http://s8.flog.pl/media/foto/7690977_en57022.jpg |
Pierwszy raz, odkąd dwa lata wcześniej wyprowadził się z domu, Piotr jechał do rodzinnego miasta będąc w katorżniczym nastroju, jak na zesłanie. Był zrezygnowany i ogarnięty apatią. Dręczyło go coraz większe
zwątpienie w słuszność obranej przez siebie, już wielu lat wcześniej, drogi
życia. „Boże, czy ty mnie doświadczasz w ten sposób? Chcesz żebym okazał siłę?
Mam ci udowodnić wiarę?” – w myślach pytał Boga i przez kilkanaście dni nie
otrzymał żadnej odpowiedzi. „Daj mi jakiś znak!” – żądał, nadaremnie.
Pociąg z łoskotem
wtoczył się na stację. Zatrzymał się i wypuścił ze swego wnętrza nielicznych
podróżnych. Chwilę potem zatrzasnął drzwi i ruszył w dalszą drogę, zostawiając
przystojnego bruneta, średniego wzrostu, z dużą torbą podróżną przy nodze na
rozgrzanym przez południowe lipcowe słońce peronie. Dla Piotra nie było już
odwrotu. Dźwignął torbę, otarł pot z czoła i leniwie ruszył w kierunku miasta.
- Piotrek!? Kopę
lat! Chłopie, gdzieś ty się podziewał? Co, nie poznajesz kolegi z ławki?!
- O! Darek!
Przepraszam, za bardzo się zamyśliłem. – Piotrek, po chwili wahania, przywitał
dawno nie widzianego kolegę.
„Że też akurat
teraz diabli cię nadali!” – zaklął w myślach, ale nie dał po sobie poznać, że
do spotkania doszło w najmniej stosownym do tego momencie.
- Co z tobą? Masz
chwilkę? Chodź, pogadamy na zewnątrz.
- No, tak się
cieszę, że cię widzę. Wyjeżdżasz gdzieś? Bo ja właśnie przyjechałem na wakacje
do staruszków. A co u ciebie? Ile lat się nie widzieliśmy? Z pięć, co? Co
robisz? Coś studiujesz? – radość Darka z powodu spotkania zdawała się nie mieć
granic.
- Co studiuję? No,
seminarium... – nieśmiało odpowiedział Piotrek. Jednocześnie poczuł swego
rodzaju wdzięczność za natłok natrętnych pytań. Dzięki nim mógł na chwilę zapomnieć
o dręczącej go jałowej dyskusji z samym sobą i Bogiem.
- Z czego?
- Co z czego? – Piotrek
nie zrozumiał pytania.
- Z czego to
seminarium? Musisz coś przygotować? Lipiec jest. Już po semestrze. Nie
zaliczyłeś jakiegoś seminarium?
- Oj... jestem w
seminarium duchownym... – wyjaśnił ściszonym głosem, samemu nie rozumiejąc
przyczyny własnej konsternacji.
- Co?! Sorry, za
zdziwienie, ale co ty tam robisz?
- Mam zostać
księdzem... – udzieliwszy odpowiedzi, Piotrek rozejrzał się nerwowo na boki,
nieświadomie, kontrolując, czy nikt postronny nie usłyszał przypadkiem wyjawionej
koledze tajemnicy.
Tajemnicy? „Czego
ja się wstydzę?” – zdążył się jeszcze zganić w myśli, nim Darek zareagował:
- Nie do wiary!
Żartujesz sobie?
- Nie...
- I teraz idziesz
na stację? O której masz pociąg? Czekaj, odprowadzę cię. Pogadamy!
- Nie. Właśnie
przyjechałem.
- Bogu dzięki!
Piotrek, pamiętasz jeszcze, gdzie mieszkam? Wpadnij kiedy! Nie no, musisz mi
wszystko opowiedzieć! Kiedy masz czas?
- W sumie, cały
miesiąc. A ty jakie masz plany? – Po krótkiej wymianie zdań, Piotrek czuł się
coraz bardziej swobodnie w towarzystwie kumpla z gimnazjum, którego przez kilka
lat nazywał przyjacielem, mimo że różniło ich wiele, i poglądy, wówczas dopiero
nabierające kształtów, i zainteresowania, i temperament.
- Plany? Jeszcze
nic konkretnego. Słuchaj, cały miesiąc to takie nie wiadomo kiedy. Czas
przeleci nie wiadomo kiedy i się nie spotkamy. – Darkowi najwyraźniej zależało
na rozmowie, a przynajmniej, akurat nie miał nic lepszego do roboty.
- Nawet teraz
możemy gdzieś usiąść. Mama będzie w domu dopiero koło czwartej, więc czy przyjdę
teraz, czy za dwie godziny, nie ma znaczenia.
- Super! Stary, poczekaj
minutkę. Kupię cydr i idziemy do mnie, oblewać spotkanie!
Od sklepu do
mieszkania Darka było blisko jak na rzut beretem. Mimo to, zanim weszli do
klatki, cierpienie kleryka oraz jego przyczyna przestały być ściśle ukrywaną
tajemnicą. Grzeszna zazdrość, do której Piotrek nie potrafił przyznać się
podczas spowiedzi, w rozmowie z przyjacielem wyszła na jaw najzupełniej
naturalnie, bez najmniejszej potrzeby nazywania wprost tego uczucia.
- O, kurna! Stary,
ja bym się chyba upił i przez miesiąc nie trzeźwiał. – Darek zatrzymał się i
nie ruszył się z miejsca przez kilka minut.
Szkolnemu koledze,
dla którego lata liceum i studiów zdawały się nie istnieć, Piotrek nie musiał
niczego tłumaczyć. Obydwaj, jak na zawołanie, jednocześnie wrócili myślami do
balu na zakończenie gimnazjum i oczami pamięci ujrzeli Justynę, wtuloną w tańcu
w swojego najbliższego kolegę, chudego jak patyk bruneta, sztywno pląsającego,
zupełnie nie w rytm muzyki, zamyślonego, najwyraźniej zadowolonego z bliskości
koleżanki, ale też jednocześnie czującego zakłopotanie. Tym szczęśliwym
nieśmiałym chłopakiem był oczywiście Piotrek.
- Miałeś najlepszą
laskę z klasy. Ale ci żeśmy zazdrościli! Wszyscy. Wiesz? Juras raz ją
odprowadził do domu po jakiejś klasowej imprezie, chciał ją pocałować pod
klatką, a ona na niego z gębą, żeby nigdy więcej sie do niej nie odzywał.
Prosił, żebym ci nie mówił, ale teraz to już nie ma znaczenia.
- Tak? Nie
wiedziałem.
- Dziewczyny
mówiły, że ona świata poza tobą nie widziała. Stary, jak to w ogóle możliwe, że
ty w sutannie, ona z jakimś fagasem? Właściwie, kiedy wy się rozstaliście?
- Nigdy, Darku. My
nigdy nie byliśmy razem. – Piotrek spokojnym głosem wyznał prawdę, oczywistą
dla siebie, ale najwyraźniej stanowiącą nie lada niespodziankę dla swego
przyjaciela i zapewne większości osób z ich ówczesnej klasy, przynajmniej tych,
z którymi kontakt urwał się po zmianie szkoły.
- Jak to?! I nawet
ani razu?
- Co ani razu?
- No... nie spałeś
z nią?
- Nie!
- Nie mów, że się
nawet nie całowaliście po kątach...
- Ani razu... –
Przyznał Piotrek, znów posmutniawszy, zdradzając dręczący go żal po
niewykorzystanej szansie.
- A z innymi? –
nieśmiało spytał Darek, będąc niemal pewnym odpowiedzi.
- No, był buziak...
Ale wiesz... ja od zawsze wiedziałem że zostanę księdzem. – po chwili wahania,
Piotrek nabrał śmiałości, by otwarcie i szczerze przyznać się do bycia
prawiczkiem.
- A ty? Masz
dziewczynę? – zainteresował się kleryk prywatnym życiem kolegi, i życiem w
ogóle. Wcześniej, na tematy damsko-męskie rozmawiał tylko z Darkiem, szczerze
śmiejąc się z rubasznych, nieprzyzwoitych żartów kolegi i uzupełniając je
swoimi uwagami, oraz z Justyną, lecz z nią rozmowy były abstrakcyjne, o innych
parach i o zasadach ogólnych, tak jakby temat miłości i seksu ich dwojga
osobiście nie dotyczył. I znów, po latach, w towarzystwie Darka, temat grzeszny
i wstydliwy nagle przestał być jakimkolwiek tabu. Piotrek, zapominając o swym
wyborze i powołaniu, zapragnął dowiedzieć się, z czego rezygnował i co stracił.
- Ja i dziewczyna?
Nie żartuj! Dłużej niż miesiąc żadna ze mną nie wytrzyma. – tym razem odpowiedź
Darka, co niepodobne do niego, była dyplomatycznie niejednoznaczna.
Po wejściu do
mieszkania, koledzy zmienili temat dyskusji. Porozmawiali o tym, co naprawdę
ważne, o studiach, perspektywach pracy, o życiu w kosmosie i dochodzeniu do
prawdy. Gdy nieuchronnie natknęli się w końcu na konflikt religii z nauką i po
kilku minutach, opróżniwszy trzecią butelkę cydru, stwierdzili zgodnie, że to
temat na dłuższą dysputę innym razem, wrócili do spraw bardziej przyziemnych,
czyli do kobiet.
- Stary, nie idź na
ten ślub! Dobrze ci radzę. Odpisz jej, pogratuluj, ale nie idź. Będziesz musiał
udawać, że się cieszysz jej szczęściem, kłamać w oczy. Tylko niepotrzebnie
przyłożysz rękę do tego wesela i rozdrapiesz rany. Nie rób tego, Piotrek!
- Jakoś nie wypada
nie iść.
- To nie idź sam,
przynajmniej. Weź ze sobą jakąś pannę i z nią idź, a nie jak ta sierota...
Chociaż, panienka w twojej sytuacji nie wiem, czy wchodzi w rachubę...
- E, nie, no co
ty... – wydukał Piotrek, ale jego uśmiech, niemożliwy do stłumienia, oraz
rozpromienione nagle oczy zdały się mówić coś zgoła przeciwnego.
- Piotrek! Ty
naprawdę jeszcze nigdy nie baraszkowałeś z dziewuchą?
- Nie.
- To masz przed
sobą dwie opcje: albo wyrywasz zupełnie zieloną małolatę, albo uświadamia cię
starsza, bardziej doświadczona babka. Co wolisz?
- Ale... – jęknął
kleryk, coraz bardziej poddając się pokusie.
- Żadne ale,
Piotrek! Co to za ksiądz, co w życiu nie miał baby?! Poszedłbyś się do takiego
wyspowiadać? No, chyba nie... Masz fejsia? Nie?! Stawaj tu, człowieku, zaraz
cykniemy ci focię i zrobimy z ciebie Casanowę.
W kilka chwil
komórka Darka wzbogaciła się o kolekcję zdjęć przyjaciela: zamyślony Piotrek nad
książką, przy biurku, przed półką z książkami, wesoły Piotrek w slipkach i
czarnych okularach na tle plakatu z palmą i widokiem na ocean – „pamiątka z
Teneryfy” i zaspany, do pasa przykryty kołdrą, sam i w towarzystwie butelki
piwa – żeby nie wyglądać na smutasa. Po skończonej sesji, Darek włączył laptopa,
wszedł na stronę Facebooka i oświadczył:
- Daj mi dwa dni.
Zobaczysz jakiego fejsiunia ci odwalę. Z fociami, muzą i demotywkami.
Pięćdziesiąt ziomków chyba starczy na początek, żeby nie przesadzić z tą twoją
aktywnością, bo i tak szybko wyjdzie na jaw, jaki nerd z ciebie... No, ale
wtedy to już nie będzie takie ważne, a nawet zagra na twoją korzyść, jak już
laska połknie haczyk i zechce od ciebie czegoś więcej niż tylko
śmichu-chichu... No, coś tak gębę rozdziawił? Patrz lepiej jak to się robi.
Darek, pewny
siebie, usiadł przy biurku i zaczął klikać w klawiaturę, szukając odpowiedniego
miejsca w sieci. Nie trwało to długo.
- Mam! – zawołał
Darek, głosem Euklidesa krzyczącego słynne „Eureka!”, i napisał ogłoszenie:
NA DNIACH MIASTA,
NA KONCERCIE W PARKU, BYŁAŚ W BIAŁEJ BLUZCE Z NAPISEM I W NIEBIESKIEJ SPÓDNICY.
MASZ PIĘKNY UŚMIECH NA PRZEPIĘKNEJ TWARZY. MÓJ KOLEGA SIĘ W TOBIE ZAKOCHAŁ. JAK
PRZECZYTASZ, DAJ LAJKA.
- Dla pewności damy
jeszcze jedno. Stary, wolisz brunetkę czy blondynkę?
Piotrek, zapatrzony
w ekran komputera, nie odpowiedział. Kolor włosów jest przecież sprawą
dziesięciorzędną.
PRZED CHWILĄ
WYSZŁAŚ Z KAUFLANDU. MASZ SZORTY I DŻINSOWĄ BLUZKĘ. JEST Z TOBĄ KOLEŻANKA,
BLONDYNKA, TEŻ ŁADNA, ALE NIE TAK JAK TY. NIE MUSISZ SIĘ ZE MNĄ UMAWIAĆ.
WYSTARCZY LAJK.
- No, stary. Sieci
zarzucone. Teraz kolej na ciebie.
Darek wyciągnął z
półki dwa podręczniki i wcisnął je w garść koledze, dla którego szczegóły
cwanego planu nie były jeszcze jasne.
- No co, Piotruś?
Przyjechaliśmy na miesiąc, tak? To mamy trochę czasu żeby się przygotować.
Pierwsza randka za dwa tygodnie, a ty bierz się za książki. Nie powiesz chyba
lasce, że jesteś starym koniem, studentem w jakimś pojechanym seminarium! Dla
niej będziesz licealistą, kujonem z biolchemu. Wygląd masz nawet odpowiedni,
żadna się nie pozna. Wykuj się czegoś. Nie wiem, bezkręgowce, hormony, trochę
anatomii, mięśnie łokcia i uda po łacinie. Miałeś chyba łacinę, co? To ci łatwo
przyjdzie.
- Darek, ty
poważnie? – przyszły ksiądz najwyraźniej nie dostąpił jeszcze daru wiary.
- Jak najbardziej,
stary! Klina wybija się klinem! Pamiętaj o tym... A metoda wypróbowana,
sprawdzona. Działała nad morzem, zadziała i tutaj. Zobaczysz... Trafimy na
kukizówę – zbajerujesz ją na żołnierzy wyklętych i sobie bzykniesz, o ile
solidarność plemienna pozwoli ci wykorzystać katoliczkę. Jak będziesz mieć
więcej szczęścia i złowi się coś inteligentniejszego, to się niestety będziesz
musiał bardziej napracować. Trochę pograć kogoś innego, pokłamać, ale w końcu
tego właśnie was chyba uczą, co nie?
- Tylko dlaczego akurat
biolchem, Darek? Wiesz, że tego nie lubię.
- To polubisz! Bez
pracy nie ma kołaczy, a cel wymaga ofiar. A teraz cześć i czołem. Zegar tyka.
Aha... i pozdrów siostrę!
- No nie wiem...
Teraz to się ciebie trochę boję... Hej! – Piotrek pożegnał się wesoło, żartując
i nie traktując poważnie obawy o to, że jego własna siostra również mogłaby
paść ofiarą podobnego spisku.
Pod ogłoszeniami
pojawiło się po kilka lajków. Podczas kolejnych spotkań panowie gruntownie
przestudiowali dostępną część profili dziewczyn, które zdecydowały się
zareagować. Darek, mający już, jak twierdził, niemałe doświadczenie w
wyłuskiwaniu partnerek w Internecie, sprawnie wyeliminował z rozważań ewidentne
żarty, uczennice liceów mogące potencjalnie znać Darka i Piotrka z widzenia,
oraz te kandydatki, które zbyt profesjonalnie podeszły do możliwej randki z
nieznajomym.
- Patrz, następna
lafirynda. Wczoraj wstawiła zdjęcie w niebieskiej spódnicy i białym t-shircie,
z napisem. „Let’s have fun.” Stary, są dalsze pytania? Nie ma? To zostawiamy lachona
na liście rezerwowej i szukamy dalej. Czy chcesz ją? Taka to ci na pewno
pokaże, o co biega w te klocki... Blondi, dwudziecha, stary, mniaaam!
Ostateczny wybór
padł na uczennicę gimnazjum, oczywiście nie tego, które było ulokowane na
osiedlu spiskowców, zwłaszcza że siostra Piotrka jeszcze uczęszczała do niego,
co w przypadku przypadkowego trafienia na jej koleżankę, stanowiło realną
groźbę dekonspiracji. Koledzy, korzystając z fejkowych kont, nawiązali kontakt
z wybraną nastolatką i pokorepondowali z nią oraz z jej przyjaciółką – która,
nie od razu, przypomniała sobie, że w dniu, kiedy Darek zamieścił ogłoszenie, rzeczywiście
była ubrana w zielone szorty i dżinsową bluzkę i, razem z siostrą cioteczną, nocującą
wtedy u niej przez weekend, ciemną blondynką, kupowała w supermarkecie colę i
czipsy czosnkowe. Zgodnie z pierwotnym założeniem, dokładnie piętnastego dnia
pobytu Piotrka, w samo południe miało miejsce pierwsze spotkanie na żywo dwóch
„licealistów” z biolchemu, przyszłych medyków lub farmaceutów, i dwóch
trzecioklasistek z gimnazjum, o jeszcze nie sprecyzowanych, acz skierowanych
humanistycznie, zainteresowaniach.
- Darek, jesteś
pewien? Co ja mam z nią robić? – spytał, za dwie dwunasta, zlękniony i
przepełniony tremą, świeżo upieczony „specjalista” od jednokomórkowców i
anatomii kończyn.
- Jak to co?
Nadrabiasz zaniedbania i wieloletnie zaległości. Stary, chyba nie myślisz
poważnie, że sobie dziś pociupciamy? Jak dostaniesz całusa na papa, to będzie
sukces.
- To nielegalne...
- Prawnik się
znalazł. To niemoralne, klecho! Ale nie będziesz żałować. O, idą! Od razu się
weselej robi na ten widok... – Darek roześmiał się, klepnął przyjaciela w ramię
i z uśmiechem od ucha do ucha swobodnym krokiem ruszył na spotkanie
internetowym koleżankom. W ślad za nim poczłapał Piotrek.
W planie pierwszego
spotkania był tylko spacer po parku, nic więcej, a Darek, „żeby nie zanudzić
sikorek” – jak się wyraził, określił czasowy limit na półtorej godziny,
usprawiedliwiając to jakimiś ważnymi obowiązkami domowymi po czternastej.
Pierwsze minuty upłynęły na ponownym zapoznaniu się, już nie w wirtualnej, a w
fizycznej realności. Czworo nastolatków podało sobie dłonie, przypomniało kilka
słów użytych podczas fejsbukowych korespondencji, Darek sypnął paroma
komplementami, ze strony dziewczyn padły pierwsze żarty. Krótko potem, nowi znajomi
podzielili się na dwie pary. Odbyło się to tak naturalnie, że ani dziewczyny,
ani Piotrek nie byliby w stanie powiedzieć kiedy dokładnie niższy z chłopaków –
Darek, wysunął się o kilka kroków naprzód w towarzystwie dziewczyny,
sprawiającej wrażenie trochę nieśmiałej, zostawiając za sobą przyjaciela z drugą
nastolatką.
- Jakie to
romantyczne. Chcesz z nią chodzić? - z nutką ironii w głosie spytała
dziewczyna, jak tylko dystans dzielący ją i Piotrka od idącej z przodu pary
stał się dostatecznie duży.
Kleryk-biolog
popatrzył wprzód, przyjrzał się niewysokiemu, korpulentnemu brunetowi w
szerokich beżowych spodniach do kolan i czarnej koszulce z wielkim znakiem
pacyfy na plecach oraz kroczącej obok niego szczupłej dziewczyny, wyższej od
niego o pół głowy, ubranej w zielone szorty i dżinsową bluzkę z wyhaftowanymi
kolorowymi nićmi kwiatami, pomyślał chwilę i odpowiedział głosem
zdradzającym niezdecydowanie:
- Nie wiem. To był
właściwie jego pomysł.
- Jak to? Pisałeś
przecież, że Aga ci się podoba.
- Prawda. Ładna
jest, ale chyba bardziej w Darka typie niż w moim. No i on jej się chyba też
podoba. Popatrz, czy oni nie pasują do siebie?
- Dziwni jesteście
obaj... Ale to ty widziałeś nas w sklepie? – spytała koleżanka Agnieszki.
- Tak, ale ciebie
widziałem tylko przez ułamek sekundy. Zauważyłem tylko, że masz jasne włosy.
- Co miałam na
sobie?
W reakcji na to
niewinne pytanie, nogi Piotrka ugięły się w kolanach.
- Przepraszam,
Madziu. Nie pamiętam. Widziałem tylko włosy.
- Przynajmniej
jesteś szczery. Długo się przyjaźnisz z Darkiem? Mogę cie spytać, ile on już
miał dziewczyn?
Piotrek pomyślał,
że jeszcze jedno pytanie, a ziemia się pod nim rozstąpi.
- Bezpośrednia
jesteś. Jedną, w gimnazjum. – adept duszpasterstwa zmyślił na poczekaniu,
kłamiąc drugi raz z rzędu.
- Musimy być
ostrożne z takimi podrywaczami.
- Żebyś wiedziała
jacy z nas podrywacze, to byś tak nie mówiła. - Piotrek spróbował zażartować.
- A ty z iloma
chodziłeś?
- Też z jedną. -
Trzecie kłamstwo z reguły przychodzi już całkiem łatwo, o czym Piotrek,
wspominając opowieść o apostole Piotrze, powinien wiedzieć szczególnie dobrze.
- Jak miała na
imię?
- Justyna.
- I co się stało?
- Nic. Poszła do
innego liceum i ma teraz innego chłopaka. A ty, Madziu? Z iloma chodziłaś?
Dopiero po kilku
pytaniach, Piotrkowi udało się odwrócić kierunek wywiadu. Jak na spowiednika
nie był to najlepszy wynik.
- Z żadnym! Aga
też... A jakbym wtedy była ubrana tak jak teraz? To byś zwrócił na mnie uwagę?
– młodsza koleżanka okazała się jednak sprawniejszym śledczym od wcale nie
świętego Piotra.
„Licealista”
przystanął na chwilę, by dokładniej przestudiować ubiór dziewczyny, oczekującej
słowa prawdy.
- Jakbyś miała na
sobie tę samą niebieską spódniczkę, różową koszulę i biały stanik pod spodem, i
gdybyś miała włosy związane w kucyk jak teraz i na szyi ten sam łańcuszek...
- Nie patrz mi się
tutaj! – krzyknęła cicho dziewczyna i zakryła na chwilę dekolt, przystawiając
pod szyję obie dłonie. Poprawiła koszulę, by zasłonić ramiączko stanika i
spojrzała do przodu. Agnieszka i Darek znikali właśnie za łagodnym zakrętem
alejki.
- A byłaś ubrana
inaczej? – kleryk poszedł wreszcie po rozum do głowy i domyślił się, dlaczego
dziewczyna założyła na to spotkanie akurat ten zestaw ubrań.
- Ale byłem ślepy.
– Piotrek, już nawet bez mrugnięcia okiem przyznał się do niepopełnionej winy. Chwycił
dziewczynę za nadgarstek i pociągnął ją, by biegiem dogonić idącą przed nimi
parę. Tym razem, zetknięcie rąk sprawiło, że przez złączone ręce przepłynął
elektrycznego strumień, a w obu głowach nieoczekiwanie zaiskrzyło. Magda, w
geście obronnym, zaniosła się śmiechem, którego nie zdołała uspokoić, aż się
zatrzymali, Piotrek pobiegł w milczeniu, patrząc jedynie przez opuszczone do
połowy powieki na twarz i dekolt dziewczyny. Obraz, który opisał, wyszczególniając po kolei elementy garderoby, dopiero z kilkusekundowym
opóźnieniem dotarł do jego świadomości, burząc jej równowagę.
- Jesteś bardzo
ładna. – Wyznał Piotrek cicho i nad wyraz szczerze, patrząc Magdzie głęboko w
oczy, kiedy się zatrzymali, a dziewczyna, dysząc, uspokoiła w końcu napad
śmiechu.
- Podrywacz. –
skomentowała.
Nie było jednak
jednoznacznie jasne, kogo konkretnie miała na myśli – Piotrka, który zdobył się
na spóźniony komplement, czy Darka, który przez dłuższą chwilę obejmował
Agnieszkę ramieniem i puścił ją dopiero wtedy, gdy głośny śmiech Magdy oznajmił
szybkie zbliżanie się drugiej pary.
Po pierwszym
spacerze parami, cała czwórka powygłupiała się trochę na placu zabaw w parku. Poprzeglądali
się w krzywych zwierciadłach, popodciągali się na drążkach i powspinali się na
półkolistą wysoką konstrukcję z krzyżujących się lin, przeznaczoną wprawdzie
dla starszych dzieci, lecz atrakcyjna również dla nastolatków, zwłaszcza gdy
tuż nad głową akurat przechodziła piękna, skąpo ubrana dziewczyna. Zmęczeni
przysiedli na ławeczce, pośmiali się z siebie nawzajem, Piotrek błysnął
znajomością łacińskich nazw mięśni przedramienia, do czego okazję stworzyło
wyznanie Agnieszki, że od wspinaczki rozbolały ją ręce, a Darek dał popis
szarmanckości, przytulając koleżankę i uśmierzając jej ból miłymi słowami.
Odpocząwszy udali
się z powrotem do centrum miasta, tak jak poprzednio parami, z tym że, dla
odmiany, przodem poszli Piotrek i Magda, a obolała Agnieszka i Darek
posiedzieli na ławce kilka minut dłużej. Tym razem, większość drogi biolog i
blondynka przeszli w milczeniu, oglądająć się raz po raz za siebie, oboje
ciekawi tego, czy ich przyjaciel i przyjaciółka szli trzymając się za ręce,
objęci, czy też w ogóle nie zeszli jeszcze z ławki.
- Umówisz się ze
mną jeszcze? – Dopiero zatrzymawszy się pod kinem, gdzie miały się rozejść
drogi obu amantów oraz ich nowych koleżanek, Piotrek odważył się zakłócić ciszę
nieśmiałym pytaniem.
- Jeśli chcesz... –
odpowiedziała Magda, starając się nie dać po sobie poznać zadowolenia z tej
propozycji, zwłaszcza że wciąż dręczyły ja podskórne wątpliwości, co do
szczerości zamierzeń obu starszych chłopaków.
- Jutro o
dwunastej? Tu gdzie dziś? – spytał Piotrek po krótkiej chwili.
- Dobrze. A oni?
- A ich coś nie
widać... Może coś się stało?
- Aha... Pytałam,
czy mogę zabrać ze sobą Agę, jeśli twój Darek nie będzie mógł też przyjść.
- No pewnie. –
Piotrek mógłby wszystko przysiąc, byleby tylko dziewczyna zgodziła się z
nim jeszcze raz spotkać.
- To dobrze. –
ucieszyła się Magda i w kilku podskokach odbiegła od Piotrka z powrotem w
kierunku, z którego miała nadejść jej przyjaciółka i kolega.
Piotrek i Magda
najpierw przeszli kilka metrów alejką, lecz nie zobaczywszy spóźnionej pary,
zdecydowali zaczaić się na nich z boku. Miejsc dogodnych do obserwacji było pod
dostatkiem. Stanęli więc pod jednym z kasztanów na skraju parku, zasłonięci od
oczu przechodniów grubym pniem drzewa za plecami oraz kępami bzu, jaśminu i
innych niskich krzewów rosnących niedaleko po prawej i po lewej stronie i
zaczęli uważnie obserwować z boku mały fragment alei, gdzie lada chwila mieli
się pojawić ich Darek i Agnieszka. Korzystając z parawanu zieleni, dającego poczucie
bezpiecznej dyskrecji, Piotrek objął swoją piętnastolatkę i oparł ją plecami o
siebie.
- Cieszę się, że
się poznaliśmy. – szepnął jej do ucha, zaciągając się zapachem jej włosów.
Dopiero w
bezpośredniej bliskości mógł precyzyjnie określić wzrost dziewczyny.
- Masz metr
sześćdziesiąt, czy trochę więcej? – spytał, nie wiedząc, co jeszcze mógłby powiedzieć, poza tym, że nie chciał wypuszczać jej z ramion.
- Metr pięćdziesiąt
dziewięć... Ty chyba naprawdę będziesz lekarzem, skoro tak umiesz mierzyć ludzi.
– zażartowała Magda. Też nie miała ochoty przerywać miłego przytulenia.
- Dwanaście
centymetrów mniej niż ja... Jak myślisz, oni jeszcze długo będą szli? Podoba mi
się zapach twojego szamponu... – szepnął nachyliwszy się do drugiego ucha.
- Mango... Aga woli
jaśminowy, jakbyś chciał wiedzieć.
- Ja? Wystarczy mi,
że zapamiętam jak twój pachnie. – Piotrek przycisnął Magdę trochę mocniej do
siebie, przyciągając ją za ramiona.
- Może Darek będzie
chciał wiedzieć... na przykład.
Słowa stopniowo
traciły znaczenie, zdania miały coraz mniejszy sens, a liczyło się samo
mówienie. Dziewczyna czekała już tylko na jedno – na pierwszy pocałunek, a
Piotrek wciąż się wahał i wahał.
Wreszcie przed
oczami mignęła im znajoma para. Niski brunet i chuda brunetka szli pomału,
objęci. Zatrzymali się na chwilę dokładnie przed obserwującymi ich dwiema
parami oczu i, nie widząc szpiegów, Darek wcisnął buzię pomiędzy policzek i
ramię dziewczyny, prawdopodobnie całując ją w szyję, czym sprowokował ją do
cichego śmiechu. Może dotyk jego nosa ją połaskotał, a może Darek coś jej
powiedział – przyczyny śmiechu podglądacze nie zdołali poznać. Nie chcąc być
gorszym od śmiałego kolegi, Piotrek cmoknął Magdę w policzek, lecz nie osiągnął
takiego efektu, jaki był w jego zasięgu, gdyby zdobył się na ten czyn dosłownie
dwie sekundy wcześniej. Przyjemność płynącą z pocałunku zaćmiło spóźnienie.
- Nie ufam mu. –
powiedziała Magda, obróciwszy się przodem do Piotrka, przenikliwie badając
wzrokiem jego oczy, gdy tylko Darek i Agnieszka zniknęli z pola widzenia.
- A mnie? –
lękliwie spytał Piotrek, przypominając sobie, że wcale nie był tym, za kogo się
podawał i zdając sobie sprawę, że im dłużej trwała gra, tym bardziej bolesne
mogło okazać się zdemaskowanie oszustwa. Chcąc nie chcąc, już na pierwszym
spotkaniu polubił dziewczynę, którą chciał tylko wykorzystać.
- Tobie trochę...
Magda nie zdążyła
dokończyć zdania. Nim się spostrzegła, oba jej nadgarstki jednocześnie znalazły
się w kleszczach silnego uścisku dłoni Piotrka, a usta chłopaka objęły jej
otwarte w pół słowa wargi. Jak tylko się zorientowała, że ten nagły atak był
pocałunkiem, otworzyła usta najszerzej jak umiała i jak glonojad do szyby
akwarium przyczepiła się wargami do ust fałszywego licealisty.
- Piotrek, możesz o
tym nie mówić Darkowi i Adze? – poprosiła, gdy oderwali się od siebie.
- Pod warunkiem, że
jutro się spotkamy... i po jutrze też.
- Zgoda!
Tak oto, już na pierwszej randce Piotrek i Magda zostali parą, a dobry los błyskawicznie wynagrodził Darkowi bezinteresowną pomoc udzieloną koledze.
Na kolejnych trzech
spotkaniach, panowie nie mieli tak łatwo jak za pierwszym razem. Dziewczyny,
jak na złość, nie chciały pozwolić się pocałować. Męczyły je wyrzuty sumienia,
że pozwoliły obcym chłopakom zbyt szybko na zbyt wiele. Spacerów po parku, nad
rzeczkę i na lody nie chciały jednak sobie odmówić. Zwłaszcza, że starsi
chłopcy nie dawali za wygraną i stale bawili je rozmową. W dodatku żarty chłopaków
nie były głupie i puste jak dowcipy większości rówieśników z „gimbudy”, a
tematy poruszane przez Darka i Piotrka, często w formie pozorowanego sporu
między przyjaciółmi, wykraczały poza obszar wiedzy dostępny przeciętnym
piętnastolatkom. Starsi, elokwentni „licealiści” intelektualnie z każdą godziną
coraz bardziej imponowali gimnazjalistkom. Magda i Agnieszka, dwie papużki
nierozłączki, znane z oziębłego i lekceważącego stosunku do kolegów z klasy, w
błyskawicznym tempie popadały w coraz głębszy stan zauroczenia. Wkrótce też po
wątpliwościach co do szczerości obu amantów i czystości ich intencji pozostało
ledwie niewyraźne wspomnienie.
Na pójście do kina
było jeszcze za wcześnie. Rodzicom, nie znającym nowych kolegów swoich córek, takie
wieczorne wyjście z domu w podejrzanym towarzystwie na pewno nie przypadłoby do
gustu. W dzień jednak, przyjaciółki mogły robić, co im się żywnie spodobało.
Nie odmówiły więc, kiedy Darek zaprosił je do siebie, by zaprezentować kilka
sztuczek chemicznych.
Łazienka w
mieszkaniu Darka nie była obszerna, ale cztery osoby jakoś się zmieściły. Kilka
prostych eksperymentów udało się przeprowadzić w tłoku. Jedynym warunkiem było
tylko, żeby dziewczyny przebrały się w ubrania ochronne. Fartuch był tylko jeden
i do tego w stanie daleko idącej perforacji, przez co nie mógł w pełni
zabezpieczyć bluzek przed nieodrwracalnym poplamieniem, czy wypaleniem dziury.
Usłyszawszy ultimatum, że albo założą stare ciuchy Darka i zwiążą włosy, albo
zamiast pokazu chemicznego jedyną atrakcją dnia będzie film na laptopie,
popatrzyły po sobie i zgodziły się przebrać w stare męskie t-shirty.
Gdy wróciły,
chłopcom na ich widok aż zaparło na moment dech w płucach. Bawełniane koszulki,
mimo że zbyt luźne, z przodu idealnie przylegały do ciał nastolatek, zwłaszcza
na biuście. Wystarczyło nawet niepełne spojrzenie, by na tle bieli t-shirtów
rozpoznać dwie nieco ciemniejsze owalne plamki, dodatkowo odznaczające się większą
wypukłością niż otaczająca je masa ciała. Z jakiegoś powodu, dziewczyny
zostawiły w pokoju obok nie tylko swoje ładne bluzki, ale też to, co miały
założone pod spód.
- Śliczne wyglądacie.
– zauważył Darek i puścił oczko koledze, którego uwadze również, mimo że był
zupełnie niedoświadczonym obserwatorem, nie uszedł ten miły męskiemu spojrzeniu
szczegół. Dziewczyny, domyśliwszy się bez większego trudu, przyczyny pochwały,
uśmiechnęły się pobłażliwie, zadowolone w duszy, że ich „walory” – dość spore
Magdy i raczej skromne Agnieszki – zostały docenione.
Pierwsze pokazy
były proste. Darek kilka razy zapalił paski magnezu, powodując silne błyski
światła, rozpuścił opiłek sodu, powodując dziki taniec tego kawałka metalu po
powierzchni wody z charakterystycznym świstem wydzielanego wodoru, roztworzył
płytkę miedzianą w kwasie azotowym, produkując lazurowy roztwór i wydzielając
brunatny gaz silnie drażniący nosy. Dla Piotrka, który zdążył poznać tajniki
chemii już dzień wcześniej podczas „próby generalnej”, największą atrakcję
stanowił tłok panujący w łazience. Wykorzystując niedostatek wolnego miejsca
jako pretekst, stawał blisko za Magdą i opierał ją plecami o swój tors, jak
kilka dni wcześniej w parku, jednocześnie gładząc ją po brzuchu. Podczas
ostatniego z serii eksperymentów trzymał dłoń już pod materiałem t-shirtu,
zmierzając palcami do podstawy bioder i nie napotykając na opór ze strony
ewidentnie zakochanej koleżanki.
Po przewietrzeniu
łazienki przyszła pora na indywidualne demonstracje, podczas których
dziewczyny, pojedynczo, mogły spróbować wykonać eksperyment samodzielnie, pod
czujnym okiem instruktora. Przy tym, próby Agnieszki trwały dwa-trzy razy
dłużej niż pokazy Magdy. Darek tylko za pierwszym razem wypuścił „swoją”
brunetkę bez buziaka. Potem, za każdym razem, wymuszał na niej coraz dłuższy i
coraz bardziej wilgotny pocałunek, powodując, że nie tylko woda w misce
zmieniała kolor. Również policzki molestowanej, wcale nie wbrew własnej woli,
nastolatki stawały się coraz bardziej purpurowe. Wiedziała przecież, że jej
przyjaciółka ze swoim podrywaczem musieli domyślać się przyczyny przedłużenia
jej pobytu w łazience. Magda w ogóle nie musiała się domyślać, bo i od niej
kolega chemik zażądał opłaty w postaci całusa. To były jednak tylko żarty i
obeszło się paroma buziakami w policzek oraz lekkimi klepnięciami w pośladek.
Ostatni pokaz,
będący ulubionym eksperymentem Darka, wymagał dużo więcej ostrożności i uwagi.
Chemik amator zaprezentował go po kolei obu dziewczynom z osobna, najpierw
Magdzie, a następnie Agnieszce. Za każdym razem, na dno wysokiej szklanej
kolby wsypywał kilka kryształków nadmanganianu potasu. Następnie zalewał je
warstwą stężonego kwasu siarkowego, produkując roztwór kwasu nadmanganowego,
pięknie zabarwiony na zielono. Na ten roztwór wlewał ostrożnie grubą warstwę
wody, pilnując by obie warstwy się nie zmieszały, co mogłoby mieć opłakane
skutki. Na koniec, na wierch wlewał porcję stężonego amoniaku. Odsuwał się od
kolby, otaczał ramieniem przyglądającą się eksperymentowi dziewczynę,
teoretycznie po to by wzmocnić w niej poczucie bezpieczeństwa i przez zamknięte
drzwi krzyczał do przyjaciela, z prośbą o zgaszenie światła. Po krótkiej
chwili, z kolby zaczynały wydobywać się błyski i huki, podczas których ciekła
zawartość kolby stopniowo wypryskiwała na zewnątrz, zatrzymując się na dużym szklanym
blacie ustawionym tuż nad kolbą na łazienkowej suszarce do ubrań.
Przedstawienia
trwało po kilka minut. Podczas nich, w ciemności, dłonie sztukmistrza także
czyniły pewne cuda. Magdę, dziewczynę kolegi, gładziły tylko opiekuńczo po
łokciach i ramionach, kiedy dziewczyna stała posłusznie oparta o tors mistrza
chemii. W przypadku Agnieszki, od wyłączenia do ponownego włączenia światła,
nieprzerwanie zajęte były macaniem piersi.
- Darek, nie...
proszę... – dziewczyna szepnęła kilka razy, w akcie pozornej obrony swojego
ciała przed zakusami lubieżnika.
Chłopak jednak nie
miał zamiaru słuchać. Jego odpowiedzią były pocałunki w policzki i uszy oraz
ciche odpowiedzi:
- Ćśśś!... Zaraz,
Agniesiu... Masz takie twarde suteczki... Jeszcze tylko chwilkę... Nie mogę
przestać...
W tym czasie, po
drugiej stronie drzwi, Magda wisiała na szyi Piotrkowi, dziękując mu za
zorganizowanie, razem z przyjacielem, niecodziennego pokazu i podstawiając
buzię do całowania.
- Oni się teraz na
pewno też całują. – szepnęła na koniec, szczęśliwa, uwalniając Piotrka z objęć.
- Chcesz coś
zobaczyć? – spytała, uśmiechnąwszy się figlarnie.
- Chcę.
- To chodź! –
pociągnęła go do pokoju, w którym przedtem przebierała się razem z Agnieszką,
kazała Piotrkowi zamknąć drzwi, a gdy ten wypełnił polecenie, na jego oczach
przełożyła przez głowę stary t-shirt, ukazując mu się w stroju toples.
- I jak? – spytała,
dając jednocześnie znak ręką, by Piotrek się do niej nie zbliżał,
- Nie wiem, co
powiedzieć, Madziu. Nigdy wcześniej nie widziałem dziewczyny... – przerwał.
– Jesteś po prostu
piękna... wspaniała... idealna... – Piotrek jąkał się, nie wiedząc jak zareagować
i w jaki sposób pochwalić śmiałość dziewczyny, najlepiej w taki sposób, by
nastroić ją do ponowienia pokazu przy najbliższej możliwej okazji.
- Jak to?
Myślałam... Mówiłeś mi, że miałeś kogoś. – przerwała mu półnaga zakochana
blondynka.
- Ale nie widziałem
jej nago. To było dawno...
- Aha. –Magda
jeszcze bardziej się ucieszyła, słysząc tę złagodzoną wersję przeszłości.
- Ubiorę się już...
Podobają ci się moje piersi, w ogóle?
Piotrek głośno przełknął ślinę i skinął głową, zdumiony pytaniem, a Magda zamilkła, zdawszy sobie sprawę, że idiotyzmem było zadawanie takiego pytania chłopakowi, od tygodnia podrywającemu ją na rozmaite sposoby. Czym prędzej się ubrała.
- Kocham cię. –
Piotrek wyznał nieśmiało. Zamiast się cieszyć z sukcesu, czuł wyrzuty sumienia
i smutek. Wiedział, że z chwilą wyjawienia całej prawdy, magia miłości i
zaufania nieuchronnie pryśnie jak bańka mydlana, pozostawiając w sercu
nastolatki jedynie przykre uczucie zawodu oraz nienawiść.
- Ja też. Muszę ci
jeszcze coś powiedzieć...
Piotrek podszedł bliżej,
przytulił ufną dziewczynę i usłyszał, że dwa dni później, w sobotę, Agnieszka
organizowała w ogródku grill z okazji urodzin. Zaproszeni byli znajomi z
osiedla i ze szkoły. Impreza zaplanowana była już dawno i lista goście
uzgodniona była znacznie wcześniej nim przyjaciółki poznały Piotrka i Darka. W
zmienionych nagle i nieoczekiwanie okolicznościach, dziewczyny rozważały jednak
zaproszenie również obu nowych kolegów. Magda chciała poznać zdanie Piotrka
zanim pytanie to postawi solenizantka.
- Madziu, jeśli się
nie będziesz mnie wstydzić... No, wiesz, że chodzisz ze starszym chłopakiem...
- Nie wstydzę się!
– zaprzeczyła energicznie, maskując niedostatek pewności.
- Ale może to nie
jest odpowiedni moment, żeby się ujawniać... Znamy się tak krótko... Może
zaproście nas jako zwykłych kolegów? Wpadniemy na godzinkę i nikt się na razie
nie dowie, że się całujemy.
- Naprawdę? Nie
obrazicie się, ty i Darek? Wiesz co, rodziców Agi i tak ma nie być w domu. –
ostatnim zdaniem, Magda rozwiała resztę wątpliwości swojego „licealisty”.
Darek, usłyszawszy
tę propozycję kilka minut później, zupełnie nie miał żadnych obiekcji wobec
uczestnictwa w urodzinowym grillowaniu. Przynajmniej, nie było ich po nim
widać. Znienacka chwycił Agnieszkę na ręce i wyniósł ją do sąsiedniego pokoju,
czemu towarzyszyły głośne krzyki i piski porwanej dziewczyny. Kiedy, po kilku
minutach, nie wracali, a głosy protestu dawno ucichły, Piotrek poszedł
sprawdzić, co się działo za ścianą, nie podejrzewając niczego niestosownego. Stanąwszy
w progu, zobaczył przyjaciela siedzącego na skraju łóżka i trzymającego na
kolanach Agnieszkę, zwróconą przodem do niego, a plecami do drzwi, opartą o
jego barki obiema rękami. Biały t-shirt był podwinięty pod samą szyję,
odsłaniając prawie całe plecy dziewczyny. W milczeniu patrzyli sobie w oczy. Darek obiema rękami ugniatał piersi wybranki. Zobaczywszy w
drzwiach Piotrka, złożył długi pocałunek na usta Agnieszki, jednocześnie machnięciem ręki przeganiając wspólnika.
Zaraz potem Darek
i Agnieszka, purpurowa na obu policzkach, wrócili dotrzymać towarzystwa
przyjaciołom. Dziewczyna szybko przebrała się, nie wychodząc za drzwi, a
jedynie odwracając się plecami do zerkających na nią ukradkiem kolegów, po czym
zgodziła się usiąść Darkowi na kolanach. Przez resztę spotkania, obie pary wspólnie
uzgodniły strategię zachowania się podczas zbliżającej się imprezy w sobotę
oraz ustaliły spójną i wiarygodną legendę dotyczącą tego, jak doszło do tego,
że się poznali. Powiedzenie prawdy o ogłoszeniu na Facebooku ani przez ułamek
sekundy nie podlegało dyskusji, ale jest przecież tyle różnych sposobów
nawiązywania znajomości. Stanęło na tym, że Darek pod koniec roku szkolnego
udzielił Magdzie kilku godzin korepetycji. Wszelkie uczucia miały pozostać
skrzętnie skrywaną wspólną tajemnicą.
Grill z punktu
widzenia solenizantki i jej najbliższej przyjaciółki zaczął się udanie i impreza
szybko rozkręciła się nabierając wesołych obrotów. Dwóch kolegów z klasy
ofiarnie pilnowało ognia i dokładało kawałki mięsa i kiełbaski, a reszta gości
jadła, piła, plotkowała, śmiała się... Nic nie zapowiadało, by zdarzyć się
mogła jakakolwiek katastrofa. Co najwyżej deszcz, zapowiadany przez synoptyków
na noc, mógł co najwyżej skrócić spotkanie. Dla Darka i Piotrka, na odwrót,
towarzystwo drugo- i trzecioklasistów, gimbusów, było nudne i im dłużej trwała
zabawa, tym bardziej młodsi chłopcy działali im na nerwy. Co innego dziewczyny.
Niektóre z nich były równie ładne co Magda i Agnieszka i rozmowa z nimi na
osobności mogłaby być jeśli nie interesująca, to przynajmniej przyjemna dla
oka. W grupie małolatów, jednak, górę brała dziecinność. Rozmowy były niejakie
i zupełnie o niczym. Nic więc dziwnego, że po jakimś czasie, Darek po cichu poprosił
organizatorkę spotkania o oprowadzenie go po pustym domu.
Wokół Magdy zebrała
się grupka czterech chłopaków, czyli wszyscy gimnazjaliści obecni ne imprezie, nie licząc tych, którzy obsługiwali grilla. Każdy z nich, wpatrzony w
dziewczynę jak w obrazek, starał się w jakiś sposób zwrócić na siebie jej
uwagę. Biedacy – pomyślał Piotrek, przypatrując im się z daleka – naiwni, nie
podejrzewają nawet, że jej serce może być już zajęte. Jednocześnie, widząc tę
scenkę, przyszły ksiądz wspomniał podobne obrazy, widziane kiedy sam miał
piętnaście lat, i poczuł próżną satysfakcję z tego, że tym razem to on był
zwycięzcą konkursu o sympatię i usta dziewczyny – co więcej, dziewczyny
najbardziej atrakcyjnej spośród panien zgromadzonych w ogrodzie, a może też w całej szkole.
Piotrek, trochę dla
zabicia czasu, trochę by zaostrzyć apetyt, zaczepił dwie dziewczyny w milczeniu
pałaszujące sałatkę z pomidora i, podobnie jak on, przyglądające się uważnie
chłopcom krążącym wokół ich pięknej koleżanki.
- Co oni w niej
widzą? – spytał przekornie „licealista”.
Dziewczyny
wzruszyły ramionami i zaciekawione spojrzały na nieznanego im jeszcze bliżej
starszego kolegę. Ta ciekawość dziewczęca miała być bezpośrednią przyczyną
zbliżającej się katastrofy, ale ani Piotrek, ani żadna z nich nie zdawała sobie
z tego sprawy. Klaudia i Ewa – tak miały na imię. Obydwie szczupłe, niskie i
prawie płaskie w biuście. Nic dziwnego, że chłopcy woleli przystawiać się do
znacznie bardziej dojrzałej Magdy, mającej należne kobiecie kształty.
- Zostawili takie
ładne koleżanki same. Gdzie oni mają oczy?
Piotrek
skomplementował dziewczyny jeszcze kilka razy i porozmawiał z nimi jakiś czas o
szkole, zainteresowaniach, o tym i owym. Po paru minutach, do rozmowy dołączyła
się jeszcze jedna dziewczyna. Kiedy podeszła do nich czwarta koleżanka, Piotrek
przeprosił grzecznie damskie towarzystwo i udał się do środka budynku, w
poszukiwaniu przyjaciela. Czas mijał nieubłaganie. Wielkimi krokami zbliżała
się pora, by zgodnie z ustalonym planem, opuścić imprezę.
Piotrek odnalazł
Darka bez wielkiego trudu. Wystarczyło mu wejść po schodach na najwyższe piętro
i po cichu otworzyć drzwi do jednego z trzech pokoi – jedyne, które nie były
otwarte na oścież. Podobnie jak dwa dni wcześniej, zastał parę zakochanych w
sytuacji intymnej, tym razem, jednak, nie został zauważony. Przyłapani na
wzajemnym okazywaniu sobie miłości, byli tak mocno skupieni na swojej
czynności, że nie w głowach im było to, czy i kto stał w progu. Darek leżał
właśnie, pozbawiony spodni, na brzuchu, podpierając się łokciami i poruszając
rytmicznie biodrami w górę i w dół. Pod nim była Agnieszka. Dziewczyna, oddychając głęboko, raz po raz
wypowiadała cicho jego imię, na co on odpowiadał:
- Ćśśś, maleńka. –
i kontynuował posuwiste ruchy bioder i całego ciała.
Piotrkowi nie
pozostało nic innego, niż wycofać się za próg i jak najciszej zamknąć drzwi za sobą.
Jak tylko wyszedł z
budynku, na podwórku spotkał Magdę, wyraźnie czymś podekscytowaną.
- Gdzie Aga?! –
spytała dziewczyna pośpiesznie.
- Na górze, z
Darkiem. Czy coś się stało? – odpowiedział Piotrek spokojnie, nie domyślając
się ani siły i przyczyny wzburzenia nastolatki.
- Tak. –
odpowiedziała Magda i spróbowała biec dalej, lecz chłopak, zatrzymał ją,
chwytając za ramię.
- Madziu, oni się
tam całują. – powiedział dyskretnie ściszonym głosem.
- Tym bardziej
muszę ją ostrzec. – szarpnęła się, lecz Piotrek nie chciał jej puścić, nie
usłyszawszy wyjaśnienia.
- Przed czym
ostrzec? – spytał zdziwiony.
- Przed wami! Nie chodzicie
wcale do Żeromskiego! Nie jesteście licealistami. Wszystko już wiem o was. Tak
się składa, że Ewa, ta którą przez chwilą podrywałeś, chodziła z twoją siostrą
do podstawówki, tyle że do młodszej klasy. Piotrek! Jak poszedłeś na
górę, to Ewa sobie w końcu przypomniała, gdzie ciebie widziała. Powiedziała, że
byłeś w liceum już trzy lata temu i na pewno nie w pierwszej klasie.
- Mogłem przecież
nie zdać. – Piotrek podjął próbę obrony, jednocześnie, w głupi sposób,
przyznając się do kłamstwa.
- Nie! – wrzasnęła
Magda, definitywnie kończąc nieprzyjemną dyskusję i pobiegła do pokoju
przyjaciółki.
- No, masz ci los!
Że też tak szybko musiało się się wydać! Jeszcze parę spotkań i też byś sobie
zamoczył. – skomentował Darek zaistniałą sytuację, gdy wraz z Piotrkiem, po
cichu, starając się nie rzucać małolatom w oczy, opuścili imprezę.
- Szkoda Agi. Fajną
ma pipę.
Piotrek tylko
wzruszył ramionami.
- Ale, stary, czyś ty się przypadkiem znowu nie zakochał? Ku-ur-na Bolek! Stary! Tyle zachodu i
wszystko na nic? Znowu chcesz smęcić miesiącami? O, nie! Czekaj... Na szczęście mamy jeszcze listę rezerwową. Zaraz ci wybijemy tego klina z głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz