Jestem doradcą podatkowym. Prowadzę jednoosobowe biuro w
pewnym mieście, którego nazwy wolę nie zdradzać. Wielkich kokosów nie zarabiam,
ale jakoś wiążę koniec z końcem. Lubię to, co robię.
Większość moich klientów stanowią kobiety. Nie wiem
dlaczego. Tak się po prostu składa. Z mężczyznami trudno mi znaleźć wspólny
język, a doradztwo opiera się przecież na rozmowie. Z kobietami nie mam tego
problemu.
Pani Gosia... Gosia to wyjątkowa klientka. Jeśli bym miał
określić ją jednym słowem jak najbardziej opisującym jej charakter, wygląd i
sposób bycia, powiedziałbym, że jest specyficzna. Ma obsesję na punkcie
młodości. Skądinąd zupełnie niegroźną. Nie wiem, czy wywołaną rozwodem, czy
tylko wzmocnioną przez rozwód. Właściwie to nieistotne.
Nie pije, nie pali, nie nadużywa cukru. Zdrowo się
odżywia. Wegetarianka. Szczupła, zgrabna, o skórze gładkiej, codziennie
pielęgnowanej kremami i olejkami. Urody pozazdrości jej niejedna studentka.
Tylko obecność nastoletniej córki, którą skądinąd można uznać za młodszą siostrę,
zdradza prawdziwy wiek Gosi.
Kupiłem ją, w przenośnym sensie, przez roztargnienie.
Kiedy weszła do mojego biura po raz pierwszy, przywitałem ją beztroskim
okrzykiem z zaplecza:
- Wchodź śmiało. Zostawiłem klucz w zamku, to
przekręć i obróć tabliczkę.
Spodziewałem się Danusi, że po lekcjach zatrzyma się u
mnie na chwilę po drodze do domu. Zdążyłem już zaciągnąć rolety, żeby nikt z
przechodniów nie zobaczył przez okno, jak się tulimy na fotelu. Pamiętam, że
rano pochwaliła się sms’em, że zakłada nowy stanik. Im bliżej do piętnastej,
tym silniej myślałem więc nie o klientach tylko o biuście ukochanej dziewczyny.
Nieznajoma zamknęła drzwi, przekręciła klucz w zamku i
przewiesiła tabliczkę z napisem „Zaraz wracam” literami do szyby.
- Dzień dobry – przywitała się zaintrygowana
niecodziennym przyjęciem.
- Dzień dobry. Och, przepraszam najmocniej! – Jak
tylko wychyliłem głowę, zrozumiałem popełnioną gafę. Skronie natychmiast
spłynęły strugami potu. Przez moment nie wiedziałem, co robić. Otworzyć zamek i
usunąć z okna tabliczkę, ryzykując, że jak tylko zjawi się Danusia, nieznajoma
domyśli się więcej niż powinna, czy zostawić drzwi zamkniętymi i tym samym
odesłać dziewczynę do domu. Uznałem, że lepiej nie obrażać Danusi. –
Przepraszam, wziąłem panią za kogoś innego – wyjaśniłem, starając się zachować
spokojny wyraz twarzy.
- Ciekawe za kogo – uśmiechnęła się nieznajoma,
ukazując równy rząd białych zębów.
Przekręciwszy klucz, przyjrzałem się jej przelotnym
spojrzeniem. Krótka spódnica i koszula rozpięta w szeroki dekolt zachęcały do
bardziej detalicznych obserwacji. Mnie jednak, w imię przyzwoitości, musiało
wystarczyć pierwsze wrażenie. Jak najbardziej pozytywne. Pomyślałem, że mąż tej
pani w nocy nie wychodzi spomiędzy jej kształtnych ud i nie przestaje całować
ust i szyi, miętosząc niezbyt duże piersi.
Błysk zainteresowania w moich oczach oczywiście nie
umknął kobiecie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym spytała, czy może
usiąść.
- Ależ oczywiście, przepraszam. Jakiś dziś
rozkojarzony jestem. Czym mogę pomóc? – spróbowałem opanować myśli i
przynajmniej poudawać profesjonalizm. W sumie niczego innego nie robiłem w
pracy. Moje doradztwo prawie nigdy nie wykracza poza robienie dobrego wrażenia.
Jej sprawa nie była wyjątkowa. Zamierzała sprzedać jakiś
obraz i chciała się poradzić odnośnie daty zawarcia umowy, czy korzystniej
będzie dokonać transakcji w bieżącym roku podatkowym czy w następnym. W jej
sytuacji z punktu widzenia podatków nie miało to znaczenia, czego oczywiście
nie mogłem powiedzieć od razu, jeśli chciałem zyskać nową klientkę.
A zechciałem. Sytuacja rodzinna nieznajomej aż nadto
zachęcała do nawiązania znajomości. Od kilku lat rozwiedziona, samotnie
wychowywała córkę, utrzymując się z wynajmu lokalu użytkowego oraz alimentów. W
tamtej chwili jej trzynastoletnia córka była jeszcze za młoda na zabawy z
facetem, ale wyobraźnia nauczona doświadczeniem z Danusią nie czekała ze
snuciem fantazyjnych planów: przespać się z atrakcyjną klientką, a za jakiś
czas niejako na deser uwieść jej zapewne niemniej apetyczną córcię, jak tylko
dziewczynka dojrzeje.
Pani Małgorzata, jak w trakcie pierwszej rozmowy
zwracałem się do Gosi, nie zdążyła pokazać nawet połowy przyniesionych
dokumentów, a w progu biura pojawiła się Danusia, moja tajna dziewczyna. Nieco
zmieszana obecnością klientki nie była pewna, czy wejść do środka. I ja miałem
wątpliwości. Gosia jednak rozwiała je prawie natychmiast, znacząco chrząkając.
Zaprosiłem Danusię do środka, mówiąc, że mam coś dla niej na zapleczu.
- Nie chcę przeszkadzać – odezwała się nieśmiało
Danusia.
- Proszę się mną nie przejmować. Mam czas. Poza tym
nie byłam umówiona – odpowiedziała Gosia nad wyraz uprzejmie. Uważnie
przyjrzała się gimnazjalistce i, rozbawiona moim skrępowaniem, odprowadziła
wzrokiem Danusię.
- Kto to jest? – spytała szeptem Danusia na zapleczu.
- Klientka – odpowiedziałem i przyciągnąłem
dziewczynę do siebie. – Ile masz czasu?
- Maksymalnie pół godziny – odpowiedziała, obejmując
mnie za szyję.
To były najlepsze chwile naszego związku. Jeszcze tego
nie wiedziałem, ale dwa dni później miało mi się udać ją posiąść do końca w jej
własnym łóżku. Także rozstanie zbliżało się wielkimi krokami.
- Daj buzi – zażądałem szeptem, bezceremonialnie kładąc
dłoń na piersi Danusi.
Pocałowaliśmy się, przy czym dziewczyna figlarnie
wystawiła język. Ja przez bluzkę pomacałem ją po biuście. Ku swemu zaskoczeniu
nie wyczułem nawet śladu stanika.
- Zdjęłam w łazience – wyjaśniła Danusia,
odpowiadając na moje zdziwione spojrzenie.
Miałem ochotę oprzeć ją o ścianę, zedrzeć dżinsy i wziąć
na stojąco.
- Głupia baba. Niepotrzebnie się teraz zjawiła – wyszeptałem
jej do ucha, ugniatając pierś jak ciasto.
- Taką masz pracę. Poczekać tutaj, aż skończysz?
Tego dnia dziewczyna była wyjątkowo spragniona czułości.
Dosłownie kleiła się do mnie, kusząc każdym gestem i oddechem. Być może
podświadomie wyczuła zagrożenie ze strony atrakcyjnej kobiety i chciała wyeliminować
konkurencję. Mnie ta ufna postawa Danusi dodała pewności siebie. Sprawiła, że
uwierzyłem, że mogę mieć każdą kobietę, jakiej zapragnę. Że pani Małgorzata mi
nie odmówi.
- Pół godziny może być za mało. Lepiej idź do domu.
Napiszę, jak tylko skończę.
Odsyłając Danusię, wsunąłem rękę pod jej bluzkę, żeby
choć przez chwilę podotykać piersi. Dać dowód zaangażowania i zainteresowania
dziewczęcym ciałem. Poprosiłem jeszcze, by dała mi swój biustonosz spoczywający
w torbie, skoro obiecała mi go pokazać. Umówiliśmy się, że jeśli rozmowa z
klientką się przeciągnie, spotkamy się przed szóstą, kiedy Danusia wyjdzie z
psem na spacer.
Pani Małgorzata jeszcze raz zmierzyła nastolatkę
wzrokiem. Z życzliwą zazdrością wymalowaną na twarzy.
- Ma pan piękną siostrę, panie Marku – odezwała się,
jak tylko Danusia wyszła z lokalu.
- Proszę? – W pierwszej chwili nie zrozumiałem, o kim
ona mówi. Nie mogła przecież znać mojej siostry.
- Piękna dziewczyna.
- A, tak – przyznałem jej rację, zapewne się trochę
rumieniąc.
- Ach, jak ja jej zazdroszczę. Chciałabym znowu mieć
szesnaście lat. – Pani Małgorzata uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Pan, panie
Marku, jest jeszcze za młody, żeby to zrozumieć i jest pan mężczyzną... Ale
może to wcale nie była pańska siostra?
Cóż miałem odpowiedzieć? Prawda leżała przecież jak na
dłoni.
- Nie – przyznałem, wstydliwie spuszczając głowę.
W ten sposób Gosia poznała mój sekret. Jest jedyną osobą
wtajemniczoną w romans z Danusią.
- Wiedziałam – roześmiała się. – Gratuluję. Ależ ona
młoda!
- Pani też świetnie wygląda – zdobyłem się na
pierwszy komplement, zresztą absolutnie szczery.
- Ach, niech pan nie żartuje.
- Naprawdę. Nie wierzę, że ma pani trzynastoletnią
córkę. To musi być jakaś pomyłka.
- Ale pan jest miły. Niestety metryka nie kłamie. A
ile pan ma lat, jeśli mogę spytać?
- Dwadzieścia osiem – odpowiedziałem zgodnie z
prawdą.
- Młodzieniaszek z pana – zaśmiała się jeszcze raz i
dodała - i ma pan młodziutką narzeczoną. Naprawdę zazdroszczę tej
dziewczynie.
Przez chwilę nie rozumiałem, czy mówi szczerze, czy sobie
żartuje, czy wręcz grozi, że doniesie na mnie policji. Na szczęście Danusia nie
podpadała już pod paragraf o pedofilii, bo bym chyba ze strachu umarł na zawał.
Po chwili jednak klientka zaczęła się zwierzać, dzięki czemu mogłem nabrać
pewności, że nic mi nie grozi.
- Jak miałam tyle lat co ona, też mnie ciągnęło do
starszych. Przez prawie rok spotykałam się z nauczycielem, u którego mama
załatwiła mi kilka korepetycji. Facet był w wieku mojego ojca! Pisał wiersze.
Pewnie dawał je wielu dziewczynom, ale mnie mówił, że były napisane specjalnie
dla mnie. Mówił różne komplementy i prosił o pocałunek w usta. Fizycznie do
niczego między nami nie doszło. Zresztą wcale mi się nie podobał. Ale byłam
zakochana w tym, jak mówił. Imponował mi inteligencją i ogromną wiedzą. Po
części znajdywałam w nim to, czego mi brakowało u ojca. No i porywał mnie
pożądliwym spojrzeniem. Był pierwszym facetem, któremu pokazałam się nago. Ale
do niczego więcej nie doszło.
Zaparzyłem kawy, porozmawialiśmy, jak byśmy się znali od
stu lat.
- Panie Marku, możemy sobie mówić po imieniu? Ta
„pani” niepotrzebnie postarza – zaproponowała pani Małgorzata w pewnej chwili.
- Oczywiście. Bardzo chętnie. Marek – wyciągnąłem
rękę.
- Gosia.
Przegadaliśmy tak prawie trzy godziny, kończąc dopiero
przed szóstą. Już się bałem, że Gosia nie wyjdzie z biura przed przybyciem
Danusi, co by musiało wzbudzić podejrzenia nawet u najbardziej ufnej
dziewczyny. Na szczęście musiała odebrać córkę z jakichś zajęć pozaszkolnych.
Dowiedziałem się wtedy co nieco o perypetiach małżeńskich nowej znajomej, sam
opowiedziałem jej o swoich porażkach z płcią piękną. Nie omieszkałem też
pozaglądać w dekolt ku pewnemu rozbawieniu ale też satysfakcji Gosi. Zerkałem
oczywiście nienachalnie, próbując sobie wyobrazić, jak wygląda siedząca przede
mną kobieta bez czarnego stanika. Gosia natomiast, niby nie zwracając uwagi na
moją ciekawość, rozpięła w pewnej chwili jeszcze jeden guzik, ułatwiając mi
dyskretne obserwacje. Okazała się samotną kobietą, pozornie zadowoloną z życia,
cieszącą się niezależnością, której jednak brakowało przyjaźni i bliskości
drugiego człowieka. Skrycie spragnioną uwagi mężczyzn.
Omówienie sprawy podatków przełożyliśmy na inny dzień. Mimo
to na moim koncie pojawiło się czterysta złotych za konsultację. Gosia wyceniła
mój czas na sto złotych za godzinę. Hojnie. Tym bardziej że nie wykonałem
przecież żadnej pracy. Przy następnej wizycie zażartowała, że porada u psychologa
kosztowałaby więcej, więc powinienem zatrzymać pieniądze i wręcz czuć się
wykorzystanym.
Czułem się trochę niezręcznie, biorąc kasę za nic, w
dodatku od kobiety wobec której miałem nieczyste zamiary, ale Gosia nie dała za
wygraną. Przekonała mnie stwierdzeniem, że jej były mąż jest uczciwy i skromny,
dlatego ona nie znosi tych cech charakteru u mężczyzn. Miała na sobie podobną
koszulę jak poprzednim razem i stanik mocno eksponujący piersi. Nie wiedziałem,
czy rozpięła koszulę specjalnie dla mnie, czy nosiła ją tak na co dzień, preferując
przewiew w dekolcie. Zresztą było mi to obojętne. Tak czy owak tym lekko
kokieteryjnym ubiorem wzmocniła siłę perswazji. Uznałem, że skoro jej nie
zależy na pieniądzach, chociaż po kimś przychodzącym po poradę do konsultanta
podatkowego spodziewać się trzeba raczej czegoś zgoła odwrotnego, i daje,
należy wziąć i ładnie podziękować. I nie bronić się, gdy zechce dać coś
jeszcze.
- Powiedz, Mareczku, czy dzisiaj też się spodziewasz
tej miłej młodej dziewczynki co poprzednim razem? – spytała Gosia o sprawy
prywatne, ledwie wyjąwszy na stół plik dokumentów, który mieliśmy omówić.
- Nie, dzisiaj nie przyjdzie na pewno –
odpowiedziałem, nie chcąc wyjaśniać szczegółów. Mój związek z Danusią umierał
śmiercią pisaną mu od samego początku. Wykorzystawszy nastolatkę, nie miałem już
chęci ani odwagi, by go reanimować. Beztrosko, z cynicznym uśmiechem patrzyłem
jak dziewczyna zawiedziona moim zachowaniem gniewa się i płacze. Świadomie
dusiłem gorące uczucie prostacką bezczynnością.
- Dlaczego? Pokłóciliście się? – zatroskała się
Gosia. Trudno powiedzieć na ile szczerze
- Oszukałem ją.
- No to co? Nie ma miłości bez choćby odrobiny
oszustwa.
Wzruszyłem bezradnie ramionami.
- Tego kłamstwa ona mi nigdy nie wybaczy. – Miałem na
sumieniu znacznie więcej niż trzeba by znienawidzić. Minąłem się z prawdą
odnośnie swojego wieku, nie powiedziałem Danusi, że lada dzień przeniosę biuro
do innego miasta, nawet trik, dzięki któremu się poznaliśmy, opierał się na
wierutnym kłamstwie.
- Miłość wszystko wybaczy – odpowiedziała Gosia
pobłażliwie, cytując znany szlagier z lat trzydziestych.
- O ile to miłość.
- Daj spokój. Widziałam, że jest w tobie zakochana po
uszy. Jestem starą kobietą. Przechodziłam to. Uwierz, znam się trochę na tym.
Poza tym – zawiesiła głos, uważnie badając mnie spojrzeniem – ta dziewczynka
jest całkiem seksowna. Nie zaprzeczysz chyba, że chciałbyś zrobić z niej
kobietę.
Spojrzałem Gosi w oczy. Speszony, że czyta we mnie jak w
otwartej księdze. Pokręciłem głową, nawet się nie łudząc, że kobieta nie
domyśla się prawdy.
- Chyba że – Gosia przykryła moją dłoń swoją i
nachyliła się nad stolikiem poufale. – Chyba że już z niej zrobiłeś kobietę,
Mareczku.
- Aha – przytaknąłem niepewnie, kiwnąwszy głową.
Mijał dokładnie piąty dzień od chwili, gdy Danusia przestała być dziewicą.
- A, ty niedobry! – zawołała radośnie, jakby wygrała
w lotto. – Kiedy? Ile ona właściwie ma lat? Na pewno nie osiemnaście. Mareczku,
wybacz, nie wyjdę, dopóki mi wszystkiego nie opowiesz... Boże, jak ja jej
zazdroszczę!
Spojrzałem na Gosię wielkimi oczami i za nic nie mogłem
zrozumieć, o co jej chodzi. Mój mózg zawiesił się jak przeciążony komputer.
- Wystarczająco dużo – zapewniłem bez wahania ale nie
całkiem przekonująco. – Jest dużo starsza od twojej córki.
Na więcej zwierzeń się jednak nie zdobyłem. Powiedziałem,
że rana jest jeszcze za świeża, by o niej spokojnie opowiadać. W ten sposób
niechcący zaproponowałem jeszcze jedno spotkanie. Którego Gosia nie odmówiła.
Po dość pobieżnym omówieniu dokumentów rozmowa znowu zeszła
na sprawy, które, jak się okazało, interesowały moją nową klientkę znacznie
bardziej niż podatki.
- Co powiesz, jak któregoś dnia wpadnę do ciebie z
córką? – spytała.
Znowu się zawiesiłem. Nie rozumiałem celu takiej wizyty.
Gosia, wiedząc, że zbałamuciłem nastolatkę, powinna raczej chronić córkę przede
mną, a nie przedstawiać.
- No, proszę. Ale czy ona nie będzie się nudzić?
- Na chwilę. Chcę, żebyś ją zobaczył i powiedział,
czy się podoba facetom.
- Jeśli jest podobna do ciebie, to na pewno się
podoba – odpowiedziałem komplementem, nadal nie rozumiejąc, do czego zmierza
kobieta. – Zresztą prędzej się dowiesz, jak ją o to spytasz. Ona nie mówi ci o
swoich chłopakach?
Udałem naiwnego. Kiedyś mi się zdawało, że dziewczyny ze
wszystkiego się zwierzają przyjaciółkom, siostrom i mamom. Że wiedzą o sobie
nawzajem wszystko. Zwłaszcza jeśli chodzi o stosunki z chłopcami. Bałem się
tego przepływu informacji. Bałem się, że jak zaproszę jakąś koleżankę na randkę
albo spróbuję pocałować, pięć minut później cała szkoła będzie o tym wiedzieć. Jak
mi się nie uda, cały świat będzie świadkiem mojej porażki. Ten lęk mnie
paraliżował. W rezultacie nie miałem dziewczyny. Dopiero obserwując młodszą
siostrę i jej koleżanki, zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Dziewczyny chyba
nawet bardziej niż chłopcy strzegą swoich tajemnic. Ich gadatliwość to tylko
gra pozorów i zasłona dymna.
- Nic mi nie mówi. Odkąd rozstałam się z mężem, jest
jakaś dziwna. Mocno przeżyła nasze rozstanie. Może myśli, że ja jestem winna.
Nie wiem. Jakoś nie umiem do niej dotrzeć. Kiepska ze mnie matka.
Ponownie ujrzałem w Gosi osamotnioną kobietę, obarczoną
problemami, z którymi nie umiała sobie poradzić sama. Pozornie szczęśliwą
kowalkę swego losu, a tak naprawdę z trudem odnajdującą się w życiu. Znowu
nabrałem pewności siebie, wietrząc szansę na łatwą zdobycz. Spojrzawszy w
półodkryty dekolt, poczułem znajome mrowienie w kroku. Postanowiłem działać.
- To normalne. Dojrzewa. Musi mieć trochę tajemnic. Ale
co ci szkodzi zapytać, z kim teraz chodzi, albo jaki chłopak jej się podoba?
- Tak wprost zapytać? Nie potrafię. Zresztą nie mam
powodu pytać o takie rzeczy. To jeszcze dziecko. Nie interesuje się chłopcami.
- Oj, żebyś się nie zdziwiła – uśmiechnąłem się
szyderczo. – Nie pamiętasz siebie w jej wieku?
- Pamiętam – zawahała się Gosia. – Nie miałam
chłopaka. Owszem, tworzyły się jakieś pary, ale to było dziecinne.
- Dzisiejsza młodzież szybciej dojrzewa – powtórzyłem
obiegową mądrość z żółtej prasy. – Internet, wszechobecna erotyka,
seksualizacja życia robią swoje. Popatrz, co pokazują w telewizji:
dwunastolatka w ciąży, pedofile, seryjny gwałciciel wypuszczony z więzienia na
przepustkę. Nawet księża o niczym innym nie mówią tylko o seksie. Więc nie
dziwne, że dzieci się interesują i wszystkiego próbują wcześniej niż kiedyś.
- Mareczku, nie strasz.
- Nie straszę. Mam młodszą siostrę. – Znowu zrobiłem
wszystko wiedzący wyraz twarzy. O Danusi nie musiałem przypominać, a jej los
doskonale potwierdzał rysowaną przeze mnie wizję rozbudzonej erotycznie
młodzieży.
- Myślisz, że moja Klaudusia? – Matka trzynastolatki
przerwała zdanie w połowie.
- Nie znam jej, Gosiu, więc trudno mi twierdzić coś
na pewno. Ale zauważ, że jeśli co druga szesnastolatka nie jest już dziewicą,
to znaczy, że wiele dziewczyn traci cnotę w młodszym wieku. Nie sądzisz, że to
trochę naiwne myśleć, że twojej córki to nie dotyczy?
- Może masz rację. Ale...
- No i, Gosiu, pełny seks to nie wszystko. Na pewno
słyszałaś o modzie na lody. – Nie wiem, skąd w mojej głowie zjawił się pomysł,
by wspomnieć o zabawach oralnych. Ważne, że nadszedł w odpowiedniej chwili. Tak
jest w życiu, że jak się o czymś myśli, to coś się wymyśli. Wystarczy dać
zadanie mózgowi, o czym wielu frajerów zapomina. Na szczęście ja już nie jestem
frajerem i myślę.
- Lody? Mareczku, czy ty i ta twoja dziewczynka, co
tu była tydzień temu, robicie takie rzeczy?
Chrząknąłem wymownie, podrapałem się po skroni, jakbym
się zastanawiał nad odpowiedzią. Po czym wstałem z krzesła, obszedłem stolik i
zatrzymałem się za plecami Gosi. Nachyliłem się do ucha kobiety i położywszy
dłonie na jej odsłoniętych ramionach, potwierdziłem szeptem:
- Robiliśmy.
- Niemożliwe! – zawołała Gosia podekscytowana, jakby nagle
przestała martwić się o córkę. – No, ale mówiłeś, że jest starsza od Klaudii.
- Nie byłem jej pierwszym chłopakiem. – Tę wiadomość
wyciągnąłem z przysłowiowego kapelusza. – Jakiś koleś namówił ją na lodzika,
jak była dokładnie w wieku twojej córki. Sąsiad zresztą. Mieszkał na tej samej
ulicy co ona. Powiedziała, że zrobili to u niego w domu tylko trzy razy, ale co
się stało, już się nie odstanie.
- Wiesz co to za chłopak? – spytała Gosia ni to z
troską ni to ze zwykłej ciekawości, obróciwszy głowę do góry i kładąc dłoń na
mojej dłoni.
- Nie znam go. Starszy od niej – odpowiedziałem,
patrząc z góry w dekolt Gosi.
Powoli zdjąłem dłoń z jej ramienia i sunąc po mostku
skierowałem pod miseczkę stanika. Kobieta westchnęła głęboko, ale prawie nie
drgnęła. Ugniotłem pierś. Nachyliłem się do ucha i opowiedziałem w paru
zdaniach zmyśloną scenę, w której Danusia, siedząc na fotelu, oblizywała mój członek
jak loda na patyku. Po czym, nie przestając masować piersi, spytałem, czy Gosia
ma podobne doświadczenia.
- Ja? – zaśmiała się. – Nie. Mój stary był zbyt
konserwatywny na takie zabawy. Klaudusię zrobiliśmy klasycznie, a potem nasze
życie łóżkowe przygasło.
- A inni faceci? Wspomniałaś o jakimś nauczycielu –
spytałem, przesunąwszy dłoń pod druga miseczkę stanika.
- Nic takiego z nim nie robiłam. Jedyne do czego
dałam się namówić to zdjęcie ubrań. Najpierw tylko bluzki i stanika, a za
którymś razem reszty. Pieścił mnie rękoma. Oj, miał zdolne ręce, Mareczku –
Gosia uśmiechnęła się błogo na to wspomnienie. – ale sam niczego nie zdejmował.
Nie męczył mnie swoją nagością – roześmiała się teatralnie, jak śmieją się
niektórzy, by zatuszować wstyd lub inne emocje.
Macając biust, opuszkami palców czułem wyraźnie
stwardniały sutek. Gosia oddychała głęboko i szybko przez rozwarte usta. Jej
serce biło silniej niż zwykle. Była podniecona. Ja również. Spodnie uwierały
coraz mocniej. Uznałem, że pora zagrać w otwarte karty.
- Skoro jeszcze nie robiłaś loda, zrób ze mną – zaproponowałem
bezceremonialnie.
- Słucham?
- Co ci szkodzi? Młodość kiedyś minie i będziesz
żałować, że nie spróbowałaś.
- Ale czy tak wypada?
- Jasne że nie. Ale, Gosiu, nie chcesz chyba być w
tyle za córką?
- Dobrze. Kiedy? Przyjedź do mnie w sobotę. Klaudia
co drugi tydzień spędza sobotę z ojcem. Będziemy sami – odpowiedziała Gosia po
krótkim namyśle.
- Wolę teraz. – Wyciągnąłem obie piersi spod stanika.
Przygryzłem Gosię w szyję i zacząłem głaskać po obnażonych sutkach.
- Nie po to tu przyszłam, Mareczku. Nie jestem
przygotowana.
- Ja też nie. Chodź na fotel.
- Dobrze.
Usiadła. Stanąłem przed nią. Rozpiąwszy zamek spodni,
postanowiłem postawić poprzeczkę jeszcze wyżej:
- Dam ci go ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? – spytała Gosia nieco zaskoczona.
- Wpuścisz mnie potem do cipki.
- Dzisiaj?
- Tak, dzisiaj.
Zasunąłem żaluzje. Przekręciłem klucz w zamku. Zdjąłem
spodnie wraz z bielizną. Mnie jak mnie ale stojącemu na baczność członkowi Gosia
nie mogła odmówić.
- Coś ty ze mną zrobił? Czuję się jak jakaś
małoletnia siksa zadowalająca kolesia byle gdzie, jak tylko udało się wyrwać
spod oka rodziców – powiedziała płomiennym głosem stateczna kobieta, przykładna
matka nastoletniej córki, odmłodzona o dwadzieścia lat, obnażona do pasa, w
przerwie między łapczywym ssaniem i delikatnym oblizywaniem mojego sztywnego
członka. Może to dziwne, ale była szczęśliwa.
- Od teraz nie będziesz oralną dziewicą –
odpowiedziałem, łapiąc ją za włosy związane tego dnia w dwa kucyki. Kilka razy
dobiłem do gardła, pilnując jednak, by nie było to dla niej za bardzo bolesne.
Zaraz potem bez słowa rozebrałem Gosię do końca. Oparłem
ją rękami o stół, poprosiłem, by rozstawiła szeroko nogi i wypięła pupę.
Wszedłem w nią od tyłu, silnie pociągnąwszy za biodra. Jęknęła głośno,
napiąwszy mięśnie pleców. Była idealnie ciepła i ciasna. Wystarczyło kilka
pchnięć, by mój członek zaczął pulsować.
Pomyślałem wtedy, że Gosia oddała mi się specjalnie i że
nie chodziło jej wcale o mnie tylko o parę kropel spermy. Że przed laty z innym
facetem zrobiła sobie Klaudię, grabiąc go później z połowy majątku i wpakowując
w alimenty, a teraz powtarza ten sam numer ze mną. Nie poczułem się więc w
obowiązku zadbać o jej orgazm. Jak jakiś chłystek zaspokoiłem tylko swoje
żądze, nie martwiąc się przy tym o przyszłość.
Gosia opadła brzuchem na stół wyczerpana moją gwałtowną
szarżą. Odsapnąwszy nieco, zebrała z podłogi ubrania, poszła do toalety obmyć
się i uczesać.
- Przyjedziesz w sobotę? Młodej nie będzie w domu od
dziewiątej do dziewiątej – powiedziała na pożegnanie.
Za konsultację przelała mi pięćset złotych. Posłuchałem
jej wcześniejszej rady. Poczułem się wykorzystany.
Oczywiście przyjąłem zaproszenie. W piątek pogodziłem się
z Danusią, by jeszcze raz wbić się w jej młode ciało, zanim się ostatecznie
rozstaniemy. W sobotę we wszystkich pozycjach przerobionych z dziewczyną wymęczyłem
Gosię. Obydwu się spodobało. A mnie ten podwójny sukces przekonał, że życie
potrafi być wspaniałe.
Kolejnym razem spotkałem się z Gosią już w nowym biurze.
Wydoiła mnie do ostatniej kropelki, po czym uiściła przelew za konsultacje. Przez wakacje widzieliśmy się kilka razy, a potem w roku
szkolnym odwiedzaliśmy się regularnie po dwa razy na dwa tygodnie, w co drugi
wtorek u mnie w biurze i w co drugą sobotę w łóżku Gosi.
Poznałem też jej córkę, cichą myszkę sprawiającą wrażenie
niesamodzielnej, totalnie zdominowanej przez matkę, nienauczonej podejmować
własnych decyzji. Powiedziałem Gosi, że pod chłodną skorupą grzeją się demony,
które kiedyś wyskoczą na powierzchnię jak wrząca lawa z Wezuwiusza.
Zainkasowałem tysiaka i godzinę upojnego seksu, ale nie dane mi było
doświadczyć przebudzenia uśpionej królewny. Ktoś inny udzielił Klaudusi pierwszych
lekcji fizycznej miłości.
Nie szkodzi. Życie to nie gra komputerowa. Nie można
wygrać wszystkiego. Trzeba umieć się zadowolić tym, co w zasięgu ręki i nie
zazdrościć, gdy komuś innemu się poszczęści zerwać mniej dostępny owoc. Należy pielęgnować cnotę umiaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz