Kwadrans później mógł zająć miejsce w minibusie. Kierunek: lotnisko.
— Po drodze dojdzie jeszcze jedna osoba, sir — poinformował szofer, ruszając z przystanku.
— Okey.
Drugą osobą okazała się młoda kobieta, długowłosa
blondynka. Ona sama oraz trzy sztuki bagażu: waliza na kółkach, plecak i torba
do niesienia w ręce. Kierowca zwinnie umieścił ten dobytek w bagażu i pomógł
pasażerce wejść do samochodu, z profesjonalnym uśmiechem przyklejonym do
twarzy, ale bez krzty nonszalancji. Wiedział z praktyki, że młode Europejki nie
są przesadnie skore do dawania napiwków. Blondynka, mimo że ładna, zgrabna nie
była perspektywiczną.
Za to Dawid nie omieszkał dokładnie staksować wzrokiem
współpasażerki. Od stóp do głowy. Zanotował szmaciane sadnały, kremową sukienkę
w kwiaty i czarny sznureczek pełniący funkcję ramiączka stanika. Ponadto łydki
i uda, w pełni odpowiadające jego wyobrażeniom o ideale piękna kobiecej nogi,
nieco pucułowatą, sympatyczną twarz oraz wyraźnie zarysowany obojczyk. Do
osłony przed słońcem nieznajoma używała kapelusza z jasnego materiału. Włosy
zaś związane miała w długi kucyk z tyłu głowy.
— Hi! —
przywitał się Dawid.
— Hi! —
odpowiedziała blondynka.
— How are
you?
— Fine,
thanks, and you?
— I am fine,
too. The weather is terrific today, innit? — Dawid wkładał sporo wysiłku,
żeby w Ameryce brzmieć możliwie jak najbardziej po amerykańsku. Tym razem, artykułując
innit, wykazał się jeszcze większą
niż zwykle starannością.
— Oh, it’s hot!
— Aby podkreślić, że na dworze naprawdę jest gorąco, młoda kobieta wykonała
kilka szybkich ruchów dłonią, jakby się wachlowała. — In my country we never have such high temperatures. — Dawid
zauważył przy tym, że podobnie jak on sam nieznajoma miała błękitne oczy.
— I’m David
— przedstawił się, wyciągając rękę. Musiał się przy tym mocno pochylić, żeby
rozmówczyni mogła dosięgnąć do jego dłoni. Siedziała po przeciwnej stronie
busa.
— Agata — odpowiedziała, patrząc ciekawie na nowo
poznanego mężczyznę. Ich dłonie spotkały się nad przejściem między fotelami.
Zastanawiał ją kraj pochodzenia tego człowieka. Po
akcencie stawiała na Niemcy lub Szwecję, Norwegię, na pewno nie na Francję i
nie Czechy. Dla Dawida natomiast, po tym jak usłyszał imię, narodowość turystki
nie była już żadną tajemnicą. Wiedział, że rozmawia z Polką. Korzystając z tego,
że również ona aby podać dłoń musiała się pochylić, śmiało zerknął w dekolt. Bezczelnie
jak nastolatek przywykły do bezkarności. Przez tę krótką chwilę zapoznał się z koronkowym
matriałem stanika.
Zorientowawszy się, co przyciągnęło wzrok współpasażera,
Agata parsknęła śmiechem. Sama będąc jeszcze nastolatką, nie spodziewała się
takiego zainteresowania ze strony dużo starszego mężczyzny, w jej odczuciu
trzydziestolatka. Wyprostowała plecy, nie przestając obserwować Dawida.
Przez chwilę milczeli, wymieniając się uśmiechniętymi
spojrzeniami. Po czym Dawid przesunął się na krawędź swojego fotela. Zapytał,
czy może się przesiąść:
— May I sit
with you?
— Sure.
— So where are
you from? — zapytał, znając odpowiedź.
Oboje jednakowo cieszyli się na rozpoczynającą się
godzinną przejażdżkę w miłym towarzystwie.
Słowo do słowa podzielili się świeżymi wrażeniami z
pobytu w dalekim kraju za oceanem. Agata dowiedziała się tego i owego o pracy
historyków. Ze zdumieniem przyjęła informację, że naukowcy między sobą spierają
się praktycznie o wszystko. I nigdy nie będzie między nimi zgody nawet co do
oczywistych faktów z podręcznika. Oczywistych często tylko z pozoru. Dawid
posłuchał o zaletach i wadach wyjazdu do szkoły językowej za granicą.
— Kiedy rodzice płacą, to są chyba same zalety —
powiedział z przekąsem. — Chyba że serce tęskni do narzeczonego.
— Tak, do narzeczonego, którego nie mam — zaśmiała
się Agata.
— Trudno uwierzyć. — Korciło go, żeby sprawdzić
reakcję dziewczyny na próbę pogładzenia nogi, ale ograniczył się do patrzenia
na uda.
— A jednak.
Agata z kolei chciała zapytać o stan cywilny Dawida. Na
żadnym palcu nie miał ani obrączki, ani żadnej innej biżuterii, a nawet śladu po
niej, więc z całkiem dobrym prawdopodobieństwem mógł być kawalerem. Ale nie
mieć żony w jego wieku wygląda podejrzanie, w każdym razie może się domagać
wyjaśnienia. Pytanie cisnęło się na usta i moment był dogodny, ale Agata nie
odważyła się go zadać. Zamiast tego postanowiła się upewnić, czy są z Dawidem
po imieniu, czy na pan-pani. Bo zapoznali się po angielsku, gdzie wszyscy sa na
ty, a w Polsce są inne zwyczaje.
— Ja z tobą jestem po imieniu, panno Agato —
odpowiedział. — A ty ze mną tak jak ci wygodnie. Ale pod warunkiem że będziesz się
uśmiechać. Masz bardzo ładny uśmiech — dodał. — Ładne usta.
— Dziękuję, Dawid — Usiadła nieco bokiem, żeby
lepiej widzieć twarz sąsiada. Spojrzała mu głęboko w oczy. Jakby z jakimś
ważnym pytaniem, trudnym do sformułowania wprost.
— Cała jesteś ładna — szepnął półgłosem, nachyliwszy
się do jej ucha. — A czy możemy używać wołacza?
— To znaczy? — zapytała, kierując głos do ucha
Dawida.
Mikrobus nie jechał równo, ciągle zmieniał pas ruchu,
przyspieszał, zwalniał, wyprzedzał. Na fotelu trzęsło.
Zadając pytanie, Agata niechcący otarła się policzkiem o
policzek Dawida. Nagły dotyk ciepłej skóry spowodował, że odruchowo cofnęła
głowę. Po czym, nabrawszy głęboko powietrza, ponownie namierzyła spojrzeniem
oczy mężczyzny.
On tymczasem gratulował sobie w duchu, że pierwszy
komplement został przyjęty. A z tym nigdy nic nie wiadomo. Łatwo można
przesadzić, tym bardziej że najlepszy komplement jest zawsze na granicy faux pas. A bez miłych słówek z płcią
przeciwną ani rusz. Trzeba podejmować ryzyko.
— Dawid i Agata to mianownik. Możemy do siebie
mówić: Dawidzie i Agato? Please!
Dłonie dotychczas spoczywające na siedzeniu, jego prawa,
jej lewa, jak na zawołanie odnalazły się nawzajem. Zaczęły się nieśmiało muskać
palcami, prawie niezależnie od ich właścicieli.
— Możemy, jak chcesz. To będzie wyjątkowe — Agata z
chęcią przystała na propozycję gramatyczną nowego kolegi. Starszego,
mądrzejszego. Profesora światowej sławy. No, może sławnego dopiero w
przyszłości. Ale tym bardziej ciekawego. — Będziemy rozmawiać jak Czesi —
podsumowała umowę ze śmiechem, pokazując rozmówcy, że mimo młodego wieku też coś
wie o świecie.
— Dziękuję, Agato.
— Bardzo proszę, Dawidzie.
— Chyba już dojeżdżamy, Agato.
— Nie wiem, Dawidzie.
— Na lotnisku chcę z tobą chodzić, Agato.
— Naprawdę? Okey, Dawidzie.
Na koniec tego ćwiczenia fraz wołaczowych roześmiali się
serdecznie. Oboje jednocześnie.
Dawid powalczył chwilę z myślami, że jest dwa razy
starszy od nastolatki, że metrykalnie mógłby być jej ojcem, że nie jest
kawalerem, że nie wszystko wypada, przegonił je wszystkie i objął Agatę
ramieniem.
— Szkoda, że czas tak szybko ucieka. Nie chcę
jeszcze dojeżdżać do lotniska, Agato.
— Ja też, Dawidzie — odpowiedziała nieśmiało.
W lusterku patrzył na nich kierowca. Nie rozumiejąc ni
słowa, wszystko rozumiał. I zazdrościł.
Resztę drogi spędzili w zamyślonym milczeniu. Agata
półleżąc plecami na torsie Dawida, Dawid gładząc ją delikatnie po łokciach.
Żadne z nich nigdy przedtem nie nawiązywało tak szybko znajomości. Takie tempo
możliwe jest tylko w Ameryce.
Odbyli check in
na lot do Frankfurtu, ten sam dla obojga, i już bez ciężkich bagaży ruszyli
wolnym krokiem eksplorować lotnisko.
— Fajnie, że się udało. — Agata nie kryła radości,
że przy odprawie Dawid poprosił o zmianę rezerwacji miejsc, i że zmiana była
jeszcze możliwa, dzięki temu, że część miejsc nie został jeszcze przypisana
pasażerom. Cieszyła się, że będzie siedzieć obok Dawida.
Idąc pod rękę w poprzek obszernej hali, w oczach
postronnego obserwatora, jeśli takowy ktoś by akurat spoglądał na nich, mogliby
ujść, choć nieobowiązkowo, za ojca i córkę. Stosunkowo młodego ojca z dorosłą
córką, równą mu wzrostem i znacznie przewyższającą urodą. Ona z płaskim
brzuchem, on z wypukłym; ona z gęstymi, długimi włosami, on ostrzyżony krótko.
Gdyby zdjął bejsbolówkę, widać byłoby też lekki prześwit na szczycie głowy. Tylko
że z czterystu pięćdziesięciu dwóch osób znajdujących się w tym momencie w hallu
lotniska, jak również piętnastu pracowników ochrony obsługujących kamery
bezpieczeństwa nikt nie zwracał uwagi na tę parę. Nikomu nie przyszło na myśl
zadać pytanie o naturę więzi łączącej tych dwoje. A że niezadane pytanie nie
wymaga odpowiedzi, my też nie będziemy się zastanawiać. Wystarczy mieć na
uwadze, że było im ze sobą dobrze. Czuli się dowartościowani.
Rozmawiali, ale nie jak rodzic z dzieckiem. Trudno
określić w kilku słowach jak i jak kto konkretnie. Inaczej. Zresztą podsłuchajmy:
— To mówisz, że przez sześć tygodni nie dałaś się
poderwać żadnemu gorącemu Latynosowi? Żaden Chińczyk nie wyciągnął na pokaz
pokaz smoka? Żaden Hindus nie oczarował fujarką do fakirowania kobry? I nawet
żaden Rusek nie upił cię wódką i nie zgwałcił na śpiocha?
— Nie. Każdy na kursie miał swoje sprawy. Na mnie
nikt nawet nie spojrzał.
— To niefajnie — zaśmiał się Dawid. — Kurs bez seksu
to kurs stracony. Bo wiesz chyba, że języków obcych najlepiej uczy się w łóżku.
— Ty się tak uczyłeś angielskiego, Dawidzie?
— Niestety nie. Dlatego nie znam dobrze.
— Nie wierzę.
— A jaki masz, Agato, rozmiar stanika?
— Zależy gdzie. W Polsce 75 B, tutaj kupiłam 34 A.
— To ten, co masz teraz na sobie?
— Tak. Bardzo wygodny. Czy ty też uważasz, że ta
sukienka jest nieprzyzwoita?
— Nie. A kto tak mówi?
— Rodzice.
— A to inna sprawa. Zmarzniesz w samolocie.
— Nie zmarznę. Założę leginsy i bolerko, jak w
Polsce.
Przeszli odprawę paszportową i procedury bezpieczeństwa:
skanowanie tęczówek, prześwietlenie ciała, testy na ślady materiałów
wybuchowych. Po czym wznowili wspólny ostatni spacer po amerykańskiej ziemi.
Znowu pod rękę, wykorzystując każdą minutę na rozmowę.
— Dawidzie, a powiesz mi, dlaczego właściwie
zainteresowałeś się akurat akcją „Wisła”?
— Pewnie dlatego, że to część mojej historii
rodzinnej.
— Jesteś Ukraińcem?
— Nie. Mój wujek brał w niej udział. Starszy brat
dziadka. Kiedyś, jak jeszcze żył, na jakiejś imprezie powiedział parę rzeczy,
które dały mi do myślenia. Tak się zaczęło.
— Co powiedział?
— Użył słowa „bandy” i że ktoś trząsł się ze
strachu. Użył innego słowa. Uderzyło mnie to, że był z siebie dumny.
— Aha.
— Wojny są straszne, Agato. To czysta przemoc. Dobrze,
że nam już nic takiego nie grozi. Że możesz wyjść z domu w sukience ledwie do
pupy i się nie martwić, że ktoś zechce cię skrzywdzić.
— A więc jednak jest nieprzyzwoita?
— Mnie się podoba. Masz ładne nogi i ramiona, więc
po co zakrywać?
— Żeby móc wejść do kościoła, na przykład. — Agata starała
się żartować. W głębi duszy była jednak spięta. Zależało jej, żeby w oczach Dawida
wypadać jak najlepiej. Łaknęła jego sympatii.
Mężczyzna u jej boku czuł się dokładnie tak samo.
Znalazłszy gate
przewidziany dla ich lotu, uznali, że najpierw usiądą sobie trochę dalej.
Gdzieś, gdzie na razie nie będą zbierać się ludzie.
— Agato, zapraszam na kolana — powiedział Dawid szarmanckim
tonem, zająwszy miejsce na krześle zwróconym przodem do okna z widokiem na
płytę lotniska. Miejsce idealne: z prawa i lewa, dokąd wzrok sięgnie, ani żywej
duszy.
— Mogę, Dawidzie? — Agata dygnęła teatralnie.
— Bardzo proszę.
Usiadła bokiem. Dawid natychmiast objął ją ramieniem.
Drugą ręką chwycił za kolana. Maksymalnie przyciągnął dziewczynę do siebie.
— Pytałaś, skąd można wiedzieć, że coś w historii
jest prawdą — zaczął tajemniczym głosem.
— Tak. — Agata przyjęła wygodniejszą pozycję,
przełożywszy ramię za plecy Dawida. Przyglądała się jego twarzy, niecierpliwie
czekając na dalszy tok zdarzeń. Wyraźnie czuła bicie serca.
— Nie można. Każdy widzi po swojemu. Mój wujek ma
swoją wersję, ja przejrzałem ileś tam dokumentów w archiwach i mam swój obraz
tamtych zdarzeń, dziewczynka, którą być może on osobiście, być może ktoś z jego
kompanów, wytargał za włosy, ma jeszcze inne wspomnienia.
— Aha — Agata kiwnęła głową, z poważną miną.
Tragiczny temat rozmowy miał się nijak do tego, jakich
wrażeń doznawało ciało. Dawid wciąż trzymał rękę na jej kolanie. Delikatnie
masował. Lekko, pomału. Jej lewa pierś szukała oparcia na torsie Dawida. Lecz
przede wszystkim udem przytulonym ściśle do brzucha mężczyzny nie dało się nie
poczuć jednoznacznej oznaki męskiego podniecenia. Miała namacalny dowód, że się
mu podoba. Zaraźliwy dowód.
Nie zeszła z kolan Dawida. Nie uciekła, nie wyraziła
protestu. Profesor otrzymał tym samym zgodę na kontynuowanie badań.
— Może zrobimy mały eksperyment, Agato?
— Jaki?
— Eksperyment na pamięć.
— Dobrze, Dawidzie, a jaki?
— Pocałujemy się teraz i powiemy, co kto zapamiętał
z tego pocałunku. Sprawdzimy, czy to samo.
Agata westchnęła głęboko. Otworzyła szeroko oczy. W ślad
za oczami buzię. Uśmiechnęła się trochę nieśmiało, ale szczerze, zaśmiała
teatralnie, po czym na moment zacisnęła powieki.
Nie doczekawszy się pocałunku w stanie niewidzącym,
rozejrzała się na prawo i lewo, i stwierdziwszy, że jej reputacji nic nie grozi,
przypuściła atak na usta Dawida.
Zachłannie przywarła szeroko rozwartymi ustami. Z całej
siły objęła za szyję. W pamięci Dawida błysnął kadr z filmu Lolita, kiedy
tytułowa Dolores zaskakuje Humberta namiętnym pocałunkiem. Z satysfakcją przyjął
to wyznanie sympatii. I odwzajemnił ciepłymi muśnięciami swoich warg.
Jak tylko rozłączyli usta i spojrzeli sobie głęboko w
oczy, jak gdyby zadając nawzajem pytanie: co dalej, wolnym ruchem przełożył
rękę z nogi Agaty na klatkę piersiową. Najpierw niejako na próbę, na mostek, po
czym, nie doświadczywszy sprzeciwu, na prawą pierś. Lekko przycisnął. Z
uznaniem pomyślał o staniku, że rzeczywiście ma miękkie miseczki, jak wcześniej
powiedziała Agata, oraz że nie ma metalowych fiszbinów. Cienki, bawełniany
materiał nie tłumił przyjemności macania.
— To co ci zostało w pamięci? — zapytał Dawid,
przypominając deklarowany cel eksperymentu.
— Że miałeś spierzchniętą wargę — odpowiedziała
Agata rezolutnie. — Ale już nie jest sucha.
— Co jeszcze? — Ponownie objął pierś dłonią.
— Hm — przykryła dłoń Dawida swoją dłonią — trudno
to nazwać, emocje, oddech, taki głęboki. Miałam wrażenie, że nos mam dwa razy
szerszy niż normalnie. A, no i że się zderzyliśmy nosami. — Okazało się, że
lotniskowy pocałunek potrafi zostawić całkiem sporo wspomnień. Trzeba je sobie
tylko uświadomić. — No i... nie wiem, jak to powiedzieć. — Agata zrobiła
strapioną minę. Zalotną. Na chwilę skupiła uwagę na piersi ugniatanej
dyskretnie przez Dawida.
— Powiedz.
— Masz w spodniach coś twardego — powiedziała
szeptem.
— W swoje dwadzieścia lat wiesz chyba, Agato, co to
takiego.
— Wiem. Ale jakie dwadzieścia? — Wyprostowała plecy.
Ale w taki sposób, żeby ręka Dawida nie opuściła zajmowanego miejsca. Swoją
dłonią docisnęła ją jeszcze bardziej do siebie. — Osiemnastkę miałam dwa
miesiące temu, a ty mówisz dwadzieścia?
— Sweet eighteen?
— Dawid nie miał powodów do zdziwienia. Wiedział, że ma do czynienia z
licealistką.
— No, nie mnie oceniać, czy sweet.
— Mogę sprawdzić?
— Aha — Agata dała zgodę kiwnięciem głowy.
Ich usta spotkały się ponownie. Tym razem w pocałunku
bardziej leniwym niż za pierwszym razem, czułym, długim. Połączonym z
ugniataniem prawej piersi i oczywiście nieprzerwanym przyciskaniem twardego
obiektu w spodniach mężczyzny do uda dziewczyny.
— A wiesz, na co zwróciłem uwagę? — zapytał Dawid,
oblizawszy usta. — Masz podniecający zapach. I w każdym miejscu inny.
Policzki... policzki mają miodowy bukiet, pachną słodyczą, a włosy inaczej,
kąpielą. Chyba miałaś owocową odżywkę.
— Owoce tropikalne — potwierdziła Agata.
— O, właśnie. Przyjemny zapach.
— A szyja też czymś ci pachnie? — zapytała Agata
zalotnie, podpowiadając kierunek poszukiwań.
— Tak. Ale muszę jeszcze raz powąchać.
To powiedziawszy, Dawid pogładził Agatę po policzku,
odsunął kosmyk włosów za ucho i nachylił się do szyi. Pocałował pod skronią,
pod podbródkiem i po ramieniu. Potem jeszcze po karku, przekładając rękę na
drugą pierś, jeszcze nie poddaną dyskretnemu pieszczeniu.
— Zapach kwiatów, ale nie wiem jakich — powiedział
na ucho.
— Ja tez nie wiem, to jakaś mieszanka. Tanie
perfumy.
— Mnie się podoba.
— Dam ci nazwę, jak wylądujemy. Może ci się przyda
na przyszłość. — Agata popatrzyła uważnie na swój dekolt i na rękę Dawida
robiącą delikatny masaż piersi. — To jest szalone, co my robimy — szepnęła.
— Wręcz przeciwnie, Agato. Wszystko inne jest
szalone, twój kurs angielskiego, moja konferencja i artykuł z Kryworogiem, a
tylko to, co robimy, ma sens naprawdę. — Macając dalej przez materiał, zaczął
skubać sutek.
— Mam nadzieję, że nikt na nas nie patrzy.
— Nie, Agato. A jeśli nawet, to przecież siedzimy
spokojnie. Nikt z daleka nie będzie nam się gapić na ręce.
— Wiesz co, Dawidzie? Ja ten wyjazd wymarzyłam sobie
już dwa lata temu. No, a kiedy leciałam tutaj, to myślałam sobie tak, jak
mówiłeś, że pozna się jakiegoś fajnego chłopaka, zdarzy się jakiś wakacyjny
romans. Przyjechałam, a tu nic. Przez sześć tygodni codziennie tylko kurs,
plaża, hostel; kurs, plaża, hostel; ewentualnie zamiast plaży jakieś małe
zakupy. Nudy. Stracony czas. No a dziś, jak już trzeba wracać, siedzę ci na
kolanach na lotnisku. I wiesz co, Dawidzie? Chciałabym, żeby nam ten samolot
odwołali.
— Ja też, Agato, czuję dokładnie to samo. Chcesz się
obrócić? Usiądź drugim bokiem.
Po zmianie pozycji, ręce Dawida zamieniły się rolami.
Teraz lewa ręka zapewniała Agacie oparcie, a prawa zapoznawała się z biustem i
brzuchem.
— To bez sensu, Dawidzie. Mieszkamy na różnych
końcach Polski. Nigdy więcej się pewnie nie spotkamy. Nie możemy się teraz w
sobie zakochać.
— Dlaczego, Agato?
— No, przynajmniej ja nie mogę. Bo będę tęsknić i
żałować.
W odpowiedzi Dawid zamknął buzię dziewczyny czułym pocałunkiem.
Raz po raz muskając rozwarte wargi, delektował się zapachem miodu, kwiatów i
tropikalnych owoców. Nawilżał je swoją śliną. I nie przestawał masować piersi.
Nie nachalnie, nie za mocno, tak w sam raz, żeby komunikować swoją obecność i
oznaczać stan posiadania.
Czułości trwały tak długo, aż komunikat z głośników
oznajmij, że gate dla rejsu do
Frankfurtu wkrótce otworzy się dla podróżnych.
— Jeszcze sekundkę, Agato — poprosił Dawid.
Głowa Agaty od pewnego czasu spoczywała na jego ramieniu.
Pogładził dziewczynę po policzku. Po czym przełożył rękę
na jej nogę. Przesunął o dwie długości palców do góry, pod sukienkę. Przez bok
pupy, wzdłuż gumki majtek, do brzucha, pod pępek.
— Dawidzie? — szepnęła Agata. — Co robisz?
— Badam. Zaraz pójdziemy. Ale daj mi jeszcze chwilkę.
Wsunął palce pod materiał. Pogładził wydepilowane łono. Potem
wysunął dłoń z majtek i wspiął się nią jeszcze raz wzdłuż uda, ale tym razem
sunąc po jego wewnętrznej stronie. Aż przycumował palcami u szczytu, gdzie nogi
łączą się z tułowiem. Przez cienką bawełnę wyczuł żar kochającej kobiety. Mógł
być z siebie dumny. Mniej więcej tak samo jak godzinę wcześniej Agata, kiedy
dostała od niego namacalny dowód męskiego pożądania.
— Dawidzie, nie tutaj — zachichotała Agata. — Ktoś
może zobaczyć.
— Nikt nic nie widział.
Pocałowali się w usta. Mlasnęło raz, drugi, trzeci.
Wstali z krzesła, poprawili ubrania i poszli pod rękę do gate’u.
— Trochę mi się w głowie kręci, Dawidzie. Złap mnie,
jak będę się przewracać.
Obeszło się bez wypadków.
W połowie rejsu, kiedy znużenie lotem zaczyna poważnie
dawać się we znaki, Agata okryła się kocem. Podkuliwszy nogi, oparła się o
swojego mężczyznę. Dawid przytulił ją czule. Poprosił, żeby się położyła na
boku. Jego kolana służyły za poduszkę. Poprawił koc. Przypilnował, żeby Agata
była przykryta cała od szyi po stopy. Na koniec, jedną ręką głaszcząc po
głowie, drugą schował pod koc. Wsunął pod pachę Agaty, dłoń skierował na biust.
Zaczął macać.
Bez pośpiechu, bo czasu na dyskretne pieszczoty było
jeszcze pod dostatkiem.
Przerwać przyszło mu dopiero, kiedy Agata musiała wyjść
do toalety. Sam też się przeszedł, żeby rozprostować kości.
Po powrocie, Agata znowu złożyła głowę na kolanach
Dawida. Tak jak poprzednio ręka mężczyzny szybko znalazła drogę do biustu. Tym
razem jednak pod sukienką nie było stanika.
Poczuwszy męską dłoń na swoim nagim sutku, obróciła się
na wznak. Popatrzyła na Dawida, z tajemniczym, szczwanym uśmiechem na ustach.
— Będzie mi ciebie brakowało — powiedziała.
Nie zamykając oczu i nie zwracając uwagi na nic dookoła,
skupiła uwagę na części ciała poddanej masażowi. Poddała się jego działaniu.
Działaniu niosącemu pewność, że jest się dla kogoś ważną, podnoszącemu
samoocenę i po prostu sprawiającą radość. Nigdy wcześniej nie miała tak
sumiennego masażysty.
Gdzieś nad Europą, w dziesiątej godzinie lotu, kiedy
pilot przedstawił prognozę pogody w porcie docelowym i zapowiedział, że wkrótce
zacznie obniżać pułap, Dawid zdecydował posunąć się jeszcze o krok dalej.
Steward zbierał akurat pozostałości po posiłku. Po tym
jak przeszedł dalej, Dawid poprosił Agatę, żeby nie podnosiła stolika. Okrył
jej nogi kocem. Na wierzch położył poduszkę.
— Po co to? — zapytała dziewczyna.
— Muszę coś sprawdzić — odpowiedział tajemniczo, musnąwszy
ustami ucho Agaty. Nie omieszkał też zajrzeć w dekolt.
— Chyba powinnam się ubrać. — Agata posłała zalotne
spojrzenie.
— Koniecznie, ale jeszcze nie teraz.
— Jak sobie życzysz, Dawidzie.
Wiedział, że Agata ma do niego pełne zaufanie. Niczego
nie zabroni. Przysunął się do niej jak najbliżej, złożył przelotny pocałunek przy
uchu i włożył rękę pod koc. Dotykiem poprosił Agatę, żeby rozchyliła nogi.
Pomasował gorące miejsce najpierw przez majtki. A po upływie kilku minut,
wsunąwszy dłoń pod spód, bezpośrednio.
Agata oparła ręce na jego ramieniu. Szeptem zapytała, czy
Dawid wierzy w miłość od pierwszego spojrzenia.
— Od drugiego — odpowiedział. Mimiką dał do
zrozumienia, pół żartem, pół serio, że chodzi o spojrzenie na piersi.
Przytuliła się. A Dawid, masując łono, zagłębił palec w
jej miękkim wnętrzu.
— Szkoda, że nie jesteśmy teraz w domu — powiedziała
półszeptem.
— Szkoda.
— Co ty mi robisz, Dawidzie?
— Dotykam.
— Dziękuję — szepnęła. Po jakimś czasie dodała: — A
czy ja też mogę?
— Chcesz, Agato?
— Chcę, Dawidzie.
Życzenie pięknej damy jest rozkazem. Dawid okrył się
kocem. Dyskretnie rozpiął guziki spodni. Po czym zaprowadził rękę Agaty pod
bokserki. W milczeniu zapoznała się ze sprężystym narządem.
— Ostrożnie, Agato.
— Fajne to jest.
— Fajnie to jest podróżować w twoim towarzystwie.
— Jejku, jeszcze nie dolecieliśmy, a ja już za tobą
tęsknię.
— Będziemy pisać?
— Aha.
— Ależ ty jesteś piękna.
Pieszczoty przerwała w końcu stewardessa, prosząc o
wyprostowanie oparć i podniesienie stolików. Samolot schodził do lądowania.
— No i się nie zdążyłam ubrać — Agata podsumowała
karesy.
— Na dole też są łazienki.
— Kocham cię, Dawidzie.
— I ja cię kocham, Agato.
W łazience na frankfurckim lotnisku Agata zgodnie z
zapowiedzią założyła czarne leginsy i także czarne bolerko. W Polsce z lotniska
odbierali ją rodzice. Nie chciała ich prowokować według nich nieprzyzwoitym
ubiorem. Amerykański stanik podarowała natomiast Dawidowi, na wszelki wypadek,
gdyby pomyślał, że podróżny romans mu się tylko przyśnił. Dawid odwdzięczył się
T-shirtem ze sklepu z pamiątkami. Chodziło
o to, żeby prezent nie prowokował rodziców do kłopotliwych domysłów, a jednocześnie,
żeby Agata mogła go używać. Wręczając podarek, Dawid zamówił zdjęcie. Agata
miałaby na nim przymierzać ten T-shirt
na gołe ciało.
— Nudesa ci przyślę — odpowiedziała Agata, zalotnie
mrugnąwszy okiem. — Zasłużyłeś.
Dotrzymała obietnicy.
Z podróżnego romansu nie wyszedł jednak żaden związek. Agata wróciła do szkoły, Dawid do pracy i rodziny. Oddalenie też nie sprzyjało podtrzymaniu kontaktu. Uczucia szybko zwiędły, a ich miejsce zajęły nowe. Na studniówce Agata bawiła się z nowym chłopakiem. Pochwaliła się Dawidowi, w imię starej przyjaźni, wysyłając zdjęcie, na którym, ubrana w T-shirt od Dawida, siedziała na kolanach tego kolegi z liceum. Dawidowi nie pozostało nic innego jak życzyć młodej parze i pozazdrościć młodemu.
Post factum
W pokoju na poddaszu panuje półmrok. Na krawędzi łóżka,
zajmującego większą część powierzchni, siedzi para maturzystów. Bartek, szczupły
brunet, finalista olimpiady fizycznej i koszykarz z czwartoligowego klubu, opiera
stopy na podłodze. Nogi Agaty zwisają swobodnie. Dziewczyna siedzi chłopakowi
na kolanach, bokiem, z lekko zgarbionymi plecami, z rękami wsuniętymi między
kolana.
Oboje milczą. Słychać tylko ciche oddechy. Od dłuższej
chwili Bartek głaszcze swoją dziewczynę. Obiema rękami. Lewą masuje plecy,
przesuwając dłoń w górę i dół wzdłuż kręgosłupa. Prawą gładzi po brzuchu,
kciukiem coraz śmielej i częściej dotykając biustu. Agata niecierpliwie czeka,
aż chłopak złapie całą dłonią za pierś i zacznie macać. Zastanawia się, czy się
domyślił, że specjalnie nie założyła stanika. I czy nie nabrał podejrzeń do napisu
na T-shircie: „I © Frankfurt”. Dlaczego o to nie zapytał?
W końcu dłoń Bartka zaciska się na piersi. Zaczyna
ostrożnie ugniatać. Chłopak oddycha głośno, z przejęciem. Agata zamyka oczy. W
duszy mówi sobie: „nareszcie”.
Mijają minuty.
— Bartku, czy z prawej strony też mogę liczyć na
taki masaż? — pyta nieśmiało Agata.
— Aha! — potwierdza Bartek. Mile zaskoczony z ochotą
bierze się za macanie drugiej piersi.
Nie jest to jego pierwszy kontakt z biustem Agaty, ani
tym bardziej z biustem w ogóle, ale po zgrzycie sprzed dwóch tygodni, kiedy
Agata z oburzeniem odmówiła mu pokazania haftowanego wzorku na nowym staniku, i
stwierdziła ze złością, że powinien ją bardziej szanować, ma się na baczności.
Żeby nie drażnić dziewczyny, ostatnio starał się bardziej niż zwykle ukrywać
zainteresowania jej ciałem. Aż do teraz, kiedy sama usiadła mu na kolanach.
Zaczyna całować w policzek. Agata poddaje się
pieszczotom, nie otwierając oczu.
Po pewnym czasie obraca głowę, podsuwając usta do
pocałunku. Obejmuje Bartka za szyję. Wysuwa język. Głęboko penetruje buzię
chłopaka.
Pocałunek z namiętnym języczkiem jest jak rozkaz. Bartek podciąga
T-shirt. Odsłania piersi. Szeptem na
ucho, przejętym głosem prosi, żeby Agata podniosła ręce.
— Ja sama — odpowiada dziewczyna.
Zdecydowanym ruchem zdejmuje przez głowę T-shirt. Odkłada na brzeg łóżka.
Siada naprzeciw Bartka. Ze skrzyżowanymi nogami, prostując
plecy, pytająco patrzy mu w oczy: „Podobam ci się?”
Odpowiedź przychodzi natychmiast. Bartek przysuwa się,
odgarnia kosmyk włosów Agaty, całuje w szyję, obojczyk, prawy sutek. Napiera
sobą. Kładzie Agatę na plecy. I dalej całuje piersi. Liże, ssie. Biodrami
kładzie się między uda dziewczyny. Napiera sobą na jej łono.
„Teraz albo nigdy”, przebiega mu przez myśl. Zdejmuje kozulę
i spodnie.
Po chwili Agata trzyma w dłoni członek. Masuje. Porusza ręką
z góry w dół, kilka razy.
Po czym wypuszcza z dłoni ciepłą chłopięcość, jak
oparzona. Odsuwa się, kuli. Patrzy na Bartka spode łba. Zda się, że zaraz
pociekną łzy.
— Nie mogę. Nie jestem gotowa — tłumaczy. — Przepraszam.
— Okay — odpowiada Bartek z miną zbitego psa. — Nie zrobimy
nic bez twojej zgody.
***
Następnego dnia, na pierwszej przerwie w szkole, poinformował
chłodno, że sobie przemyślał sytuację. I że jeśli nie może rozładowywać męskiego
napięcia w Agacie, to nie widzi sensu spotykać się dalej; masturbacja w
pojedynkę już mu nie wystarcza.
Tydzień później przez telefon Agata zwierzyła się Dawidowi:
— Za dużo o tobie myślę.
***
Z Wybrzeża do Podkarpacia daleko. Wyskoczyć rano i
wrócić tego samego dnia po południu, w zwykłych godzinach pracy,
niepostrzeżenie dla żony się nie da. Nawet samolotem. Zwłaszcza, że wszystkie
połącznia są z przesiadką w Warszawie, wydłużającą podróż do minimum trzech godzin,
nie licząc czasu potrzebnego na dojazd do i z lotniska. A pojechać po kryjomu
czasami się chce. Czasami trzeba.
A potrzeba, jak mówią znawcy tematu, jest matką
wynalazku. Dawid znalazł rozwiązanie. Nie na darmo piastuje urząd adiunkta,
posadę naukową. Wymyślił, że odbędzie podróż prywatną pod pozorem wizyty
służbowej, do wydawnictwa naukowego i przy okazji do kolegi po fachu w
Warszawie, w celu pilnie niezbędnych konsultacji. W ten sposób z trzech dni
nieobecności w domu mógł wygospodarować trzy godziny dla Agaty — przyjaciółki
poznanej w poprzednie lato za oceanem.
— Jejku, ale fajnie! Nie wierzę, że przyjechałeś —
Agata rzuciła mu się na szyję przy furtce jej domu dokładnie minutę przed
południem. Ubrana w T-shirt ze sklepu
z suwenirami na lotnisku pod Frankfurtem, prezent od Dawida. Bez stanika, bo
przecież swego czasu oddała ten element bielizny Dawidowi na pamiątkę.
— Piękna jak zawsze — odpowiedział gość z zachwytem.
— Chodź do środka, zanim sąsiedzi zobaczą, że mam nowego
kochanka.
— Będą mi zazdrościć?
— Tego nie wiem, ale wolę, żeby nikt nie zakablował
rodzicom. Niektórzy potrafią być wścipscy.
Zaprowadziła gościa od razu do sypialni na górze.
— Herbatą poczęstuję cię później — zaśmiała się —
najpierw cię pocałuję, dobrze, Dawidzie?
Zaraz potem T-shirt
Agaty i koszula Dawida spoczęły na krześle. Dziewczyna wskoczyła na kochanka
okrakiem. On czym prędzej położył ręce na jej boku i piersi. Zaczęli się
całować, delikatnie muskać się nawzajem ustami. Dawid przy tym całą dłonią
masował szybko twardniejący sutek. Dawid też błyskawicznie twardniał w reakcji
na kontakt z ciałem młodej kobiety.
— Bartek wie o nas? — zapytał, przenosząc pocałunki
na szyję Agaty.
— Wie. W końcu musiałam mu powiedzieć — zaczęła
tłumaczyć . — Nie rozumiem go. Najpierw mnie rzuca, potem prosi, żebym do niego
wróciła. Potem mówi, że to ja jestem wszystkiemu winna. I znowu, następnego
dnia, przeprasza i chce być razem.
— Chciał twoje cycuszki. — Dawid skierował usta
jeszcze niżej, zaczął całować pod obojczykiem.
— Na pewno — potwierdziła Agata. Przytuliła głowę
Dawida tak, że jego policzek znalazł się na jej mostku, centralnie między
piersiami. W kilku zdaniach dokończyła opowieść: — Zaczął mnie denerwować tymi
zmianami nastroju. Naprawdę miałam go już dosyć. I powiedziałam w końcu, że mam
kogoś innego, profesora historii. Oczywiście bez nazwiska, ani niczego. Że masz
czterdzieści lat i długo się biłam z myślami, czy mogę być z kimś tak dużo
starszym.
— Uwierzył?
— I tak, i nie, nie wiem. Tylko myśli, że jesteś
nauczycielem. Nawet chciał iść do jednego historyka, nawrzucać od pedofili i
takich tam.
— Do historyka z waszej szkoły?
— Tak. Problem tylko w tym, że jest dwóch, którzy
ewentualnie by pasowali. Jeden jest starym kawalerem i to jego Bartek
podejrzewa bardziej, ale drugi jest przystojniejszy i bardziej kontaktowy, że
tak powiem.
— Co masz na myśli?
— Lubi dziewczynki — Agata się zaśmiała głośno.
Trzymając w rękach głowę Dawida, otarła się lewą piersią o jego policzek.
— Wszyscy lubimy. — Dawid zaczął obwąchiwać sutek,
trącając go czubkiem nosa.
— No to w końcu do nikogo nie poszedł. Nakrzyczał na
mnie, że kłamię i zmyślam, a potem, że cię zabije, to znaczy tego nauczyciela
historii.
— Za co chce mnie zabić?
— Za to, że mnie popsułeś. — Agata zaśmiała się
ponownie. I zaraz podsunęła pod nos Dawida swój drugi sutek.
— Popsułem?
— Tak. Popsułeś. Zwymyślał cię od Krystków. Wiesz o
kogo chodzi, o tego łowcę nastolatek, co się przez niego zabiła jedna
dziewczyna, po tym jak ją zgwałcił. Powiedział, że takich jak ty, to znaczy ten
Krystek, że takich bandytów trzeba zabijać profilaktycznie, żeby nie popsuli
więcej dziewczyn.
— Agatko, to zaczyna brzmieć jak brednie szaleńca —
powiedział Dawid, składając pocałunek na prawym sutku.
— Wiem, dlatego ci mówię. Jejku, jak ja cię kocham!
— Ale on musi być w tobie szaleńczo zakochany.
— Myślisz?
— Jestem pewien. — Zaczął ssać pierś, jakby ją
chciał całą zmieścić w buzi.
Nasyciwszy się biustem, Dawid powrócił do całowania w
usta. Dostał do polizania języczek.
— Prawie nic o tobie nie wiem — mruknęła Agata,
przerywając na chwilę pocałunek. — Powiesz mi coś o twojej pierwszej
dziewczynie? Po ile mieliście lat?
Położyli się na bokach, przodem do siebie.
— Stary byłem — odpowiedział Dawid z przekornym
uśmiechem. — Na studiach, na czwartym roku.
— A ona?
— Młoda. Z gimnazjum. — Dawid znowu zaczął masować
Agatę po biuście. Nieoczekiwanie dla siebie, przypomniał sobie, z jakim zapałem
poznawał ciało tamtej dziewczyny. Pierwszej, jakiej odważył się włożyć rękę pod
bluzkę. — Córka jakichś znajomych mojej nauczycielki z liceum. Miałem jej
poudzielać korepetycji.
— To poudzielałeś?
— No tak. Ale naprawdę się uczyliśmy. Nawet więcej
niż było umówione. Rodzice Rozalki płacili mi za dwie godziny lekcyjne, czyli
dziewięćdziesiąt minut, a myśmy siedzieli dwie pełne godziny, a nawet dłużej. I
przez ten czas zajmowaliśmy się tylko historią. Przynajmniej przez pierwsze
trzy miesiące.
— A potem?
— A potem przeniosłem czas lekcji na godziny, kiedy
Rozalka była sama w domu. I zaczęliśmy rozmawiać też o innych rzeczach.
— O jakich?
— O tym, co najważniejsze dla nastolatek.
— To znaczy?
— O przyjaźni, używkach, problemach w miłości i
seksie.
— Musisz mi opowiedzieć. — Agata zaczęła całować
Dawida po policzkach.
— Po co?
— Nie wiem. Po prostu chcę wiedzieć... Zaciągnąłeś ją
do łóżka?
— Można to tak nazwać.
— Pozbawiłeś dziewictwa?
— Tak.
— Zawsze lubiłeś młodsze. — Agata zaśmiała się cicho
i wturlała na Dawida, obejmując go nogami w pasie.
Poczuł się jak dwadzieścia lat wcześniej, kiedy Rozalka,
kładąc się na nim w połowie rozebrana, ocierała się o jego tors swoimi młodymi
piersiami. Przyjemnie go łaskotały. Wydawały mu się duże w zestawieniu z
ogólnie filigranowym ciałem nastolatki.
— Chyba tak — odpowiedział.
Pocałowali się. Poprzytulali. Dawid zdjął spodnie, Agata
spódniczkę, milcząc, jakby każdy ruch był wcześniej umówiony. Położyli się
ponownie.
— Mogę go dotknąć? — zapytała Agata po chwili
głębokiego zastanowienia. Wzrokiem dała znać, że chodzi jej o członek.
— Oczywiście, jeśli chcesz.
— Chcę. — Agata wsunęła dłoń w bokserki. — Ciepły
jest. — Zaczęła badać palcami. — Gruby. Fajny. — Żeby jej ułatwić zadanie,
Dawid zdjął majtki. Agata natychmiast otoczyła członek dłonią. Z przejęciem w
głosie komentowała dalej. — Bartek miał długiego, ale cieńszego niż twój.
— Robiłaś mu dobrze ręką?
— Raz. Nie mogłam powstrzymać ciekawości —
odpowiedziała z zalotnym uśmiechem na ustach, ale też czując się nie w porządku
wobec Dawida, jakby dopuściła się zdrady. Dlatego potrzebowała jakiegoś
usprawiedliwienia. — Musiałam sprawdzić, jaki jest w dotyku.
— Ciekawość to pierwszy krok do piekła — zażartował
Dawid, przyglądając się, jak zaciśnięta dłoń dziewczyny pomału przesuwa się po
pół centymetra w górę i na dół.
— Wiem, wiem. Bartek namawiał, żebyśmy się zaczęli
kochać, ale ja nie mogłam. Nie z Bartkiem... Dziwne, Dawidzie: może mieć każdą,
a uparł się akurat na taką dziwolągę, co go nie chce. Prawda, że dziwne?
— Dziwne, ale tak często bywa.
— Też tak miałeś?
— Nie... Ja nie z tych, co mogą mieć każdą. Nigdy
nie byłem specjalnie popularny.
— Dziwne.
— Może i tak.
— Ja też nie mogę narzekać na nadmiar powodzenia.
— Dziwne.
— A jednak. Średnio interesuje się mną jeden chłopak
na rok. Tak jakoś. W zeszłym roku zainteresowałeś się ty. W tym Bartek.
— A dwa lata temu?
— Nikt. Ale trzy lata temu był taki Patryk. — Agata
uśmiechnęła się tajemniczo. — Nie wiem, co we mnie widział.
— Ładną i mądrą dziewczynę?
— Oby. — Ładna i mądra dziewczyna parsknęła
śmiechem. — A twoja pierwsza dziewczyna, ta co mówiłeś, była ładna i mądra?
— Ładna na pewno. — Dawid puścił oczko.
— Rozumiem.
— Ty jesteś ładna imądra — powiedział Dawid i
zaproponował zmianę pozycji. Zdjął rękę Agaty ze swojego członka, przekręcił ją
na plecy i zajął miejsce między jej nogami.
Zaczął całować po policzku i obojczyku. Jednocześnie ocierając
się o jej krocze. Członkiem celował w łechtaczkę.
— Ach! — Po kilku próbach Agata zasygnalizowała
trafienie. — Ach! Dawidzie, co ty ze mną robisz?
— Nakłaniam.
— Do czego?
— Do zdjęcia majteczek.
Dwie minuty później był już w niej w środku.
— Oj... oj... oj.... — westchnęła kilka razy, kiedy
zagłębiał się w nią stopniowo, małymi pchnięciami.
Potem już nie wzdychała. Otworzyła szeroko buzię i sapała
w takt ruchu bioder kochanka. Z zamkniętymi oczami, jakby spała. Obudziła się,
dopiero gdy Dawid spytał:
— Mogę skończyć w tobie?
— Nie masz prezerwatywy?
— Mam, ale nie chcę teraz z ciebie wychodzić.
— Aha.
Chciała się zastanowić, ale Dawid inaczej odczytał
odpowiedź. Przyspieszył pchnięcia. Aż w pewnej chwili zastygł w bezruchu. Tylko
jego członek pulsował w ciasnym, gościnnym wnętrzu.
— Mm... — opadł na Agatę, jak tylko danina została
złożona.
— To już?
— Tak.
— Ale mi się kręci w głowie.
— Mnie też świat teraz wiruje. Odpoczniemy, Agato. —
Położył się obok dziewczyny. Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, że oboje
są zlani potem.
Agata jeszcze przez kilka chwil o niczym nie myślała.
— Czuję się jak twoja była dziewczyna, kiedy
pierwszy raz zrobiła to z tobą — powiedziała półżartem, dochodząc do siebie.
— Mam nadzieję, że jest ci lepiej — odpowiedział
Dawid z autoironicznym przekąsem. Nie mógł zapomnieć, że jego pierwszy raz z
dziewczyną zakończył się, wytryskiem, zanim się zdążył zacząć.
— Dlaczego?
— Bo zasługujesz na najlepsze. — Zrobił unik od
odpowiedzi. Nawet po dwudziestu latach było mu wstyd z powodu tamtego eiaculatio praecox.
— A ja się do czegoś nadaję?
— Jesteś piękna, mądra i super.
— Właściwie to ja nic nie robiłam. Byłam bierna. —
Agata zrobiła niewinną minę. — Nawet nie wiem, co się z nami działo.
— Jesteś świetna. Możemy się umyć?
Na wspólny prysznic czasu starczyło. Lecz na niewiele
więcej. Wylot na drugi koniec Polski się udał, obojgu tajnych kochanków dał
satysfakcję. Ale zostawił jeszcze większy niedosyt.
***
Tymczasem Bartek wymyślił, jak uratować zerwany związek:
— Chodź, pojedziemy nad morze — zaproponował,
wprosiwszy się do Agaty na poważną rozmowę. — Wynajmiemy domek. To nam dobrze
zrobi.
— Co! Jak ty to sobie wyobrażasz? Będziemy w dzień
chodzić na plażę, a co w nocy?
— No, wiesz, jesteśmy dorośli.
— Nie ma mowy. Nie pojadę z tobą na wakacje tylko we
dwoje.
— To weźmiemy kogoś jeszcze.
Padło kilka propozycji: parę z ich już byłej klasy, brata
Bartka z dziewczyną, kolegów z klubu sportowego. Wszystkie spotkały się z tą
samą odpowiedzią: zdecydowanym kręceniem głową. Ale pomysłowość chłopaka i
zawziętość w dążeniu do celu stopniowo udobruchały Agatę. Rozweseliły,
wskrzesiły obumarłą sympatię.
— Bartku, to nie ma sensu — powiedziała, szczerze
współczując.
— To weźmy twoją siostrę! — wymyślił ostatnim
tchnieniem intelektu. — Ma już chłopaka?
Chodziło o Amelkę, cioteczną siostrę Agaty. Bartek miał
przyjemność spotkać ją kilka razy osobiście, kiedy przyjeżdżała odwiedzić
rodzinę.
— Nie ma. A co, chcesz jej kogoś znaleźć? — Agata
roześmiała się do rozpuku.
— Nie, ale jakby miała, to by mogli oboje z nami
jechać.
— Za młoda jest na takie wyjazdy.
— Nic jej się nie stanie.
— No, nie wiem.
Wakacyjny wyjazd z Bartkiem jako narzeczonym nie wchodził
w grę, ale pomysł spędzenia kilku dni z siostrą cioteczną gdzieś daleko od
rodziny i znajomych padł na podatny grunt. Agata zaczęła się zastanawiać jak to
rozegrać najlepiej. I czy by nie skorzystać z okazji i będąc już na Wybrzeżu, zorganizować
randkę z Dawidem.
Musiałaby wtedy wtajemniczyć Amelkę, podzielić się
tajemnicą. „Ale to mądra dziewczyna” — myślała — „Zrozumie”. Gdyby spotkanie z
Dawidem miało naprawdę się udać, nie wykluczała nawet wyjazdu z Bartkiem, gdyby
to było konieczne. Użyłaby wtedy chłopaka jako narzędzie, wykorzystała
perfidnie jego uczucie i upokorzyła. Na usprawiedliwienie miała tylko to, że i
on chciał ją wykorzystać, seksualnie, i nawet się z tym nie krył, tylko
racjonalizował ratowaniem związku, miłością, uczuciem, jakiego de facto między nimi nie było.
Bartek tymczasem nie czekał z założonymi rękami. Poinformował
o swoim pomyśle mamie Agaty, pytając, czy z punktu widzenia rodziców będzie w
porządku, jeśli ich córka wyjedzie z nim na wakacje. W ten sposób w dwie minuty
zjednał sobie najcenniejszego sojusznika.
— Twój Bartek to bardzo miły chłopak — powiedziała
potem mama Agaty konfidencjonalnym tonem. Lubiła Bartka. Oczami wyobraźni
widziała w nim swojego przyszłego zięcia.
— No tak, miły — przyznała Agata, zaskoczona
oświadczeniem mamy. Wzrokiem i wyrazem twarzy zadając pytanie: o co chodzi?
— Dzwonił dzisiaj, jak ciebie nie było w domu.
— Tak? A co chciał?
— Porozmawiać z tobą.
— Aha — Agacie w tym momencie stanowczo nie było już
do śmiechu. Czuła podstęp szyty bardzo grubą nitką. — Mamo — powiedziała z
naciskiem — ale ja z nim już nie chodzę.
— Jak to? Od kiedy?
— A już ze trzy tygodnie.
— I nic nie mówiłaś?
— Egzaminy miałam. Poza tym nie było o czym.
— Zawsze możemy porozmawiać.
— Wiem, ale tę sprawę muszę sobie sama poukładać.
— Córeczko?
— Naprawdę, mamo. Muszę sobie sama wszystko
przemyśleć. Na spokojnie. Sama.
Po tej rozmowie temat wakacji z Bartkiem był, jak to się
mówi, załatwiony. Nawet najpotężniejszy sojusznik nie pomógł pomysłowemu
chłopakowi.
— Mamo, co byś powiedziała, jak bym zabrała Amelkę
na kilka dni gdzieś nad wodę? Mogłabym wynająć domek kempingowy?
— No, nie wiem, Agatko. W zasadzie...
— Dziękuję, mamo! — Agata podskoczyła z teatralnej
radości. — Pytanie brzmi, czy zapatronujesz ten wyskok. Może na spółkę z tatą?
On też lubi czasem posponsorować.
— No, pomówimy o tym jeszcze, dobrze? Najpierw
trzeba to będzie uzgodnić z ciocią.
— To oczywiste. Dziękuję, mamo!
— Proszę, proszę...
W połowie lipca plan wyjazdu został dopięty na ostatni
guzik. Oficjalnie, jak głosi wersja rodzinna, patronat objęli rodzice Agaty,
jako nagrodę-stypendium za dobrze zdaną maturę.
— Juhu! Jedziemy! — zawołały siostry zgodnym chórem
w trakcie rozmowy przez Internet.
***
Tata Agaty przywiózł siostry na miejsce, poletko domków
kempingowych położone niecałe trzy kilometry od zejścia na plażę w niedużym
miasteczku nad Bałtykiem. Zostawił dziewczynom prowiant, uregulował opłaty,
przekąpał się w morzu i następnego dnia rano ruszył w powrotną drogę do domu.
Jedną noc Agata i Amelka spędziły same. Po czym, w dzień,
około południa, w miasteczku, w umówionym miejscu, spotkały Dawida. Razem z nim
usiadły przy stoliku na tarasie restauracji.
Gdyby ktoś zechciał zadać sobie trud i dokładnie zmierzyć
czas, jaki upłynął od pożegnania z tatą Agaty, to by stwierdził, że Dawid
przybył dokładnie dwadzieścia pięć godzin i czterdzieści trzy minuty potem. Ale
taka dokładność nie jest nam potrzebna. Wystarczy wiedzieć, że odjazd jednego
mężczyzny i przyjazd drugiego dzieliła mniej więcej doba, czyli bezpieczny
zapas czasu, żeby uniknąć przypadkowego spotkania i dekonspiracji.
— Miło cię poznać, Amelko. — Dawid podał dziewczynie
rękę, półoficjalnie.
— Mnie też miło.
Przyglądali się sobie uważnie. Pierwszy raz na żywo.
Wcześniej widzieli się tylko na zdjęciach i słyszeli to i owo z opowiadań
Agaty. Właściwie całkiem sporo, można by wręcz zaryzykować twierdzenie, że
wszystko. Wszystko, co Agata chciała żeby wiedzieli. Niektóre szczegóły
oczywiście zataiła przed siostrą, kilka dodała, względnie poprawiła, posiłkując
się fantazją.
— Jesteś jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach —
powiedział Dawid, porozumiewawczo puszczając oko do obu blondynek. Cieszył się
ze spotkania. Promieniował radością. — Od razu widać, że jesteście siostrami,
tak bardzo jesteście podobne do siebie.
Trochę oczywiście koloryzował, żeby rozmowa była
barwniejsza, ale faktycznie dawało się zauważyć podobieństwa. Obie dziewczyny
miały smukłą sylwetkę, okrągłą twarz z pulchnymi policzkami jak dwie połówki
jabłka, jasne proste włosy zaczesane do tyłu w kucyk. Różniły się wzrostem.
Amelka była o pół głowy niższa. I wielkością biustu. Młodsza Amelka, ubrana w
luźną bluzkę na ramiączka, sprawiała wrażenie niemalże płaskiej. Agata miała do
zaoferowania znacząco większe zabawki. Dawid pochłaniał obydwie siostry
wygłodniałym wzrokiem. Czuł się jak wilk z dwiema Czerwonymi Kapturkami.
— Agata mówiła, że znacie się z Ameryki —
powiedziała Amelka nieco szczebiotliwym, dziewczęcym, bardzo młodym głosem.
— Tak. — Dawid opowiedział o czterdziestostopniowym
upale, plaży w Santa Monica i autobusie na lotnisko, do którego wsiadła
zjawiskowa rusałka, jak się okazało, z Polski.
Zamienił się w radio nastawione na czytaną powieść w
odcinkach. Hipnotyzował obydwie nastolatki tembrem głosu doświadczonego
wykładowcy i elektryzował ciekawskim wzrokiem.
— Fajnie. Też bym chciała pozwiedzać Amerykę.
— Pozwiedzasz.
— I poznać kogoś ciekawego — dodała Amelka z
uśmiechem, wyrażając uznanie graniczące z zachwytem.
Jej starsza siostra była dumna z siebie, zadowolona, że
może zaimponować odbytą podróżą w odległy zakątek świata i poznanym tam
przyjacielem umiejącym interesująco opowiadać.
— Pokażecie mi plażę? Chyba dopiero stamtąd
wróciłyście. Takie jesteście pięknie opalone.
— Pokażemy — odpowiedziała wesoło Agata w imieniu
swoim i siostry.
Każdy miał swoje wyobrażenia i nadzieje odnośnie
wieczora. Również obawy, lęki.
Agata chciała spędzić noc w objęciach Dawida, ale tak,
żeby Amelka nie była świadkiem, ani wzrokowym, ani słuchowym, żadnym. Młodsza
siostra została dopuszczona do wielkiej tajemnicy, ale nie we wszystkich detalach.
Wiedziała o przyjaźni z profesorem, ale nie o fizycznym aspekcie tej przyjaźni.
Ze słów Agaty wynikała miłość platoniczna, romantyczne, niedościgłe zakochanie,
a nie miłość skonsumowana. Nie mówiąc już o intymnościach z dopiero co poznanym
człowiekiem, na pokładzie samolotu. To niewinne wyobrażenie o moralności i
uczuciach starszej siostry miało w miarę możliwości nie ulec zmianie.
Dawid chciał się kochać z Agatą. To był program minimum.
Ale jak to samiec, drapieżnik niewierny i poligamiczny, wilk podstępny,
wiecznie głodny, nigdy nienasycony, myślał też o drugiej dziewczynie. Myśli te
nie przybierały formy konkretnego planu, oczywiście. Już samo poderwanie Agaty
wyczerpywało wszelkie znamiona cudu, czyli zdarzenia niemożliwego z natury. A
co dopiero wyrwanie dwóch nastolatek! Prawdopodobieństwo sumy zdarzeń nie jest
przecież sumą indywidualnych prawdopodobieństw — w naszym wypadku z natury
nieprawdopodobnie małych — lecz iloczynem! A iloczyn dwóch bardzo małych
ułamków, granicznie bliskich zera, to ile? Jeszcze mniejsza liczba, jeszcze
bliższa asymptoty. Tyle podstaw matematyki Dawid pamiętał ze szkoły. Poza tym
bycie naukowcem zobowiązuje: nie ignorować matematyki, nie negować praw
przyrody, ergo nie liczyć na cuda.
Ale nawet naukowiec ma prawo do skrytych marzeń. Dawid nie wykluczał więc, w
marzeniach znanych tylko jemu, seksu z drugą nastolatką. „Po obiedzie” —
uśmiechał się w duszy — „pasuje przecież deser”.
Amelka była przede wszystkim ciekawa, co przyniesie ten nietypowy
wyjazd. Nie rysowała w wyobraźni konkretnych planów. Liczyła na przygodę,
zabawę i jak większość niedorosłych kobiet, dopiero uczących się siebie i
życia, łaknęła uwagi mężczyzn doceniającej i potwierdzającej jej kobiecość.
Każda kobiecość wymaga docenienia, i doceniania, najlepiej stale, ale kobiecość
dojrzewająca, jeszcze nie w pełni ukształtowana wymaga szczególnie.
Na plaży Dawid nie mógł napatrzeć się na dwa młode ciała
w bikini. Para nóg idealnych i para nóg trochę chudszych od ideału, biodra i te
z prawej, i z lewej, w czarnych i czerwonych majtkach, doskonałe, pośladki
jędrne w sam raz do podszczypania, szyje odsłonięte, zapraszające do całowania
i drażnienia zębami.
Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że po plaży spaceruje
szczęśliwy ojciec z dwiema córkami, ale byłby to fałszywy wniosek. Przy ojcu
nie kręci się biodrami tak kusząco, jak właśnie kręciły siostry. I nie szuka
się tak często kontaktu wzrokiem.
— Szkoda, że nie jesteśmy na Wschodnim Wybrzeżu. —
Dawid w pewnej chwili zmienił temat.
— Gdzie? — zapytała Amelka.
— W Kalifornii — odpowiedział Dawid, posyłając
tajemniczy uśmiech jako sygnał, że konwersacja ma zmierzyć do określonej
puenty, i prośbę o pytanie dlaczego.
— W Los Angeles — dodała Agata tonem eksperta. — W
Santa Monica.
— Dlaczego? — zapytała Amelka, prawidłowo odczytawszy
życzenie Dawida.
— Bo tam fajne laski, takie jak wy, często chodzą
toples.
— Naprawdę? — Amelka gotowa była uwierzyć, ale mając
pod bokiem drugiego eksperta od Ameryki, nie mogła nie sprawdzić na gorąco tej
informacji.
— Naprawdę? — powtórzyła Agata, udając zdziwienie —
Nie zauważyłam. — Puściła oczko do siostry.
— A ja tak. No ale byłem tam na plaży tak naprawdę
tylko raz i może miałem więcej szczęścia.
— U nas to nieprzyjęte. Nikt się nie opala bez
nacycnika — stwierdziła Agata pół żartem, pół moralizatorsko serio.
— Niestety — potwierdził Dawid.
— Dlaczego niestety? — zaszczebiotała Amelka,
podchwytując temat.
— Nie wypada mi tego mówić. — Dawid naprawdę poczuł
wyrzut sumienia. Ale tylko na bardzo krótką chwilę. Zadowolony był z siebie, że
rozstawianie akcentów przechodziło skutecznie.
— Nam możesz powiedzieć. — Amelka wesoło zabiegła
Dawidowi drogę.
— Mogę?
— Możesz — potwierdziła Agata. — Nam możesz wszystko
mówić — dodała zalotnie.
— No dobrze, skoro muszę. Jak byście się opalały
toples, to bym zobaczył wasze cycuszki.
— Ale świntuch z ciebie! — Agata szturchnęła go lekko
w bok. — Nasze cycuszki nie są do pokazywania — dodała wesoło półgłosem — na plaży. Co nie, Amelko?
— Aha. — Amelka kiwnęła głową.
Od tej chwili, przez jakiś czas co kilka kroków ukradkiem
sięgała ręką do ramiączek stanika, żeby sprawdzić, czy dobrze leżą. Ta
nerwowość nie uszła uwadze mężczyzny. Coraz bardziej się cieszył na nadchodzący
wieczór.
— Dawidzie, to dużo osób plażuje w Stanach bez
staników? — zagadnęła Amelka trochę później, kiedy weszli do wody i przez
chwilę Agaty nie było w zasięgu głosu.
— Mniej więcej połowa — odpowiedział Dawid pół
żartem. — W większości ta brzydsza połowa.
— To znaczy?
— Mężczyźni toples, kobiety w stanikach. Ale
zdarzają się wyjątki.
— Aha.
— Takich ładnych jak ty tam nie było.
— A Agata?
— Na pewno była jednym z tych wyjątków i opalała się
bez stanika. Ale ja tego nie widziałem. Nie znaliśmy się jeszcze.
— A chciałbyś?
— Zobaczyć? No jasne. Was obie. — Nie dopowiedział,
że z obejrzenia Amelki cieszyłby się nawet bardziej, bo jej w odróżnieniu od
Agaty jeszcze nagiej nie oglądał. — Jesteś ogólnie ładna, więc na pewno masz
też ładne cycuszki. Twój chłopak musi je bardzo lubić.
— Dobrze by było — zaszczebiotała nastolatka.
— Pokażesz potem?
— Nie wiem. — Zaśmiała się i odpłynęła na fali w
kierunku siostry.
Dla Dawida zapowiadał się interesujący wieczór. Jeden z
tych, co przechodzą do historii.
***
Przedsmaku wieczora dostarczył już sam spacer na pole
campingowe. Wychodząc z plaży, dziewczyny założyły bluzki. Po czym wyjęły spod
nich wilgotnie jeszcze staniki od bikini. Najpierw Agata, potem Amelka.
— Daj, potrzymam — zaproponował Dawid obojgu
dziewcząt na raz. Po czym bezczelnie zagapił się na charakterystyczne pagórki
uwypuklone na bluzce Amelki.
Biorąc od niej stanik, niby przypadkiem wierzchem dłoni
musnął ją po brzuchu. W ramach stopniowego zmniejszania dystansu. Agata nie
miała nic przeciw. W jej interesie leżało, żeby przyjaciel i cioteczna siostra
złapali jak najlepszy kontakt.
Będąc gościem incognito,
Dawid zdecydował nie wjeżdżać samochodem na teren campingu, tylko zaparkować w
mieście. W myśl zasady, że im mniej śladów i świadków, tym mniejsze ryzyko. Dlatego
szli pieszo.
Po drodze niejeden przechodzień z naprzeciwka czy sprzedawca
bibelotów w budce przy chodniku zerknął w stronę dziewczyn, kierując wzrok na
biust dygoczący pod bluzką. Z zazdrością i lękiem, że ich niemoralne myśli
widać jak na dłoni, spoglądali spode łba na Dawida. A on śmiał się w duchu,
mówiąc do nich dumną miną: to nie córki, to mój obiad i deser, i kolacja ze
śniadaniem. Snuł plan, jak skłonić Amelkę do zdjęcia bluzki, a przy tym nie
obrazić Agaty.
— Zatrzymamy się na lody? — zapytał.
Amelka gotowa była dać się skusić, nie bacząc na
pożądliwe spojrzenia przygodnych mężczyzn, a może bacząc. Agata uznała jednak,
że lepiej unikać gęstych skupień ludzi, takich jak w lodziarni. Wolała nie
spowalniać, tylko szybciej poczuć kameralną atmosferę swojego domku.
— A może kupimy ze sobą i zjemy na campingu? — zaproponowała.
— Dawidzie, wejdziesz do marketu, a my poczekamy przy wejściu?
W małym miasteczku wszystko jest na wyciągnięcie dłoni.
Do marketu doszli w pięć minut.
— Fajny ten Dawid — powiedziała Amelka, gdy tylko
zniknął za drzwiami.
— Niefajnego bym nie zaprosiła — potwierdziła Agata,
zadowolona z siebie i z coraz bardziej udanych wakacji.
O problemach z nieszczęśliwie zakochanym rówieśnikiem nie
pamiętała już ani odrobinę. Z mężczyzn liczył się tylko Dawid. Postawa siostry
potwierdzała niezbicie, że to doskonały wybór, pomimo tego że wykraczający poza
nawias ogólnie przyjętych standardów moralności i przyzwoitości.
— Aga, nie przegięłyśmy trochę? Wszystko nam widać —
zapytała Amelka z trochę udawaną troską.
— No tak, ty trochę przesadziłaś z tą bluzką. Jak
się ruszasz i zginasz, to faktycznie widać sporo — odpowiedziała Agata,
chichocząc. — Ja założyłam normalną bluzkę, wszystko mam zakryte.
— Powiedzmy. — Amelka puściła oko.
— Ale nie martw się. Niczego tam nie masz, to nie
masz się czego wstydzić. Poza tym wieczorem w piżamie będzie widać jeszcze
bardziej.
— Tobie też. Nie będziesz się wstydzić przy nim? —
Ton Amelki zrobił się poważny.
— Nie.
— Podobasz mu się.
— Wiem. Ale nie ja jedna. Jak się na ciebie patrzy,
robię się zazdrosna/
— Oj, weź, Aga!
— No co, mówię tylko, że mam seksi siostrę. — Agata
szturchnęła Amelkę łokciem.
— To tak jak ja — odpowiedziała Amelka. Czuła się
komfortowo, lubianą, akceptowaną, pożądaną. I bezpieczną.
Podobnie Agata, nie widziała powodów do zmartwień.
O konkurencji żadna z nich nie myślała. Było dla nich
oczywiste, że wychowawszy się razem, doświadczywszy wpływu tych samych osób,
wykształciły podobny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. I ludzi w ogóle. Ceniły te
same cechy, lubiły te same osoby, więc i zabujać się mogły w tym samym facecie.
Nic w tym dziwnego.
Tymczasem w sklepie Dawid znalazł ostani brakujący
element dla swojego planu na wieczór. Kupił lody na popołudnie i karty do gry
na potem.
***
Do wyposażenia domku należał stół z ławą do siedzenia i
parasolem ustawione na zewnątrz. Miejsce w sam raz na popołudniowy piknik. Dziewczyny
miały już przygotowane coś do jedzenia. Wystarczyło wyjąć z lodówki i odgrzać.
Dawid dostarczył deser. Czuli się swobodnie, jakby się znali od początku świata,
nawet Amelka i Dawid.
— A wiesz, że Amelka wygrała konkurs historyczny? —
Agata zaczęła nowy temat, kiedy poprzedni osiągnął stadium mniej więcej
omówionego.
Tego Dawid nie wiedział.
— Olimpiadę? — zapytał.
— Coś w tym rodzaju — odpowiedziała skromnie Amelka,
trochę się wstydząc. Gdyby to była prawdziwa olimpiada, byłoby się czym
chwalić, ale to był tylko lokalny konkurs, jakich wiele. — Też punktowany. —
Nie lubiła, kiedy w rodzinie przykładano nadmierne jej zdaniem znaczenie temu
sukcesowi.
— W jakim sensie punktowany?
— Daje dodatkowe punkty, jak się zdaje do liceum.
— I jaki był temat tego konkursu? — Dawid pytał już
tylko z uprzejmości, no i też żeby podtrzymać płynność rozmowy. Często tak
bywa, że samo rozmawianie jest ważniejsze od treści.
— Żołnierze wyklęci i mord wołyński.
— Ciekawy temat — Dawid kiwnął głową. — Ciekawe
zestawienie. — Zadumał się przez chwilę, profesjonalnie, jako zawodowy
historyk.
— Taki sobie. — Amelka wzruszyła ramionami.
— Tak, oklepany i wyświechtany ostatnimi czasy. Zawłaszczony
przez marnych polityków. Ale to nie jest tylko polski problem, że jak się nie
ma nic do powiedzenia, to gada się o historii, najczęściej głupio.
— Głupio jak na apelu z okazji jakiegoś święta? — zapytała
Amelka.
— Pewnie tak. Zależy kto co mówi.
— U nas dyrektor zawsze cos mówił o historii i tego
nie dało się słuchać.
— To dlaczego to był ciekawy temat? — zapytała
Agata, demonstrując zdolność krytycznego odbioru informacji.
— Bo UPA, ci ukraińscy partyzanci odpowiedzialni za
mordy na Wołyniu, to też żołnierze wyklęci. Tak samo jak nasi byli ścigani po
wojnie, bo nie pasowali nowym władzom. Ale chyba nie o to chodziło autorom
konkursu. Co?
— Chyba nie. UPA byli źli, a żołnierze wyklęci
dobrzy — potwierdziła Amelka.— Wiedziałam, że to nie takie proste.
— Wiedziałaś i mimo to wygrałaś w konkursie? — Dawid
pozwolił sobie na prowokacyjną uszczypliwość, jak to profesor. Bo profesorskie
nawyki to druga skóra. Nie da się jej odwiesić na kołku, nawet na czas
bajerowania małolat.
— Pytania były łatwe. — Amelka umiała udawać
skromną. Długo doskonaliła tę zdolność, jako reakcje obronną na niezasłużone
pochwały.
— Amelka była zawsze zdolną dziewczynką — wtrąciła
Agata — a reszta to głąby. Nie dziwne, że wygrała.
Dawid się tylko uśmiechnął. W głębi duszy jednak przyznał
rację na sto dwadzieścia procent. Zrozumiał też, że w Agacie i jej siostrze
ceni nie tylko atrakcyjne ciało, ale też intelekt. Zdecydowanie nie z każdą
nastolatką miałby o czym rozmawiać.
— Punkty pomogły dostać się do liceum?
— Trochę tak — potwierdziła Amelka.
— I tak by się dostała. — Agata poklepała siostrę po
ramieniu.
— No, nie wiem. I tak zabrakło mi punktu, żeby się
dostać na ten profil, co chciałam.
— Na jaki chciałaś iść?
— Językowo-psychologiczno-społeczny, JPS — Amelka
spojrzała na Dawida pytająco, jakby się chciała dowiedzieć, co on sądzi o jej,
już nieaktualnym, wyborze — a trafiłam do zwykłego mat-fiz-chemu.
— Języki, psychologia, nauki społeczne i
mat-fiz-chem — Dawid zrobił zamyśloną minę — to dosyć odległe kierunki.
Dlaczego się tak zdecydowałaś?
— Bo w tej klasie był niemiecki jako drugi język, no
i Agata była na biol-chemie i nie narzekała.
— Jasne, wszystko rozumiem. Zdolne dziewczynki.
— Oj tam — odpowiedziały obie zgodnym chórem.
— I jakie masz wrażenia, Amelko, po pierwszym roku?
Jesteś zadowolona z profilu?
— Tak. Nawet bardziej niż gdybym się dostała na ten
JPS.
— Dlaczego?
— Psychologia to nie nauka.
Po tej wymianie zdań Agata weszła na chwilę do domku, do
toalety.
Dawid w tym czasie zdążył powiedzieć Agacie jeszcze jeden
komplement, oczywisty i spodziewany:
— Zdolne i piękne. — Do komplementu dołączył
porozumiewawczy uśmiech.
— Oj tam.
— I seksowne — dodał szeptem.
— Nieprawda — odpowiedziała Amelka też szeptem,
nachylając się nad stołem, żeby jej cichy głos dotarł do Dawida.
Dawid też się nachylił i zerknął w dekolt luźnej bluzki
na długich ramiączkach..
— Prawda absolutna. — Mrugnął okiem.
— Nieprawda — odpowiedziała licealistka.
Z trojga opcji: zrobić obrażoną minę i natychmiast
zasłonić ręką dekolt, udać, że się nie zorientowała, że mężczyzna patrzy na piersi,
ale wyprostować plecy, żeby już nie miał na co patrzeć, nie reagować, wybrała
trzecią. Serce dudniło jej pod żebrami jak taraban, ale wytrzymała dobrych
kilka sekund. Nie dała poznać, że doświadcza dreszczyku emocji.
W końcu jednak usiedli prosto. Amelka spuściła oczy, nie
przestając się tajemniczo uśmiechać. Dalej w milczeniu zaczekali na Agatę.
Po tym pokazie, niby przypadkowym i nie mającym miejsca,
Dawid nabrał dodatkowej pewności, że jego bezczelny plan rozebrania obydwu
dziewcząt może się udać.
— Zagramy w rozbieranego pokera? — zapytał, jak
tylko Agata zjawiła się w drzwiach domku.
— W co? — zapytała zaskoczona, wzrok kierując w
kierunku Amelki, z niemą prośbą o dodatkowe informacje.
Amelka wzruszyła niewinnie ramionami. Ale nie wyglądała
na zdziwioną ani zaskoczoną. Jej mina nie zdradzała żadnych oznak lęku. Wręcz
przeciwnie, z wyrazu twarzy dało się odczytać ciekawość i może nawet nieco
skrywaną nadzieję na coś.
— W pokera. Jak byłem po lody w markecie, kupiłem
karty.
— W pokera już grałyśmy, prawda, Aga? — W głosie
Amelki na pierwszy rzut ucha raczej zdystansowanym i bez emocji, z łatwością
dało się poznać nutę entuzjazmu.
— Ale nie na rozbieranie — prychnęła Agata.
— No, nie. A jak się w to gra?
Dawid szybko wyjaśnił reguły. Gra miała się kończyć w
momencie, kiedy pierwsza osoba straci całe ubranie.
— Ile masz rzeczy na sobie? — zwróciła się Agata do
siostry.
— Wszystkich, razem z bielizną?
— Tak.
— Trzy.
— Ja też. To długo nie pogramy — Agata posłała
uśmiech do Dawida i siostry — A jak już ktoś przegra, to co dalej?
— Potem odgrywki. Każdy odzyska, co stracił. Ale
najpierw się ubierzemy bardziej odpowiednio, bo trzy rzeczy to faktycznie za
mało. No i możemy trochę zmienić reguły i przejść do odgrywek nie kiedy ktoś
straci wszystko, tylko kiedy wymięknie. Jak się nie zgodzi zdjąć ostatniej
rzeczy.
— Ostatniej? — powtórzyła Agata z przekąsem.
— Na przykład. Jak się zgodzicie.
— A na czym mają polegać odgrywki?
— Będziemy odpowiadać na pytania. Odpowiesz i
zakładasz swoją rzecz z powrotem. Aż wszyscy odzyskają wszystko. To co, możemy
zagrać?
— Amelko? — Agata zwróciła się do siostry — Co
robimy?
— Ja mogę zagrać.
— Na pewno?
— No tak. Tylko ile rzeczy możemy założyć?
— Tyle, ile macie — odpowiedział Dawid, w duszy zacierając
ręce. — Tylko jest jedno ale — dodał — jeśli chodzi o bieliznę.
— Jakie? — zapytała Agata.
— Żeby było sprawiedliwie, musicie przystąpić do gry
bez staników. Chyba że mnie też dacie jeden.
Dziewczyny wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami.
— No, nie wiem, co na to Amelka — mruknęła Agata,
czując, że musi przynajmniej pro forma
zatroszczyć się o sumienie i reputację młodszej siostry.
— Spoko. I tak nie przegram.
— Jesteś pewna?
— Oj, tak — nadmiar troski potrafi irytować —
zresztą sama mówiłaś, że nie mamy się czego wstydzić.
Dawid się uśmiechnął. Agata nabrała pełną buzię powietrza.
— No, dobrze. To chodź się ubrać.
Kiedy dziewczyny w swoim pokoju, chichocząc, zakładały
kolejne warstwy bluzek, Dawid w przechodniej kuchni z zapasową wersalką,
przeznaczonej dla niego na noc, też się dozbroił, w trzy dodatkowe koszule i
bokserki. Żeby nie musieć wymięknąć zbyt wcześnie.
— Witam cebulki! — Dawid zaprosił gestem na
wersalkę, rozłożoną już, przygotowaną do gry w karty we troje. — Ile macie
warstw?
— Dziesięć — powiedziała młodsza z sióstr.
Rozegrali dwie rundy bez rozbierania, dla rozgrzewki i
przypomnienia reguł. Pierwszą punktowaną rundę przegrał Dawid, i to z kretesem.
Nie miał nawet pary dziewiątek. Potem karta szła mniej więcej po równo, z tym
że stosiki bluzek rosły szybciej niż kupka męskich ubrań.
W pewnym momencie Dawid stracił spodnie i zdać się mogło,
że za chwilę jemu właśnie przypadnie zaszczytna rola przegranego.
Ale hazard to rzecz nie do przewidzenia. Lubi płatać
figle. Nagle pech zaczął nękać Amelkę. Dziewczyna przegrała cztery kolejki z
rzędu, za każdym razem kładąc skandalicznie słabe karty, jedną parę albo zupełnie
nic punktowanego.
Wypadek może się zdarzyć raz. Może się zdarzyć dwa razy.
Ale kiedy powtarza się trzy- i czterokrotnie, przestaje być wypadkiem, a staje
się regułą. Przy trzeciej bluzce straconej prze Amelkę jedna za drugą w głowie
starszej z sióstr włączyła się ostrzegawcza lampka, przy czwartej Agata była już
pewna: Amelka celowo wymienia dobre karty. Dawid też się domyślił.
Po tych porażkach Amelce zostały ostatnie trzy sztuki
odzieży. Agata postanowiła działać i obronić młodszą siostrę, za którą bądź co
bądź czuła się odpowiedzialna, przed striptizem. Też zaczęła wymieniać dobre
karty. Dwa razy z sukcesem. Potem znowu przegrała Amelka.
— Nie musisz, jeśli nie chcesz — powiedziała Agata.
Amelka zagryzła wargi. Udała, że nie rozumie.
— Ale umawialiśmy się, że wymięknąć można tylko na
ostatniej rzeczy, a nie na przed-przedostatniej — niemal natychmiast zareagował
Dawid przypomnieniem reguł.
— Oj tam, Aga — odpowiedziała też Amelka, o pół tonu
za wysoko — nie martw się. Już grałam w takie rzeczy. — Zdjęła spódniczkę.
Po jednej kolejce przegrali Dawid i Agata, i znów
przyszła kolej na Amelkę.
— Jesteś pewna? — zapytała ostatni raz Agata.
— Przecież nie mam się czego wstydzić.
— Nie to miałam na myśli.
Dawid z zaciekawieniem posłuchał tej wymiany zdań,
zastanowił się nad przyczyną spięcia. Korciło go, żeby spytać, o co chodzi, ale
zostawił sobie tę opcję na potem. Bardziej obchodziło go, czy młoda dziewczyna
naprawdę nie wymięknie.
Amelka nie wymiękła. Przysiadła na piętach, odważnie,
niemalże wyzywająco prężąc klatkę piersiową.
Patrząc na jej niewieki biust, Dawid zadał sobie pytanie:
„Czy ona oby na pewno ma szesnaście lat?” Fascynowała go para różowych sutków
na idealnie białym, mleczno-mącznym tle piersi kontrasującym z opaloną resztą
skóry. Zapragnął sprawdzić jakie są te różowe perły w smaku i dotyku.
— W co ja cię wpakowałam? — Agata teatralnie
zasłoniła ręką oczy. — Dawidzie, obiecaj, że to zostanie między nami, dobrze?
— Oczywiście, moje piękne panie.
Amelka odpowiedziała frywolnym uśmiechem mówiącym:
„Patrzcie i podziwiajcie, jaka jestem piękna”. Starszej siostrze pokazała język:
„O mnie się nie martw”.
Gra potrwała jeszcze trzy rundy. Jedną przegrała Agata i
dwie Dawid, tracąc po kolei obydwie pary bokserek.
— Łał —
westchnęła Amelka na widok gołego przyrodzenia.
— Mówiłaś, że już grałaś w podobne rzeczy? — powiedział
Dawid rzeczowo, jakby usprawiedliwiając swoją bezwstydną zuchwałość.
— Tak, no jasne — Amelka udała niewzruszoną. W
dalszym ciągu, prężąc plecy, starała się epatować biustem.
— Żeby było sprawiedliwie... — Agata nie wytrzymała
napięcia. Poczuła się zobowiązana dołączyć do siostry w pokazywaniu kobiecych
wdzięków. Niejako poza konkursem i poza grą przełożyła przez głowę dwie
ostatnie bluzki.
— Łał! —
Dawid wziął przykład z Amelki. — Obie jesteście seksowne.
Przez moment poprzyglądali się sobie nawzajem w milczeniu
pełnym oczekiwania.
Pierwsza odezwała się Agata:
— Co teraz?
— Odgrywki — odpowiedział Dawid. — Ale najpierw,
seksowne dziewczyny, damy sobie buzi?
Najpierw pocałował Amelkę. W usta. Przedłużył pierwsze
wilgotne cmoknięcie, przekształcając je w serię muśnięć warg swoimi wargami. Aż
do momentu, gdy poczuł na buzi koniuszek języka dziewczyny.
Agata musiała przebić młodszą siostrę w śmiałości.
Całując się z Dawidem, złapała go za członek. Poruszyła zaciśniętą dłonią. I
wypuściła dopiero kilka sekund po zakończeniu długiego pocałunku.
— Łał — westchnęła ponownie Amelka.
Dawid zamyślił się przez chwilę.
— Czy przed odgrywką mogę was dotknąć? —
zaproponował.
Dziewczyny popatrzyły po sobie i obie jednocześnie
kiwnęły głową.
Tym razem Dawid zaczął od Agaty. Pomacał pierś. Pocałował
w szyję za uchem. Dziewczyna nie pozostała dłużną. Znów popieściła ręką męski
członek.
W przypadku Amelki Dawid zaczął od całowania sutków. Oba
po kolei objął wargami, wessał i podrażnił językiem. Potem pocałował w usta,
jednocześnie uciskając pierś palcami. Tak długo, aż się dziewczyna domyśliła,
na co on czeka i biorąc przykład ze starszej siostry odważyła się dotknąć
penisa.
— W co ja cię wpakowałam, Amelko? — pobiadoliła
Agata.
Patrząc na karesy Amelki i Dawida z lekkim przerażeniem
zdała sobie sprawę, że robi się mokra. Nie mogła zanegować, że ją podnieca ten
widok i towarzyszące mu dźwięki.
— Nie robimy nic złego — odpowiedział jej Dawid, nie
kryjąc zadowolenia. Cieszył się na zbliżającą się noc. Co nastąpi potem, go nie
obchodziło.
— Będziemy się teraz odgrywać? — zapytała wesoło
Amelka.
— Będziemy.
— A co jak ktoś nie odpowie na pytanie?
— A co jak wymięknie? — Dawid podrapał się po
skroni. Popatrzył na Agatę w poszukiwaniu inspiracji. — To nie odzyska bluzki.
— I tak nam już niepotrzebne — skonstatowała Agata,
śmiejąc się do siostry.
Miała ochotę pobić Dawida za to, co zrobił z jej siostrą
i położyć się pod nim, oddać mu się, żeby wszedł w nią głęboko i wykorzystał
samolubnie, do końca, bez pytań. Amelkę chciała udusić i po siostrzanemu
przytulić. Chciała pokazać jej swoje szczęście i mieć udział w jej orgazmie,
widzieć, jak się dziewczyna wije pod naporem zachłannych pieszczot mężczyzny.
Mężczyzny wartego grzechu i godnego zaufania. Pragnęła tego wszystkiego jednocześnie.
***
— No to powiedz, Amelko, kiedy i z kim grałaś w
rozbieranego pokera. — Pierwsze pytanie odgrywek pochodzi od Dawida.
— To nie był poker.
— A co to było?
— Losowanie butelką — chichocze nastolatka, zerkając
na wzwiedziony do pionu członek. — Na zielonej szkole tak zagraliśmy.
— Ilu kolesiom pokazałaś tam piersi? — pyta Agata.
— Tylko Guciemu — odpowiada Amelka i kontrolnie
przygląda się minom siostry i Dawida, sprawdza reakcję.
— Zazdroszczę kolesiowi — mówi Dawid i wskazuje ręką
na stosik ubrań. — Możesz wybrać, co założysz.
Amelka zakłada spódniczkę.
— Która z nas ci się bardziej podoba? — pyta Amelka.
Długo myślała nad pytaniem dla Dawida. Żeby nie było banalne, żeby prowokowało
i wprawiało w zakłopotanie.
Jako pierwszą wprawia w zakłopotanie Agatę. Dziewczyna
zakrywa ręką oczy i tylko przez palce zerka na siostrę i Dawida. Za teatralnym
gestem próbuje ukryć żywotne zainteresowanie szczerą odpowiedzią.
Dawid jednak szczerze nie odpowie. Musiałby wtedy
powiedzieć, że tego wieczora ma chęć na Amelkę. Jakby się ktoś zapytał dlaczego
— dlatego, że jej jeszcze nie bzykał. To byłaby zbyt ryzykowna szczerość. Na
pewno by mu się nie opłacała.
— Zależy pod jakim względem — zaczyna
dyplomatycznie, dając sobie dodatkową sekundę na zastanowienie. — Na pierwszy
rzut oka Agata ma większe piersi. Ty za to masz takie frywolne guziczki —
wystawia do przodu rękę, celując palcem pod lewy sutek Amelki — że się nie
można powstrzymać sprawdzić, co otworzy. Agata jest pełnoletnia. W moim wieku
to istotne. Jakbym był twoim rówieśnikiem, jak tamten Gucio z twojej szkoły, to
bym za tobą chodził i molestował do skutku, aż byś mi dała. Startować do Agaty
bym wtedy nie miał odwagi. — Dawid zawiesza głos. Zamyśla się na chwilę, budując
dodatkowe napięcie u audytorium. To w pełni świadomy zabieg retoryczny
doświadczonego wykładowcy. — Dochodzi jeszcze aspekt nowości. Agatę już trochę
znam. Wiem, że jest warta wielu grzechów. Ciebie, Amelko, chcę poznać. Czuję, że
warto... — Gładzi sutek Amelki. Kontrolnie zerka na Agatę, żeby się upewnić, że
jeszcze jedzie po bandzie, a nie poza bandą. — Czysto seksualnie jesteście
podobne. Widzicie, jak na was reaguje. — Mowa jest oczywiście o penisie. — Czy
mogę odzyskać koszulę?
— Możesz — potwierdza Agata, doceniając dowcip
kochanka, że wybrał koszulę a nie bokserki.
Kochanka tajnego i, jak się okazało, niewiernego, gotowego
ją zdradzić z jej własną siostrą, ba, nawet jawnie zdradzającego, ale mimo to
fajnego kochanka i jej. A może już nie jej, tylko na spółkę z Amelką? Tak czy
owak kochanka kochanego.
— Jesteś jeszcze dziewicą? — pyta Dawid, kierując
głos i spojrzenie w sufit.
— Kto? — pyta Agata.
— Ty, Amelko.
— Tak. — Amelka ze stosu dziesięciu bluzek wybiera
najbardziej prześwitującą, właściwie nie bluzkę, tylko haleczkę, piżamę. — A
ty? — odbija piłeczkę do starszej siostry, myśląc, że zna prawdziwą odpowiedź.
— Nie.
— Nie? — ożywia się Amelka. Jednak nie znała prawdy.
— No nie.
Dawid nerwowo obgryza paznokieć.
— Od kiedy?
— Technicznie to od niedawna — Agata mimowolnie
zerka na Dawida — Miesiąc.
— To znaczy, że jednak zrobiłaś to z Bartkiem! —
Amelka zanosi się triumfalnym chichotem.
— Nie. Czy mogę już założyć bluzkę? Bo już
odpowiedziałam na pytanie.
— Chyba tak, oczywiście — potwierdza Dawid.
Amelka kiwa głową, ale nie może powściągnąć ciekawości:
— To z kimś innym? Z kim? Nic nie mówiłaś, że masz
kogoś nowego!
— Bo nie mam właściwie. Nie wiem, jak to powiedzieć.
— Najlepiej po prostu. Prawda, Dawidzie?
— Bywają wyjątki.
— Jakie?
— Na przykład, kiedy lepiej nic nie mówić.
— E tam. Nie wolno tak wymiękać. Zrobiłaś numerek na
imprezie i nie pamiętasz kto to? — Amelka zaczęła szydzić z siostry, z
nadzieją, że w ten sposób wymusi odpowiedź.
— Można to tak określić. — Agata zakrywa twarz
rękami — Dawidzie, powiedz jej coś, pomóż.
— Amelko, nie naciskajmy. Na pewno dowiemy się
później, we właściwym czasie.
— No dobrze. Najważniejsze, że nie jest już z
Bartkiem. On się do mnie przystawiał.
— On też? — Agata zanosi się śmiechem. Kieruje wzrok
na Dawida.
— Jak to też? A kto jeszcze z twoich facetów się do
mnie dowalał? — Amelka najpierw się dziwi, ale po chwili puzzle same się układają
w jej głowie. — O, rany! Ty, Dawid, miesiąc temu, to prawda? Ale znacie się
przecież od zeszłego roku, a nie miesiąc. Mieszkacie na różnych końcach Polski,
to jak wy właściwie?
— Dobra. Nie tak to sobie planowałam — mówi Agata. —
Słuchajcie, ja już nie mogę na to patrzeć. — Zdecydowanym ruchem obu rąk,
zgarnęła włosy do tyłu.
— Jeśli chcesz rozśmieszyć pana Boga, opowiedz mu o
swoich planach — przytakuje Dawid, cytując znane porzekadło.
Amelka wstrzymuje oddech. Intryguje ją zachowanie
siostry. Spodziewa się, że zaraz nastąpi coś, co często się nie zdarza.
Agata przysuwa się do Dawida.
— Tak nie można — mówi. — To niehumanitarne.
Nachyla się nisko, tak, że jej głowa dotyka brzucha
mężczyzny. Spogląda jeszcze raz na siostrę. Po czym zaczyna robić loda. Obejmuje
wargami żołądź penisa. Ssie. Ssie powoli.
— Jejku! — wzdycha Amelka. — Wy to naprawdę robicie.
Dawid kiwa głową. Gestem każe dziewczynie też się
przybliżyć. Po chwili, jedną ręką trzymając na głowie Agaty, drugą dotyka
piersi Amelki. Najpierw przez haleczkę. Zaraz potem, zsunąwszy dłonią
ramiączko, bezpośrednio.
— Chcesz mnie zastąpić? — zwraca się Agata do
siostry.
Amelka kiwa głową.
Tak się zaczyna bezsenna noc, której nigdy nie zapomną.
Noc grzechu i noc spełnienia marzeń. Noc wakacyjna, noc upojna, noc, która
przejdzie do historii. Noc skutkująca kacem sumienia.
Pierwsza pod Dawidem leży Amelka. Bez bluzki, ale jeszcze
w majtkach i spódniczce. Mężczyzna dźga ją swoim narzędziem, mocno i celnie, na
przemian w rowek między mokrymi wargami i w łechtaczkę. Jeszcze bezpiecznie.
Jeszcze bez ryzyka penetracji. Bielizna pełni rolę prezerwatywy.
— Jejku! Och! — stęka dziewczyna.
Agata, obserwująca z bliska minę siostry i Dawida, zna już
siłę tej zabawy z własnego doświadczenia. Wie, że na ocieraniu się nie skończy.
Zazdrości Amelce i cieszy się jej podnieceniem, bardziej niż by sama była
obiektem dźgnięć i ocierania. Podziwia uwypuklone brodawki — różowe perły —
swojej młodszej siostry i czuje jak w niej samej, pod pępkiem, motyle machają
skrzydłami.
— Fajnie wyglądacie — szepcze do Dawida.
Rozbiera się do naga. Potem zdejmuje majtki z Amelki. W
ten sposób daje znać Dawidowi, że nie będzie mieć pretensji do nikogo i o nic. W
ten sposób zapewnia sobie resztki kontroli.
Mężczyzna korzysta z tego wspaniałomyślnego przyzwolenia.
Amelka drży w oczekiwaniu na pierwsze głębokie dźgnięcie, na ból i inne
odczucia, jeszcze nieznane.
Dawid wchodzi w nią ostrożnie, stopniowo, powoli. Pozwala
jej biodrom cofać się w odruchu obronnym. Jakby się droczył. W końcu jednak przygniata
ją sobą, atakuje. Dziewczyna traci oddech, głucho jęczy. Ale w środku nic jej
nie boli.
Agata, bezwiednie ściskając ręką krocze, przygląda się
pupie mężczyzny skaczącej między udami Amelki jak na trampolinie. Przypomina
sobie swój pierwszy seks z Dawidem, ten sprzed miesiąca, i myśli: „Musiało wyglądać
tak samo.”
Obejmuje kochanka za szyję. Przytula się. Ociera się
piersiami, obejmuje kolanem, trze rozgorączkowanym łonem.
W końcu Dawid daje się przekonać. Wysuwa się z Amelki, niedługo
przed wytryskiem. Przenosi się między szeroko rozwarte uda Agaty. Wchodzi w gościnną
miękkość. Głęboko. Dłużej się nie okiełzna. Jego męskość pulsuje. Zalewa wnętrze
młodej kobiety eliksirem szczęścia i życia.
— Aga, ciebie też nie bolało za pierwszym razem? —
pyta Amelka pół godziny później, kiedy dziewczyny mydlą się nawzajem, stojąc w
otwartej kabinie prysznicowej, w ten sposób jeszcze raz prezentując się Dawidowi.
— Nie. Krwi też nie było ani kropli.
— To nasz pan Bezbolesny — komentuje Amelka
rezolutnie. Chichocze.
— Robiłaś wcześniej loda?
— Nie, a ty?
— Tylko Bartkowi.
— A jednak. Świntuszka z ciebie!
— Oj, przestań.
Zaraz potem, spłukawszy pianę, Agata wychodzi z kabiny. Za
rękę bierze Dawida. Każe mu wejść do środka. Sama zamierza patrzyć, jak Amelka
go myje. I on Amelkę.
Woda się leje, żel do kąpieli pieni, zatoki ciał
jamistych napełniają krwią. Amelka z lubością namydla męski członek, który przed
paroma chwilami przeniósł ją z fazy dziewczęcej w kobiecą.
— Dawid, powiedz szczerze, ile małolat już miałeś. Takich
jak ja. Pełnoletnich nie liczę.
Także Agata otwiera szeroko uszy. O jednej — Rozalce z
gimnazjum w latach dwutysięcznych — już wie. Pamięta opowieść Dawida słowo w słowo.
Nie jest naiwna. Wie, że ma do czynienia z recydywistą, amatorem i łowcą
nastolatek. Krystkiem, tylko tym różniącym się od niesławnego gangstera, że nie
zastrasza i nie bije. Nie gwałci, tylko umiejętnie zawraca w głowie. Uwodzi.
— Niedużo — odpowiada profesor. — Łącznie z tobą, Amelko,
pięć. Przez całe życie.
— Aha — dziewczyna spokojnie przyjmuje informację.
— A wszystkich partnerek ile miałeś? — Agata
zamierza za chwilę zastąpić siostrę w ciasnej kabinie.
— Licząc do wczoraj, dziewięć.
— Zboczeniec! — Agata parska śmiechem. — Jak byłeś w
sklepie po karty, kupiłeś może też parę prezerwatyw?
— Nie. Miałem kupione wcześniej.
— Założysz?
— Założę.
Słowa dotrzyma, ale i zdarzy mu się tej nocy skończyć w Amelce
bez zabezpieczenia. Taki ma fetysz, podrywacz, że lubi, jak to nazywa w spisywanym
sekretnie memoarze, „zaznaczać” młode kobiety. Te, dla których jest pierwszym. Ryzyko zapłodnienia dostarcza mu dodatkowej podniety.
Bohaterowie powyższej powiastki — naukowiec w fazie zawodowego
rozkwitu, maturzystka za dwa miesiące rozpoczynająca studia medyczne oraz
uczennica liceum, w przyszłości blogerka i autorka powieści obyczajowych i dla
młodzieży — żyją wśród nas, w swych kręgach znajomych uchodzą za wzór cnót
wszelakich i przykład do naśladowania. Nikt, nawet najbliższa rodzina, a może w
pierwszej linii ona, niczego się nie domyśla, nie podejrzewa o skoki w bok, miłosne
trójkąty, seks z facetami w wieku własnego ojca i żadne inne ekscesy. Dawid
jest wiernym mężem, Agata i Amelka porządnymi dziewczynami, takimi co strzegą wianka
dla „tego jedynego kochanego” kandydata na męża. Pozory bardzo mylą, ale nikomu nic do tego, co robią prywatnie nasi bohaterowie. Nie będą żyć długo i
szczęśliwie, jak w bajkach, tylko normalnie. W sam raz tyle, żeby zdążyć się
znudzić życiem, zestarzeć i umrzeć.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz