Małolaty z parku

1.

Zbliżały się wakacje. Czerwcowe dni robiły się coraz cieplejsze i coraz dłuższe, a w gimnazjum zapanowała atmosfera ogólnego rozluźnienia. Było jeszcze wprawdzie sporo sprawdzianów do napisania, nie mogły one jednak powstrzymać uczniów 1 b od korzystania z uroków wiosny.

Marek, Tomek, Majka, Ala i Marta po raz kolejny uciekli z ostatnich lekcji. Zamiast na wf i religię udali się na murek w niedalekim parku. Nie zwracając uwagi na resztę świata, przekrzykiwali się wzajemnie, szturchali, popychali. Raz po raz chłopcy brali koleżanki na kolana, po to tylko by po krótkiej chwili uciekały im z piskiem i głośnym śmiechem. Jednym słowem, młodzież poddała się  wiosennej głupawce.

Nikt z nich nie zwrócił najmniejszej uwagi na zaparkowany kilka metrów od nich zakurzony samochód. Zajęci szaleństwami, nie zauważyli dwóch postaci obserwujących ich uważnie z wnętrza auta. 15-letni Krzysiek i 20-letni Marcin nie spuszczali z oka całej piątki od momentu, kiedy przeszli przez bramę szkoły. Już od ponad tygodnia szykowali się do akcji w tym miasteczku szukając odpowiednich ofiar i właśnie je znaleźli. Niczym zaprawione w polowaniach lwy, czekali na fałszywy ruch pierwszej antylopy, by w błyskawicznym ataku dopaść stado i złowić niczego nie świadome najsłabsze zwierzę.

Nie trzeba było długo czekać, aż jeden z chłopaków wyciągnie paczkę papierosów, poczęstuje kolegę i we dwóch zaczną palić.

- A my to co? - krzyknęła najwyższa z dziewczyn, Maja. - My to się nie liczymy? - i zaczęła wyrywać paczkę Markowi z rąk. Tomek natychmiast pospieszył koledze z pomocą, złapał Majkę za biodra i odciągnął na kilka kroków. W tej chwili jednak, drobniutka Ala błyskawicznie złapała pudełko i odskoczyła od Marka, a gruba Marta zagrodziła chłopakowi drogę broniąc koleżankę przed zemstą kolegi. W starciu z Markiem, Ala nie miała żadnych szans. Kilka sekund łaskotek wystarczyłoby, by chłopak odzyskał utracony przedmiot, wyciskając przy tym z dziewczyny ostatni oddech i przenikliwy krzyk protestu, gdy tylko palce nieuchronnie zabłądziły w okolice jej niewielkich wypukłości. Z Martą nie było tak łatwo, to ona chwyciła Marka za nadgarstki i blokując jego ruchy przyparła go do murku. Po tej krótkiej bitwie, dziewczyny były jak zwykle górą. Sapiąc z wysiłku, wraz z kolegami zapaliły po zdobycznym papierosie. Jedynie nie paląca Ala jak zwykle odmówiła. Pulchna Marta zasiadła na murku między Tomkiem i Markiem, a Maja i Ala skorzystały z zaproszenia kolegów i zajęły miejsce na ich kolanach. Na chwilę zapanowała cisza.

Tymczasem młodszy z braci nie postrzeżenie wyszedł z samochodu i skierował kroki w stronę palącego towarzystwa.

- Coś tu dziwnie capi - rzucił niby od niechcenia i przysiadł obok Tomka i Ali. - Co jaracie? - Zmierzył przy tym uważnym wzrokiem Tomka oraz siedzącą na nim Alę i szelmowsko uśmiechnął się do Marty. Wiedział, że podstawą zwycięstwa będzie zaciekawienie właśnie dziewczyn, a do tego niezbędne jest przykucie ich uwagi uwodzicielskim wzrokiem. Odkąd brat, jakieś dwa lata wcześniej wtajemniczył go w swoje sekrety, Krzysiek próbował tej sztuczki już nie jeden raz i prawie zawsze z pożądanym rezultatem. Tak też miało być tym razem. Marta aż się oblizała zobaczywszy tego śmiałego i całkiem przystojnego chłopaka, a Ali stado mrówek przebiegło w dół pleców, gdy Krzysiek niespodziewanie otarł się o nią ramieniem.

- Mogę z wami zajarzyć? - spytał Krzysiek i nie czekając na odpowiedź wyciągnął swój towar z kieszeni. Zapalił i nie spuszczając z oczu Marty pociągnął dwa razy. Wokół murku rozszedł się słodkawy zapach, dotąd jeszcze nieznany piątce gimnazjalistów.

- Co to jest? - zainteresowała się Maja. Zeskoczyła z kolan Marka i podeszła do Krzyśka. Odruchowo poprawiła luźny T-shirt i ramiączka stanika po czym stanęła blisko chłopaka opierając łokieć jego barku? - Mogę? - spytała, mierząc przenikliwym wzrokiem nowego kolegę.

Był ciemnym, lekko rudowatym, blondynem, tego ranka jego włosy dłuższego na pewno  spotkały grzebienia. Na nosie i policzkach miał trochę rozmytych piegów, które ,przy spojrzeniu z daleka, nadawały jego nie opalonej skórze ciemniejszy odcień. Krzysiek jeszcze szerzej uśmiechnął się do wysokiej i chudej jak patyk Majki. spojrzał jej głęboko w oczy, po czym powoli, stopniowo skierował wzrok coraz niżej: na podbródek, szyję, łopatki, by w końcu bezczelnie zapatrzyć się w jej odkryty dekolt. Luźny T-shirt i pochylona postawa zapewniały bowiem doskonały widok na jej śnieżnobiałe ciało i kontrastujący z nim czarny koronkowy stanik. Tym razem, Majka nie postąpiła tak, jak zazwyczaj robiła w podobnych sytuacjach, nie zrobiła obrażonej miny, nawet nie udała, że niczego nie widzi, tylko rozejrzała się po pozostałych, z szyderczym wyrazem twarzy obejrzała zazdrosne miny Tomka siedzącego tuż obok, Marka trochę dalej, na skraju murku, i obydwu przyjaciółek. 

- To dasz spróbować? - spytała ponownie.

Następni do degustacji byli chłopcy. Obydwaj zaciągnęli się po kilka razy, ciągnąc mocno w płuca. Obecność koleżanek i nowego, ostentacyjnie, bez najmniejszego skrępowania, podrywającego je chłopaka, potęgowała chęć zademonstrowania męskości. A twardy facet żadnego skręta się nie boi. Po kilku wdechach zakręciło im się w głowach jeszcze mocniej niż rozweselonej Marcie i Majce. Tomkowi aż pociemniało w oczach, ale żaden z nich nie pozwolił sobie na okazanie najmniejszej słabości. Na koniec  Marek podał Ali żarzący się niedopałek, by również ona mogła poznać nowy smak. Alicja nadmierną ciekawością w odniesieniu do używek nigdy nie grzeszyła. Tym razem jednak nie mogła już odmówić. Pierwszy raz w życiu wzięła do ust skręta, zaciągnęła się i niemiłosiernie zakrztusiła. Po minucie spróbowała jeszcze raz, a Krzysiek wytłumaczył jej cichym głosem, by wciągać powietrze małymi porcjami, nie zaciągać się i tym samym przyjemność palenia rozciągać w czasie i pozwolić, by magiczne substancje powoli rozwijały błogie działanie.

Cel misji został osiągnięty. Krzysiek posiedział jeszcze kilkanaście minut w towarzystwie miłych, lecz naiwnych, dziewczyn i ich dwóch nieostrożnych kolegów. Porozmawiali o szkole, pośmiali się z imprezowych anegdot. Na koniec, Krzysiek wyciągnął z kieszeni jeszcze dwa skręty i wręczył je Markowi i Tomkowi by wynagrodzić zakłócenie ich miłego spotkania i zawracanie głowy "seksownym laseczkom". Żegnając się, zapowiedział, że na pewno spotkają się jeszcze nie raz. Przez ten park wiedzie bowiem droga Krzyśka do domu jego bliskiego przyjaciela.

2.

Przez następne dwa dni starszemu brat Krzyśka udało się wyśledzić, w jakiej okolicy mieszkają małolaty z parku. Dziewczyna przy kości (Marta) i wysoki chudzielelec z długimi kruczoczarnymi włosami (Marek) mieszkają dziesięć minut od szkoły w zachodniej części miasteczka, niższy, również szczupły, lecz krótko ostrzyżony, brunet (Tomek) i pozostałe dwie dziewczyny mają trochę dalej. Mieszkają na oddalonym o dwa kilometry osiedlu domów jednorodzinnych, pod lasem, na południowym skraju miejscowości.

Na trzeci dzień po pierwszym spotkaniu, podstępni bracia zaplanowali kolejną akcję. Starszy Marcin z samochodu obserwował bramę szkoły, młodszy Krzysiek spacerował po osiedlu Marty i Marka i czekał na sygnał od brata. Około drugiej, zaczajony w samochodzie Marcin ujrzał wychodzącą samotnie Martę. Kierowała się prosto w stronę swojego osiedla.  Marcin wysiadł z samochodu i ruszył za dziewczyną z dużego dystansu śledząc jej kroki. Jednocześnie przez komórkę zaalarmował młodszego brata.

Jakież wielkie zdziwienie zarysowało się na twarzy Marty gdy ujrzała najwyraźniej głęboko zamyślonego Krzyśka kroczącego powoli w przeciwnym kierunku po drugiej stronie ulicy. Zamachała do niego, zawołała głośno. Ten, przez kilka sekund udając, że jej nie widzi, a następnie symulując zaskoczenie i wielką radość, w podskokach przebiegł przez ulicę i zasypał Martę setkami pytań, co robi w tym miejscu, jak się czuje, co robią pozostali. Nie doczekawszy się wszystkich odpowiedzi chwycił za torebkę wiszącą na ramieniu Marty i zaproponował odprowadzenie do domu. Po drodze dowiedział się o problemach szkolnych, między innymi o tym, że dziewczyna uciekła właśnie z matematyki bojąc się ważnego sprawdzianu. Uczyła się co prawda całą noc, ale na niewiele się to zdało i nad ranem wszystko zapomniała. A od tej klasówki zależy jej ocena na koniec roku - na razie wychodzi jej coś między 2 a 3, ale z jeszcze jedną pałką może nie wystarczyć na mierny.

Usłyszawszy to, Krzysiek ostatecznie przystąpił do swego zadania. Zaproponował jeszcze krótki spacer, a z kieszeni wyciągnął skręta. na placu zabaw, pociągając na zmianę, wypalili go do połowy. Drugą połowa została Marcie na potem, na wypadek, gdyby kolejnej nocy potrzebowała sobie ulżyć.

- Mam jeszcze coś mocniejszego - powiedział Krzysiek w pewnej chwili. - Dostałem dziś próbkę od kolegi, ale powiedział, że da mi tylko ten jeden raz. Możesz wziąć. Tobie bardziej się przyda.

- Nie, nie mogę - odparła. - A co to jest?

- Nie wiem dokładnie, ale weź spróbuj. Powiedział, że można dodać trochę do fajki albo wsypać do gorącej wody i wypić, ale nie radzi, bo to jest bardzo gorzkie... No ale podobno daje kopa. Można dwa dni bez przerwy imprezować. Bez zmrużenia oka. No bierz jak ci dają. - Wyciągnął małą kopertkę z kieszeni i wsunął ją w tylną kieszeń dżinsów dziewczyny.

- Ale jak ja ci oddam? Mów co chcesz w zamian.

- Nie wygłupiaj się, Marta. Weź to w dowód miłości. - Zaśmiał się głośno i mocno chwycił Martę za nadgarstki. Trzymając mocno nie pozwolił, by oddała mu kopertkę z powrotem.

- Po prostu jesteś fajna laska, a teraz musisz już chyba iść.

Pod blokiem pożegnali się mocnym uściskiem.

- Dzięki za wszystko - wyszeptała Marta - A ja nawet nie mam twojego numeru.

- A ja swojego nie pamiętam a komórka mi się właśnie rozładowała. Daj mi swój. - Do numeru dołączyła jeszcze jeden uścisk i pocałunek w niespodziewające się ataku usta kolegi.

3.

- Widzę, że nam się plan trochę zmienia - zarechotał Marcin i szturchnął w bok młodszego brata.

- Wcale nie - złowieszczym chichotem odpowiedział Krzysiek. - Przecież wzięła paczkę, jak chcieliśmy. - I jeszcze mam jej numer. Haha.

- To kiedy dupczenie?

- Ty tylko o jednym. Haha. Ona pewnie nie da od razu, niestety, a potem to już będzie za późno.

- No, tylko się nie zakochaj w tej suczce. Chociaż z drugiej strony... Kasa to przecież nie wszystko.

- Nie ma opcji. Jedziemy?

4.

W ciągu kolejnych dwóch tygodni, piątka przyjaciół jeszcze kilka razy siadała na murku, trzy razy pojawił się również Krzysiek. Nie musiał już z bratem czatować przed parkiem. Od Marty wiedział dokładnie kiedy może się  "niespodziewanie" zjawić w drodze do mieszkającego opodal wyimaginowanego przyjaciela.

Często pisał z nią sms-y. Spotkali się też tylko we dwoje już trzy razy i za każdym razem, ich spacer zaczynał się i kończący słodkim pocałunkiem. Póki co, postanowili jednak utrzymać randki w tajemnicy. Marta z rozbawieniem obserwowała umizgi swoich koleżanek, w przekonaniu, że ten fajny Krzysiek przychodzi tylko dla niej. Niemal półgodzinna zabawa języczkami w trakcie ostatniego spotkania, w trakcie której Krzysiek kilkakrotnie próbował ją położyć ją na plecy w piaskownicy, ostatecznie rozwiała resztki wątpliwości. Oczywiście, po każdym spotkaniu zostawała jej pamiątka na wieczór. Najpierw była to kolejna porcja białego proszku, który Krzysiek jakoby wyprosił u swojego tajemniczego przyjaciela. Później Krzysiek zostawiał jej specjalnie dla niej skręcone "fajeczki".

W międzyczasie, kiedy Krzysiek pojawiał się w parku i zatrzymywał się na pogaduchy z, jak mawiał Marcin, "gimciapami", jego starszy brat nie próżnował. Pracowicie obserwował okolice innej szkoły wypatrując kolejne ofiary.

Spotkania w parku przebiegały według stałego scenariusza. Piątka znajomych siedziała na murku lub na ławce i wygłupiała się jak zwykle. Mogli się przekomarzać, albo oglądać filmiki na komórce. Wtem, w parku pojawiał się Krzysiek. Podchodził do ławeczki. Komentował garderobę dziewcząt, sprośnie wychwalał ich urodę, a do chłopaków puszczał oko i pytał się, która z  nich tego dnia najgoręcej całuje, albo czy już między sobą zdecydowali, który którą bierze na noc i się z nią żeni. Niepostrzeżenie szczypał przy okazji obie chudzinki, niską Alę i wysoką Majkę w pośladki, zmuszając je do podskoków i wyzwalając salwę pisku i śmiechu. Widząc to, Marta mówiła tylko: "Jutro za to zapłacisz!" i tylko ona i Krzysiek wiedzieli, że nie są to słowa rzucone na wiatr.  Oczywiście, Marek i Tomek skrycie zazdrościli przybyszowi i śmiałości i wyraźnego powodzenia u dziewczyn. Nie zdobyli się jednak na żaden protest. Nie dostrzegli jeszcze śmiertelnego zagrożenia: Krzysiek pojawiał sie przecież tylko na chwilę, podszczypywał dziewczyny, co i oni sami często praktykowali, żartował i szedł w swoją drogę. Dziewczyny nigdzie nie odchodziły. Na dodatek, Krzysiek za każdym razem zostawiał chłopakom po skręcie, którym mogli się podzielić z koleżankami. Była więc też z Krzyśka pewna korzyść.

Obu chłopaków połączył z Krzyśkiem także pewien interes, o którym koleżanki z klasy nie miały najmniejszego pojęcia. Tego samego dnia, kiedy Marta uciekła z matematyki i pozwoliła się Krzyśkowi odprowadzić do domu, miało miejsce jeszcze jedno "przypadkowe" spotkanie. Jadący do domu bracia zauważyli w pewnej chwili wracającego do domu Marka. Z uwagi na jego wzrost i długie rozpuszczone włosy "a la Jezus" bardzo trudno byłoby go przeoczyć. Zatrzymali się. Krzysiek wyskoczył z samochodu i bez zbytnich ceregieli przeszedł do rzeczy: Jeśli Markowi i Tomkowi spodobały się skręty z ziołem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by im trochę tego towaru załatwić. Nie będzie drogo: "Pięć sztuk za bańkę." Umówili się, że za dwa dni spotkają się przed ósmą pod pewnym barem niedaleko mieszkania Marka. Uzgodnili, że poza Tomkiem nikt się o tym nie dowie. Przez dwa tygodnie Marek zdążył nabyć siedem porcji, po pięć jointów każda - cztery dla siebie i trzy dla kolegi. Były to specjalnie dla nich przygotowane skręty - ze sporym dodatkiem crystal meth.

5.

- Cześć Martuś. Jak tam po wczorajszym? - powiedział głos w smartphonie.

- Dżizu! Dobrze, że tego nie widziałeś. Wiesz, że Alka się kiedyś kochała w Marku? Na zabój. Jeszcze niedawno mówiła, że żeby nie był taki ślepy, to już dawno by mógł być jej pierwszym.

- Ta? To dlaczego mu nie powie? A zresztą, kto was tam wie.

- Teraz to już po ptakach. Nienawidzi go i mówi, że się w życiu do debila nie odezwie. Wiesz co on zrobił? Przy wszystkich ją zmacał jak jakiś zbok. Jak maniak normalnie! To trochę jej wina, ale bez przesady.

- Pijani byli, czy co?

- Nie. Chłopaki dolali trochę wódki do soku, ale nie żebyśmy się schlali. I to było całkiem na początku. Tomek włączył muzę i zaczął nas wyszarpywać do tańca, a Marek i jeszcze dwóch, których nie znasz zaczęli klaskać i prosić o taniec brzucha. To Alka z Majką stanęły na środku i zaczęły ze sobą tańczyć. Wiesz, jak one potrafią zakręcić tyłeczkiem. Ręce we włosy, zalotne spojrzenie, udawane buziaki i bioderka w przód w tył w przód w tył, albo głęboki przysiad i machają biodrami na boki. Znasz je przecież. I ten debil podszedł do niej w pewnej chwili od tyłu i położył ręce na tyłek. Wszyscy myśleliśmy, że to na żarty, a on normalnie zaczął ją macać. Przy wszystkich! Normalnie obłapił ją od przodu, przylepił się i przyssał do szyi. Aż zaczęła krzyczeć i się wyrywać, a ten dalej swoje. Kumasz? Musieliśmy go z Tomkiem od niej odrywać i wtedy się wściekł. Zaczął krzyczeć, że co my sobie myślimy, że on chce tylko buziaka od swojej dziewczyny i mamy trzymać łapy precz, a co jak on by się do innych wtrącał. Aż się trząsł cały ze złości. Groźny był. W życiu się tak nikogo nie bałam, jak jego wczoraj. A zaraz potem tak spokorniał, że o mało się nie rozpłakał i Tomek szybko wyciągnął go do ogrodu na fajkę, a myśmy z Majką odprowadziły Alę do domu. Nową sukienkę jej gnojek rozdarł. Nawet nie wiem, co ona w domu powie. Bo jak się przyzna do wszystkiego, to ma szlaban do końca życia. Jako chłopak, rozumiesz go w ogóle?

- Trochę jestem w szoku. Widziałem, że Marek jest trochę dziwny, ale mógł to inaczej zrobić. Myślisz, że oni byli razem wcześniej, coś nie wyszło i się tak zemścił?

- Chyba nie. Hehe. Coś bym wiedziała chyba. Najgłupsze jest to, że on jej się podobał. To przecież dla niego zakładała te swoje puszapy.

- To miała szczęście, że już się wydurnił. Lepiej teraz niż potem.

- Może, ale teraz ona go z całej siły nienawidzi. A co u ciebie?

- No, jak to co? Nie wzięłaś mnie na domówkę, to się umówiłem z kumplem do aquaparku.

- Ty zdrajco! Z kim? Kiedy?

- Nie znasz go przecież. Jutro. A dasz się zaprosić?

- Jak ja nie cierpię tych twoich niespodzianek! Myślałam, że mnie zaprosisz na plac zabaw, a tu basen. Hihi. Mogłeś trochę wcześniej powiedzieć. Ale dobra... Przed południem bym mogła, tylko jak jedziecie? I wiesz, że muszę wrócić na czas.

- Marcin, ten mój przyjaciel, prowadzi.

- Hm. Nie wiedziałam, że on jest tak dużo starszy.

- No jest. Inaczej skąd by miał autko i towar? To idziesz? Marcin się już zgodził.

 - Oki, tylko dziewczynom ani słowa.

6.

Nazajutrz Krzysiek dostarczył Markowi umówioną porcję ziela i poinformował, że następnego dnia może mu przynieść jeszcze trochę towaru na zapas, bo przez kolejne dwa tygodnie go nie będzie. A lekarstwo na stres na pewno się Markowi przyda. Tylko żeby się kasa zgadzała. Może Tomek da radę ją zorganizować? Ma przecież dzianych rodziców.

Następnie, bracia, a dla Marty w dalszym ciągu tylko koledzy, odebrali dziewczynę spod bloku i ruszyli do oddalonego o 30 km aquaparku.

Po dotarciu na miejsce starszy z braci szybko się przebrał i pobiegł do basenu na zewnątrz. Krzysiek zaś poczekał w szatni na Martę. Wyszła w błękitnym bikini idealnie podkreślającym jej kobiece kształty ciała. Pełne uda, pośladki i biust, związane w kucyk blond włosy oraz całkiem jeszcze nie opalona, jasna skóra dziewczyny sprawiły na nim piorunujące wrażenie.

- Seksowna dupcia z ciebie - powiedział półgłosem i chwyciwszy mocno za rękę poprowadził ją do wody.

Było jeszcze rano i obiekt świecił pustkami. Zaraz po wejściu do wody, Marta przepłynęła kawałek, a Krzysiek stanął przy krawędzi basenu kilka kroków od drabinki. Z lubością zapatrzył się na rytmiczne, żabie ruchy koleżanki. Gdy po chwili wracała, wyciągnął rękę w jej stronę i zapraszającym gestem połączonym z szerokim uśmiechem przywołał ją do siebie. Marta obiema dłońmi chwyciła za krawędź basenu, tak że objęła chłopaka swoimi ramionami i pozwoliła mu, by złapał ją za biodra i przysunął do siebie.

- Dziękuję, że mnie wziąłeś - szepnęła mu do ucha i delikatnie musnęła jego policzek.

Marta nogami objęła chłopaka i zawisła na nim ścisnąwszy go kolanami, na co Marek automatycznie odpowiedział wzmocnieniem uścisku. Przywarli do siebie tak, że ich ciała oddzielał tylko cienki materiał jego slipek i jej bikini. Krzysiek odwzajemnił pocałunek powoli pieszcząc wargami policzek dziewczyny. Gdy zahaczył o kącik ust, Marta przerwała mu i przeszła do całowania jego policzka, by po chwili oddać się ponownym pieszczotom chłopaka, czule całującego jej szyję i pod wodą gładzącego jej plecy i pośladki. W tej chwili spełniały się skryte dziewczęce marzenia Marty o czułym i kochającym chłopaku. Krzysiek natomiast ustawił  ich splecione ciała tak, by dziewczyna maksymalnie czuła na sobie jego przybierające na sile podniecenie. Przez moment miała wrażenie, że jej kostium zaraz pęknie i coś twardego z impetem wedrze się do wnętrza jej ciała. Przywarła ustami do ust Krzyśka by krótkim pocałunkiem zakończyć tę błogą, lecz coraz bardziej niebezpieczną chwilę. Poluzowała uścisk wokół bioder Krzyśka i puściła się krawędzi basenu. Chciała odpłynąć, gdy wtem poczuła na plecach czyjeś barki.

Marcin podpłynął do zajętej sobą parki dobrą chwilę wcześniej. Nie chcąc jednak przerywać bratu przyjemnego zajęcia ani przedwcześnie spłoszyć dziewczyny, niepostrzeżenie stanął za plecami Marty. Zaczekał, aż młodzi się sami opamiętają. Dopiero gdy ruchy Marty pokazały, że zabawa dobiegła końca, błyskawicznie przysunął się do nich. Zwinnie chwycił dłonią za krawędź basenu, a drugą ręką objął wpół dziewczynę, skutecznie blokując jej ruchy. Marta nie zdążyła nawet mrugnąć okiem, jak znalazła się ściśnięta jak sardynka pomiędzy Krzyśkiem, a jego starszym "przyjacielem".

- Widzę, że się dobrze bawicie - zawołał Marcin.

Obiema rękoma chwycił Martę za biodra i całym ciężarem swojego ciała naparł na nią tak, by się ponownie przylgnęła do jego brata.

- Tam na zewnątrz też jest pusto - kontynuował, przesuwając jednocześnie jedną dłoń w górę. 

Marta zaskoczona obrotem spraw zamarła w bezruchu. Na piersi poczuła silną dłoń Marcina. Drugą ręką chwycił ją za nadgarstek i poprowadził jej bezwolną dłoń na swoje krocze. Krzysiek w tym czasie nie odezwał się ani słowem, tylko złapał ją obiema rękami za biodra mocno przyciskając ją do siebie. Tym samym, zamiast bronić dziewczynę przed niecnymi zapędami kolegi, pomagał mu jeszcze. Tego się po nim nie spodziewała. Z drugiej strony, podniecenie obu chłopaków budziło w niej co najmniej ciekawość. Zresztą, sytyacja rozwijała się tak szybko, że Marta nie miała wystarczająco dużo czasu, by wszystko przemyśleć.

- Na liznako byście lepiej przepłynęli do groty. Tam nikogo nie będziecie gorszyć - powiedział Marcin.

- Ty to masz gust. Udało ci się poderwać takiego cukiereczka - dodał jeszcze, pocałował Martę w policzek i uwolnił ją ze swego uścisku.

- To ja idę popływać, a wy, dzieciaki, róbcie co chcecie.

Krzysiek i Marta skorzystali z rady starszego kolegi. Nie niepokojeni przez nikogo spędzili w grocie niemal godzinę. Krzysiek musiał najpierw długo się tłumaczyć, dlaczego nie przeszkodził Marcinowi, gdy ten chwycił Martę za biust. Przekonywał, że Marcin na pewno nie miał żadnych złych zamiarów, że przyjaźnią się już od lat i że można mieć do niego zaufanie. Że na pewno chciał w ten sposób wyrazić swoje uznanie i że Marta jest po prostu tak atrakcyjna, że nawet Marcinowi jest trudno się oprzeć jej urodzie. A gdy wszystkie grzechy Krzyśka i jego "kolegi" zostały wybaczone, oddali się kolejnym pieszczotom.

Z Marcinem spotkali się na basenie zewnętrznym. Pozjeżdżali z dwóch zjeżdżalni po czym zrobili przerwę na niewielki obiad, w czasie którego bracia ani na chwilę nie spuszczali Marty z oka, tak że miała momentami wrażenie, że zaraz ją rozbiorą i wykorzystają na miejscu. Obawy okazały się płonne. Po obiedzie ruszyli do sauny, gdzie Marcin opowiedział Marcie trochę zmyślonych historyjek o swoich romansach na plażach Hiszpanii i o byłej sympatii Krzyśka, jakoby poznanej latem ubiegłego roku. Na koniec wrócili do basenu na zjeżdżalnie. Tam, korzystając z krótkich nieobecności brata, Marcin wyprosił kilka pocałunków. O pierwszy musiał błagać długie minuty, a kolejne przyszły znacznie łatwiej. Oczywiście wszystko miało zostać w najściślejszej tajemnicy.

W drodze powrotnej, bracia oznajmili Marcie, że wyjeżdżają na dwa tygodnie do Holandii zarobić trochę grosza. Nie wzbudziło to jej entuzjazmu. Nie spodobało jej się zwłaszcza to, że Krzysiek nie powiedział jej o tym odpowiednio wcześniej. Z tego powodu rozstali się w dość chmurnym nastroju. Pierwszy raz od pamiętnego pierwszego spaceru, Marta i Krzysiek rozstali się bez pożegnalnego pocałunku.

7.

Krzysiek i Marcin zniknęli z miasta. Przez pierwsze trzy dni Marta otrzymała kilka sms-ów w tonie przepraszającym i błagalnym o odpowiedź, na które jednak nie raczyła szybko reagować. Tęskniła oczywiście i wspominała wspólny wypad do aquaparku. Otwarcie przebaczyć Krzyśkowi jeszcze jednak nie mogła. Wysłanie sms-a za bardzo by wyglądało na przyjęcie roli zabawki w rękach chłopaków. Złość szybko minęła, ale honor kazał Marcie zaczekać z przyjęciem przeprosin do powrotu chłopaka. "Och, żeby już wrócili" - coraz częściej myślała. Zwłaszcza wieczorami, marzenia o kolejnych spotkaniach z Krzyśkiem, ale też z jego niepoprawnym "kolegą", coraz bardziej nie dawały jej spokoju. Ganiła się w duszy za niedostatek wierności, ale nic z tym nie mogła zrobić. O ile, przez ostatnie tygodnie śniła wyłącznie o Krzyśku, od ostatniego spotkania, w jej snach zagościł również Marcin.

Krzysiek i Marcin nadmiarowym sentymentalizmem nie grzeszyli. Pierwsze trzy dni rzeczywiście zajęła im podróż i zakupy w Holandii. Następnie ponad tydzień spędzili w wiosce pod Náchodem, gdzie mieszkała znaczna część ich rodziny. Zagościli w domu dziadków i wujostwa dzieląc czas między drobną pomoc w gospodarstwie i bałamucenie nastoletnich sąsiadek. Uwagę Marcina przykuła w szczególności pewna siedemnastoletnia Ivana, krewna Mileny, z którą przyjaźniła się młodsza siostra cioteczna Marcina i Krzyśka. Podobnie jak oni, Ivana spędzała na wsi część lata, często towarzysząc swej kuzynce w rowerowych wypadach do lasu i nad zalew. Krzysiek  natomiast zawiesił wzrok na samej Milenie. Ku niezadowoleniu braci, rychło okazało się że Ivana potajemnie wzdycha do jakiegoś kujonka ze swego liceum i nieoczytany Marcin nie ma szans na wystarczająco silne zainteresowanie jej swoją osobą. Trzynastoletnia Milenka nie wyrosła zaś jeszcze do końca z robienia bransoletek z gumek. W rezultacie, chcąc nie chcąc, łamanie kobiecych serc przyszło przesunąć w dalszą, nieokreśloną przyszłość. Z "biznesowego" punktu widzenia, wakacyjny pobyt na wsi okazał się całkiem owocny. Zaopatrzeni w 100 gram pierwszorzędnego speedu, pełni optymizmu bracia ruszyli do Polski.

8.

Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. W słoneczny lipcowy poniedziałek, z samego rana Krzysiek i Marcin przyjechali do "ich" miasteczka.  Tradycyjnie już, Krzysiek zaczął dzień od spotkania z Markiem, a Marcin odwiedził dwóch małolatów kończących tego roku podstawówkę i jednego "stałego klienta" rozpoczynającego właśnie karierę mechanika samochodowego w warsztacie swego ojca.

Spotkanie z Markiem nie należało do przyjemnych. Chłopak nerwowo mrużył oczy. Bez przywitania i nie pytając o nic, wyciągnął drżącą rękę po skręta, tak jakby mu się pierwsza działka ziela z jakiegoś powodu należała. Dopiero wypaliwszy uspokoił się i przeszedł do dzieła. Przez zaciśnięte zęby przyznał, że nie ma pieniędzy. Półtora kafla dał mu Tomek, ale Markowi zostało tylko pięćset złotych. Resztę musiał po cichu włożyć do szuflady rodziców, z której wcześniej podbierał pieniądze. Zaproponował jednak inny deal. Wyciągnął z kieszeni zegarek i zapytał, czy "kumpel" Krzyśka ewentualnie nie weźmie go w rozliczeniu.

- Pokaż go... Kurwa, Rolex! Nie podróba? Przecież to gówno kosztuje z dziesięć tysi! Skąd masz?

- Zajebałem wujkowi, jak się u nas upił. To jak, zapytasz? Możesz go teraz wziąć, a jak się okaże, że coś nie gra, to wam jakoś zwrócę kasę. Ale zegarek jest na sto procent prawdziwy. Wujas ma firmę i byle gówna by nie nosił.

Dobili targu. W ramach promocji Krzysiek zostawił jeszcze torebkę - "próbnik" białego proszku. Taki gratis dla najlepszych klientów, a jak się spodoba, to "kumpel" Krzyśka tak wykombinuje, że dla Marka i Tomka będzie dobra cena.

Następnie Krzysiek skierował się pod blok Marty. Już dzień wcześniej sms-em zapowiedział swoje przybycie. Do ostatniej chwili nie wiedział, czy zostanie przyjęty. Marta trzymała go w niepewności do ostatniej chwili. Dopiero pod koniec spotkania z Markiem, przyszła lakoniczna odpowiedź "Zadzwoń jak będziesz na dole."

Marta pospiesznie zbiegła na dół i udając wciąż obrażoną nie pozwoliła się pocałować ani wziąć za rękę. Odskoczyła od Krzyśka na kilka kroków, po czym odwróciła się, podskoczyła, zaśmiała się i krzyknęła "Nie dogonisz mnie ty głupku". Zaczęli biec.

Dopiero pod drugim blokiem pozwoliła, by Krzysiek ją dogonił. Zdyszani rzucili się sobie w ramiona. Marta roześmiana zarzuciła mu ramiona na szyję i przerywanym głosem wykrzyczała: "Nie-na-wi-dzę cię ty wa-ria-cie." po czym zakleiła mu usta długim pocałunkiem. "Chodź, opowiedz mi w końcu, co tam robiliście" powiedziała i pociągnęła go za rękę w dalszy spacer.

Krzysiek miał przygotowanych kilka historyjek "z Holandii". O innych rzeczach, jak powiedział, nie powinien opowiadać. Przywiózł jednak kilka prezentów dla swojej kochanej złośnicy, która tak niesprawiedliwie i źle go traktowała przez ostatnie dwa tygodnie. Kilka gum do żucia jakoby z dodatkiem marihuany:

- Podobno powiększają piersi, ale ty i tak masz idealne - zaśmiał się, wręczając prezent.

Wielkiego drewnianego buta:

- Żebyś miała gdzie chować swoje sekrety, tak żebym wiedział, gdzie je znaleźć - i paczkę nasion konopi, żebyś się już na niego nie gniewała. - Marcin radził żebym ci jeszcze przywiózł sztucznego penisa, ale nie posłuchałem - dodał.

- Idiota - roześmiała się Marta i znów rzuciła się na Krzyśka by go wycałować. - Tęskniłeś w ogóle chociaż trochę?

- Jak diabli.

- Ależ ja cię kocham.

Pocałowali się jeszcze parę minut, po czym wstali z ławki i trzymając się za ręce poszli pospacerować.

Przed rozstaniem Marta zapytała, czy Krzysiek jeszcze pamięta Maję. Ala wyjechała na kolonie, a Maja nudziła się cały czas w domu opiekując się swoją młodszą siostrą. Dziewczyny wymyśliły, że wybiorą się do kina i byłoby niegłupio, jeśliby Krzysiek do nich dołączył.

- Przecież samych was nie puszczę.

- Tylko ona o nas nie wie - uśmiechnęła się Marta - i nic jej nie powiemy.

- Ustalone.

9.

Do kina wybrali się we czworo: Marta, Maja, Krzysiek i "najlepszy przyjaciel Krzyśka" Marcin. Usiedli w jednym z tylnych rzędów, dziewczyny w środku, Krzysiek obok Marty i Marcin obok Maji. Nieoczekiwanie dla Marty, panowie zaprezentowali się wyjątkowo dostojnie. Cały wieczór zachowywali się jak prawdziwi dżentelmeni. Byli zupełnie nie do poznania. Krzysiek pozwolił sobie jedynie na to, by potrzymać Martę za rękę w trakcie seansu, a Marcin, co umknęło uwadze Marty, w trakcie jedynej w tym filmie sceny quasi-łóżkowej nachylił się do Mai i szepnął, że w tej scenie chętniej by zobaczył kobietę z idealnym ciałem, tak seksowną jak Maja.

Po kinie, Marcin odwiózł dziewczyny do ich domów. Najpierw Maję. Następnie Martę. Gdy dojechali na miejsce, nieoczekiwanie poprosił Krzyśka, by pozostał dosłownie pół minuty w samochodzie. Chciał powiedzieć Marcie coś ważnego, czego Krzysiek na razie nie powinien usłyszeć, a jak już się pożegna z Martą i jej to tajemnicze coś powie, poczeka cierpliwie na "przyjaciela", aż ten odprowadzi Martę do klatki. Oboje zgodzili się bez słowa.

Marcin szarmancko otworzył Marcie drzwi, po dżentelmeńsku podał dłoń i lekkim pociągnięciem pomógł jej wyjść z auta. Zatrzasnął drzwi i przyciągnął ją blisko do siebie. Drugą ręką chwycił ją za biodra i nachylił się nieprzyzwoicie blisko przybliżając twarz do jej policzka. Nieprzerwanie i w silnym napięciu patrzyli sobie w oczy, tak jakby czekali na ruch drugiej strony, a jednocześnie sprawdzali wzajemne intencje. Marta przyspieszyła oddech, ale nie uciekła. Ponownie, tak jak wtedy na basenie, ciekawość i oczekiwanie na coś niezwykłego wzięły górę nad spodziewanym w takich okolicznościach lękiem i przyzwoitością. W końcu, starszy chłopak zmysłowo pocałował jej policzek, przez chwilę wargami i językiem pieszcząc jej skórę. Przybliżył się do jej ucha, pocałował je i szepnął:

- Ty wiesz, że on chce się z tobą ruchać?

Jeszcze raz mocno ścisnął jej nadgarstki i lubieżnie polizał za uchem. Po chwili ostatecznie już rozluźnił uścisk i nie zdejmując spojrzenia z jej maślanych oczu odsunął się i otworzył drzwi samochodu.

10.

Odwożąc Maję, Marcin zatrzymał samochód w odległości kilkudziesięciu kroków do jej domu wychodząc z założenia, że widok córki wydostającej się z nieznanego samochodu mógłby za zastanowić rodziców Maji i sprowokować niepotrzebne podejrzenia. Dało mu to też sposobność do pewnego fortelu. Pod pozorem odpowiedniego pożegnania się i zapewnienia dziewczynie bezpieczeństwa, odprowadził Maję na kilka kroków. Mógł być pewien, że Marta zostawiona sam na sam z jego młodszym bratem, nie zaprotestuje ani słowem, i zajęta Krzyśkiem nie zauważy niczego podejrzanego. Dosłownie na sekundę przed rozstaniem, wcisnął Mai w dłoń karteczkę ze swoim numerem telefonu. "Tylko nie pokazuj nikomu" - powiedział, odwrócił się i spokojnym krokiem wrócił do samochodu.

Jadąc na osiedle bloków i długie minuty czekając na brata, aż ten się odpowiednio pożegna z Martą, Marcin nie mógł oderwać myśli od tej małolaty. Czy do niej dotarło, co jej szepnął w kinie? Co oznaczały wszystkie tajemnicze spojrzenia, jakimi ukradkiem nieprzerwanie zasypywała go od tamtej chwili przez cały czas do końca seansu? Kilka razy złowił wzrokiem jej spojrzenia. Opuszczała się wtedy nerwowo, błyskawicznie kierując wzrok na kolana i zdradzając tym samym niepokój. Była zażenowana? Wstydziła się czegoś? Może swoich własnych myśli? I o czym i o kim wtedy myślała? I jeszcze te nogi! Niby chude uda i krzywe kolana, a jak dobrze się prezentowały pod tą krótką spódniczką! Tylko je trochę rozchylić i... rozmarzył się Marcin i dalej medytował: Zadzwoni czy nie? Kiedy napisze? Minęło już pół godziny, a tu nic... Co ona teraz robi?

Rozmyślania przerwał dopiero odgłos otwieranych drzwi. To był zadowolony z siebie Krzysiek. Rozsiadł się na przednim siedzeniu, szelmowsko uśmiechnął się i powiedział:

- Udany dzień, jak mało kiedy. Powiedziała żebym jutro przyszedł do niej na górę. Ruszamy?

Gdy wyjechali na główną szosę Krzysiek znowu zagaił:

- Czy ty tej Majce coś dałeś na odchodne, czy mi się przywidziało?

- Lepiej nie pytaj bracie, tylko mów wszystko, co o niej wiesz.

- Nie tak dużo. Tylko tyle, że fajna z niej dupka, cycki ma małe i nosi czarne staniki.

- Co? Kiedy? Jak? Już ją tak dokładnie przejrzałeś?

 - Hehe, Ma się to oko, co nie! A Majka? Niewinna dziewuszka, ale cholernie kurewsko jej z oczu patrzy. Ty coś chyba od niej chcesz... A Marcie to co teraz powiedziałeś? Jakaś zamyślona taka była. Chyba nie chcesz mi wyciąć głupiego numeru, jak wtedy w aquaparku? Ja tu dla ciebie kontrakty zdobywam, a ty mi wszystkie laski wybierasz.

- A może to dzięki mnie masz jutro randkę w jej pokoju?

- Znowu nie chciała się lizać. Tak jak wtedy, kurna. Ale wiesz co? Jak już poszedłem do samochodu, podbiegła jeszcze do mnie i powiedziała coś. Wiesz co powiedziała? Że... jutro... mam zabrać co? Hehe... Prezerwatywy.

- O ty mały nygusie! - wrzasnął Marcin i trzepnął brata w ucho. Roześmiali się obaj. Wkrótce szczęśliwi dojechali do domu.

 11.

Na reakcję Mai przyszło poczekać jeszcze kilkadziesiąt minut. Marcin już niemal zasypiał gdy rozległo się pikanie komórki: SMS od <numer nieznany>: "Hej, to ja, Majka".

"Osz ty mała zdzireczko" - zaśmiał się w duszy Marcin i natychmiast odpisał: "Majeczka? Nie śpisz jeszcze? Już się bałem, że zgubiłaś kartkę albo nie chcesz mnie więcej widzieć".

SMS od <Maja>: "Nie mogłam wcześniej pisać. Rodzice. A jak ty?"

SMS wychodzący: "Myślę o tobie. Co jutro robisz?"

SMS od <Maja>: "W domu siedzę z karaluchem, tj. z siostrą, niestety. Marta miała wpaść, ale napisała, że jutro nie może. Taka zdrada!"

SMS wychodzący: "To ja przyjadę, jak pozwolisz ;) "

SMS od <Maja>: "Juhuu! O której? :* Ale się cieszę! Ale przed 16, dobrze?"

SMS wychodzący: "O 10 mogę? Mocno całuję!"

Po 5 minutach:

SMS od <Maja>: "Juhuu! Z języczkiem? :*"

SMS wychodzący: "Z jęzorkiem, łapką, paluszkiem. Wszędzie całuję."

Po 15 minutach nerwowego oczekiwania graniczącego w zwątpienie, że odpowiedź kiedykolwiek nadejdzie:

SMS od <Maja>: "Naprawdę ci się podobam? :*"

Po kolejnych 5 minutach:

SMS od <Maja>: "Marcin usnąłeś? Buuu. Nie gniewaj się na mnie. :*"

"Co jej odbiło żeby mnie przepraszać? Czyżby jutro miało być jeszcze łatwiej niż myślałem? Hehe" - zadumał się Marcin. Jego serce przyspieszyło obroty. "Byleby teraz niczego nie schrzanić" - pomyślał i odpisał.

SMS wychodzący: "Masz takie zajebiste ciałko, że bym cię teraz całą noc pieścił i całował, jakbyś tylko mnie wpuściła na noc do pokoju."

SMS od <Maja>: "Tak jak na filmie? :* Marcin, co ty ze mną robisz?"

SMS wychodzący: "Jutro zobaczysz, a teraz się wyśpijmy, śliczna!"

Flirtowali tak jeszcze kilka rundek, a ostatni sms od Mai, pełen ikonek z buźkami i uśmieszkami, przyszedł po długiej przerwie, grubo po północy. Było jasne, że Maja intensywnie myśli i za nic nie może zasnąć, a śmiała wyobraźnia podpowiadała Marcinowi, jakiego rodzaju są te myśli, aż ślinka mu ciekła strumieniami.

12.

Dzwonek domofonu rozległ się już kilka minut po dziewiątej. Maja zdziwiła się, że listonosz przychodzi ponownie po niespełna kwadransie, od niechcenia wyjrzała przez okno i  serce jej zakołatało. "Ach głupia!" - zganiła się. "Nie uczesana, nie umyta, nie zrobiona na bóstwo, a on już jest." - nie zdążyło jej przelecieć przez myśli, zanim dobiegła do furtki. Marcin celowo przyszedł wcześniej. Nie chciał oglądać żadnych pudrów, kremów, ani szminek na jej twarzy. Stał z długą czerwoną różą w ręce i wpatrywał się z zachwytem w jej dość wysokie, szczupłe ciało, rząd uśmiechniętych białych zębów i długie proste włosy spuszczone na plecy. Stała przed nim w piżamie - długiej luźnej koszuli nocnej na ramiączkach, która w zasadzie więcej odkrywała niż zakrywała. Maja, rumiana na twarzy, niemal brązowa na szyi i całkiem blada w dekolcie, wykrztusiła z siebie, że tak wcześnie się gości nie spodziewała. Chwyciwszy Marcina za dłoń pociągnęła go do domu gdzie zasypała go gradem cichychsłów: że nie mogła się doczekać,  że kwiat jest piękny, że jej siostra ogląda bajki w swoim pokoju i nie będzie na razie przeszkadzać, ale mogą do niej zajrzeć na chwilę. Potem Maja chciała się ubrać, bo nie wypada jej biegać po domu w samej piżamie.

- Nie śniłem ci się przypadkiem? - Marcin zbił ją z tropu stanowczo zbyt śmiałym pytaniem.

Jakaś tajemnicza siła ścisnęła jej gardło odbierając na moment mowę. Zdołała jedynie mruknąć "Yhy", spojrzeć na Marcina wielkimi oczami i skinąć głową. Chłopak błyskawicznie klęknął przed nią, wsunął obie dłonie pod jej koszulkę sprawiając, że jej rąbek podniósł się na tyle wysoko, że obnażył jej niebieskie majtki, chwycił ją za pupę i twarz skrył pomiędzy jej uda. Maja pisnęła zaskoczona. Na jednej z nóg poczuła jego wilgotne usta i żeby zmniejszyć łaskoczące działanie tego dotyku, kurczowo chwyciła Marcina za włosy mocno przyciskając do siebie jego głowę.  Po chwili, chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, jednym ruchem opuścił jej majtki aż do kostek i pocałował jej łono.

- Co robisz? - szepnęła zaskoczona.

- Całą noc o tym marzyłem... Rozchyl na moment. Chcę cię tu zobaczyć. Na moment tylko... Proszę

Pocałunek jaki Marcin złożył na jej muszelce nie przyniósł podniecenia ani jej ani jemu. Nie taki był też cel Marcina: Zdecydowanym ruchem chciał przełamać wszystkie lody i sprawić, by w ich relacji nie było miejsca na uczucie wstydu. Zadowolony z sukcesu, podniósł z podłogi jej majtki, wstał i po raz pierwszy pocałował Maję w usta. Nie puszczał jej przy tym tak długo, dopóki nie zaczęła łapczywie kąsać wargami jego warg i nie wysunęła swojego języka na spotkanie z językiem Marcina.

- Znalazłeś sobie smarkulę do całowania - zalotnie skomentowała sytuację i dodała:  - Chodź na górę zobaczyć co mała robi, bo tam coś za cicho się zrobiło u Patki.

Po dwóch minutach rozmowy Marcin zdobył sympatię siedmiolatki, a zobaczywszy na komodzie kilka pudełek gier planszowych, zaproponował wspólną grę w leżącą z wierzchu "Dixit". Patrycja niemal wniebowzięta z radości rozpakowała grę i zaczęła objaśniać Marcinowi jej reguły, a Maja ulotniła się do swojego pokoju. Chłopak dał jej dosłownie dwie minuty spokoju, po czym poprosił jej małą siostrę, by chwilę posiedziała sama i poszedł do pokoju Mai.

- Muszę cię jeszcze pocałować - cicho powiedział. 

Zamknął za sobą drzwi, złapał Maję w ramiona, zaczął lizać jej policzek, a jedną dłonią zaczął wodzić po jej piersi. Delektował się przez chwilę jej kształtem. W tym Momencie Maja poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego. Nie umknęło to również uwadze Marcina, który opuszkami palców poczuł twardniejący sutek dziewczyny. Zrobiło się niebezpiecznie. Maja otrzeźwiała natychmiast i złapała Marcina za molestującą ją rękę.

- Cudowne są - szepnął. Po czym dodał: - Jaką bluzkę zakładasz?

- Tę różową koszulę z krzesła, ale jeszcze muszę wybrać bieliznę. Idź już do niej. Pliiiz!

- Tylko cię całą zobaczę... Minutkę tylko i będę się już zachowywać porządnie. No pokaż mi się.

Maja jeszcze raz spojrzała na drzwi i upewniwszy się, że są starannie domknięte przełożyła przez głowę koszulkę. Stała teraz zupełnie naga. Ze zdziwieniem zauważyła, że nie czuje ani trochę wstydu. Wprawdzie niemal każdego dnia kusiła chłopaków, zwłaszcza Marka i Tomka, głębokim dekoltem i po mistrzowsku nachylała się przed nimi, tak by jak najlepiej zademonstrować górny fragment bielizny, nigdy jednak nie przekroczyła pewnej bariery. Z resztą, do tej pory prowokowała płeć męską dla czystej zabawy. W innych okolicznościach, kiedy nie miała pełnej kontroli, na przykład w szatni na basenie czy przebierając się na plaży nad morzem, zawsze dokładnie pilnowała, by nikt, nawet przez sekundę, nie ujrzał jej skarbów. Nawet lekarza się wstydziła. A teraz bezwstydnie pokazała Marcinowi obie piersi w pełnej okazałości i z lubością obserwowała jego zainteresowaną minę. Znowu zwarli się ustami, a po krótkim pocałunku, Maja uwolniła się z objęcia, szybko nałożyła różową koszulę, z dolnej szuflady wyciągnęła czerwone majtki i serią całusów wygnała Marcina z pokoju.

- Chodź do łóżka - szepnął u progu.

- Potem. Kiedy indziej. Nie przy Patce. Idź już. Boże, co ja robię?

Grali we trójkę dobre dwie godziny, po czym wspólnie zjedli drugie śniadanie. Wtem komórka Marcina zawibrowała. Przeczytał sms o treści: "Mikstura działa. Wisieneczka pękła." Uśmiechnął się pod nosem i powiedział:

- Krzyśkowi właśnie udało się coś ważnego. Niedługo będę musiał do niego jechać.

Patrząc na kołyszące się biodra Mai schodzącej przed nim po schodach do ganku, Marcin przestał na moment słuchać nieprzerwanie wypowiadane przez nią wysokim głosem słowa i powiedział do siebie: "Tak przecież nie można się rozstać. Może by ją tak złapać za ten tyłeczek i zerżnąć na sofie? Albo wziąć ją od tyłu? Ten stół w salonie nie miałby chyba nic przeciwko temu." Zakładając buty w ganku powiedział:

- Patrycja może chyba zostać pół godziny sama. Chodź, coś ci szybko pokażę... No chodź, Maja. Kocham cię. Nic się nie stanie i zaraz wrócimy.

Marcin zatrzymał auto pod lasem za linią domów.

- Co chcesz mi pokazać?

Marcin bez słowa przesiadł się na środek tylnego siedzenia, wyciągnął rękę w przód by pogłaskać Maję po policzku i rzekł aksamitnym głosem:

- Ciebie

- Mnie? - Maja domyśliła się, że Marcin czeka na nią. Nie zrozumiała jednak, co konkretnie dla niej zaplanował.

- Siądziesz obok mnie?

Niespodziewanie dla Mai, sprawy nabrały błyskawicznego tempa. Słowa, ruchy, pocałunki, gesty, uściski przebiegły niczym klatki romantycznego filmu pospiesznie przewijanego w poszukiwaniu pożądanej sceny. Maja, na przemian, to mrużyła, to zamykała oczy, to otwierała je na moment by spojrzeć na pieszczącego ją Marcina. Dopiero gdy poczuła silny ucisk dłoni łydce, rozejrzała się dokładniej i, ku swemu ogromnemu zdziwieniu, zorientowała się, że leży na plecach zajmując całą długość siedzenia, jej rozpięta różowa koszulka odsunięta na boki nie zasłania ani kawałka jej gołego ciała, że jej wyprostowana prawa noga częściowo wystaje na zewnątrz przez otwarte drzwi samochodu a jej lewa noga, zgięta w kolanie, spoczywa w szerokim rozkroku, a nad nią wisi oparty na lewym łokciu Marcin, ustami w całości zasysa jej lewą pierś, a swobodną ręką sunie w górę po jej odchylonym udzie w kierunku majtek. Maja poczuła się niewygodnie, spróbowała uwolnić się, ale brak miejsca i ciężar Marcina całkowicie odebrały jej swobodę ruchu.

Spróbowała coś powiedzieć, lecz Marcin zatkał jej usta silnym pocałunkiem. Zmienili pozycję. Maja złączyła nogi, co zostało natychmiast wykorzystane przez podstępnego chłopaka. Próbowała się szarpać, lecz bez skutku. Po chwili znów leżała pełnym rozkroku. Tym razem jednak zupełnie naga, a coś twardego trącało w jej najbardziej intymne miejsce najwyraźniej szukając wejścia do środka.

- Marcin. Ja się boję - wystękała. - Proszę, przestań.

Nadaremnie. Nie zdążyła dokończyć zdania, gdy przenikliwy i promieniujący do wszystkich kończyn ból przeszył jej ciało. Nagle jej mięśnie zwiotczały, a cały wszechświat, niczym w chwili Wielkiego Początku, skurczył się do jej niewielkiego podbrzusza przybierając formę kosmicznej osobliwości. Jej cipkę wypełniało gorące i twarde coś natarczywie, regularnymi, silnymi uderzeniami torujące sobie drogę wgłąb jej ciała. Miała wrażenie, że lada moment penis Marcina przebije brzuch i dotrze aż do serca. Usłyszała:

- Musiałem to zrobić, kochanie.

Łzy spłynęły jej po policzkach. Nie tak przecież wyobrażała sobie swój pierwszy raz. Miało być romantycznie, w wygodnej pościeli, z chłopakiem, który kochałby ją i cenił. Mógłby to być ktoś taki jak Marcin, bez dwóch zdań, ale tylko po długiej znajomości, ostrożnie, z uczuciem, a nie na tylnym siedzeniu starego samochodu, bez pytania o zgodę.

Ból jednak szybko ustał, a raczej zmieszał się z dziwnym uczuciem zobojętnienia lub błogości. Maja przestała myśleć o swych całkiem niedawnych marzeniach. Zamiast księcia z bajki na białym koniu, miała teraz posuwającego ją ostro Marcina. Mimowolnie dostosowała swój oddech do jego tempa oddechu. Niczym rezonator stękała i sapała wraz z nim, tylko dwa razy głośniej. Ruchami bioder starała się jeszcze spotęgować wrażenia i z niecierpliwością i lękiem czekała na finał. Zdumiewające, jak szybko się pogodziła z tym, co niechybnie miało nastąpić lada moment i co mogło decydująco wpłynąć na całe jej dalsze życie.

Co czuła w tym momencie Maja może się domyśleć tylko ktoś, kto przeżył to, co ona. Nie była to ani złość ani poczucie szczęścia. Nie nienawiść i nie miłość. Nie ból i nie rozkosz.  Nie strach i nie euforia. Być może najlepiej nazwać to nieokreślonym nic.

Gdy było już po wszystkim, z jeszcze większym zdziwieniem dla samej siebie i dla całującego ją delikatnie i czule Marcina, w nadziei, że ponownie uda mu się zagrać miłość, Maja wybaczyła mu bezwarunkowo i całkowicie. Pozwoliła się odwieźć do domu i zdobyła się nawet na wtulenie się w jego silne ramiona - pomimo przykrego uczucia zimnej wilgoci, woni wydzielin obrzydliwie drażniącej jej zmysły i klejącej się do jej ciała koszuli nasiąkniętej mokrym potem. Kobiety zadziwiają czasami.  

13.

Gdy Marcin podjeżdżał pod blok Marty, jego brat leżał w jej łóżku wyczerpany dwoma długimi stosunkami. Krzysiek, głaszcząc przytuloną do niego dziewczynę odebrał sms z prośbą Marcina, by za dziesięć minut odprawił Martę pod prysznic. Tak też się stało.

Krzysiek otworzył bratu drzwi. Przybili "piątkę" na znak triumfu.

- Ile jej dałeś? - spytał Marcin.

- Połowę dawki na początku i drugie pół po zabawie. Tak jak chciałeś.

- Zostały jakieś gumki? Będziesz ją jeszcze dymać? - spytał Marcin, pospiesznie ściągając spodnie.

- Gumki są, ale ja już wysiadam. Robię przerwę do jutra.

To usłyszawszy, Marcin bez pukania wpadł do łazienki totalnie zaskakując rozśpiewaną Martę. Swoim niespodzianym najściem przerwał jej w połowie "Ave Maria". Dźwięk świętej pieśni zastąpił najpierw przerażony krzyk, błyskawicznie zastąpiony przez przejmującą ciszę, a następnie ustąpiwszy miejsca odgłosom z "filmu dla dorosłych".

Grubo przed szesnastą Marta została sama, co pozwoliło jej choćby z grubsza ogarnąć mieszkanie. Nie udało jej się jednak ukryć smutnej prawdy przed czujnym okiem matki. Nieobecne oczy córki, nierozpakowana prezerwatywa w kącie biurka i pomięta, zaplamiona pościel świadczyły, bez najmniejszej wątpliwości, o odbytej przez jej córcię orgii.

- Idź na dwór, Martuś, albo idź do Majeczki, a ja już tu posprzątam... I niech ci nie przyjdzie do tej tępej głowy wrócić przed dziesiątą! Bo jak cię stary zobaczy w takim stanie, to nie ręczę za ciebie. Idź już. A my sobie jutro porozmawiamy.

Nazajutrz, Marcin i Krzysiek wspólnie odwiedzili naiwną Maję. Bez najmniejszych skrupułów obdarli ją z najmniejszych resztek kobiecej godności, po czym, splunąwszy na schody, wsiedli do auta i z piskiem opon ruszyli w siną dal, w poszukiwaniu "biznesowego" szczęścia nad polskim morzem. Już dawno czekały na nich bałtyckie kolonie w osobie odpoczywającej tam pary przyjaciół - Alicji i Tomka.

14. Post scriptum.

Dwa dni po odjeździe braci, miasteczkiem wstrząsnęła wiadomość o tragicznej śmierci ucznia miejscowego gimnazjum. Marek skończył żywot pod kołami rozpędzonej ciężarówki, a świadkowie zdarzenia mówią o, udanej niestety, próbie samobójstwa.

Sekcja zwłok wykazała obecność we krwi znacznych ilości substancji o działaniu psychotropowym.

Skrupulatne śledztwo przeprowadzone przez dolnośląską prokuraturę ujawniło szereg faktów, które posłużyły za kanwę tego opowiadania.

Po wielogodzinnych rozmowach z policyjnymi psychologami Marta i Maja złożyły doniesienie o popełnieniu przestępstw o charakterze seksualnym przez dwóch młodych mężczyzn w wieku około 15 i 20 lat. Sporządzono portrety pamięciowe i zabezpieczono obszerny materiał genetyczny domniemanych sprawców. Pościg zorganizowany przez Policję Państwową i Interpol nie doprowadził dotąd do ich zatrzymania i postawienia zarzutów prokuratorskich.

Inny uczeń miejscowego gimnazjum, Tomasz, znajduje się pod stałym nadzorem kuratorskim. Przeciw niemu toczy się postępowanie ws. przestępstw związanych z obrotem narkotykami oraz utrwalaniem zakazanych treści pornograficznych.

Alicja odkryła w sobie talent pisarski. Pracuje nad swoją pierwszą powieścią detektywistyczną, a w szufladzie ma już trzy obszerne tomiki opowiadań p.t. "Szkoła życia", "Kolonie nad Bałtykiem" i "Moralność  gimnazjalistki". Radio Maryja i Telewizja Trwam lansują piosenkę z tekstem autorstwa Ali "Wysoko na niebiosach spotkam Cię", a prowadzony przez nią na Instagramie profil jej lewego sutka ma już dziesiątki tysięcy abonentów. 

(2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz