Po kolędzie II i 8/9

Wcześniejsze odcinki:  Po kolędzie IPo kolędzie IIPo kolędzie II i półPo kolędzie II i 3/4Po kolędzie II i 4/5Po kolędzie II i 5/6Po kolędzie II i 6/7Po kolędzie II i 7/8

***     

    Mm, ciasna sztuka. Zaraz się obrócimy. Posadzę ją okrakiem.

— Bolało? — pytam.

— Nie.

— Zmuszałem cię do czegoś?

— Nie. Tylko na początku zabroniłeś mi wyjść z pokoju, księże proboszczu.

— Ale cię nie zgwałciłem.

— Zgwałciłeś, księże proboszczu, bo wykorzystałeś swoją władzę nade mną. — Mądrala! Ale mimo to ją lubię.

— Co ty wygadujesz?

— Wystarczy, że ksiądz powie jedno słowo i wylatuję z hukiem z zakonu. Bez odprawy, bez świadectwa pracy, z dziurą w życiorysie, na ulicę. Rodzina mnie wyklnie. Wiedziałeś o tym. Księże Józefie, właśnie cynicznie wykorzystałeś moje krytyczne położenie.

Żartuje! Położenie wykorzystałem, krytyczne... Ano wykorzystałem: położenie na wznak, bardzo krytyczne. I teraz korzystam, że siedzi na mnie wierzchem. To też gwałt?

— Teraz też cię zmuszam? — Zwiększam tempo. Przez chwilę pojedziemy kłusem.

— Tak. Wykorzystujesz stosunek zależności.

No, a co w tym złego? Kobieta służy, mąż, w naszym przypadku ksiądz, zastępca Boga na ziemi, decyduje. Tak było przez wieki i tak jest dobrze. Czyż nie, panie Jezu? Uszczypnij mnie, jeśli się mylę.

— Robię ci krzywdę?

Przymyka oczy. Opiera rękami na moim torsie. Zwalniamy z powrotem do stępa.

W tej pozycji cycuszki dyndają rozkosznie. Patrząc z tej perspektywy, bzykamy nie dorosłą kobietę, ale dzierlatkę z podstawówki. Ale dziura pierwsza klasa. Kropidło zaraz chyba jeszcze raz kropnie. Łucja chyba coś myśli.

Prostuje plecy. Zakłada ręce za głowę. Patrzy na mnie z góry.

— Tego bym nie powiedziała. Wykorzystujesz mnie seksualnie jak każdą, co by się znalazła na moim miejscu. Jesteś predatorem. Ale to nie jest wielka krzywda. Zwłaszcza w moim położeniu.

— Żałujesz?

Znowu się pochyla. Przemyśla.

— Żałuję studiów i zakonu, wielu rzeczy żałuję.

— Żałujesz tej nocy?

— Nie żałuję.

Trysnąć z kropidła, czy nie tryskać jeszcze? A, mam pomysł!

— Nagrajmy się na tablecie!

— Ha, ha! Księże Józefie, jeszcze ci mało fotek?

— Nagrajmy. Do protokołu.

— Ty to jesteś mega zboczony. — To chyba oznacza zgodę. Oj, trudno czasami zrozumieć dzisiejszą młodzież.

Łucja ustawia tablet tak, żeby w oku kamery znalazło się całe łóżko. Zwinnie się porusza. W międzyczasie pytam, czy w zakonie może korzystać z Internetu. Ciekawe rzeczy słyszę: że jest cos takiego jak kontrola rodzicielska, że strony z pornografią są zablokowane, że matka przełożona osobiście sprawdza, na jakie strony wchodzi zakonnica, bez zapowiedzi w każdej chwili może skontrolować telefon i komputer, może zabrać. I że jest głupia.

— Nie to, że chcę ją obrazić, księże Józefie, to tylko stwierdzenie faktu. Napina sie, napusza, i nic z tego nie wynika. Nie ma najmniejszego pojęcia, co czytam i z kim się kontaktuję... Gotowe, wielebny księże proboszczu!

Podoba mi się ta jej łobuzerska rezolutność. Kto by mógł przypuszczać, panie Jezu, poza tobą rzecz jasna, że tuż obok, w naszej parafii żyje sobie taka fajna lesba w habicie? Na co dzień zupełnie niewidoczna.

— Bolało? — zaczynam wywiad do tableta.

— Nie. — Łucja powtarza daną wcześniej odpowiedź. Kołysze się wolno z kropidłem w cipce.

— Ile masz lat?

— Dwadzieścia cztery.

— Dziewica?

— Tak.

— Doszłaś do szczytu w czasie penetracji?

— Nie, ale za to księdzu się podobało.

— Co masz na myśli?

— Wytrysk, księże proboszczu.

— Pocałuj mnie, siostro Łucjo. W usta.

Szelmowski uśmiech na jej twarzy ustępuje miejsca poważnej minie.

— Dobrze, proszę księdza. Aż dziwne. Że też nie zwróciłam na to uwagi. Cała noc razem,   seks, po misjonarsku, na boku, na jeźdźca, a nie było jeszcze ani jednego całowania w usta.

— Trochę całowałem.

— Tak — uśmiecha się jak szelma — ale buzię ksiądz proboszcz omijał.

Spełnia prośbę. Ociera o tors cycuszkami. Robię biodrami parę szybkich ruchów. Och, jak przyjemnie wytrysnąć w ciepłej norze.

— O co jeszcze zapytać? — zastanawiam się na głos, leżąc teraz na boku i obejmując Łucję ramieniem.

— Może dla odmiany ja o coś zapytam? — Siostra Łucja stanowczo nie jest bierną owcą, co tylko czeka na polecenie, jak większość dobrych parafianek. Nie boi się przejąć inicjatywy.

— Proszę.

— Co z nami będzie?

— Nie wiem. Zależy, co pan Bóg dla nas przewidział.

— Jasne. A dla kogo kręcimy to wideo?

— Dla nas. — Siostra Łucja nie wygląda na zadowoloną. Wzrokiem boruje mi dziurę w czole. Czeka na pełniejszą odpowiedź. — Na użytek wewnętrzny Kościoła.

— Aha. — Nagle zrywa się z łóżka, siada na mnie okrakiem. Wyzywająco spogląda w tablet. — Разве это правда? — Przeszła na rosyjski! Jak Magda nauczyła się z Internetu, czy zna skąd indziej? — To prawda, panie ministrze?

Teraz całkiem już nie wiem, co powiedzieć. Jak to się kiedyś mówiło: zatkało kakao. Skąd ona ma informację o sponsorze? Nie zdążyłem nawet jeszcze pomyśleć, komu pokażę to nagranie, nie licząc księdza biskupa rzecz jasna, a ona już wie, że trafi to do oczu ministra. Skąd, panie Jezu? Ty ją natchnąłeś?

— Hm. — Chrząknąć, tyle tylko mogę.

— Jesteś tam? Patrzysz? Ministrze! — Zwariowała. Krzyczy do ekranu. — Podoba się? Podoba! Wiem, że ci się podoba. Ты тоже голубой мальчик. — Co ma niebieski do podobania? Minister też niebieski? Nie rozumiem.

— O co ci chodzi, Łucjo?

— Ha, ha, ha! — Tak histerycznego śmiechu jeszcze w życiu nie słyszałem. A żyję dość długo.

— Siostro Łucjo, ciszej, proszę. Uspokój się, Łucjo!

— Ha, ha, już dobrze. Spokojnie. Księże Józefie, nikt tu nie przyjdzie. Siostry co najwyżej pomyślą, że mam problem z psychiką, a siostra Marta wie, że śpię z księdzem. Uzna, że tak szczytuję. Ha, ha! To chyba dobrze?

— No, nie wiem. Ale o co chodzi z tym ministrem, co patrzy i mu się podoba?

— To ksiądz nie wie?!

— Nie, skąd miałbym wiedzieć?

— Ale ksiądz, księże proboszczu wielebny, naiwny. Pegasus nic księdzu nie mówi?

— Nazwa tableta?

— Tak, nazwa tableta ruskimi bukwami.

— Co ma mi mówić?

— Och, księże Józefie. Mniej telewizji, więcej prawdziwych informacji. Mniej bajek i teologii, więcej nauki i techniki. No, patrzy teraz ten wasz minister, na żywo. On, albo ktoś z jego miśków.

— Łucjo?

— Nic więcej nie powiem. Koniec sesji. Dobranoc, chłopczyku! — Chłopczykiem nazwała ministra. Ma ta dziewczyna tupet.

Widno już na dworze.

— Łucjo, pośpimy?

— Słodkich snów, księże proboszczu. — Całuje mnie w policzek i przytula.

Panie Jezu, dziękuję ci za ten dzień, i wieczór, i noc, i Łucję. Dobranoc.

 ***

Następna część: Po kolędzie II i 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz