest za mała? — Ewa zadała to pytanie nie na żarty, zaskakując mnie ale chyba tez samą siebie. Naprawdę chciała się tego dowiedzieć.
Gdyby żartowała, musiałbym się nieco zastanowić nad odpowiedzią, żeby nie brzmiała banalnie. Tym razem jednak nie było takiej potrzeby. Powiedziałem po prostu, że nie wiem.
Ewa nie mogła uwierzyć. Albo doskonale udała zaskoczoną, w co wątpię.
— Jak to nie wiesz?
— Normalnie. Nigdy nie zakładałem prezerwatywy.
— Nigdy?! Och! — Znałem Ewę już długo, ale nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej widział ją tak zdziwioną, jak w tamtej chwili.
— No, nigdy — potwierdziłem, zastanawiając się, czy nie powinienem się wyraźniej zawstydzić.
Ewa zamyśliła się i w końcu zadała wprost to pytanie, na które chciała poznać odpowiedź od samego początku, ale bała się spytać bezpośrednio.
— Patryk, powiedz szczerze, z iloma dziewczynami już to robiłeś?
— Co robiłem? — udałem, że nie wiem, o co chodzi.
— Wiesz co. Seks. Z iloma spałeś? Ilu już włożyłeś? Ta Magda z twojej dawnej klasy... Rozdziewiczyłeś ją, prawda?
— Nie rozdziewiczyłem jej — odpowiedziałem poważnie, mimo że starałem się przybrać rozbawioną minę. — Nie wiem, co ona ci o mnie powiedziała, ale jestem jeszcze prawiczkiem.
— Naprawdę? A ja myślałam... — Ewa zaśmiała się cicho, próbując ukryć zadowolenie.
— Że pykam laski na prawo i lewo?
— Tak.
— Ja też myślałem, że miałaś kilku przede mną.
Usłyszawszy, co powiedziałem, o mało nie ugryzłem się w język. Przecież jeszcze nie byliśmy parą. Przynajmniej formalnie. Nie wypada mówić o przyszłych zdarzeniach ani o życzeniach — w tym wypadku o seksie z Ewą — jakby już stały się faktem.
Ewa też zauważyła ten nietakt. Nie obraziła się jednak. Zagryzła tylko górną wargę i powiedziała coś, czego nie zapomnę do końca życia. Zadała w sumie banalne pytanie. Ale nie do przecenienia w skutkach:
— Myślałeś kiedyś o mnie w kategoriach erotycznych? Podobam ci się choć trochę?
Tym pytaniem Ewa dodała mi śmiałości. Niestety za dużo, niż było potrzeba. Może gdyby nie zapytała, nasza miłość nie skończyłaby się tak szybko i gwałtownie?
— Tak. Już dawno o tobie myślałem.
— Jak dawno?
— Od zawsze.
— I co myślałeś?
— Że jesteś piękna.
Popatrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechnęliśmy dla dodania odwagi. Pogładziłem Ewę po włosach. Od pocałunku dzieliły nas już zaledwie sekundy. Wiedziałem, że zaraz wsunę język między jej słodkie wargi. Powstrzymywały mnie tylko ostatnie resztki ostrożności.
— A teraz co myślisz? — spytała Ewa, bezwiednie przechyliwszy głowę i wysunąwszy podbródek, eksponując usta do pocałunku.
Krew w moich żyłach zawrzała. Rosnące ciśnienie o mało nie rozerwało spodni. Chciałem mieć tę dziewczynę. Natychmiast. Ale jeszcze się hamowałem.
— Teraz myślę, że wiem, o co poproszę piękną dziewicę, która siedzi przede mną — powiedziałem.
— Co?
— Całowałaś się już z chłopakami, prawda? Wiesz, jak to się robi.
— No, tak. Dostałam parę buziaków.
— Nauczysz mnie?
— Ciebie?! Nauczyć? — zawołała Ewa. Udało mi się ją zaskoczyć.
— Tak. Pokażesz mi, jak się całować?
— No, mogę pokazać, jeśli coś umiem.
— Pokaż, naucz — szepnąłem proszącym tonem.
Ewa objęła mnie za szyję. Przybliżyła buzię i dała pierwszą i ostatnia instrukcję:
— Po prostu przystaw usta do moich i rób to co ja.
Musnęliśmy się wargami. Ewa zaczęła mnie delikatnie kąsać. Z lubością powtórzyłem to po niej. Całując, doprecyzowałem prośbę:
— Miałem na myśli całowanie z języczkiem. Nauczysz mnie?
— Możesz mi wsunąć język, jeśli zechcesz. — Ewa się zgodziła.
Położyłem rękę na jej piersi. Lekko docisnąłem. Kciukiem zakreśliłem kółko wokół miejsca, gdzie się spodziewałem sutka. Palcami wymacałem górną krawędź miseczki. Ewa natomiast, milcząc, z uwagą przyglądała się ruchom mojej dłoni. Cierpliwie czekała na pocałunek. W końcu przywarliśmy do siebie wargami, nasze języki zatańczyły walca.
Na tej eksplozji czułości powinno się skończyć nasze pierwsze intymne zbliżenie. Najlepiej bym zrobił, gdybym nasyciwszy się ustami Ewy, opowiedział, jak bardzo ją kocham, przytulił, z czułością pogłaskał po głowie i ramionach. A potem, nie spiesząc się, odprowadził do domu. Czasu na stopniowe poznawanie siebie mieliśmy dosyć. Nie musieliśmy się spieszyć. Mnie jednak napadł zgoła inny pomysł.
— Chodź, pokażę ci, że wcale nie jest taki wielki, jak myślały twoje koleżanki — powiedziałem po którymś z kolei tańcu języków.
Ewa siedziała już na mnie okrakiem. Lewą ręką masowałem jej udo, prawą plecy pod bluzką.
— Jakie koleżanki? — spytała Ewa, nie zrozumiawszy od razu mojej propozycji.
— Te z przebieralni przy sali gimnastycznej.
— Co mi chcesz pokazać?! — zawołała z niedowierzaniem.
— Penis. Przekonasz się, że wcale nie jest ponadwymiarowy.
— Ale z ciebie wariat! — Ewa odpowiedziała śmiechem.
— Chodź, nikt się nie dowie — powtórzyłem propozycję. Jednocześnie lekko odepchnąłem Ewę, dając znać, że chcę wydostać się spod niej.
— Ale nie musisz mi nic pokazywać. Patryk, wierzę ci na słowo.
Ewa uprzejmie powiedziała „nie” po raz pierwszy. Żeby nie schodzić z kolan zacisnęła pętlę ze swych ramion wokół mojej szyi i wpiła się ustami w moje usta. Korzystając z tego długiego pocałunku, rozpiąłem haftkę stanika. Tego nie mogła mi zabronić.
— Ewciu, pokażę ci jednak. Nie mam przed tobą nic do ukrycia. — Pieszcząc zębami podbródek dziewczyny i masując po plecach, podjąłem jeszcze jedną próbę namowy.
Podstępny wąż nie dawał mi wyboru. Prężąc grzbiet i nadymając boki, groził kompromitującym wybuchem. Albo że co najmniej rozerwie rozporek, jeśli go nie wypuszczę.
— Nie trzeba, Patryk — dysząc głośno, odmówiła po raz drugi.
Ocierając się podczas całowania, czuła mnie doskonale. Wiedziała, jak bardzo byłem podniecony. Reakcje jej organizmu także nie były dla niej tajemnicą. Ani dla mnie. Usta Ewy oraz jej łono kipiały seksem. Pozostawała jednak rozsądną.
W przeciwieństwie do mnie. Ja znacznie szybciej zapominałem o granicy między tym, co wolno, a czego nie należy.
— I tak jesteśmy sami. Nie musimy się niczego wstydzić — powiedziałem, wyciągnąwszy ręce spod bluzki Ewy i odchyliwszy głowę, żeby odpocząć od całowania.
Trzecia próba okazała się skuteczna. Ewa co prawda nie zgodziła się na moją propozycję, ale zeszła z kolan.
— Nie, Patryk, nie, nie zdejmuj! — zapiszczała już kilka sekund później, rękami próbując mnie powstrzymać przed zdjęciem spodni.
Na nic się to jednak nie zdało. Penis zaprezentował się w końcu w pełnej okazałości.
— Widzisz? Wcale nie taki straszny diabeł, jak go malują — przedstawiłem go Ewie.
Zachichotała. Kiwając głową, przytaknęła.
— Całkiem mały też nie jest — powiedziała, szybko oswajając się z niecodziennym widokiem.
Zupełnie nie wiedziała jednak, jak się dalej zachować. Rozsądek pewnie nakazywał jej czym prędzej zebrać się do domu. Ale najwyraźniej nie poczuła się aż tak zagrożoną, żeby zerwać się do ucieczki Poza tym mieliśmy jednak jeszcze trochę czasu do przyjścia moich rodziców. I właściwie w ogóle nie musieliśmy się ich obawiać. Wróciwszy z pracy, nigdy nie biegli od razu na górne piętro. Ryzyko, że zostaniemy przyłapani in flagranti było więc naprawdę minimalne.
Ewa została na tapczanie. W podwiniętej spódnicy, z potarganymi włosami i w niedopiętym staniku. Chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak apetyczny widok przedstawiała sobą. I jak wiele obiecujący. Gdyby wiedziała, raczej by wyszła przynajmniej na chwilę do łazienki.
Wspomniana już Magda w podobnej sytuacji bez żadnych namów sama się domyśliła, żeby schylić głowę i popieścić mnie ustami. Nawet jej to zasmakowało. Gdyby jeszcze dwa dni później nie raczyła się z tego grzechu wyspowiadać, kto wie, czy w liceum miałabym czas i ochotę na spotykanie się z inną koleżanką. A tak pogardliwie syknąłem, żeby poszła sobie do klasztoru robić laski bogobojnym braciszkom.
Ewa poprzestała na żartobliwym komentarzu.
— Twój diabeł ma taki śmieszny łebek — powiedziała, mając na myśli żołądź.
— Możesz dotknąć — zaproponowałem.
— Nie-e. — Pokręciła głową z niedowierzaniem.
— Naprawdę. Przecież nikt się nie dowie.
Poprowadziłem jej dłoń na fallusa. Niepewnie dotknęła go kciukiem. Następnie dołożyła jeszcze dwa palce i pogłaskała opuszkami. Zbadała twardość. Bardziej z uprzejmości niż z chęci dania mnie lub sobie rozkoszy.
— Nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie, Patryk — powiedziała szeptem.
Mnie jednak nie interesowało już, czego się spodziewała a czego nie. Liczyło się tylko, że dotykała penisa, nieuchronnie stymulując do wytrysku. Diabeł o śmiesznym łebku całkowicie przejął władzę nad mózgiem.
— Teraz twoja kolej — wydałem polecenie.
Bez ostrzeżenia przewróciłem Ewę na plecy.
— Co?! — spytała dziewczyna, parskając śmiechem, z niedowierzaniem.
— Teraz ty się pokaż!
Też się zaśmiałem. Ale polecenie nie było na żarty. Złapałem za majtki i pociągnąłem kilka razy żeby je zsunąć z bioder.
— Nie, zostaw! Przestań, wariacie! — Ewa, jeszcze chichocząc, zaczęła się bronić.
Po chwili jednak nie śmiała się już wcale. Walczyła. Próbowała mnie zepchnąć, wyczołgać się spod mojego ciała.
A ja nogami, rękami, czym tylko mogłem, tułowiem nie pozwalałem jej złączyć kolan. Wreszcie, zająwszy dogodną pozycję, zacząłem napierać na łono. Na oślep. Bez wyczucia.
Od tamtej pory wiem, że kino kłamie. W filmach ledwie się aktor położy na aktorce i już oboje, naraz albo po kolei, doznają ekstazy orgazmu. Tymczasem ja nie mogłem trafić w dziurkę.
— Zaraz, Ewciu, jeszcze trochę... — bredziłem, jak bym nie widział, że ona wcale mnie nie chce mieć w sobie.
Bodłem coraz mocniej, coraz szybciej, coraz bardziej chaotycznie. Ogarniało mnie przerażenie, że nie podołam zadaniu. Że nie potwierdzę swojej męskości. Od tych uderzeń i tarcia zaczęło mnie boleć.
Panika. Zwątpienie. I wreszcie sukces! Najpierw połowiczny. Znalazłem wejście.
— Nie! — wrzasnęła Ewa.
— Ćśśś! Już dobrze. — syknąłem, żeby ją uciszyć. Czy się posłuchała, wątpię. Natomiast moje uszy... one stały się głuche.
Ugryzłem ewę w szyję i pchnąłem. Jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze, nie zwracając uwagi na szlochy i łkania. Sukces! Ewa nareszcie była moją. Gdybym wiedział, jak długo przyjdzie mi czekać na kolejne zbliżenie z kobietą, nie cieszyłbym się tak bardzo.
Kiedy, zmorzony wysiłkiem, przestałem napierać, Ewa już się nie broniła. Poczułem, że kołysze pode mną biodrami. Penis zameldował, że jest mu dobrze.
Wyznałem miłość. Spróbowałem pocałować Ewę w usta, lecz ona przekręciła głowę. Uznałem więc, że jeszcze za mało jej dałem przyjemności.
Znowu zacząłem się w niej poruszać. Ruszałem się, ruchałem szybko, szybciej, coraz szybciej. Jak w transie. Żeby zdążyć przed coraz bliższym wytryskiem. O przerwaniu ruchania nie mogło być mowy. Nie przed orgazmem dziewczyny. Nie przed orgazmem, który nie nastąpił.
Gdy było po wszystkim, Ewa zwlokła się z tapczanu. Stanąwszy do mnie tyłem, założyła majtki i jako tako poprawiła resztę ubrań. Nie zechciała skorzystać z prysznica, nie chciała, żebym ją odprowadził. Obolała i skulona sama zeszła po schodach i wyszła na ulicę.
Następnego dnia w szkole nie chciała słuchać żadnych przeprosin ani wyjaśnień. Unikała spojrzenia. Tak samo przez kolejne dwa tygodnie.
Potem humor jej się poprawił. Znowu rozmawialiśmy na przerwach. Śmiała się, żartowała. Ale nigdy żadne z nas nie wspomniało ani o romantycznych pocałunkach ani o gwałcie. O spotykaniu się poza szkołą też nie mogło być mowy.
Ewa zaprosiła mnie tylko na swoją osiemnastkę. Jako jednego z wielu kolegów. W ramach dawnej przyjaźni razem zatańczyliśmy poloneza na studniówce. Próba pocałunku spotkała się jednak z odmową.
W sumie nie wiem, co do mnie czuła. Żal, nienawiść? Na pewno. Czy mi wybaczyła? Całkiem możliwe, skoro nie zgłosiła gwałtu, ale wątpię. Czy widziała winę po swojej stronie? Raczej nie powinna. To ja zawiodłem jej zaufanie, nie ona. Czy i jak długo mnie kochała? Odpowiedzi na to pytanie nie poznam nigdy.
Po maturach kontakt z Ewą całkiem się urwał. Nie wiem nawet, gdzie ona teraz mieszka, ani jak się nazywa. Zacierają się szczegóły wspomnień. Z biegiem lat nawet zaczynam wątpić w istnienie Ewy i że ta historia się zdarzyła. Ale czy ja mógłbym sobie to wszystko wymyślać? No i przede wszystkim w jakim celu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz