U doktora.

U doktora. Niemoralne opowiadanie na 1. września. (18+)

1.

Na pierwszej wrześniowej lekcji nauczyciel matematyki, stary belfer Nowak, zarysował plan przygotowań do matury i zapowiedział pierwszy sprawdzian z całego materiału pierwszej i drugiej klasy. Po dwóch miesiącach nicnierobienia niektórzy liczyli na powolny stopniowy start nauki i cieszyli się na wycieczkę klasową pod koniec miesiąca, a tu taka niemiła niespodzianka. Mariola, totalna idiotka, jeśli chodzi o logiczne myślenie, która wydostała się z drugiej klasy tylko dzięki mozolnym codziennym korepetycjom u dwóch nauczycieli jednocześnie, poczuła jakby spadł grom z jasnego nieba. Ogarnął paniczny strach. Z nerwów nie mogła usnąć aż do rana, a gdy już usnęła, spała aż do dziesiątej. Wstała z bólem głowy. "Niczego sobie początek roku" - pomyślała - "Teraz to albo do reszty zeświruję, albo się zajebię." Łyknęła kilka panadoli, włączyła lapka i sprawdziła godziny przyjęć pana Marka - sąsiada, internisty w pobliskiej przychodni. "Dzięki bogu dziś ma dyżur od 12." - westchnęła.

O wpół do pierwszej zaparkowała rower pod przychodnią i udała się na wizytę u doktora. Było dość ciepło więc założyła tylko koszulę i luźną spódniczkę sięgającą do połowy ud. By nieco uwiarygodnić przeziębienie wzięła jeszcze ze sobą rozpinany sweter, tak dla przyzwoitości.

Gdy tylko Marek ujrzał uroczą sąsiadkę, domyślił się z jaką jednostką chorobową ma do czynienia. Typowe symulanctwo z celem wyłudzenia zwolnienia. Tym razem postanowił nie grać całkiem naiwnego, jak podczas poprzednich wizyt. "W końcu też mi się coś od życia należy" pomyślał i szelmowsko się uśmiechnął do dziewczyny.
"Co nas dziś sprowadza, pani Mariolo? W czym mogę pani pomóc?" "Niech pani rozepnie koszulkę." "Tak, proszę ją przytrzymać wysoko" "Wygląda pani jak zawsze czarująco" - Marek pozwolił sobie na pierwszy komplement zaadresowany zwłaszcza do czarnego koronkowego stanika kryjącego młode jędrne piersi. Zaskoczona Mariola oczywiście w mig zrozumiała aluzję, lecz zdobyła się jedynie na skromne "Dziękuję." i mimowolny uśmiech zdradzający, że w pewnym stopniu schlebia jej uwaga starszego sąsiada. Osłuchanie płuc "chorej" z tyłu, z przodu, znów z tyłu, trwało całe trzy minuty - o trzy minuty za długo.

 "Proszę jeszcze nie opuszczać koszulki" powiedział Marek, podszedł do biurka i wystukał coś na klawiaturze. "Będziemy musieli posłuchać dokładniej" - powiedział zza biurka. "Czy możesz całkiem zdjąć koszulkę?" "Oczywiście" odpowiedziała Mariola i natychmiast wstała by odwiesić koszulę na wieszak. W tej chwili Marek mógł się dokładniej przyjrzeć nastolatce. Zgrabne nogi, wąska talia, kobiece biodra z wystającą kością miedniczną, widoczne zarysowana linia żeber i średniej wielkości biust powodowały, że nabierał dodatkowej ochoty na "badanie" dziewczyny.

Gdy już siadała z powrotem na kozetkę, Marek się odezwał: "Bardzo cię przepraszam, ale w twoim staniku jest metalowy pręcik, który będzie zakłócał pracę stetoskopu. Czy możesz go też zdjąć na chwilę?" "Yhy... ale do tej pory nigdy nie kazał mi pan zdejmować" wydusiła z siebie Mariola sięgając jednak do sprzączki stanika. Dopiero gdy go rozpięła i zsunęła ramiączka, odpowiedział jej "Możliwe, ale czasami tak trzeba." Podszedł do niej i powtórzył osłuchiwanie pleców.

"A teraz z przodu" zakomunikował, po czym delikatnie chwycił za dłoń Marioli dając jej znak, by przestała przytrzymywać miseczki stanika. Nareszcie oczom Marka ukazały się dwie nagie doskonale białe piersi, z niewielkimi różowymi aureolkami i lekko nabrzmiałymi sutkami (od chłodu czy emocji?) wyprężone na wprost niego. Mariola zaś wlepiła swój wzrok w twarz lekarza z uwagą studiującego jej nagi biust. "Piękne" powoli i wyraźnie wyszeptał Marek. Na chwilę ich spojrzenia się spotkały, przy czym Marek się uśmiechnął starając się wzmocnić zaufanie pacjentki, a Mariola bezwiednie opuściła wzrok, w pełni zrozumiawszy swoją sytuację. Miała przecież tylko dwa wyjścia: spoliczkować lekarza i z hukiem wybiec z gabinetu, lub przyjąć jego reguły gry i, gdy będzie trzeba, oddać mu się w nadziei na jego wdzięczność i wypisanie zwolnienia - teraz i w przyszłości.

Marek nie był jednak jeszcze w pełni pewien sukcesu i postanowił jeszcze nie doprowadzać swej uwodzicielskiej gry do końca. Ogarniała go wprawdzie żądza skosztowania jej młodego ciała, pragnął zassać jej pełną pierś ustami, językiem drażnić jej twardego sutka, członkiem spenetrować jej wnętrze i delektować się słodyczą jej ust, ale czuł, że tym razem, tym ostatnim razem, musi poskromić swoje chuci, pozwolić jej odejść nietkniętą, by podczas następnych spotkań z nawiązką odebrać utraconą póki co rozkosz. Nieudolnie udając badanie, Marek przez dłuższą chwilę przesuwał zimną słuchawką stetoskopu po biuście "pacjentki" starając się podrażnić przy tym jej brodawki i przyglądając się twardniejącym sutkom jak też zelektryzowanym oczom dziewczyny wodzącym za ruchem jego dłoni.

Na koniec przejechał opuszkami palców po jej lewej piersi i na chwilę schwytał jej sutka czubkami kciuka i dwóch palców, przyszczypał go lekko i, szeroko uśmiechnięty, powiedział "Właściwie jesteś okazem stuprocentowego zdrowia. Co powiesz na trzy dni zwolnienia?" Niepewność, która przez ułamek sekundy dała o sobie znać na twarzy Marioli, natychmiast ustąpiła wyrazowi ulgi i odprężenia. Można by nawet powiedzieć o pewnej euforii wywołanej z jednej strony odzyskaniem resztek czci - Dziewczyna czuła, że może być wdzięczna Markowi, że nie potraktował jej jak dziwkę i nie wyruchał jej w gabinecie - a z drugiej strony niedwuznacznym zainteresowaniem okazanym jej przez mężczyznę i tym, że doprowadził ją do stanu, w którym była gotowa oddać mu się w pełni. Jej ciało wołało o kolejne doznania. Wiedziała też, że na panu Marku może nadal polegać. Po kolejne zwolnienie na pewno zgłosi się właśnie do niego, a teraz mogła się już spokojnie ubrać i wracać do domu.

"I zapraszam panią na kontrolę, pani Mariolo" - rzucił Marek, gdy dziewczyna naciskała już na klamkę drzwi gabinetu. "Na przykład pojutrze po siódmej, jeśli nie będzie to kolidować z pani zajęciami." Stanęła jak wryta i patrząc znów w oczy lekarza odpowiedziała "Dobrze panie doktorze. Akurat mam na 8.50, to chyba zdążę." "Miłego dnia skarbie." "Panu też. Do widzenia." Zadowolona, ze świstkiem w ręku wybiegła z przychodni. Poranny ból głowy należał już do odległej przeszłości.

2. 

Wspomnienie spotkania z panem Markiem i świadomość, że "kontrolne badanie" ma nastąpić już za kilkadziesiąt, kilkanaście, kilka godzin, nie dały Marioli spokojnie usnąć przez kolejne dwie noce. Biła się z myślami, czy w ogóle iść do niego, a jak już się znajdzie w gabinecie, jak się zachować i czego spodziewać się ze strony pana Marka. Co zrobić, gdy będzie chciał ją przelecieć, a co robić, gdyby znów okazał się dżentelmenem? Prowokować czy bronić się? "On ma żonę, syna, jest starszy z 15 lat. Czy to ma sens? Ale jeśli to ma być miłość, to niech sobie będzie głupia i potajemna. Co mnie to? On jest taki doświadczony. Każdą może mieć i pewnie niejedną pacjentkę już zapiął, a ja co? Głupia małolata. Kolejna zdobycz. W sumie tania dziwka, co się chce puszczać za głupie zwolnienia. Z jego strony tak właśnie wyglądam." mówiła sobie. "Co robić?"

Ciekawość, strach przed szkołą i pragnienie przeżycia czegoś wyjątkowego wzięły w końcu górę nad wątpliwościami i, tak jak było umówione, za kwadrans ósma Mariola zapukała do drzwi gabinetu Marka. Spóźniła się trochę z powodu rodziców, którzy nie zdołali wyjść z domu przed siódmą. Z oczywistych względów Mariola nie mogła wyjść z domu przed nimi by nie wzbudzić ich nadmiernej ciekawości. Mariola odczekała jeszcze kilka minut, aż skończy się konsultacja jakiejś staruszki i z kołatającym jak szalone sercem weszła do gabinetu Marka.

"Już myślałem, że nie przyjdziesz" powiedział Marek wstawszy z krzesła. "Nie mogłam wcześniej, ale przecież musiałam przyjść. Mogę?" - Mariola postawiła torebkę na podłodze i skierowała wzrok na kozetkę. "Jasne skarbie. Siadaj. A to dla ciebie." - Marek wręczył jej małą czerwoną różę. "Ojej. Dla mnie? Dziękuję." - omal nie podskoczyła z radości dziewczyna. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Mariola ubrała się podobnie jak poprzednim razem, z tą jednak różnicą, że stanik schowała do torebki. Będzie go potrzebować dopiero w szkole. Marek, sam ubrany w lekarski chałat, wilczym wzrokiem rozbierał swoją "pacjentkę".

"Muszę pana przeprosić" wyszeptała Mariola. "Za co? Jeśli już To raczej ja mam cię za co przepraszać." "No, że przyszłam jak ta głupia, żeby dostać zwolnienie. Przecież to widać, jak ktoś jest zdrowy." "No tak. Od pierwszego spojrzenia." - roześmiał się Marek - "... ale ja nie narzekam. Bardzo miło sobie wspominam to badanie." Podszedł do dziewczyny i pogłaskał ją po policzku. "No i przede wszystkim, zwolnienie było ci chyba bardzo potrzebne. Czuję, że już prawie całkiem wyzdrowiałaś." "Aha" - uśmiechnęła się Mariola - "ale tylko prawie." Po czym mocno objęła Marka i wtuliła się w niego. Pierwsze pocałunki posypały się na czoło i oczy dziewczyny.

"Panie Marku" - przełknęła ślinę Mariola - "naprawdę chciał mnie pan dziś badać?"
"Ach tak... Nie zapominajmy gdzie jesteśmy." Proszę się przygotować, a ja wezmę stetoskop z biurka." Nim zdążył się obrócić, Mariola ściągnęła koszulkę i półnaga usiadła z powrotem na kozetce. Przybrała pozycję półleżącą. Podpierając się z tyłu na łokciach i zgiąwszy kolana, w lekkim rozkroku, eksponowała całe piękno swojego ciała. Pytająco spojrzała na Marka. Ten zaszedł ją powoli od tyłu, nachylił się i spytał "Mogę cię pocałować?" "No pewnie." szepnęła i ich usta zlały się w gorącym namiętnym pocałunku.

Marek pochylił ją jeszcze bardziej, tak by się położyła na plecach i zasypał ją serią mokrych pocałunków. Całował wszędzie od pasa do szyi. Wydać by się mogło, że chce ją zjeść, zlizać z niej wszelką słodycz, wessać całą. Ze szczególną pasją potraktował jej piersi, na przemian napełniając nimi swe głodne usta i delikatnie całując aureolki. Lekko podgryzając sutki szeptał: "Jesteś wspaniała. Pragnę cię. Skarbie, muszę cię mieć." Znów zwarli wargi w długim pocałunku.

Gdy przerwali, Marek najszybciej jak mógł pozbył się ubrań, aż do bokserek. "To też." zakomendowała Mariola i zsunęła swoje majteczki. "Jesteś pewna?" "Po to tu przecież przyszłam" - odpowiedziała i szeroko rozchyliła nogi. Po chwili, Marek zaległ nad leżącą na plecach dziewczyną. Opierając się na kolanach i łokciach wpasował się pomiędzy jej nogi. Mariola objęła go kurczowo za kark i zamknęła oczy w oczekiwaniu na jego ruch. Czuła już nabrzmiałą męskość Marka na swoim łonie. Członek atakował ją szukając na oślep jej gniazdka rozkoszy. Pragnęła go. Po chwili, Marek pomagając sobie ręką, umieścił członka u wejścia do pochwy. Dziewczyna odruchowo się cofnęła. "Naprawdę chcesz?" - spytał Marek i nie czekając na odpowiedź naparł z całej siły na cipkę Marioli. Tępe "Aaaach" wydobyło się z jej ust, a ciało przeszedł potężny skurcz bólu i rozkoszy.

Marek wysunął się trochę i pchnął ponownie wyzwalając ponowne, cichsze już "aaach". Po kilku pchnięciach znacznie przyspieszył i energicznie posuwał nastolatkę nie zostawiając ani jej ani sobie najmniejszej chwili oddechu, aż wyczerpany opadł bez tchu na półżywą Mariolę. "Niesamowite" wyjęknęła. "Został jeszcze mały drobiazg skarbie." "Jaki?" "A kiedy miałaś ostatni okres?" "Och spokojnie. Już chyba mi minęły płodne dni, jeśli o to chodzi." "To świetnie" szepnął jej do ucha Marek, przyssał się do jej warg, ręką dał jej znać by objęła go jeszcze kolanami i ponownie zaczął poruszać się w jej wnętrzu. Powoli, z uwagą ocierając się o ścianki pochwy i starając się na przemian nacierać to na prawą to na górną część pochwy. Nie trzeba było długo czekać, a cipka Marioli zaczęła pulsować i zaciskać się na członku mężczyzny. "Teraz to zrobię" powiedział i pozwolił swojemu przyjacielowi uwolnić kilka porcji płynu.

"Jeszcze nigdy czegoś takiego..." chciała powiedzieć Mariola, lecz Marek zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. "Ja też nie" usłyszała. Wybuchli fanatycznym śmiechem. "Już pora na ciebie skarbie. Nie mam ty prysznica, ale możesz się jakoś doprowadzić do porządku w umywalce za kotarą. A ja tu posprzątam." Po minucie nie było już śladu po mokrej od potu i zaplamionej krwią i wydzielinami kochanków białej narzuty. Jej miejsce zajęła nowy czysty kawałek białego materiału. "Nie wiem jak ty dziś wytrzymasz w szkole, skarbie" serdecznie zaśmiał się Marek. "Ja też nie wiem... A kiedy znów się zobaczymy?" W poniedziałek mam znów ranny dyżur, przyjdziesz?" "Spróbuję." "Kochana jesteś Mariolko." "Pan też" wydusiła z siebie Mariola, czując, że forma "pan" zupełnie już nie przystaje do tego, co ją łączy ze starszym sąsiadem. "Nie mów mi już per pan, Mariolko. Bo znów będziemy musieli zaczynać od badania, jak poprzednio." "Kocham cię" skończyła pożegnania Mariola i przywarła ustami do warg Marka w ostatnim tego dnia namiętnym pocałunku.

Wyszła z gabinetu i biegiem udała się do szkoły. Cóż... proza życia.

Marek, przez kilka kolejnych dni, w przerwach między nudnymi pacjentami, przeglądał nagrania z kilku kamer ukrytych w gabinecie, kopiując co lepsze fragmenty do swojego tajnego archiwum mającego dokumentować najlepsze chwile jego osobisto-zawodowego życia.


3.

W poniedziałek rano Mariola ponownie odwiedziła Marka. Randka z lekarzem była dla niej cenniejsza niż nudna lekcja religii. Tym razem jednak nie mieli dużo czasu. "Marku, za 15 minut muszę już iść. Nie gniewasz się? Ale i tak dziś nie możemy się bzykać, bo wiesz..." -uśmiechnęła się zalotnie - "ale w przyszłym tygodniu zrobimy wszystko, co zechcesz." "To, co ty zechcesz, skarbie" - odpowiedział Marek i złożył ciepły pocałunek na jej wargach. "A co w szkole?" - zmienił temat i zaczął bawić się jej piersią. Opuszkami palców starał się wyczuć jej idealny kształt przez cienki materiał bluzki. "Często chodzisz bez stanika?" "Tylko po domu i do ciebie." Mariola otworzyła usta i nachyliła się dając znak, że potrzebuje kolejnego pocałunku. Po chwili język Marka penetrował jej wargi, dotykał zębów i splótł się z języczkiem dziewczyny, zaś jego dłoń nieprzerwanie pieściła miękki biust Marioli.

Przerwali. Sapiąc z wrażenia, Mariola krótko zrelacjonowała "postępy" w nauce: "Jakby nie patrzeć na pierwszą pałkę z matematyki i to że nic nie umiem, to nawet nieźle mi idzie." "Nie każdy musi być geniuszem" - odpowiedział i przez głowę ściągnął jej bluzkę. "Fantastyczny widok, skarbie. Takie białe, delikatne. A jak reagują na dotyk. Super." - Marek pochylił się i czubkiem języka zaczął delikatnie gładzić raz jedną, raz drugą pierś kochanki. "A kto cię uczy matematyki?... Aha... pan Nowak... coś słyszałem... chyba wymagający jest... ale w miarę dobry nauczyciel... ktoś mi go chyba nawet chwalił" - bawiąc się biustem mówił Marek.

W rzeczywistości znali się z Wojtkiem jak łyse konie, a ich męska przyjaźń opierała się na trzech wspólnych pasjach: kryminalistyce, kobietach i kalifornijskim winie.

"To prawda. Dobry jest. Ale ja się go panicznie boję... To głupie, ale w pierwszej klasie złapał mnie naściąganiu. Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć, po klasówce kazał mi zostać w klasie, zamknął drzwi i powiedział, że widział jak chowałam ściągawkę i że mam mu ją oddać. Wiesz jak się wstydziłam?" "A gdzie schowałaś ściągę?" "W stanik." "O, la, la! Ale naiwna dziewczynka." -głośnym szeptem skomentował Marek i ścisnął w dłoni jedną pierś. "I co? Oddałaś mu?" "Właśnie nie do końca. Jak się odwróciłam tyłem, żeby nie mnie nie widział, złapał mnie i sam ją wyciągnął. Powiedział żebym nie próbowała jej w ostatniej chwili gdzieś schować... Ojej, po co ja ci to mówię?" "Wszystko w porządku skarbie" - Marek objął ją ramionami i mocno przytulił. "Na jego miejscu zrobiłbym to samo... A teraz do szkoły, kochanie. Nie możesz się dziś spóźnić."

Gorący romans Marioli i Marka nie potrwał długo. Do wycieczki szkolnej, na którą Mariola pojechała pod koniec września, spotkali się w gabinecie jeszcze kilka razy. Marek, za każdym razem w pełni korzystając z uroków jej młodego ciała, nalegał, by Mariola nie przywiązywała się do niego. Bardzo ją lubił i szczerze, przezwyciężając swój egoizm, mówił jej, że stały związek z żonatym gościem nie jest najlepszym planem na życie. Mariola powinna spróbować z kimś innym. Co też zrobiła już na tej wycieczce, lądując w objęciach początkującego nauczyciela fizyki. Do Marka będzie jednak regularnie wracać jeszcze przez wiele długich lat, by znaleźć ulgę w problemach i zaznać rozkoszy z potajemnym przyjacielem.


4.

Mariola spotykała się z młodym fizykiem z jej liceum już dobrych kilka tygodni. Na ogół przychodziła do Jurka, bo tak miał na imię ów nauczyciel, po lekcjach i przesiadywała u niego niedługo, mniej więcej do piątej, szóstej, po czym biegła do domu. Póki co, chciała utrzymać ten związek w tajemnicy, co w dużej mierze jej się udawało. Koledzy z klasy oczywiście nie mogli nie zauważyć, że ci dwoje wpadli sobie w oko i darzyli się nawzajem pewną sympatią. Nie wiedzieli jednak o ich pierwszym zbliżeniu w górach, kiedy we dwoje na ponad godzinę zboczyli ze szlaku i na polance oddali się pieszczotom uwieńczonym dokładnym przelizaniem muszelki Marioli.

W całym miasteczku o romansie wiedziały jeszcze tylko dwie osoby: sąsiad i niedawny kochanek Marioli doktor Marek oraz profesor matematyki Wojtek. Ten ostatni, streścił młodszemu koledze kilka opowiadań Marka, nie wspominając jednak o nagraniach z gabinetu, i ostrzegał Jurka przed zbytnim przywiązywaniem się do małolaty, jednocześnie gratulując mu i zazdroszcząc "zdobyczy". Jurek jednak podszedł z rezerwą do rewelacji i dobrych rad matematyka. Czuł się szczęśliwy z Mariolą. Schlebiało mu, że dziewczyna z szeroko otwartymi ustami słuchała jego opowieści o tajemniczych zjawiskach i prawach fizyki. Jego obrazowe tłumaczenia i często przywoływane analogie do ludzkiego ciała i kontaktów damsko-męskich podniecały dziewczynę i prawie zawsze prowadziły do zabaw w łóżku. Nic jednak, nawet wszechświat - jakby powiedział Jurek, nie trwa wiecznie. Również ten idylliczny stan w stosunkach Marioli i Jurka musiał się kiedyś skończyć.

Stało się to dość niespodziewanie podczas jednej z randek w mieszkaniu Jurka. Około czwartej, kiedy Mariola rozebrana do majtek siedziała okrakiem na łóżku Jurka, a ten pomasowawszy jej jędrne piersi zaczął całować dolne części jej brzucha i właśnie zmierzał ustami do jej czarnych koronkowych majtek, rozległ się dźwięk dzwonka. Nie spiesząc się, Marek podszedł do domofonu i uznawszy, że niezapowiedzianym gościem był Wojtek, który tylko przyniósł zwolnienie lekarskie z prośbą, by odnieść je następnego dnia sekretarkce i że "nie zatrzyma się długo", otworzył drzwi. W spodniach i częściowo zapiętej koszuli, przyjął Wojtka w przedpokoju.

- Widzę, że przeszkadzam - puściwszy oczko i rzuciwszy ciekawskie spojrzenie w stronę uchylonych drzwi pokoju zagaił Wojtek. Na dźwięk znajomego głosu, w Marioli zagotowała się krew. Wyskoczyła z łóżka i w pośpiechu założyła koszulkę i szorty, po czym rozczochrana stanęła przy biurku.

- Pieprzysz tą małą? - spytał szeptem Wojtek wykonując przy tym gest symbolizujący stosunek: kciuk i wskazujący palec jednej dłoni złączone czubkami i środkowy palec drugiej dłoni wskazujący na środek tak utworzonego kółka, i otrzymawaszy potwierdzenie w postaci szerokiego uśmiechu i skinienia głowy głośno kontynuował:

- Korki?

- No tak. Powtarzamy właśnie funkcje trygonometryczne. - odpowiedział Jurek, zgodnie z prawdą, gdyż rzeczywiście tłumaczył dziś Marioli sinusy i cosinusy biorąc za przykład linię kobiecego biustu. Na biurku leżał zeszyt Marioli, jak też zapisane kartki pozostałe po innych wczesno-popołudniowych korepetycjach.

- Aha. Mogę zerknąć? Ale nie będę długo przeszkadzał. - bezczelnie zaproponował stary belfer i wkroczył do pokoju.

- Dzień dobry. - wymamrotała Mariola pogodzona już z obecnością niespodziewanego gościa, a w obliczu oczywistego komizmu całej sytuacji, nawet obdarzyła profesora szczerym uśmiechem. Poza tym, od początku roku szkolnego, matematyk zachowywał się wobec Marioli szczególnie uprzejmie, przy tablicy traktował ją łagodnie i bez właściwej mu złośliwości rzeczowo poprawiał błędy, a na sprawdzianach nie zauważał niektórych błędów, tak że jedynki zaczęły się przeplatać z dwójkami, dając duży cień szansy na pozytywne zakończenie semestru. Mariola przestała się go panicznie bać i dostrzegła w nim człowieka. Również, w obliczu doświadczeń z panem Markiem i Jurkiem, incydent z pierwszej klasy stał się odległym, a z perspektywy czasu nawet miłym, wspomnieniem.

- Dzień dobry pani Mariolo - udając zaskoczenie zawołał matematyk. - Kogo jak kogo, ale pani bym się nie spodziewał. - Wojtek szybkim krokiem podszedł do biurka i stanąwszy obok dziewczyny w odległości równej długości przedramienia, ostentacyjnie zapuszczając wzrok w głęboki dekolt zapiętej tylko na trzy dolne guziki koszuli, kontynuował:

- Ale bardzo miło mi panią znów dziś widzieć. Nawet nie zdaje sobie pani sprawy jak bardzo, pani Mariolo.

Forma "pani Mariolo" brzmiała w uszach dziewczyny dziwnie znajomo, przypominając uwodzicielską manierę pana Marka. "Czy on wie?" - zamajaczyło w jej głowie. "Czy Jurek wie? Czego oni chcą ode mnie?" Tymczasem Jurek przybliżył się również i zdziwiony, ale też z zaciekawieniem, obserwował dialog swojej dziewczyny z jego kolegą z pracy. Panowie spojrzeli sobie w oczy, po czym, upewniwszy się że Jurek nie będzie protestować, matematyk posunął się o krok dalej.

Zahaczył dłonią o koszulę Marioli przesuwając ją nieznacznie na bok i powiększając dekolt tak, że jedna pierś stała się całkiem widoczna. Mariola spojrzała w dół i przełknęła ślinę. Nieruchomo stojąc obserwowała palce nauczyciela rozpinające kolejne guziki jej koszuli. Gdy Wojtek zakończył rozpinanie i w milczeniu palcami rozsunął jej koszulę na boki, Mariola głośno westchnęła i pytającym wzrokiem spojrzała na Jurka. Jego wzrok był jednak wlepiony w powiększone i najwyraźniej stwardniałe z podniecenia sutki dziewczyny. Wojtek bezceremonialnie położył dłoń na jednej z piersi i macając ją zwrócił się do Jurka:

- Ach to takich korepetycji udziela szanowny pan kolega.

Bawiąc się dalej sutkiem spojrzał na kolegę i spytał:

- Długo już się tak bawicie?

- Już prawie dwa miesiące - błyskawicznie odpowiedziała Mariola.

- No, no... nieźle. Teraz już chyba wiem, z czym wiązać tą nagłą poprawę ocen. - bezczelnie skomentował Wojtek i wolną ręką chwyciwszy pośladek Marioli a drugą dłonią skierowawszy jej pierś do góry i nachyliwszy się nieco spytał krótko:

- Mogę spróbować?

Nie doczekawszy się odpowiedzi wsunął głowę pomiędzy jej piersi i pocałował ją w środek mostka. Mariola jęknęła i spojrzała głęboko w oczy przyglądającego się w osłupieniu Jurka.

- Wspaniały masz biust, skarbie. - powiedział Wojtek i zaczął wargami pieścić aureolkę jednej z piersi. Językiem polizał sutka po czym objął prawie całą pierś szeroko rozwartymi ustami i długo nie wypuszczał jej ciągle mocniej i mocniej zasysając i drażniąc zębami.

- Pyszna jesteś... Wiesz Jurku, strasznie zazdroszczę ci uczennicy. Naprawdę jest super. - powiedział Wojtek uwolniwszy z objęć Mariolę.

- Robiliście już sobie pamiątki? Nie? Jak to? Mariolko wyjmij komórkę... Świetnie... Nastaw na robienie filmików... O, dziękuję. Siadaj na biurko... O tak, nogi trochę bardziej na boki i ściągaj całkiem tą koszulkę... Jurek, weź ją popieść, a ja was ponagrywam trochę... Aha, ustawcie się jeszcze trochę lepiej, tak żebym miał wasze twarze w obiektywie... O tak dobrze..."

Przez następnych kilka minut Wojtek z pasją filmowca nagrywał pieszczoty Jurka i Marioli. Ci, na przemian, całowali się namiętnie, wzajemnie atakowali się językami, przygryzali szyje i uszy, Jurek zachłannymi wargami pieścił cały tułów dziewczyny, od szyi do pasa. Wreszcie zdarł z niej szorty wraz z majteczkami i przystąpił do lizania muszelki. Podczas tych pieszczot na biurku, raz po raz, któreś z nich przypominało sobie o obecności Wojtka i starało się szczególnie dokładnie wyeksponować swą czynność, by pomóc Wojtkowi uchwycić jak najlepsze ujęcie.
- Zostawiam was na chwilę samych, ale zaraz wrócę więc lepiej zostawcie finał na potem. - powiedział w pewnej chwili Wojtek i udał się do ubikacji. Po powrocie zastał Mariolę z penisem Jurka w ustach. Nagrał minutowe ujęcie i spytał:

- Też tak chcę. He he. Jakie jeszcze macie zabawy?

- W tego, no jak mu tam... Archimedesa - odpowiedziała podniecona jak mało kiedy Mariola.

- W coooo?

- Słuchajcie, musimy najpóźniej za pół godziny skończyć, bo mam jeszcze umówione korki. - wtrącił Jurek, złapał za rękę Mariolę i pociągnął ją za sobą w kierunku łazienki.

- Niezłe dajecie przedstawienie. - zaśmiał się Wojtek. - Facet z długim fiutem i goła nimfa z mokrą cipą lecą się pieprzyć! Gdzie się tak spieszycie? Ha, ha!

- Chodź zobaczysz. - zaprosił Jurek, a w łazience wytłumaczył: - Zrobiliśmy sobie kiedyś taką małą lekcję greckiej filozofii. - W tym czasie Mariola zaczęła nalewać wodę do wanny. Po chwili wanna była do połowy pełna, Jurek pobiegł do pokoju, przyniósł mazak i zapytał:

- To jak? Pamiętamy prawo Archimedesa? - zaznaczył mazakiem linię wody i dodał: - Ciało zanurzone wypiera tyle wody ile samo waży.

- Już rozumiem. Chcesz zważyć nimfę wodną.

- Aha. Zobaczymy kto z nas jest cięższy i o ile. Mariolka, wejdziesz do wody? - powiedział zadowolony z siebie Jurek i wraz z Wojtkiem popatrzył na Mariolę kładącą się do wanny, tak by pokazać jak najwięcej swego seksownego ciała. Zanurzyła się wystawiając sam czubek nosa, a Jurek zaznaczył nowy poziom wody. Po chwili Mariola podniosła się na nogi i rzekła:

- Teraz ciało pedagogiczne. - Gdy Jurek stanął obok niej, Mariola założyła ręce za karkiem, obróciła się w stronę matematyka i wyprężyła się silnie wypinając piersi w jego stronę.

- Jurek zrób coś, bo zaraz ci ją zabiorę - zażartował Wojtek śliniąc się na widok prowokującej go dziewczyny. - Ponagrywam was jeszcze trochę.

Wojtek poszedł po komórkę, a gdy wrócił znów zastał Mariolę z członkiem Jurka w ustach. Dziewczyna klęczała w wannie przed stojącym przed nią Jurkiem i oblizywała jego przyrodzenie.

- Nagrywa pan?

- Tak. Już... Ale z ciebie lodziara. Ha, ha. I co teraz ćwiczycie? Bo to już chyba nie jest Archimedes.

Główka naprężonego penisa zniknęła w ustach dziewczyny. Mariola przez chwilę z pasją ssała członka Jurka a następnie z całej siły zacisnęła wokół niego wargi i Jurek zaczął pomału poruszać biodrami wsuwając penisa głębiej i wysuwając go prawie całego z buzi Marioli.

- Nie wiesz co to jest? - spytał Jurek Wojtka. - Powiem ci. Robimy właśnie zadanie z matematyki. To jest mnożenie na szóstkę.

- Jak to?

- No tak... Mnożenie. Bierzesz trzy centymetry i dostajesz osiemnaście. Trzy razy sześć. Rozumiesz?

- Genialne! - zawołał Wojtek, nie przerywając nagrywać.

- Jurek, mówiłeś, że masz jeszcze korki. To kończ już powoli... I zlituj się nad dziewczyną. Zobacz jak się młoda stara. Daj jej już soczku.

- Nigdy nie kończyliśmy w ustach, co Mariola? Zgodzisz się teraz?

Mariola tylko kiwnęła głową na znak zgody i jeszcze mocniej zassała członka bezwiednie kładąc dłoń na swoje łono. Jurek przytrzymał jej głowę swoimi dłońmi, wyciągnął członka i wsunął ponownie sam czubek w jej wargi.

- Teraz uważaj - powiedział do Marioli i zalał jej buzię trzema salwami nasienia. Z zaskoczenia zachłysnęła się, a część spermy zamiast na podniebieniu znalazła się na brodzie i policzku dziewczyny.

- Aaaaach. - odetchnął Jurek.

- ych, ych ych... -głośno sapała Mariola.

- Szóstka to trochę na wyrost przy twoich stopniach. Ale trójkę mógłbym ci wpisać do dziennika... Wystarczy z pięciu centymetrów zrobić piętnaście. - powiedział Wojtek i puścił Marioli porozumiewacze oko.

- Usiądź na brzegu. - poprosił Wojtek Mariolę. - Zasłużyłaś na małą nagrodę... A ty Jurku, przytrzymasz jej plecy?

Gdy Mariola i Jurek zajęli odpowiednią pozycję: Mariola usiadła na krawędzi wanny opierając plecy na klatce piersiowej klęczącego w wodzie Jurka i w szerokim rozkroku wystawiając cipkę w kierunku Wojtka, matematyk przykląkł i zaczął językiem gładzić muszelkę Marioli. Przyssał się do niej pełnymi ustami, by po chwili znów czubkiem języka zaatakować łechtaczkę. Dziewczyna natychmiast zaczęła wydawać z siebie niekontrolowane jęki, dodatkowo wzbudzając podniecenie Wojtka i powodując ponowny wzwód u Jurka.

Tym razem przebiegły matematyk postanowił zrobić coś dla siebie. Na koniec spotkania zapragnął zaspokoić swoje żądze, bo, jak pomyślał "sam diabeł nie wie, czy taka okazja się kiedykolwiek powtórzy". Rozpiął rozporek, niespostrzeżenie zsunął swoje spodnie i uwolnił swojego przyjaciela. Przerwał minetkę. Jedną ręką chwycił za pierś Marioli, kciukiem drugiej dłoni zaczął uciskać łechtaczkę dziewczyny po czym zanurzył go całego w ciele dziewczyny. Ta już od dawna była gotowa na ostrą penetrację. Wojtek wyciągnął palec, podniósł się na nogi, szybko, pomagając sobie ręką, przystawił członka do dziurki i jednym silnym pchnięciem wbił go w pochwę. Złapał za biodra i energicznymi ruchami posuwał zaskoczoną Mariolę nie zwracając uwagi na jej zszokowane, szeroko otwarte oczy. "To nie powinno się nigdy stać" - przebiegła pierwsza od dawna trzeźwa myśl dziewczyny. Gardłowe, gromkie: "Aaach, aaach, aaach..." wydał z siebie dochodzący właśnie Wojtek. "A to kurewka" - dotarło do świadomości Jurka będącego właśnie świadkiem zaspermienia swojej dziewczyny przed drugiego faceta.

- Mała! Masz u mnie szóstkę! - euforycznie wyjęczał zmęczony matematyk.

Cała trójka pospiesznie doprowadziła się do porządku. Mariola w towarzystwie Wojtka opuściła mieszkanie Jurka, na klatce schodowej mijając niewysoką dziewczynkę w wieku gimnazjalnym. Najwyraźniej, klientka Jurka przyszła tego dnia kilka minut wcześniej i zabawy naukowe w wannie zakończyły się dosłownie w ostatniej chwili.


5. 

Pan Nowak (dla przyjaciół Wojtek), niski i niezbyt przystojny czterdziestoletni nauczyciel matematyki, rozdał kolejne klasówki. Oceny były jak zwykle kiepskie, w tym trzy jedynki, lecz tym razem, z okazji andrzejek, nauczyciel postanowił okazać trzeciej klasie łaskę i zapowiedział, że nie wpisze złych ocen do dziennika. Wyjątkowo da chętnym osobom dodatkową szansę poprawki.

Mariola rzuciła okiem na swoją pracę: czerwona linia w poprzek całej strony i odręczna uwaga - "bardzo mi przykro, 1". Zrobiło jej się wyjątkowo smutno. Zdążyła już przywyknąć do tego, że pan Wojtek na wiele błędów przymykał oko i wystawiał jej ocenę dopuszczającą, a tu takie rozczarowanie. Owszem, od wydarzeń w mieszkaniu Jurka, kiedy Wojtek ją podstępnie, lecz jednocześnie z jej pełnym przyzwoleniem, wykorzystał, starała się unikała wzroku matematyka. Nie bała się go, ale nie wiedziała, jak się zachować. On też zdawał się nie dążyć do kontaktu. Na lekcjach sprawiał wrażenie, że nie dostrzega swej najgorszej i najatrakcyjniejszej zarazem uczennicy. Były to jednak tylko pozory. Mariola w mig zgadła, o jaką poprawkę chodzi.

Po lekcji podeszła do biurka profesora i patrząc mu głęboko w oczy spytała kiedy może poprawić ocenę. Nie była jedyna. Jeszcze pięć niezadowolonych z oceny osób miało dokładnie to samo pytanie i otrzymało wspólną odpowiedź - "umówimy się na jakąś lekcję z inną klasą". Wojtek wziął jednak w ręce pracę Marioli, z udawaną troską spytał, czy liczyła na trójkę, i udawszy, że jeszcze raz coś sprawdza, przekreślił jedną liczbę i napisał "16". Jasne. czy można zapomnieć o lekcji mnożenia?

Mariola grzecznie podziękowała a punktualnie o szesnastej wróciła do sali matematycznej. Wojtek siedział za biurkiem pogrążony w papierach, a na jej widok zerwał się z krzesła, podszedł do drzwi, zamknął je na klucz stanął na wprost Marioli tak blisko, że musiała się oprzeć o ławkę i spytał:

- To jak? Zdajemy na trójeczkę?

- Aha - padła odpowiedź. - Tylko ja dziś nie wszystko mogę.

- Daj spokój. Wszystkiego nie trzeba. Nie pracujemy przecież na szóstkę. - uśmiechnął się i zręcznym ruchem rąk podciągnął do góry jej bluzkę. Mariola podniosła ręce do góry pomagając mu zdjąć ją z niej całkiem i rozpięła staniczek ukazując Wojtkowi swój kształtny biust. Wojtek lekko ścisnął jedną pierś, a drugą ręką pogładził Mariolę po policzku i wplótł palce w jej proste blond włosy.

- Stęskniłem się, Mariolko. - powiedział i dodał: - Mam nadzieję, że Jurek nie będzie miał nam tego za złe.

- Nie powiem mu.

- W ogóle, jesteś jeszcze z nim? Wszystko się układa?

- Jestem, ale jest jakoś inaczej. Chyba już mnie nie kocha.

- Jak zechcesz porozmawiamy o tym, skarbie. A teraz zajmiesz się nim? - Wojtek rozpiął spodnie i nakierował dłoń dziewczyny na twardniejącego członka. Wspólnie zsunęli mu spodnie wraz ze slipkami i Mariola kucnąwszy zajęła się przyjacielem Wojtka.

- O taaak... Possij go teraz... Aaach... Mocniej skarbie... Jesteś boska... Kocham ten twój dziubek... Stój, stój... Zaczekaj chwilkę... Co za języczek... Kto cię tego nauczył, skarbie? Ściśnij go jeszcze raz, proszę... Teraz ci wepchnę w gardło... Ach! Ach! Ach... Przerwij, proszę... Teraz uwaga... Aaaaaaaaaaaach..." - komentował i komenderował Wojtek, aż potężną porcją nasienia zalał usta dziewczyny.

- Kiedy wpadniesz po szósteczkę? - zapytał.

- Mogę po niedzieli. - padła odpowiedź.

- Wspaniale skarbie, ale Jurkowi lepiej na razie o tym nie mów.

- Nie powiem. Zresztą on już mnie nie traktuje tak, jak wcześniej. Jak przychodzę, to mnie tylko posuwa, nawet całować się nie chce. Tylko sex. Jedna pozycja, druga, trzecia, spuści się i muszę wychodzić. - rozpłakała się Mariola.

- Rozumiem kochanie. To na pewno przeze mnie. Ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. A że facet chce się z tobą kochać, to chyba normalne. Jesteś przecież najlepszą laską w całym liceum.

- Co z tego że ładna. Ale ja głupia jestem! - ze zdwojoną siłą wybuchła spazmatycznym płaczem.

W poniedziałek, całą długą przerwę Mariola spędziła z Wojtkiem na zapleczu sali matematycznej. Nauczyciel posuwał ją tam ostro nie zwróciwszy najmniejszej uwagi na dzwonek na lekcję. Wojtek zamknął wprawdzie drzwi kanciapy, tak że uczniowie którzy weszli do sali nie mieli możliwości usłyszeć, co się tam dzieje. Po pięciu minutach pozornej nieobecności nauczyciela, niektórzy zaczęli się wygłupiać i w ramach tych wygłupów, najlepszy uczeń w klasie zajrzał na zaplecze. Szok! Wojtek pokazał mu palcem by milczał i wyszedł. Szybko dokończył obrabianie Marioli i poprowadził lekcję.

Wścibskiego ucznia przyjdzie mu jeszcze jakoś przekupić, by swoje spostrzeżenia zachował na zawsze dla siebie.


6.

Siłą rzeczy lekcja była krótsza niż zwykle. Nie przeszkodziło to jednak panu Nowakowi przeprowadzić zapowiedziany krótki sprawdzian pod koniec lekcji. Uczeń, który wcześniej zajrzał na zaplecze, skończył pisać jako pierwszy i najwyraźniej się nudził.

- Widzę, że już pan skończył. - zauważył matematyk. - Nie zechciałby pan wyświadczyć mi małą przysługę i pomóc na zapleczu?

Młodemu błysnęło w oczach i w umyśle.

- Bardzo chętnie panie profesorze.

Kiedy weszli, Mariola siedziała na biurku i bawiła się komórką.

- Młody nas widział. Obciągniesz mu. O.K.? - szepnął Wojtek do ucha zdumionej Marioli.

- Co?! - oburzyła się Mariola i natychmiast zamilkła wystraszona własnego głosu.

- To ja zostawię was na razie samych. - oświadczył beznamiętnie Wojtek i wrócił do klasy.

- Co widziałeś? - spytała cicho chłopaka.

- No wiesz chyba. Wszystko... Leżałaś z nagimi piersiami na stole, a on cię trzymał w rozkroku i chyba... hmmm... posuwał cię. Chyba miałaś orgazm.
W międzyczasie chłopak podszedł bliżej do Marioli.

- Serio widziałeś? Kiedy?

- Zaraz po dzwonku. Wszedłem tu dla jaj i pan Nowak dał mi znak żebym milczał i wyszedł. A ty miałaś zamknięte oczy i jęczałaś. Jezu, ale żeście się dymali.
Mariola zsunęła się ze stołu i ręką sięgnęła do krocza chłopaka. Tak jak myślała, miał twardo w spodniach.

- A jak ci piersi pływały...

- Długo patrzyłeś? - spytała ściskając jego krocze

- Parę sekund, ale wystarczająco długo żeby się wam przyjrzeć... Jeszcze ściskałaś jego ręce, jak cię trzymał za biodra. On ci się w ogóle podoba?

Mariola obiema rękoma rozpinała mu właśnie spodnie. Przez bokserki chwyciła za członka.

- Hmmm, wcale nie. Ale z drugiej strony on ma coś w sobie.

- Raczej w tobie, ha ha. - zażartował chłopak chwytając ją za krocze.

Mariola przyklękła, zsunęła mu bokserki i złapała w dłoń jego penisa. Wydał jej się dłuższy od tych, jakie już poznała lecz mimo erekcji dość chudy.

- Nie powiesz nikomu, dobrze?

- I tak bym nie powiedział... Rany boskie, nawet bym cię nie poznał potem, bo nie zapamiętałem twarzy. Tylko piersi i rozkraczone nogi.

Patrzyli sobie głęboko w oczy. Jednocześnie Mariola pieściła ręką jego długiego przyjaciela. Chłopak zaczynał rozumieć, co to znaczy być w siódmym niebie. Mariola zaś z zaciekawieniem obserwowała reakcje chłopaka. Pierwszy raz w życiu pieściła się z młodszym chłopakiem. Wszyscy trzej partnerzy ostatnich miesięcy byli znacznie starszymi mężczyznami, a i wcześniejsi adoratorzy byli na ogół starsi lub najwyżej w tym samym co Mariola wieku.

- Jesteś prawiczkiem? - spytała.

- Tak.

- Już prawie nie jesteś. - odparła chwytając ustami główkę penisa.

W tym momencie po cichu wszedł Wojtek z włączoną komórką, szybko zamknął drzwi i zaczął nagrywać parkę nastolatków. Chłopak zahipnotyzowanym wzrokiem wpatrzony w buzię dziewczyny pochłaniającą jego męskość nawet w pierwszej chwili nawet nie zauważył nauczyciela, a Mariola tylko się uśmiechnęła. Chwyciła chłopaka za biodra, zacisnęła wargi wokół członka i przyciągnąwszy biodra chłopaka do siebie dała mu znać, by zaczął ją sam posuwać. Po paru ruchach chłopak był wprost wniebowzięty.

- Kończcie już dzieciaki. Macie dwie minuty do dzwonka. - nieoczekiwanie poprosił Wojtek i wyszedł z kanciapy.

Mariola uwolniła penisa chłopaka.

- Ale bym cię teraz chciała mieć w sobie. - szepnęła i wyszła.

Po chwili, chłopak również opuścił zaplecze. Wojtek zaczynał już następną lekcję, więc przechodząc obok biurka, chłopak pożegnał się grzecznym "Do widzenia". Zdążył jeszcze twierdząco odpowiedzieć na teatralne pytanie Wojtka, czy wszystko jest w porządku i biegiem oddalił się na swoją następną lekcję.

Emocje szybko opadły i do spenetrowania pochwy Marioli przez nowo poznanego młodszego chłopaka, ani tego dnia, ani przez następne miesiące, nie doszło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz