Nie dla dzieci!
Głośna melodia. Sześćdziesiąt
par rąk klaszcze. Trzy słupy światła najeżdżają na fotel stojący na środku
sceny. Oślepiają kobietę. Muzyka milknie. Z ciemności wyłania się mężczyzna w
garniturze z mikrofonem w lewej dłoni. Unosi prawą rękę. Sztucznie uśmiechnięty
czeka chwilę, aż umilkną brawa.
- Witam serdecznie publiczność zgromadzoną w studio i
przed telewizorami! Witam zawodniczkę! Gościmy dzisiaj panią Xue-Xue z
Szanghaju. Czy pani Xue-Xue powie zdoła powiedzieć prawdę? Czy pani Xue-Xue
wygra milion?! Milion RMB! Zaraz się przekonamy. Nagrodźmy panią brawami.
Proszę państwa, towarzysze i towarzyszki, oto pani Xue-Xue!
Publiczność posłusznie
klaszcze. Po chwili przestaje na znak mężczyzny w garniturze.
- Dla tych, co są z nami po raz pierwszy, przypomnijmy
reguły naszej gry.– Prowadzący, inaczej niż poprzednie zdania, mówi tonem
rzeczowym, bez wykrzykników i egzaltacji. - Zadajemy pytania, na które można odpowiedzieć tylko tak
albo nie. Po każdej udzielonej odpowiedzi wariograf czyli detektor kłamstwa
obsługiwany specjalnie dla naszego programu przez specjalistów pekińskiej
policji kryminalnej określi ze stuprocentową pewnością, czy dana odpowiedź jest
prawdą czy kłamstwem. Pytania nie są nowe. Podczas rozmowy castingowej
zarejestrowaliśmy sto odpowiedzi. Prawdziwość... lub fałsz sprawdziliśmy
niezależnie od wskazań wariografu, angażując najlepszych prywatnych detektywów
naszego państwa. Wiemy jaka jest prawda. Zawodniczka wie, że wiemy. W trakcie
programu, już za kilka sekund, wybierzemy losowo dwadzieścia jeden spośród stu
pytań i poprosimy panią Xue-Xue o odpowiedź. Jeśli dwadzieścia jeden razy powie
prawdę, opuści studio z milionem RMB. Kiedy skłamie, przerwiemy program a
pieniądze rozdamy publice zgromadzonej w studio. Przypomnijmy jeszcze, że przez
pół roku trwania projektu tylko dwóch zawodników zdołało dotrzeć do ostatniego
pytania i tylko jeden z nich odpowiedział zgodnie z prawdą. Pani Xue-Xue ma dwadzieścia
lat i jest jak dotąd najmłodszą zawodniczką w naszym programie. Sprawdźmy więc,
czy i tym razem młodzież zwycięży. Czy do młodzieży należy przyszłość. Jeszcze
raz witam w programie Trudna Prawda! Xue-Xue, niech milion przejdzie w twoje
ręce. Brawo! Jeszcze raz proszę o brawa.
Po długim wstępie rozpoczyna
się gra o wysoką stawkę. Na szali milion, prawda i przyszłość, którą tylko
pieniądze mogą naprowadzić na dobre tory. Za milion można kupić sklep z małym
pokojem do spania na zapleczu, elektryczną furgonetkę, rower. Wyprowadzić się
od ciotki. Przestać być pasożytem. Nie musieć harować w cudzym barze w
cuchnących oparach spalonego oleju. Przyszłość własna, przyszłość narzeczonego obecnego
w studio, przyszłość ciotki, jej męża i czternastoletniego syna, nieużytka i
urwipołcia. Przyszłość, która bez pieniędzy na start jawi się w
najciemniejszych barwach, równa się śmierci.
- Pierwsze pytanie. – Prowadzący wyrywa Xue-Xue z
krótkiego zamyślenia. – Czy prawdą jest, że mieszkasz u cioci, twoje miejsce do
spania stanowi materac rozłożony na podłodze w przedpokoju przy drzwiach
wejściowych.
Proste pytanie. Wszystko się
zgadza. Wstyd przyznać się do biedy. Wstyd wujkowi i cioci. Wstyd na całe
państwo. Ale co począć? Pół Chin żyje w takiej nędzy, a ćwierć zazdrości nawet
takich warunków. Wszak Szanghaj to wielkie miasto, światowe, bogate. Jak Pekin.
Każdy chce do Szanghaju. Pora odpowiedzieć, ale wargi tylko drżą bezdźwięcznie.
Niewidzialna pętla jak stryczek ściska gardło.
- Tak. Tak jest w istocie. Tak właśnie mieszkam,
czwarty rok z rzędu. Przedtem żyłam podobnie. Tak. – chce powiedzieć Xue-Xue i
nie może. Z paniką w oczach patrzy na prowadzącego. Zaciska ręce na poręczach
fotela. Czuje bicie serca. Dziki stukot. Walenie. Ciężkie krople potu na czole.
Wreszcie wydobywa z siebie to słowo: - Tak.
Mężczyzna w garniturze milczy.
Publiczność nie mruknie ani słowem. Miliard oczu gapi się w telewizor.
Oczekiwanie... Wreszcie gong: Bim bam!
- Praw-da. – metaliczny dźwięk syntezatora mowy
wypełnia salę, dudni z głośników telewizorów, laptopów i innej elektroniki od stoków
Pamiru po brzeg Morza Wschodniochińskiego.
- Prawda! – entuzjastycznie powtarza mężczyzna z
mikrofonem w dłoni. – Brawo, Xue-Xue! Denerwujesz się. Detektor zarejestrował
ciśnienie, jakie byś miała podczas sprintu, dobiegając do mety. Pocisz się.
Niemniej dałaś radę! Przemogłaś stres, jesteś bohaterką. Gratuluję, Xue-Xue!
Sala dołącza się skoordynowanym
klaskaniem: klap, klap; klap, klap...
- Czy możemy przejść do pytania numer dwa, Xue-Xue? –
prowadzący jednym ruchem ręki uciszył publiczność i kontynuuje program.
- Możemy. – odpowiada cicho kobieta.
Już ochłonęła po pierwszym
skoku emocji. Korzystając z chwili pauzy, wyprostowała plecy, wcisnęła się w
wygodne oparcie fotela. Niewysoka, szczupła, jak żółw schroniła się w
bezpiecznej muszli. W skupieniu czeka na pytanie.
- Wspaniale, Xue-Xue... Czytam pytanie: Czy prawdą
jest, że chcesz się wyprowadzić od cioci i jej męża.
- Tak. – odpowiada Xue-Xue, nie zastanawiając się
długo. – To przecież oczywiste. Nikt by nie chciał siedzieć dalszej rodzinie na
głowie.
Dwie minuty ciszy, po czym metaliczny
głos oznajmia wynik analizy.
- Prawda! – potwierdza gospodarz programu. – Xue-Xue,
czy zechcesz podzielić się z nami przyczyną? Dlaczego chcesz się wyprowadzić?
Czy ciocia źle cię traktuje? Odbierasz sygnały, że nie jesteś mile widziana?
- Nie, ciocia jest wspaniałą kobietą – odpowiada
Xue-Xue z pełnym przekonaniem w głosie. – Po prostu ciasno jest w małym
mieszkaniu. Kiedy odwiedza nas mój narzeczony, mogę go tylko posadzić przy
stole w pokoju. Albo w przedpokoju, gdzie gotujemy jedzenie, na taborecie.
Czterech domowników i gość to za dużo, jak na takie mieszkanie. Poza tym Liu-En,
syn wujka i cioci, niedługo będzie dorosły. Nie zaprosi wieczorem narzeczonej,
jeśli nie będzie mieć dla niej miejsca przy stole. Bardzo szanuje ciocię i
wujka, ale jak każdy chcę mieszkać na swoim.
- Tak, rozumiem doskonale Xue-Xue. Mam nadzieję, że
milion RMB pomoże ci zrealizować marzenia. Przed nami jeszcze tylko
dziewiętnaście pytań. Czy jesteś gotowa?
- Tak.
- Wspaniale. Jeszcze raz wielkie brawa dla Xue-Xue! –
publiczność klaszcze; pół miliarda widzów przełyka herbatę, kefir tudzież piwo.
– Trzecie pytanie... – Republika ludowa zamienia się w słuch. – Czy to prawda,
że brat cioci a także jej syn Liu-En widzieli cię nago, kiedy się przebierałaś
i myłaś?
Niewidzialna pętla znowu zaciska
się wokół szyi młodej kobiety. Tak. Widzieli obaj. Nie przez przypadek.
Najpierw podglądał ją stary grubas, po dwóch latach do łazienki zaczął zaglądać
synalek. Młody nawet nie raczył udawać, że wszedł przez pomyłkę. Śmiał się,
głupio, że zobaczył myszkę. Niechby sobie patrzyli. Stary impotent, ciekawski
dzieciak, obaj aseksualni i zupełnie niegroźni. Ale co na to ciocia? Dobra
kobieta przyjęła przybłędę nie po to, żeby ta gorszyła jej syna i odbierała
męża! Xue-Xue zawsze zakrywała więc ciało rękami i ręcznikiem, nie tyle ze
wstydu, co z potrzeby dochowania wierności osobie, której zawdzięczała
wszystko. Dach nad głową i zapewne życie. Na szczęście pytanie sformułowano
ostrożnie, nie precyzując okoliczności, w jakich mężczyzna i chłopiec widzieli ją
nago, kiedy się przebierała i myła, pomyślała Xue-Xue. Na tak postawione
pytanie można odpowiedzieć twierdząco, nie oskarżając ich wprost o podglądanie.
Ba, molestowanie seksualne. Ciocia, nawet jak się domyśli, o ile jeszcze
niczego nie podejrzewa, wcale nie będzie pewna.
- Tak – odpowiada Xue-Xue, dziwnie spokojna. Pół Azji
głośno wzdycha.
Bim bam! – huczy gong
- Praw-da! – mówi mechanizm.
- Prawda. – powtarza pan w garniturze, szyderczo
uśmiechnięty. – Czy ciocia wie o tym?
- Nie, ale to żadna tajemnica. Czasami gaśnie światło
w łazience i nie widać, że ktoś jest w środku – odpowiada kobieta. Kłamiąc jak
z nut, żeby obronić swojego dobroczyńcę. Nie ma do niego pretensji. W
porównaniu do innych mężczyzn, ten jest prawdziwym aniołem, któremu można, a
nawet trzeba wybaczyć tę czy inną słabostkę. – Mnie też się zdarzyło podejrzeć
Liu-En’a, kiedy nie miał na sobie majtek. Jesteśmy jak rodzeństwo.
- Liu-En, pozdrawiamy cię ze studia. Muszę
powiedzieć, że masz wspaniałą siostrę, niesłychanie odważną. Brawo! Jeszcze raz
brawo!
Przesłuchanie trwa dalej. Coraz
kolejny widz wyciąga z lodówki następną butelkę piwa lub kefiru. Jego żona i
córka zagryzają paznokcie. Syn przerywa surfowanie w chińskim segmencie
internetu, do którego nie mają wstępu imperialistyczne usługi Google’a,
Twitter’a i Facebook’a. Xue-Xue odpowiada na pytania dotyczące szkoły, pracy,
narzeczonego. Pytania trudne, osobiste, których nikt poza programem nie śmiałby
zadać. W myśl nadrzędnej zasady programu, że pytać można o wszystko z wyjątkiem
polityki. Trudna Prawda to rozrywka. Nagość absolutna, porno dla mas. Porno
mówione, bez rozbieranych obrazków zakazanych w komunistycznym Państwie Środka,
porno doskonałe prawdziwe, autentyczne, a więc doskonałe. Zawodnik rozpustnie obnaża
duszę, uwodząc miliardową publiczność; w zamian dostaje nagrodę: nadzieję. Nadzieję
na milion.
Pytanie piętnaste: Czy prawdą
jest, że Xue-Xue uciekła z domu?
- Tak.
Gong: bim bam. Prawda.
- Powiesz nam coś więcej na ten temat, Xue-Xue?
- Nie ma wiele do opowiadania. Byłam zła na rodziców.
Ukradłam im pieniądze i kupiłam bilet do Szanghaju.
- Nie uprzedziłaś cioci, że przyjedziesz, prawda?
- Oczywiście, że nie. Gdybym zadzwoniła do niej,
natychmiast poinformowałaby moją mamę i plan by się nie udał. Ojciec by mnie
zabił za tę kradzież. Musiałam uciec. – Xue-Xue milknie.
Pytanie szesnaste: Czy kiedykolwiek
podebrała pieniądze z kasy, okradając pracodawcę?
- Tak. Niestety. Mogę tylko przeprosić.
- Kradzież nie została wykryta, prawda, Xue-Xue? – gospodarz
programu prosi o więcej informacji, by zaspokoić ciekawość publiki.
- W pewnym sensie. Właściciel sklepu niesprawiedliwie
obwinił kogoś innego. Jego wyrzucił, a ja pracuję nadal.
- Może liczył na jakiś wyraz wdzięczności z twojej
strony? Jesteś atrakcyjną kobietą. – Z ust prowadzącego pada sugestia, że oprócz
pracy w barze Xue-Xue świadczy szefowi usługi ciałem. Na szczęście to nieprawda
i szkoda, że odpowiedź na to pytanie, spoza puli konkursowej, nie jest badana
wariografem.
- Nie. Z szefem łączą mnie przyjacielskie stosunki.
Naprawdę bardzo żałuję, że to zrobiłam. To nie miało wyjść na światło dzienne –
deklaruje szczerze kobieta w fotelu. Tylko nadzieja na milion RMB mogła ją skłonić
do szczerości. Gdyby nie gra o tak dużą sumę pieniędzy, ryzyko utraty pracy
oraz zaufania życzliwego człowieka byłoby zbyt wielkie.
- Rozumiem, Xue-Xue. Wierzę, że właściciel baru,
widząc twoje przyznanie się do winy, bo nie wątpię, że ogląda cie teraz przez
telewizor, już ci wybaczył i że wasza przyjaźń stanie się jeszcze mocniejsza.
- Dziękuję.
- Brawo! Brawo dla pani Xue-Xue!
Aplauz w studio. Westchnienie
zawodu przed telewizorami. Ckliwa przyjaźń? Wybaczenie? Nie po to się ogląda reality show’y.
Nikt jednak nie odchodzi od
telewizora. Zostało jeszcze pięć pytań. Pięć szans na to, że pięknej dwudziestolatce
podwinie się noga, że skłamie, przegrywając nadzieję na milion. Że przy okazji
wyjdą na jaw rzeczy kompromitujące bardziej niż ucieczka z domu i
przywłaszczenie paru juanów.
- Xue-Xue, czy prawdą jest, że nie straciłaś
dziewictwa ze swoim narzeczonym? Przy okazji jeszcze raz pozdrawiamy
narzeczonego – Snop światła z jednego z projektorów kieruje się w stronę
publiczności i na chwilę zatrzymuje się w miejscu, oślepiając wysokiego
mężczyznę w białej koszuli i zielonych tenisówkach, dwudziesto- lub
trzydziestoletniego.
Kobieta w fotelu na środku
podestu kuli ramiona. Chaotycznie rozgląda się po sali, jakby szukała
podpowiedzi lub innego wsparcia. Waha się. Wie, że jak skłamie, straci prawie
pewną wygraną. Milion RMB nie zrekompensuje strat, które już poniosła: utraty
zaufania szefa, cioci, wujka, przyszywanego brata-nieroba. Że wróci do
Szanghaju nie w glorii milionera, lecz jako loser
bez czci i honoru.
- Tak. – przyznaje.
Bim bam! Praw-da!
- Prawda! Brawo! Xue-Xue, od jak dawna jesteście
razem? – pyta moderator, udając ciekawość. Doskonały aktor. Wie przecież. Zna
całą prawdę.
- Dwa lata – odpowiada zawodniczka.
Snop światła jeszcze raz
oświetla młodzieńca w zielonych tenisówkach. Pół miliarda Chińczyków z satysfakcją
patrzy na twarz nieudacznika. Długi podbródek, szczupłe policzki, duże okrągłe
szkła okularów. Fizjonomia pierdołowatego inteligencika, jak z podręcznika
frenologii. Xue-Xue widzi przed sobą dziesiątki słabo maskowanych uśmieszków.
Ktoś klepie jej narzeczonego po ramieniu i pociesza szeptem:
- Chłopie, odwagi, jeszcze nic straconego.
- Chcesz coś dodać, Xue-Xue? Możesz zwrócić się
bezpośrednio do narzeczonego. Popatrz na jego minę, jak czeka na twoje słowa. –
fałszywy aktor udziela rad, mówiąc do mikrofonu. Wie czego oczekuje publika.
Obietnicy, że zaraz po programie, w hotelu, na małżeńskim łożu... Najlepiej
przed kamerą w świetle jupiterów.
- Kocham cię, Da-Bo. Dziękuję, że ze mną przyjechałeś.
Spontaniczne oklaski.
- Jestem tego pewien. Ona cię kocha, Da-Bo,
gratuluję! Jeszcze raz, brawo! – moderator odzyskuje panowanie nad
publicznością. – A teraz przejdźmy do następnego pytania, Xue-Xue. Czy jesteś
gotowa?
- Tak, jestem.
- Pytanie osiemnaste brzmi... – prowadzący zawiesza
głos, by wzmóc ciekawość publiczności – czy jest prawdą, Xue-Xue, że prawdziwą
przyczyną twojej ucieczki z domu było molestowanie seksualne?
Nareszcie prawdziwe brudy.
Spełniają się oczekiwania rzeszy widzów skupionych przed telewizorami, użytkowników laptopów i innych
urządzeń pozwalających na żywo śledzić zmagania z prawdą.
Niepewny wyraz twarzy młodej zawodniczki jeszcze bardziej wzmaga zainteresowanie.
Zagubiony wzrok pobudza perwersyjną wyobraźnię. Xue-Xue waha się.
Pierwszy raz od początku przesłuchania nie wie, co odpowiedzieć.
Analizuje w myślach: ojciec łapał za biust, to prawda, ale wcale nie
często i w końcu przestał to robić. Klnie: Że
też musieli wylosować to pytanie! Dalej kombinuje: Molestował? Tak, trochę. Ile mogłam mieć
lat? Trzynaście, dwanaście. Dopiero zaczynałam na dobre dojrzewać. Przestał,
jak się dowiedział, że dostałam miesiączkę. Potem już tylko pił. Pił w sobotę
wieczorem, szedł wcześnie spać, wstawał w niedzielę rano półprzytomny, i lał
mnie, jakbym to ja była winna, że miał kaca. Na szczęście nie bił mocno. Tylko dwa
albo trzy razy uderzył mnie pięścią w twarz tak, że naprawdę zabolało. Nie miał
na celu zadać cierpienia tylko upokorzenie. Ale dlaczego w ogóle podnosił na
mnie rękę? Po co? Czy był to wyraz jego chorej miłości, próba zbliżenia? Czy
zrywając ze mnie kołdrę nad ranem, podniecał się seksualnie? Może by przestał
pić, gdybym zamiast uciekać i chować się w szparze między szafą a ścianą,
odważnie stanęła przed nim z rozpostartymi ramionami. Gdybym pod nieobecność
mamy pokazywała mu się goła? Więc co to było: molestowanie czy zwykła przemoc?
Jak brzmi prawidłowa odpowiedź?
- Nie – odpowiada Xue-Xue, oddalając od ojca
oskarżenie, przynajmniej do czasu, gdy detektor kłamstwa wyda nieomylny wyrok.
Bim bam! – odzywa się gong po
trzech minutach, z których każda trwa dłużej niż wieczność.
- Praw-da! – oznajmia głos elektryczny, nieświadomy
emocji ani uczuć, całkowicie uwalniając pijaka i damskiego boksera od zarzutów
i kary więzienia.
- To prawda! – powtarza mężczyzna w garniturze, w
dzierżąc mikrofon obiema rękami, aby ukryć przed kamerą drżenie dłoni. Mocno
zdziwiony, że zawodniczka awansowała do następnego pytania, szuka w umyśle
słów, po omacku, i nie znajduje. – To prawda, Xue-Xue. Czy możemy przejść do
następnego pytania? Możemy też przerwać grę i dokończyć ją za tydzień, jeśli
jesteś zmęczona.
- Możemy grać dalej. – wybiera Xue-Xue, cała mokra od
potu, przekonana, że ostatnie trzy pytania nie mogą być trudniejsze niż to, na
które właśnie odpowiedziała.
Komputer losuje, mężczyzna w
garniturze czyta:
- Czy to prawda, że w wieku szesnastu lat... –
prowadzący przerywa, patrzy na Xue-Xue przenikliwym wzrokiem. Kobieta blednie,
otwiera szeroko usta, jej ciało zamienia się w kamień. Można nie czytać reszty
pytania. Od pustynnej Gobi po tropikalną wyspę Hainan, każdy, kto choć trochę
rozumie ludzką mimikę, zna już odpowiedź. – padłaś ofiarą gwałtu?
Milczenie w studio. Nawet
klimatyzacja przestała szumieć, by nie zagłuszyć odpowiedzi. Fabryki smartfonów
w prowincji Guangdong na pięć minut wstrzymują pracę. Każdy chce się
dowiedzieć, czy szczupła Xue-Xue, której głos przypomina ćwierkanie skowronka,
została zgwałcona i przez kogo. Bo nie przez ojca i nie przez obecnego
narzeczonego. Tyle tylko wiadomo na pewno. Projektor znowu rzuca snop światła
na młodego mężczyznę w okularach i zielonych tenisówkach. Blady jeszcze
bardziej niż jego dziewczyna. Lewa noga zachowuje się jak w ostatnim stadium
zespołu Parkinsona. Spośród połowy miliarda Chińczyków, obserwujących zmagania
Xue-Xue jemu jedynemu zależy na tym, by prawidłowa odpowiedź brzmiała „nie”. I
jest wszystko jedno, czy wyjdzie ze studia w towarzystwie miliarderki, czy z pokonaną
dziewczyną ale za to z jedną sześćdziesiątą miliona w kieszeni.
Xue-Xue milczy. Chce usnąć i
obudzić się jutro w zupełnie innym miejscu. Chce być porwaną przez kosmitów i
wywieziona latającym spodkiem do odległej galaktyki. Chce się zamienić w muchę
i przefrunąć pół metra w otaczającą ją absolutną ciemność sali.
- Niech to się wreszcie skończy. – myśli jak mandżurski
partyzant na japońskich pytkach. Kiwa głową... – Tak.
Bim bam! Gong potwierdza niemal
natychmiast, jakby wiedział od samego początku.
- Praw-da! – naśmiewa się skrzeczący mechanizm.
- Prawda – z satysfakcją powtarza gość z mikrofonem.
– Xue-Xue, już tylko dwie poprawne odpowiedzi dzielą cię od miliona RMB.
Po tym wyznaniu miliard
skośnych oczu gotowych jest wybaczyć Xue-Xue ewentualną wygraną w teleturnieju.
Publiczność w studio chętnie odpuści sobie szesnaście tysięcy sześćset
sześćdziesiąt siedem juanów na osobę, które otrzymałby każdy uczestnik
programu, gdyby wariograf przyłapał Xue-Xue na kłamstwie. Byle tylko dowiedzieć
się więcej szczegółów. Kto był szczęśliwym gwałcicielem? Kto odebrał
dziewczęciu cnotę? I tylko Da-Bo współczuje przyszłej miliarderce. A jeszcze
bardziej sobie.
- To się zdarzyło w dniu przyjazdu do Szanghaju. –
wyjaśnia Xue-Xue, nie czekając, aż prowadzący program z sarkazmem wymalowanym
na twarzy zachęci ją do spowiedzi. – Zgwałcił mnie taksówkarz. – Kobieta
tłumaczy swojemu mężczyźnie, starając się dostrzec jego oczy pod okrągłymi
szkłami okularów. – Zatrzymał się nie wiadomo gdzie i mi to zrobił. Nie
potrafiłam się obronić. Bałam się. Na tylnym siedzeniu... leżałam... pod nim...
Bolało. – kobieta nabiera powietrza po każdym słowie – Potem mnie odwiózł...
pod wskazany adres. Nie zostawił mnie samej na ulicy. Nie okradł. Nie zabił. –
kończy, łagodząc winę przestępcy, jakby była jego adwokatem.
Ten i ów w studio i przed
telewizorem dopowiada sobie:
- Odwiózł za darmo. I dał jeszcze ze sto juanów za
przyjemność i milczenie.
- Czy mówiłaś o tym komuś? Cioci, narzeczonemu,
mamie... Czy zgłosiłaś napad na policję? – pada naiwne pytanie z podium.
- Nie. – przeczy Xue-Xue stanowczo. To by przecież
nie miało sensu wtedy, cztery lata temu, iść na policję i przyznać się, że się
właśnie uciekło z domu. Może jeszcze miałaby oddać się policjantom na
komisariacie, zanim wsadziliby ją do pociągu powrotnego do domu? Głupie
pytanie.
A starzy i młodzi kawalerowie,
miliony frustratów, dla których w Państwie Środka, gdzie drogą aborcji
ogranicza się liczbę urodzeń, pod groźbą kary za „nadplanowe” dziecko i gdzie
wciąż panuje kult męskiego potomka, zabraknie pary, myślą o zawodzie
taksówkarza. Też chcą sobie popukać nieostrożne małolatki. Rzucić taką na tylne
siedzenie, załatwić sprawę i odprawić do cioci. Bezkarnie. Wiedząc, że policja się
o niczym nie dowie.
Mamy i babcie patrzą kątem oka
na córki i wnuczki, sprawdzają, jakie wywarł na nie wrażenie przekaz z
telewizora, spokojne, bo ich córka czy wnuczka nie jest ani tak nieszczęśliwa
ani głupia, by uciekać z domu. Problem Xue-Xue ich nie dotyczy. Myśl o okropnym
taksówkarzu napawa lękiem dziewczynki. Każda w roli szofera widzi innego
człowieka, kogoś z kręgu sąsiadów, znajomych, rodziny. I wzdryga się na myśl o
silnych rękach i ciężkim ciele. Brr.
Xue-Xue przygląda się
narzeczonemu. Siedzącemu nieruchomo, zgarbionemu, ze skrzyżowanymi na piersi
rękami, z nogą założoną na nogę. Siedem nieszczęść. Wie, że Da-Bo ją obejmie,
przytuli, powie, że co było, minęło i że wszystko będzie dobrze. Wie też, że
się jej będzie brzydził. Sama na jego miejscu brzydziłaby się dziewczyny takiej
jak ona. Dziś w hotelu będzie musiała podjąć męską decyzję. Powie, że go nie
kocha, że widzi w nim tylko przyjaciela.
- Miejmy nadzieję, że sprawiedliwość dopadnie kiedyś
tego taksówkarza. – podsumowuje rundę gospodarz programu, zadowolony z siebie,
węsząc wzrost oglądalności i sowitą premię. – Jeszcze dwa pytania i milion RMB
należy do ciebie, Xue-Xue. Poproszę o brawa! – kończy, jak zwykle zwracając się
do publiczności.
Sześćdziesiąt par rąk rytmicznymi
uderzeniami wypycha głośne powietrze. Klap, klap. A myśli Xue-Xue wędrują do
pociągu, którym dotarła do Szanghaju.
- Jak to możliwe – zastanawia się – że nikt nie zauważył
oczywistej luki w jej opowieści. Ani ciocia i wujek, ani, co jeszcze bardziej
podejrzane, nikt w telewizji nie zainteresował się, jakim cudem niepełnoletnia
przejechała tysiące kilometrów, mając w ręce jedynie bilet. Kupiony zresztą na
inną osobę. Bez dokumentu tożsamości. Tylko taksówkarz się domyślił, że podróż
okupiła ciałem.
„Do kogo jedziesz?” – spytał.
„Do cioci” – bąknęła. „Sama?” „Tak wyszło.” „Rodzice cię puścili?” „No, tak.”
„Ile masz lat?” „Osiemnaście” – skłamała. „Pokaż dowód.” – zatrzymał auto.
Jeszcze noc. Po lewej stronie wysoki mur jakiegoś budynku. Po prawej długie
ogrodzenie. Na ulicy ani śladu człowieka. Zaczęła się bać, że taksówkarz
zamiast pod wskazany adres zawiezie ją na policję. „Dobra, wyskakuj.” –
rozkazał. „Ale, niech mnie pan dowiezie. Zapłacę.” – zażądała hardym tonem.
„Zawiozę.” – mruknął i wysiadł. Obszedł samochód, otworzył tylne drzwi... W
pewnej chwili postanowił klęknąć bardziej wygodnie lub bardziej stabilnie.
Wyszedł z niej, chrząknął, chwycił pod kolano, unosząc jej nogę do góry i
powiedział zadowolony z siebie: „Nie zgrywaj cnotki. Już cię tam w pociągu nieźle
wygrzmocili.” Po czym wszedł w nią z powrotem.
Taksówkarz posunął się w
domysłach za daleko. Co zresztą zrozumiał kilka chwil później, kiedy uważniej
spojrzał na swój członek. Przez trzy doby spędzone w pociągu nikt jej nie
zgwałcił. Niemniej Xue-Xue musiała oddać się konduktorowi. W jeszcze bardziej
upokarzający sposób.
Stary kolejarz otoczył ją
troskliwą opieką. Karmił, na stacjach postojowych prowadzał pod natrysk
służbowy, chronił bagaż w swoim przedziale. W zamian oczekując uczucia i
rozmów. Musiała mu kilka razy opowiedzieć swoje życie z najdrobniejszymi
szczegółami. Za pierwszym razem objął ją znienacka, na stojący, zachodząc ją od
tyłu. I przeprosił za spoufalanie. Xue-Xue odpowiedziała, że nic się nie stało,
częściowo ze strachu, a częściowo dlatego, że naprawdę tak uważała.
Potem leżała z nim na jednej pryczy.
Dłonie konduktora co jakiś czas zjawiały w okolicy biustu. Wrażliwe sutki czuły
nerwowe drganie palców. Kiedy w końcu zebrał się na odwagę i chwycił pierś
pełną garścią, znowu przeprosił. Znowu otrzymał zapewnienie, że wszystko jest w
porządku. Mężczyzna godzinami głaskał ją po głowie, jak pierwszy raz zakochany
nastolatek. Potrzebował zachęty z jej strony. Pragnął, by dziewczyna zaprosiła
go pod bluzkę. I Xue-Xue prowadząc za nadgarstek, wskazała mu drogę. Siedziała
mu na kolanach, a jego suche, pomarszczone ręce rozkoszowały się jędrnym
dziewczęcym biustem. Stary nomada zwabił nastolatkę do swej żelaznej jurty i macał.
Śliniąc się. Z obleśną satysfakcją. Był w siódmym niebie. Możliwe że dotykał
kobietę pierwszy i ostatni raz w życiu.
Żegnając się, pocałował pasażerkę
bez dowodu tożsamości w usta. Nieśmiało, z wahaniem, czekając na wyraźny znak
przyzwolenia. Na prośbę. Dziewczyna objęła go mocno za szyję. Uwiesiła się na
nim, tak jak wieszała się na szyi ojcu, kiedy była mała. Kolejarz złapał za
pierś, jak ojciec, kiedy Xue-Xue była starsza.
Taksówkarz wziął, co chciał,
szczerze, bez pytania o zgodę. Ckliwy kolejarz zmusił Xue-Xue do współdziałania.
Do wyuzdania pod perfidnym płaszczykiem przyjaźni. Do kupowania czyjejś
przychylności ciałem. Tego właśnie Xue-Xue wstydziła się najbardziej, nie
gwałtu w taksówce.
Czy teraz ją o to spytają? Czy
zagrają nie fair i żeby tylko nie dać
jej wygrać zadadzą pytanie spoza przygotowanej puli? Wystarczy cokolwiek
związanego z podróżą, by wybić ją z rytmu. Trzęsie się ręka, powieka zamyka się
bez kontroli woli, zawodniczkę ogarnia zwątpienie. Panika.
- Xue-Xue! – woła pan w garniturze – Xue-Xue!
Podajcie jej wody! – krzyczy do kogoś w cieniu. – Czy wszystko w porządku?
Nadal jesteś zdecydowana grać dzisiaj dalej? Masz prawo do przerwy.
- Tak. Jeszcze tylko dwa pytania, prawda? – zmęczona
kobieta odpowiada cicho spokojnym głosem, jak pogodzony z losem skazaniec
chwilę przed wejściem na szafot.
- Dobrze, Xue-Xue... Poproszę o brawa...
Przedostatnie pytanie brzmi: Czy jest prawdą, że będąc gwałconą w taksówce,
poczułaś podniecenie?
Znowu cisza. Tym razem jednak
publiczność w studio i przed telewizorami nie chce czekać na odpowiedź. Daje o
sobie znać zniecierpliwienie. Producent i moderator zdają sobie z tego sprawę.
Żałują, że nie udało się rozbić gry na dwie części, że zawodniczka nie zgodziła
się na zrobienie przerwy po osiemnastej rundzie. Pozwoliłoby to podwoić a może
i potroić zyski z reklam.
Wojowniczka w fotelu także
milczy. Ukrywa złość pod nieprzeniknioną maską z twardego kamienia. Znów siedzi
w taksówce. Jeszcze nie dowierza, że zaraz się to zdarzy. Wie, co taksówkarz
jej zrobi, ale nie dopuszcza tej wiedzy do świadomości. Siedzi nieruchomo, jak
sparaliżowana.
W drzwiach auta mężczyzna.
Brzydki. Tłusty. Ma dziobate ślady krost na twarzy. Jego figurę mogą opisać
dwie figury ustawione jedna na drugą: kwadrat jako głowa i prostokąt jako tułów. Coś
mówi. Nastolatka nie słyszy ani słowa. Tłusty lekkim pchnięciem każe jej się
oprzeć na łokciach. Dziewczyna ani drgnie, głupio się uśmiecha. Napastnik rozpina
guzik jej spodni, suwak, wbija palce pod materiał, aż bolą biodra, ciągnie,
szarpie. Xue-Xue chce się przeciwstawić. Słowa protestu spływają do gardła
strumieniami, lecz struny głosowe ani drgną. „Nie rób mi tego”, „proszę”,
„przestań, człowieku”, „zrobisz mi krzywdę” – woła mózg, a usta milczą.
Potem jego spodnie. „A więc to
tak wygląda. I ten ogóras ma się we mnie zmieścić?” Prostokąt popycha jej
ramię. Kładzie ją na plecy. Przerażona Xue-Xue podpiera się łokciem, chce
widzieć, chce zachować kontrolę. Kwadrat się uśmiecha gębą mokrą od śliny.
Klęczy między jej udami, pluje na palec, bezceremonialnie otwiera ją na oścież.
Łapie za boki, podnosi biodra... Ból, krzyk, charczenie, spokój. Nokaut.
Dziewczyna leży na łopatkach.
„Teraz kurtka” – szeleści
kwadrat. Wyciąga klin, pomaga powrócić do półprzysiadu. Brzuch boli. Kurtka
wędruje na przednie siedzenie. „Sweter.” – kwadrat pomaga przeciągnąć go przez
głowę. „Rozpinaj stanik”. Dziewczyna kręci głową. „Rozpinaj.” – kwadrat
szeleści a ręce prostokąta łapią za biodra, grożąc powtórnym wbiciem ogórasa.
„Yhy” – kiwa głową przestraszona turystka. Pierwsza łza spływa jej po policzku.
„Pokaż się!” „Stój!” – kwadrat przerywa striptease, gdy spod koszulki wyłania
się pierwsze żebro. Prostokąt błyskawicznie się rozbiera do naga. Potem pomaga
zdjąć koszulkę młodej ofierze.
Pcha ją na plecy. Wchodzi w
nią. Posuwa minutę. Przerywa. „Siądziesz mi na kolanach.” – wydaje polecenie.
Dziewczyna jak zahipnotyzowana słucha. Obleśne wargi zasysają prawego cycka.
Język miażdży sutek. Klin rozrywa wnętrze. „A!” – krótko krzyczy skowronek.
Luka w pamięci.
- Xue-Xue... Czekamy na odpowiedź. – Z oddali
dochodzi ciepły znajomy głos telewizyjnego moderatora.
Pokonana zawodniczka leży na
plecach. Nogi skierowane prostopadle do płaszczyzny siedzenia, łydki oparte na
prostokątnych plecach przeciwnika. Dyszy miarowo, głęboko, przez szeroko
otwarte usta. Zwycięski zapaśnik odbiera nagrodę. Charczy dziewczynie prosto do
ucha, rytmicznie na przemian unosząc i puszczając biodra. We dwoje tworzą
spójny mechanizm pompująco-tłoczny. „Nie zgrywaj cnotki. Już cię tam w pociągu
nieźle wygrzmocili.” – brutalne słowa wciąż szumią w głowie bezwolnego skowronka.
W pewnej chwili tłok przerywa
pracę. Kwadratową twarz wykrzywia grymas, jakiego Xue-Xue nigdy nie widziała, trudny
do określenia, ale raczej nie wyrażający bólu ani innego nieprzyjemnego
odczucia. „Co się stało?” – pyta, nie wiedzieć kiedy odzyskawszy mowę. „Nic. Co
się miało stać?” – odpowiada sto kilo mięśni i sadła. „To koniec?” – Pyta się
zgwałcona dziewczyna sama siebie. – „Co będzie teraz?” – Jej serce ogarnia
trwoga. Zaraz będzie wstyd. Zaraz zostanie wyrzucona na trawnik jak skórka
banana, zostanie wypluta z czerwonego auta jak pestka wiśni. Zostanie sama jak
zużyta zabawka.
„Nie, jeszcze nie.” – nie wie,
czy szepcze na głos, czy tylko w myśli. Przyciąga do siebie dół prostokąta,
dociska go skrzyżowanymi nogami. Ustami wsysa mięsisty język. Rusza biodrami
jak opętana. Nadziewa się na klin. Ogóras jeszcze raz rozpycha ją od środka.
Pęcznieje jak nasiono w szklance wody. „A! Aaa! A!” – wrzeszczy skowronek
wniebogłosy. I to jeszcze nie koniec przejażdżki z nieznajomym taksówkarzem
- Tak. – przyznaje uczestniczka reality show beznamiętnie.
Mamy i babcie zamykają oczy.
Córki i wnuczki rozdziawiają buzie. Ojcowie udają nieobecnych, a synkowie i bracia
(nieliczni w związku z polityką regulacji urodzeń) myślą, że będą mieli temat
do dyskusji z rówieśnikami. Mylą się. Zapomną o orgaźmie Xue-Xue, jak tylko
wrócą do wirtualnego świata gier, zasiadłszy przed trzydziestocalowym monitorem
w klubie komputerowym.
Bim bam! Praw-da!
- To prawda, Xue-Xue. Brawa!
Czas przeznaczony na transmisję
na żywo zaraz się skończy. Zegar jest nieubłagany. Moderator szybko odczytuje
finałowe pytanie. Po odpowiedzi, którą zna, musi jeszcze wygłosić ważną
wiadomość. Ważną dla zawodniczki, ale przeznaczoną dla całego narodu.
- Xue, Xue, czy prawdą jest, że znasz swojego
biologicznego ojca?
- Co za idiotyczne pytanie? I to ma być finał? – z
miliarda oczu sypią się gromy oburzenia w kierunku telewizorów. – Jak może go
nie znać, skoro od niego uciekła?
- Nie. – Pada nieoczekiwana odpowiedź. Łzy leją się
jak z cebra. Buzia wykrzywia się w grymasie ostrego bólu.
- Co?! – wzdycha publiczność w studio i w milionach
mieszkań.
Bim bam! Praw-da!
- Xue-Xue, to była wyczerpująca walka. Wygrałaś.
Zmierzyłaś się z prawdą. Od tej chwili milion RMB należy do ciebie. Gratuluję!
Owacje. Zazdrość.
- Zanim zaproszę cię do kasy – moderator mówi dalej z
rosnącym przejęciem – pragnę podzielić się z tobą ważną informacją. Po castingu, grupa wybitnych detektywów
udała się do miejsc związanych z twoją historią, odszukała i dyskretnie
przepytała świadków, przejrzała archiwa, by poznać prawdę, niezależnie od
detektora kłamstw, którego wskazania w jednym na milion wypadków mogą okazać
się błędne. Xue-Xue, nie wstawaj jeszcze z fotela. Twój biologiczny ojciec
żyje! – Długa pauza. – Przebywa w miejscu odosobnienia. – Pauza. – Nie martw
się jednak... Twój tata popełnił w młodości poważny błąd. Za namową wrogich nam
zagranicznych ośrodków podjął działalność antypaństwową. Został skazany na
najwyższy wymiar kary, którą sąd następnie złagodził, staraniem samego
Przewodniczącego Jiang Zemina! Słuszność tej decyzji potwierdza się w stu
procentach. Z tego co wiem, reedukacja przebiega nadzwyczaj pomyślnie. Mogę
przysiąc, że twój tata jest dobrym człowiekiem. Za pięć lat wyjdzie na wolność.
Wówczas będziesz mogła go spotkać. Ba, będziesz mu bardzo pomocna. Osobiście
zazdroszczę mu wspaniałej córki, która jest nieprzeciętną, czarującą i, nie
boję się tego powiedzieć, wprost fenomenalną kobietą! Brawo, Xue-Xue!
---
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz