Teleturniej (2017)

Nie dla dzieci! 
Imiona bohaterów i treść niektórych wypowiedzi zostały zmienione.

Głośna melodia. Sześćdziesiąt par rąk klaszcze. Trzy słupy światła najeżdżają na fotel stojący na środku sceny. Oślepiają kobietę. Muzyka milknie. Z ciemności wyłania się mężczyzna w garniturze z mikrofonem w lewej dłoni. Unosi prawą rękę. Sztucznie uśmiechnięty czeka chwilę, aż umilkną brawa.
- Witam serdecznie publiczność zgromadzoną w studio i przed telewizorami! Witam zawodniczkę! Gościmy dzisiaj panią Xue-Xue z Szanghaju. Czy pani Xue-Xue powie zdoła powiedzieć prawdę? Czy pani Xue-Xue wygra milion?! Milion RMB! Zaraz się przekonamy. Nagrodźmy panią brawami. Proszę państwa, towarzysze i towarzyszki, oto pani Xue-Xue!
Publiczność posłusznie klaszcze. Po chwili przestaje na znak mężczyzny w garniturze.
- Dla tych, co są z nami po raz pierwszy, przypomnijmy reguły naszej gry.– Prowadzący, inaczej niż poprzednie zdania, mówi tonem rzeczowym, bez wykrzykników i egzaltacji. - Zadajemy pytania, na które można odpowiedzieć tylko tak albo nie. Po każdej udzielonej odpowiedzi wariograf czyli detektor kłamstwa obsługiwany specjalnie dla naszego programu przez specjalistów pekińskiej policji kryminalnej określi ze stuprocentową pewnością, czy dana odpowiedź jest prawdą czy kłamstwem. Pytania nie są nowe. Podczas rozmowy castingowej zarejestrowaliśmy sto odpowiedzi. Prawdziwość... lub fałsz sprawdziliśmy niezależnie od wskazań wariografu, angażując najlepszych prywatnych detektywów naszego państwa. Wiemy jaka jest prawda. Zawodniczka wie, że wiemy. W trakcie programu, już za kilka sekund, wybierzemy losowo dwadzieścia jeden spośród stu pytań i poprosimy panią Xue-Xue o odpowiedź. Jeśli dwadzieścia jeden razy powie prawdę, opuści studio z milionem RMB. Kiedy skłamie, przerwiemy program a pieniądze rozdamy publice zgromadzonej w studio. Przypomnijmy jeszcze, że przez pół roku trwania projektu tylko dwóch zawodników zdołało dotrzeć do ostatniego pytania i tylko jeden z nich odpowiedział zgodnie z prawdą. Pani Xue-Xue ma dwadzieścia lat i jest jak dotąd najmłodszą zawodniczką w naszym programie. Sprawdźmy więc, czy i tym razem młodzież zwycięży. Czy do młodzieży należy przyszłość. Jeszcze raz witam w programie Trudna Prawda! Xue-Xue, niech milion przejdzie w twoje ręce. Brawo! Jeszcze raz proszę o brawa.
Po długim wstępie rozpoczyna się gra o wysoką stawkę. Na szali milion, prawda i przyszłość, którą tylko pieniądze mogą naprowadzić na dobre tory. Za milion można kupić sklep z małym pokojem do spania na zapleczu, elektryczną furgonetkę, rower. Wyprowadzić się od ciotki. Przestać być pasożytem. Nie musieć harować w cudzym barze w cuchnących oparach spalonego oleju. Przyszłość własna, przyszłość narzeczonego obecnego w studio, przyszłość ciotki, jej męża i czternastoletniego syna, nieużytka i urwipołcia. Przyszłość, która bez pieniędzy na start jawi się w najciemniejszych barwach, równa się śmierci.
- Pierwsze pytanie. – Prowadzący wyrywa Xue-Xue z krótkiego zamyślenia. – Czy prawdą jest, że mieszkasz u cioci, twoje miejsce do spania stanowi materac rozłożony na podłodze w przedpokoju przy drzwiach wejściowych.
Proste pytanie. Wszystko się zgadza. Wstyd przyznać się do biedy. Wstyd wujkowi i cioci. Wstyd na całe państwo. Ale co począć? Pół Chin żyje w takiej nędzy, a ćwierć zazdrości nawet takich warunków. Wszak Szanghaj to wielkie miasto, światowe, bogate. Jak Pekin. Każdy chce do Szanghaju. Pora odpowiedzieć, ale wargi tylko drżą bezdźwięcznie. Niewidzialna pętla jak stryczek ściska gardło.
- Tak. Tak jest w istocie. Tak właśnie mieszkam, czwarty rok z rzędu. Przedtem żyłam podobnie. Tak. – chce powiedzieć Xue-Xue i nie może. Z paniką w oczach patrzy na prowadzącego. Zaciska ręce na poręczach fotela. Czuje bicie serca. Dziki stukot. Walenie. Ciężkie krople potu na czole. Wreszcie wydobywa z siebie to słowo: - Tak.
Mężczyzna w garniturze milczy. Publiczność nie mruknie ani słowem. Miliard oczu gapi się w telewizor. Oczekiwanie... Wreszcie gong: Bim bam!
- Praw-da. – metaliczny dźwięk syntezatora mowy wypełnia salę, dudni z głośników telewizorów, laptopów i innej elektroniki od stoków Pamiru po brzeg Morza Wschodniochińskiego.
- Prawda! – entuzjastycznie powtarza mężczyzna z mikrofonem w dłoni. – Brawo, Xue-Xue! Denerwujesz się. Detektor zarejestrował ciśnienie, jakie byś miała podczas sprintu, dobiegając do mety. Pocisz się. Niemniej dałaś radę! Przemogłaś stres, jesteś bohaterką. Gratuluję, Xue-Xue!
Sala dołącza się skoordynowanym klaskaniem: klap, klap; klap, klap...
- Czy możemy przejść do pytania numer dwa, Xue-Xue? – prowadzący jednym ruchem ręki uciszył publiczność i kontynuuje program.
- Możemy. – odpowiada cicho kobieta.
Już ochłonęła po pierwszym skoku emocji. Korzystając z chwili pauzy, wyprostowała plecy, wcisnęła się w wygodne oparcie fotela. Niewysoka, szczupła, jak żółw schroniła się w bezpiecznej muszli. W skupieniu czeka na pytanie.
- Wspaniale, Xue-Xue... Czytam pytanie: Czy prawdą jest, że chcesz się wyprowadzić od cioci i jej męża.
- Tak. – odpowiada Xue-Xue, nie zastanawiając się długo. – To przecież oczywiste. Nikt by nie chciał siedzieć dalszej rodzinie na głowie.
Dwie minuty ciszy, po czym metaliczny głos oznajmia wynik analizy.
- Prawda! – potwierdza gospodarz programu. – Xue-Xue, czy zechcesz podzielić się z nami przyczyną? Dlaczego chcesz się wyprowadzić? Czy ciocia źle cię traktuje? Odbierasz sygnały, że nie jesteś mile widziana?
- Nie, ciocia jest wspaniałą kobietą – odpowiada Xue-Xue z pełnym przekonaniem w głosie. – Po prostu ciasno jest w małym mieszkaniu. Kiedy odwiedza nas mój narzeczony, mogę go tylko posadzić przy stole w pokoju. Albo w przedpokoju, gdzie gotujemy jedzenie, na taborecie. Czterech domowników i gość to za dużo, jak na takie mieszkanie. Poza tym Liu-En, syn wujka i cioci, niedługo będzie dorosły. Nie zaprosi wieczorem narzeczonej, jeśli nie będzie mieć dla niej miejsca przy stole. Bardzo szanuje ciocię i wujka, ale jak każdy chcę mieszkać na swoim.
- Tak, rozumiem doskonale Xue-Xue. Mam nadzieję, że milion RMB pomoże ci zrealizować marzenia. Przed nami jeszcze tylko dziewiętnaście pytań. Czy jesteś gotowa?
- Tak.
- Wspaniale. Jeszcze raz wielkie brawa dla Xue-Xue! – publiczność klaszcze; pół miliarda widzów przełyka herbatę, kefir tudzież piwo. – Trzecie pytanie... – Republika ludowa zamienia się w słuch. – Czy to prawda, że brat cioci a także jej syn Liu-En widzieli cię nago, kiedy się przebierałaś i myłaś?
Niewidzialna pętla znowu zaciska się wokół szyi młodej kobiety. Tak. Widzieli obaj. Nie przez przypadek. Najpierw podglądał ją stary grubas, po dwóch latach do łazienki zaczął zaglądać synalek. Młody nawet nie raczył udawać, że wszedł przez pomyłkę. Śmiał się, głupio, że zobaczył myszkę. Niechby sobie patrzyli. Stary impotent, ciekawski dzieciak, obaj aseksualni i zupełnie niegroźni. Ale co na to ciocia? Dobra kobieta przyjęła przybłędę nie po to, żeby ta gorszyła jej syna i odbierała męża! Xue-Xue zawsze zakrywała więc ciało rękami i ręcznikiem, nie tyle ze wstydu, co z potrzeby dochowania wierności osobie, której zawdzięczała wszystko. Dach nad głową i zapewne życie. Na szczęście pytanie sformułowano ostrożnie, nie precyzując okoliczności, w jakich mężczyzna i chłopiec widzieli ją nago, kiedy się przebierała i myła, pomyślała Xue-Xue. Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć twierdząco, nie oskarżając ich wprost o podglądanie. Ba, molestowanie seksualne. Ciocia, nawet jak się domyśli, o ile jeszcze niczego nie podejrzewa, wcale nie będzie pewna.
- Tak – odpowiada Xue-Xue, dziwnie spokojna. Pół Azji głośno wzdycha.
Bim bam! – huczy gong
- Praw-da! – mówi mechanizm.
- Prawda. – powtarza pan w garniturze, szyderczo uśmiechnięty. – Czy ciocia wie o tym?
- Nie, ale to żadna tajemnica. Czasami gaśnie światło w łazience i nie widać, że ktoś jest w środku – odpowiada kobieta. Kłamiąc jak z nut, żeby obronić swojego dobroczyńcę. Nie ma do niego pretensji. W porównaniu do innych mężczyzn, ten jest prawdziwym aniołem, któremu można, a nawet trzeba wybaczyć tę czy inną słabostkę. – Mnie też się zdarzyło podejrzeć Liu-En’a, kiedy nie miał na sobie majtek. Jesteśmy jak rodzeństwo.
- Liu-En, pozdrawiamy cię ze studia. Muszę powiedzieć, że masz wspaniałą siostrę, niesłychanie odważną. Brawo! Jeszcze raz brawo!
Przesłuchanie trwa dalej. Coraz kolejny widz wyciąga z lodówki następną butelkę piwa lub kefiru. Jego żona i córka zagryzają paznokcie. Syn przerywa surfowanie w chińskim segmencie internetu, do którego nie mają wstępu imperialistyczne usługi Google’a, Twitter’a i Facebook’a. Xue-Xue odpowiada na pytania dotyczące szkoły, pracy, narzeczonego. Pytania trudne, osobiste, których nikt poza programem nie śmiałby zadać. W myśl nadrzędnej zasady programu, że pytać można o wszystko z wyjątkiem polityki. Trudna Prawda to rozrywka. Nagość absolutna, porno dla mas. Porno mówione, bez rozbieranych obrazków zakazanych w komunistycznym Państwie Środka, porno doskonałe prawdziwe, autentyczne, a więc doskonałe. Zawodnik rozpustnie obnaża duszę, uwodząc miliardową publiczność; w zamian dostaje nagrodę: nadzieję. Nadzieję na milion.
Pytanie piętnaste: Czy prawdą jest, że Xue-Xue uciekła z domu?
- Tak.
Gong: bim bam. Prawda.
- Powiesz nam coś więcej na ten temat, Xue-Xue?
- Nie ma wiele do opowiadania. Byłam zła na rodziców. Ukradłam im pieniądze i kupiłam bilet do Szanghaju.
- Nie uprzedziłaś cioci, że przyjedziesz, prawda?
- Oczywiście, że nie. Gdybym zadzwoniła do niej, natychmiast poinformowałaby moją mamę i plan by się nie udał. Ojciec by mnie zabił za tę kradzież. Musiałam uciec. – Xue-Xue milknie.
Pytanie szesnaste: Czy kiedykolwiek podebrała pieniądze z kasy, okradając pracodawcę?
- Tak. Niestety. Mogę tylko przeprosić.
- Kradzież nie została wykryta, prawda, Xue-Xue? – gospodarz programu prosi o więcej informacji, by zaspokoić ciekawość publiki.
- W pewnym sensie. Właściciel sklepu niesprawiedliwie obwinił kogoś innego. Jego wyrzucił, a ja pracuję nadal.
- Może liczył na jakiś wyraz wdzięczności z twojej strony? Jesteś atrakcyjną kobietą. – Z ust prowadzącego pada sugestia, że oprócz pracy w barze Xue-Xue świadczy szefowi usługi ciałem. Na szczęście to nieprawda i szkoda, że odpowiedź na to pytanie, spoza puli konkursowej, nie jest badana wariografem.
- Nie. Z szefem łączą mnie przyjacielskie stosunki. Naprawdę bardzo żałuję, że to zrobiłam. To nie miało wyjść na światło dzienne – deklaruje szczerze kobieta w fotelu. Tylko nadzieja na milion RMB mogła ją skłonić do szczerości. Gdyby nie gra o tak dużą sumę pieniędzy, ryzyko utraty pracy oraz zaufania życzliwego człowieka byłoby zbyt wielkie.
- Rozumiem, Xue-Xue. Wierzę, że właściciel baru, widząc twoje przyznanie się do winy, bo nie wątpię, że ogląda cie teraz przez telewizor, już ci wybaczył i że wasza przyjaźń stanie się jeszcze mocniejsza.
- Dziękuję.
- Brawo! Brawo dla pani Xue-Xue!
Aplauz w studio. Westchnienie zawodu przed telewizorami. Ckliwa przyjaźń? Wybaczenie? Nie po to się ogląda reality show’y.
Nikt jednak nie odchodzi od telewizora. Zostało jeszcze pięć pytań. Pięć szans na to, że pięknej dwudziestolatce podwinie się noga, że skłamie, przegrywając nadzieję na milion. Że przy okazji wyjdą na jaw rzeczy kompromitujące bardziej niż ucieczka z domu i przywłaszczenie paru juanów.
- Xue-Xue, czy prawdą jest, że nie straciłaś dziewictwa ze swoim narzeczonym? Przy okazji jeszcze raz pozdrawiamy narzeczonego – Snop światła z jednego z projektorów kieruje się w stronę publiczności i na chwilę zatrzymuje się w miejscu, oślepiając wysokiego mężczyznę w białej koszuli i zielonych tenisówkach, dwudziesto- lub trzydziestoletniego.
Kobieta w fotelu na środku podestu kuli ramiona. Chaotycznie rozgląda się po sali, jakby szukała podpowiedzi lub innego wsparcia. Waha się. Wie, że jak skłamie, straci prawie pewną wygraną. Milion RMB nie zrekompensuje strat, które już poniosła: utraty zaufania szefa, cioci, wujka, przyszywanego brata-nieroba. Że wróci do Szanghaju nie w glorii milionera, lecz jako loser bez czci i honoru.
- Tak. – przyznaje.
Bim bam! Praw-da!
- Prawda! Brawo! Xue-Xue, od jak dawna jesteście razem? – pyta moderator, udając ciekawość. Doskonały aktor. Wie przecież. Zna całą prawdę.
- Dwa lata – odpowiada zawodniczka.
Snop światła jeszcze raz oświetla młodzieńca w zielonych tenisówkach. Pół miliarda Chińczyków z satysfakcją patrzy na twarz nieudacznika. Długi podbródek, szczupłe policzki, duże okrągłe szkła okularów. Fizjonomia pierdołowatego inteligencika, jak z podręcznika frenologii. Xue-Xue widzi przed sobą dziesiątki słabo maskowanych uśmieszków. Ktoś klepie jej narzeczonego po ramieniu i pociesza szeptem:
- Chłopie, odwagi, jeszcze nic straconego.
- Chcesz coś dodać, Xue-Xue? Możesz zwrócić się bezpośrednio do narzeczonego. Popatrz na jego minę, jak czeka na twoje słowa. – fałszywy aktor udziela rad, mówiąc do mikrofonu. Wie czego oczekuje publika. Obietnicy, że zaraz po programie, w hotelu, na małżeńskim łożu... Najlepiej przed kamerą w świetle jupiterów.
- Kocham cię, Da-Bo. Dziękuję, że ze mną przyjechałeś.
Spontaniczne oklaski.
- Jestem tego pewien. Ona cię kocha, Da-Bo, gratuluję! Jeszcze raz, brawo! – moderator odzyskuje panowanie nad publicznością. – A teraz przejdźmy do następnego pytania, Xue-Xue. Czy jesteś gotowa?
- Tak, jestem.
- Pytanie osiemnaste brzmi... – prowadzący zawiesza głos, by wzmóc ciekawość publiczności – czy jest prawdą, Xue-Xue, że prawdziwą przyczyną twojej ucieczki z domu było molestowanie seksualne?
Nareszcie prawdziwe brudy. Spełniają się oczekiwania rzeszy widzów skupionych przed telewizorami, użytkowników laptopów i innych urządzeń pozwalających na żywo śledzić zmagania z prawdą. Niepewny wyraz twarzy młodej zawodniczki jeszcze bardziej wzmaga zainteresowanie. Zagubiony wzrok pobudza perwersyjną wyobraźnię. Xue-Xue waha się. Pierwszy raz od początku przesłuchania nie wie, co odpowiedzieć.
Analizuje w myślach: ojciec łapał za biust, to prawda, ale wcale nie często i w końcu przestał to robić. Klnie: Że też musieli wylosować to pytanie! Dalej kombinuje: Molestował? Tak, trochę. Ile mogłam mieć lat? Trzynaście, dwanaście. Dopiero zaczynałam na dobre dojrzewać. Przestał, jak się dowiedział, że dostałam miesiączkę. Potem już tylko pił. Pił w sobotę wieczorem, szedł wcześnie spać, wstawał w niedzielę rano półprzytomny, i lał mnie, jakbym to ja była winna, że miał kaca. Na szczęście nie bił mocno. Tylko dwa albo trzy razy uderzył mnie pięścią w twarz tak, że naprawdę zabolało. Nie miał na celu zadać cierpienia tylko upokorzenie. Ale dlaczego w ogóle podnosił na mnie rękę? Po co? Czy był to wyraz jego chorej miłości, próba zbliżenia? Czy zrywając ze mnie kołdrę nad ranem, podniecał się seksualnie? Może by przestał pić, gdybym zamiast uciekać i chować się w szparze między szafą a ścianą, odważnie stanęła przed nim z rozpostartymi ramionami. Gdybym pod nieobecność mamy pokazywała mu się goła? Więc co to było: molestowanie czy zwykła przemoc? Jak brzmi prawidłowa odpowiedź?
- Nie – odpowiada Xue-Xue, oddalając od ojca oskarżenie, przynajmniej do czasu, gdy detektor kłamstwa wyda nieomylny wyrok.
Bim bam! – odzywa się gong po trzech minutach, z których każda trwa dłużej niż wieczność.
- Praw-da! – oznajmia głos elektryczny, nieświadomy emocji ani uczuć, całkowicie uwalniając pijaka i damskiego boksera od zarzutów i kary więzienia.
- To prawda! – powtarza mężczyzna w garniturze, w dzierżąc mikrofon obiema rękami, aby ukryć przed kamerą drżenie dłoni. Mocno zdziwiony, że zawodniczka awansowała do następnego pytania, szuka w umyśle słów, po omacku, i nie znajduje. – To prawda, Xue-Xue. Czy możemy przejść do następnego pytania? Możemy też przerwać grę i dokończyć ją za tydzień, jeśli jesteś zmęczona.
- Możemy grać dalej. – wybiera Xue-Xue, cała mokra od potu, przekonana, że ostatnie trzy pytania nie mogą być trudniejsze niż to, na które właśnie odpowiedziała.
Komputer losuje, mężczyzna w garniturze czyta:
- Czy to prawda, że w wieku szesnastu lat... – prowadzący przerywa, patrzy na Xue-Xue przenikliwym wzrokiem. Kobieta blednie, otwiera szeroko usta, jej ciało zamienia się w kamień. Można nie czytać reszty pytania. Od pustynnej Gobi po tropikalną wyspę Hainan, każdy, kto choć trochę rozumie ludzką mimikę, zna już odpowiedź. – padłaś ofiarą gwałtu?
Milczenie w studio. Nawet klimatyzacja przestała szumieć, by nie zagłuszyć odpowiedzi. Fabryki smartfonów w prowincji Guangdong na pięć minut wstrzymują pracę. Każdy chce się dowiedzieć, czy szczupła Xue-Xue, której głos przypomina ćwierkanie skowronka, została zgwałcona i przez kogo. Bo nie przez ojca i nie przez obecnego narzeczonego. Tyle tylko wiadomo na pewno. Projektor znowu rzuca snop światła na młodego mężczyznę w okularach i zielonych tenisówkach. Blady jeszcze bardziej niż jego dziewczyna. Lewa noga zachowuje się jak w ostatnim stadium zespołu Parkinsona. Spośród połowy miliarda Chińczyków, obserwujących zmagania Xue-Xue jemu jedynemu zależy na tym, by prawidłowa odpowiedź brzmiała „nie”. I jest wszystko jedno, czy wyjdzie ze studia w towarzystwie miliarderki, czy z pokonaną dziewczyną ale za to z jedną sześćdziesiątą miliona w kieszeni.
Xue-Xue milczy. Chce usnąć i obudzić się jutro w zupełnie innym miejscu. Chce być porwaną przez kosmitów i wywieziona latającym spodkiem do odległej galaktyki. Chce się zamienić w muchę i przefrunąć pół metra w otaczającą ją absolutną ciemność sali.
- Niech to się wreszcie skończy. – myśli jak mandżurski partyzant na japońskich pytkach. Kiwa głową... – Tak.
Bim bam! Gong potwierdza niemal natychmiast, jakby wiedział od samego początku.
- Praw-da! – naśmiewa się skrzeczący mechanizm.
- Prawda – z satysfakcją powtarza gość z mikrofonem. – Xue-Xue, już tylko dwie poprawne odpowiedzi dzielą cię od miliona RMB.
Po tym wyznaniu miliard skośnych oczu gotowych jest wybaczyć Xue-Xue ewentualną wygraną w teleturnieju. Publiczność w studio chętnie odpuści sobie szesnaście tysięcy sześćset sześćdziesiąt siedem juanów na osobę, które otrzymałby każdy uczestnik programu, gdyby wariograf przyłapał Xue-Xue na kłamstwie. Byle tylko dowiedzieć się więcej szczegółów. Kto był szczęśliwym gwałcicielem? Kto odebrał dziewczęciu cnotę? I tylko Da-Bo współczuje przyszłej miliarderce. A jeszcze bardziej sobie.
- To się zdarzyło w dniu przyjazdu do Szanghaju. – wyjaśnia Xue-Xue, nie czekając, aż prowadzący program z sarkazmem wymalowanym na twarzy zachęci ją do spowiedzi. – Zgwałcił mnie taksówkarz. – Kobieta tłumaczy swojemu mężczyźnie, starając się dostrzec jego oczy pod okrągłymi szkłami okularów. – Zatrzymał się nie wiadomo gdzie i mi to zrobił. Nie potrafiłam się obronić. Bałam się. Na tylnym siedzeniu... leżałam... pod nim... Bolało. – kobieta nabiera powietrza po każdym słowie – Potem mnie odwiózł... pod wskazany adres. Nie zostawił mnie samej na ulicy. Nie okradł. Nie zabił. – kończy, łagodząc winę przestępcy, jakby była jego adwokatem.
Ten i ów w studio i przed telewizorem dopowiada sobie:
- Odwiózł za darmo. I dał jeszcze ze sto juanów za przyjemność i milczenie.
- Czy mówiłaś o tym komuś? Cioci, narzeczonemu, mamie... Czy zgłosiłaś napad na policję? – pada naiwne pytanie z podium.
- Nie. – przeczy Xue-Xue stanowczo. To by przecież nie miało sensu wtedy, cztery lata temu, iść na policję i przyznać się, że się właśnie uciekło z domu. Może jeszcze miałaby oddać się policjantom na komisariacie, zanim wsadziliby ją do pociągu powrotnego do domu? Głupie pytanie.
A starzy i młodzi kawalerowie, miliony frustratów, dla których w Państwie Środka, gdzie drogą aborcji ogranicza się liczbę urodzeń, pod groźbą kary za „nadplanowe” dziecko i gdzie wciąż panuje kult męskiego potomka, zabraknie pary, myślą o zawodzie taksówkarza. Też chcą sobie popukać nieostrożne małolatki. Rzucić taką na tylne siedzenie, załatwić sprawę i odprawić do cioci. Bezkarnie. Wiedząc, że policja się o niczym nie dowie.
Mamy i babcie patrzą kątem oka na córki i wnuczki, sprawdzają, jakie wywarł na nie wrażenie przekaz z telewizora, spokojne, bo ich córka czy wnuczka nie jest ani tak nieszczęśliwa ani głupia, by uciekać z domu. Problem Xue-Xue ich nie dotyczy. Myśl o okropnym taksówkarzu napawa lękiem dziewczynki. Każda w roli szofera widzi innego człowieka, kogoś z kręgu sąsiadów, znajomych, rodziny. I wzdryga się na myśl o silnych rękach i ciężkim ciele. Brr.
Xue-Xue przygląda się narzeczonemu. Siedzącemu nieruchomo, zgarbionemu, ze skrzyżowanymi na piersi rękami, z nogą założoną na nogę. Siedem nieszczęść. Wie, że Da-Bo ją obejmie, przytuli, powie, że co było, minęło i że wszystko będzie dobrze. Wie też, że się jej będzie brzydził. Sama na jego miejscu brzydziłaby się dziewczyny takiej jak ona. Dziś w hotelu będzie musiała podjąć męską decyzję. Powie, że go nie kocha, że widzi w nim tylko przyjaciela.
- Miejmy nadzieję, że sprawiedliwość dopadnie kiedyś tego taksówkarza. – podsumowuje rundę gospodarz programu, zadowolony z siebie, węsząc wzrost oglądalności i sowitą premię. – Jeszcze dwa pytania i milion RMB należy do ciebie, Xue-Xue. Poproszę o brawa! – kończy, jak zwykle zwracając się do publiczności.
Sześćdziesiąt par rąk rytmicznymi uderzeniami wypycha głośne powietrze. Klap, klap. A myśli Xue-Xue wędrują do pociągu, którym dotarła do Szanghaju.
- Jak to możliwe – zastanawia się – że nikt nie zauważył oczywistej luki w jej opowieści. Ani ciocia i wujek, ani, co jeszcze bardziej podejrzane, nikt w telewizji nie zainteresował się, jakim cudem niepełnoletnia przejechała tysiące kilometrów, mając w ręce jedynie bilet. Kupiony zresztą na inną osobę. Bez dokumentu tożsamości. Tylko taksówkarz się domyślił, że podróż okupiła ciałem.
„Do kogo jedziesz?” – spytał. „Do cioci” – bąknęła. „Sama?” „Tak wyszło.” „Rodzice cię puścili?” „No, tak.” „Ile masz lat?” „Osiemnaście” – skłamała. „Pokaż dowód.” – zatrzymał auto. Jeszcze noc. Po lewej stronie wysoki mur jakiegoś budynku. Po prawej długie ogrodzenie. Na ulicy ani śladu człowieka. Zaczęła się bać, że taksówkarz zamiast pod wskazany adres zawiezie ją na policję. „Dobra, wyskakuj.” – rozkazał. „Ale, niech mnie pan dowiezie. Zapłacę.” – zażądała hardym tonem. „Zawiozę.” – mruknął i wysiadł. Obszedł samochód, otworzył tylne drzwi... W pewnej chwili postanowił klęknąć bardziej wygodnie lub bardziej stabilnie. Wyszedł z niej, chrząknął, chwycił pod kolano, unosząc jej nogę do góry i powiedział zadowolony z siebie: „Nie zgrywaj cnotki. Już cię tam w pociągu nieźle wygrzmocili.” Po czym wszedł w nią z powrotem.
Taksówkarz posunął się w domysłach za daleko. Co zresztą zrozumiał kilka chwil później, kiedy uważniej spojrzał na swój członek. Przez trzy doby spędzone w pociągu nikt jej nie zgwałcił. Niemniej Xue-Xue musiała oddać się konduktorowi. W jeszcze bardziej upokarzający sposób.
Stary kolejarz otoczył ją troskliwą opieką. Karmił, na stacjach postojowych prowadzał pod natrysk służbowy, chronił bagaż w swoim przedziale. W zamian oczekując uczucia i rozmów. Musiała mu kilka razy opowiedzieć swoje życie z najdrobniejszymi szczegółami. Za pierwszym razem objął ją znienacka, na stojący, zachodząc ją od tyłu. I przeprosił za spoufalanie. Xue-Xue odpowiedziała, że nic się nie stało, częściowo ze strachu, a częściowo dlatego, że naprawdę tak uważała.
Potem leżała z nim na jednej pryczy. Dłonie konduktora co jakiś czas zjawiały w okolicy biustu. Wrażliwe sutki czuły nerwowe drganie palców. Kiedy w końcu zebrał się na odwagę i chwycił pierś pełną garścią, znowu przeprosił. Znowu otrzymał zapewnienie, że wszystko jest w porządku. Mężczyzna godzinami głaskał ją po głowie, jak pierwszy raz zakochany nastolatek. Potrzebował zachęty z jej strony. Pragnął, by dziewczyna zaprosiła go pod bluzkę. I Xue-Xue prowadząc za nadgarstek, wskazała mu drogę. Siedziała mu na kolanach, a jego suche, pomarszczone ręce rozkoszowały się jędrnym dziewczęcym biustem. Stary nomada zwabił nastolatkę do swej żelaznej jurty i macał. Śliniąc się. Z obleśną satysfakcją. Był w siódmym niebie. Możliwe że dotykał kobietę pierwszy i ostatni raz w życiu.
Żegnając się, pocałował pasażerkę bez dowodu tożsamości w usta. Nieśmiało, z wahaniem, czekając na wyraźny znak przyzwolenia. Na prośbę. Dziewczyna objęła go mocno za szyję. Uwiesiła się na nim, tak jak wieszała się na szyi ojcu, kiedy była mała. Kolejarz złapał za pierś, jak ojciec, kiedy Xue-Xue była starsza.
Taksówkarz wziął, co chciał, szczerze, bez pytania o zgodę. Ckliwy kolejarz zmusił Xue-Xue do współdziałania. Do wyuzdania pod perfidnym płaszczykiem przyjaźni. Do kupowania czyjejś przychylności ciałem. Tego właśnie Xue-Xue wstydziła się najbardziej, nie gwałtu w taksówce.
Czy teraz ją o to spytają? Czy zagrają nie fair i żeby tylko nie dać jej wygrać zadadzą pytanie spoza przygotowanej puli? Wystarczy cokolwiek związanego z podróżą, by wybić ją z rytmu. Trzęsie się ręka, powieka zamyka się bez kontroli woli, zawodniczkę ogarnia zwątpienie. Panika.
- Xue-Xue! – woła pan w garniturze – Xue-Xue! Podajcie jej wody! – krzyczy do kogoś w cieniu. – Czy wszystko w porządku? Nadal jesteś zdecydowana grać dzisiaj dalej? Masz prawo do przerwy.
- Tak. Jeszcze tylko dwa pytania, prawda? – zmęczona kobieta odpowiada cicho spokojnym głosem, jak pogodzony z losem skazaniec chwilę przed wejściem na szafot.
- Dobrze, Xue-Xue... Poproszę o brawa... Przedostatnie pytanie brzmi: Czy jest prawdą, że będąc gwałconą w taksówce, poczułaś podniecenie?
Znowu cisza. Tym razem jednak publiczność w studio i przed telewizorami nie chce czekać na odpowiedź. Daje o sobie znać zniecierpliwienie. Producent i moderator zdają sobie z tego sprawę. Żałują, że nie udało się rozbić gry na dwie części, że zawodniczka nie zgodziła się na zrobienie przerwy po osiemnastej rundzie. Pozwoliłoby to podwoić a może i potroić zyski z reklam.
Wojowniczka w fotelu także milczy. Ukrywa złość pod nieprzeniknioną maską z twardego kamienia. Znów siedzi w taksówce. Jeszcze nie dowierza, że zaraz się to zdarzy. Wie, co taksówkarz jej zrobi, ale nie dopuszcza tej wiedzy do świadomości. Siedzi nieruchomo, jak sparaliżowana.
W drzwiach auta mężczyzna. Brzydki. Tłusty. Ma dziobate ślady krost na twarzy. Jego figurę mogą opisać dwie figury ustawione jedna na drugą: kwadrat jako głowa i prostokąt jako tułów. Coś mówi. Nastolatka nie słyszy ani słowa. Tłusty lekkim pchnięciem każe jej się oprzeć na łokciach. Dziewczyna ani drgnie, głupio się uśmiecha. Napastnik rozpina guzik jej spodni, suwak, wbija palce pod materiał, aż bolą biodra, ciągnie, szarpie. Xue-Xue chce się przeciwstawić. Słowa protestu spływają do gardła strumieniami, lecz struny głosowe ani drgną. „Nie rób mi tego”, „proszę”, „przestań, człowieku”, „zrobisz mi krzywdę” – woła mózg, a usta milczą.
Potem jego spodnie. „A więc to tak wygląda. I ten ogóras ma się we mnie zmieścić?” Prostokąt popycha jej ramię. Kładzie ją na plecy. Przerażona Xue-Xue podpiera się łokciem, chce widzieć, chce zachować kontrolę. Kwadrat się uśmiecha gębą mokrą od śliny. Klęczy między jej udami, pluje na palec, bezceremonialnie otwiera ją na oścież. Łapie za boki, podnosi biodra... Ból, krzyk, charczenie, spokój. Nokaut. Dziewczyna leży na łopatkach.
„Teraz kurtka” – szeleści kwadrat. Wyciąga klin, pomaga powrócić do półprzysiadu. Brzuch boli. Kurtka wędruje na przednie siedzenie. „Sweter.” – kwadrat pomaga przeciągnąć go przez głowę. „Rozpinaj stanik”. Dziewczyna kręci głową. „Rozpinaj.” – kwadrat szeleści a ręce prostokąta łapią za biodra, grożąc powtórnym wbiciem ogórasa. „Yhy” – kiwa głową przestraszona turystka. Pierwsza łza spływa jej po policzku. „Pokaż się!” „Stój!” – kwadrat przerywa striptease, gdy spod koszulki wyłania się pierwsze żebro. Prostokąt błyskawicznie się rozbiera do naga. Potem pomaga zdjąć koszulkę młodej ofierze.
Pcha ją na plecy. Wchodzi w nią. Posuwa minutę. Przerywa. „Siądziesz mi na kolanach.” – wydaje polecenie. Dziewczyna jak zahipnotyzowana słucha. Obleśne wargi zasysają prawego cycka. Język miażdży sutek. Klin rozrywa wnętrze. „A!” – krótko krzyczy skowronek.
Luka w pamięci.
- Xue-Xue... Czekamy na odpowiedź. – Z oddali dochodzi ciepły znajomy głos telewizyjnego moderatora.
Pokonana zawodniczka leży na plecach. Nogi skierowane prostopadle do płaszczyzny siedzenia, łydki oparte na prostokątnych plecach przeciwnika. Dyszy miarowo, głęboko, przez szeroko otwarte usta. Zwycięski zapaśnik odbiera nagrodę. Charczy dziewczynie prosto do ucha, rytmicznie na przemian unosząc i puszczając biodra. We dwoje tworzą spójny mechanizm pompująco-tłoczny. „Nie zgrywaj cnotki. Już cię tam w pociągu nieźle wygrzmocili.” – brutalne słowa wciąż szumią w głowie bezwolnego skowronka.
W pewnej chwili tłok przerywa pracę. Kwadratową twarz wykrzywia grymas, jakiego Xue-Xue nigdy nie widziała, trudny do określenia, ale raczej nie wyrażający bólu ani innego nieprzyjemnego odczucia. „Co się stało?” – pyta, nie wiedzieć kiedy odzyskawszy mowę. „Nic. Co się miało stać?” – odpowiada sto kilo mięśni i sadła. „To koniec?” – Pyta się zgwałcona dziewczyna sama siebie. – „Co będzie teraz?” – Jej serce ogarnia trwoga. Zaraz będzie wstyd. Zaraz zostanie wyrzucona na trawnik jak skórka banana, zostanie wypluta z czerwonego auta jak pestka wiśni. Zostanie sama jak zużyta zabawka.
„Nie, jeszcze nie.” – nie wie, czy szepcze na głos, czy tylko w myśli. Przyciąga do siebie dół prostokąta, dociska go skrzyżowanymi nogami. Ustami wsysa mięsisty język. Rusza biodrami jak opętana. Nadziewa się na klin. Ogóras jeszcze raz rozpycha ją od środka. Pęcznieje jak nasiono w szklance wody. „A! Aaa! A!” – wrzeszczy skowronek wniebogłosy. I to jeszcze nie koniec przejażdżki z nieznajomym taksówkarzem
- Tak. – przyznaje uczestniczka reality show beznamiętnie.
Mamy i babcie zamykają oczy. Córki i wnuczki rozdziawiają buzie. Ojcowie udają nieobecnych, a synkowie i bracia (nieliczni w związku z polityką regulacji urodzeń) myślą, że będą mieli temat do dyskusji z rówieśnikami. Mylą się. Zapomną o orgaźmie Xue-Xue, jak tylko wrócą do wirtualnego świata gier, zasiadłszy przed trzydziestocalowym monitorem w klubie komputerowym.
Bim bam! Praw-da!
- To prawda, Xue-Xue. Brawa!
Czas przeznaczony na transmisję na żywo zaraz się skończy. Zegar jest nieubłagany. Moderator szybko odczytuje finałowe pytanie. Po odpowiedzi, którą zna, musi jeszcze wygłosić ważną wiadomość. Ważną dla zawodniczki, ale przeznaczoną dla całego narodu.
- Xue, Xue, czy prawdą jest, że znasz swojego biologicznego ojca?
- Co za idiotyczne pytanie? I to ma być finał? – z miliarda oczu sypią się gromy oburzenia w kierunku telewizorów. – Jak może go nie znać, skoro od niego uciekła?
- Nie. – Pada nieoczekiwana odpowiedź. Łzy leją się jak z cebra. Buzia wykrzywia się w grymasie ostrego bólu.
- Co?! – wzdycha publiczność w studio i w milionach mieszkań.
Bim bam! Praw-da!
- Xue-Xue, to była wyczerpująca walka. Wygrałaś. Zmierzyłaś się z prawdą. Od tej chwili milion RMB należy do ciebie. Gratuluję!
Owacje. Zazdrość.
- Zanim zaproszę cię do kasy – moderator mówi dalej z rosnącym przejęciem – pragnę podzielić się z tobą ważną informacją. Po castingu, grupa wybitnych detektywów udała się do miejsc związanych z twoją historią, odszukała i dyskretnie przepytała świadków, przejrzała archiwa, by poznać prawdę, niezależnie od detektora kłamstw, którego wskazania w jednym na milion wypadków mogą okazać się błędne. Xue-Xue, nie wstawaj jeszcze z fotela. Twój biologiczny ojciec żyje! – Długa pauza. – Przebywa w miejscu odosobnienia. – Pauza. – Nie martw się jednak... Twój tata popełnił w młodości poważny błąd. Za namową wrogich nam zagranicznych ośrodków podjął działalność antypaństwową. Został skazany na najwyższy wymiar kary, którą sąd następnie złagodził, staraniem samego Przewodniczącego Jiang Zemina! Słuszność tej decyzji potwierdza się w stu procentach. Z tego co wiem, reedukacja przebiega nadzwyczaj pomyślnie. Mogę przysiąc, że twój tata jest dobrym człowiekiem. Za pięć lat wyjdzie na wolność. Wówczas będziesz mogła go spotkać. Ba, będziesz mu bardzo pomocna. Osobiście zazdroszczę mu wspaniałej córki, która jest nieprzeciętną, czarującą i, nie boję się tego powiedzieć, wprost fenomenalną kobietą! Brawo, Xue-Xue!
---



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz