Powrót z Ameryki (i inne ekscesy) (2022)

 



    Był sierpień. Żar lał się z kalifornijskiego nieba. Konferencja dobiegła końca. Dawid, jeszcze pod wrażeniem rozmów z kolegami po fachu, zaintrygowany tym i owym usłyszanym w ciągu kilku pracowitych dni, z nowymi pomysłami w głowie i zadowolony z życzliwego przyjęcia jego wykładu, wyszedł z hotelu. Stanął przy ulicy w miejscu wskazanym w opisie na stronie internetowej przewoźnika. Z odpowiednim zapasem czasu, żeby w żadnym wypadku nie przegapić transportu.

Kwadrans później mógł zająć miejsce w minibusie. Kierunek: lotnisko.

— Po drodze dojdzie jeszcze jedna osoba, sir — poinformował szofer, ruszając z przystanku.

— Okey.

Drugą osobą okazała się młoda kobieta, długowłosa blondynka. Ona sama oraz trzy sztuki bagażu: waliza na kółkach, plecak i torba do niesienia w ręce. Kierowca zwinnie umieścił ten dobytek w bagażu i pomógł pasażerce wejść do samochodu, z profesjonalnym uśmiechem przyklejonym do twarzy, ale bez krzty nonszalancji. Wiedział z praktyki, że młode Europejki nie są przesadnie skore do dawania napiwków. Blondynka, mimo że ładna, zgrabna nie była perspektywiczną.

Za to Dawid nie omieszkał dokładnie staksować wzrokiem współpasażerki. Od stóp do głowy. Zanotował szmaciane sadnały, kremową sukienkę w kwiaty i czarny sznureczek pełniący funkcję ramiączka stanika. Ponadto łydki i uda, w pełni odpowiadające jego wyobrażeniom o ideale piękna kobiecej nogi, nieco pucułowatą, sympatyczną twarz oraz wyraźnie zarysowany obojczyk. Do osłony przed słońcem nieznajoma używała kapelusza z jasnego materiału. Włosy zaś związane miała w długi kucyk z tyłu głowy.

— Hi! — przywitał się Dawid.

— Hi! — odpowiedziała blondynka.

— How are you?

— Fine, thanks, and you?

— I am fine, too. The weather is terrific today, innit? — Dawid wkładał sporo wysiłku, żeby w Ameryce brzmieć możliwie jak najbardziej po amerykańsku. Tym razem, artykułując innit, wykazał się jeszcze większą niż zwykle starannością.

— Oh, it’s hot! — Aby podkreślić, że na dworze naprawdę jest gorąco, młoda kobieta wykonała kilka szybkich ruchów dłonią, jakby się wachlowała. — In my country we never have such high temperatures. — Dawid zauważył przy tym, że podobnie jak on sam nieznajoma miała błękitne oczy.

— I’m David — przedstawił się, wyciągając rękę. Musiał się przy tym mocno pochylić, żeby rozmówczyni mogła dosięgnąć do jego dłoni. Siedziała po przeciwnej stronie busa.

— Agata — odpowiedziała, patrząc ciekawie na nowo poznanego mężczyznę. Ich dłonie spotkały się nad przejściem między fotelami.

Zastanawiał ją kraj pochodzenia tego człowieka. Po akcencie stawiała na Niemcy lub Szwecję, Norwegię, na pewno nie na Francję i nie Czechy. Dla Dawida natomiast, po tym jak usłyszał imię, narodowość turystki nie była już żadną tajemnicą. Wiedział, że rozmawia z Polką. Korzystając z tego, że również ona aby podać dłoń musiała się pochylić, śmiało zerknął w dekolt. Bezczelnie jak nastolatek przywykły do bezkarności. Przez tę krótką chwilę zapoznał się z koronkowym matriałem stanika.

Zorientowawszy się, co przyciągnęło wzrok współpasażera, Agata parsknęła śmiechem. Sama będąc jeszcze nastolatką, nie spodziewała się takiego zainteresowania ze strony dużo starszego mężczyzny, w jej odczuciu trzydziestolatka. Wyprostowała plecy, nie przestając obserwować Dawida.

Przez chwilę milczeli, wymieniając się uśmiechniętymi spojrzeniami. Po czym Dawid przesunął się na krawędź swojego fotela. Zapytał, czy może się przesiąść:

— May I sit with you?

— Sure.

— So where are you from? — zapytał, znając odpowiedź.

Oboje jednakowo cieszyli się na rozpoczynającą się godzinną przejażdżkę w miłym towarzystwie.

Słowo do słowa podzielili się świeżymi wrażeniami z pobytu w dalekim kraju za oceanem. Agata dowiedziała się tego i owego o pracy historyków. Ze zdumieniem przyjęła informację, że naukowcy między sobą spierają się praktycznie o wszystko. I nigdy nie będzie między nimi zgody nawet co do oczywistych faktów z podręcznika. Oczywistych często tylko z pozoru. Dawid posłuchał o zaletach i wadach wyjazdu do szkoły językowej za granicą.

— Kiedy rodzice płacą, to są chyba same zalety — powiedział z przekąsem. — Chyba że serce tęskni do narzeczonego.

— Tak, do narzeczonego, którego nie mam — zaśmiała się Agata.

— Trudno uwierzyć. — Korciło go, żeby sprawdzić reakcję dziewczyny na próbę pogładzenia nogi, ale ograniczył się do patrzenia na uda.

— A jednak.

Agata z kolei chciała zapytać o stan cywilny Dawida. Na żadnym palcu nie miał ani obrączki, ani żadnej innej biżuterii, a nawet śladu po niej, więc z całkiem dobrym prawdopodobieństwem mógł być kawalerem. Ale nie mieć żony w jego wieku wygląda podejrzanie, w każdym razie może się domagać wyjaśnienia. Pytanie cisnęło się na usta i moment był dogodny, ale Agata nie odważyła się go zadać. Zamiast tego postanowiła się upewnić, czy są z Dawidem po imieniu, czy na pan-pani. Bo zapoznali się po angielsku, gdzie wszyscy sa na ty, a w Polsce są inne zwyczaje.

— Ja z tobą jestem po imieniu, panno Agato — odpowiedział. — A ty ze mną tak jak ci wygodnie. Ale pod warunkiem że będziesz się uśmiechać. Masz bardzo ładny uśmiech — dodał. — Ładne usta.

— Dziękuję, Dawid — Usiadła nieco bokiem, żeby lepiej widzieć twarz sąsiada. Spojrzała mu głęboko w oczy. Jakby z jakimś ważnym pytaniem, trudnym do sformułowania wprost.

— Cała jesteś ładna — szepnął półgłosem, nachyliwszy się do jej ucha. — A czy możemy używać wołacza?

— To znaczy? — zapytała, kierując głos do ucha Dawida.

Mikrobus nie jechał równo, ciągle zmieniał pas ruchu, przyspieszał, zwalniał, wyprzedzał. Na fotelu trzęsło.

Zadając pytanie, Agata niechcący otarła się policzkiem o policzek Dawida. Nagły dotyk ciepłej skóry spowodował, że odruchowo cofnęła głowę. Po czym, nabrawszy głęboko powietrza, ponownie namierzyła spojrzeniem oczy mężczyzny.

On tymczasem gratulował sobie w duchu, że pierwszy komplement został przyjęty. A z tym nigdy nic nie wiadomo. Łatwo można przesadzić, tym bardziej że najlepszy komplement jest zawsze na granicy faux pas. A bez miłych słówek z płcią przeciwną ani rusz. Trzeba podejmować ryzyko.

— Dawid i Agata to mianownik. Możemy do siebie mówić: Dawidzie i Agato? Please!

Dłonie dotychczas spoczywające na siedzeniu, jego prawa, jej lewa, jak na zawołanie odnalazły się nawzajem. Zaczęły się nieśmiało muskać palcami, prawie niezależnie od ich właścicieli.

— Możemy, jak chcesz. To będzie wyjątkowe — Agata z chęcią przystała na propozycję gramatyczną nowego kolegi. Starszego, mądrzejszego. Profesora światowej sławy. No, może sławnego dopiero w przyszłości. Ale tym bardziej ciekawego. — Będziemy rozmawiać jak Czesi — podsumowała umowę ze śmiechem, pokazując rozmówcy, że mimo młodego wieku też coś wie o świecie.

— Dziękuję, Agato.

— Bardzo proszę, Dawidzie.

— Chyba już dojeżdżamy, Agato.

— Nie wiem, Dawidzie.

— Na lotnisku chcę z tobą chodzić, Agato.

— Naprawdę? Okey, Dawidzie.

Na koniec tego ćwiczenia fraz wołaczowych roześmiali się serdecznie. Oboje jednocześnie.

Dawid powalczył chwilę z myślami, że jest dwa razy starszy od nastolatki, że metrykalnie mógłby być jej ojcem, że nie jest kawalerem, że nie wszystko wypada, przegonił je wszystkie i objął Agatę ramieniem.

— Szkoda, że czas tak szybko ucieka. Nie chcę jeszcze dojeżdżać do lotniska, Agato.

— Ja też, Dawidzie — odpowiedziała nieśmiało.

W lusterku patrzył na nich kierowca. Nie rozumiejąc ni słowa, wszystko rozumiał. I zazdrościł.

Resztę drogi spędzili w zamyślonym milczeniu. Agata półleżąc plecami na torsie Dawida, Dawid gładząc ją delikatnie po łokciach. Żadne z nich nigdy przedtem nie nawiązywało tak szybko znajomości. Takie tempo możliwe jest tylko w Ameryce.

Odbyli check in na lot do Frankfurtu, ten sam dla obojga, i już bez ciężkich bagaży ruszyli wolnym krokiem eksplorować lotnisko.

— Fajnie, że się udało. — Agata nie kryła radości, że przy odprawie Dawid poprosił o zmianę rezerwacji miejsc, i że zmiana była jeszcze możliwa, dzięki temu, że część miejsc nie został jeszcze przypisana pasażerom. Cieszyła się, że będzie siedzieć obok Dawida.

Idąc pod rękę w poprzek obszernej hali, w oczach postronnego obserwatora, jeśli takowy ktoś by akurat spoglądał na nich, mogliby ujść, choć nieobowiązkowo, za ojca i córkę. Stosunkowo młodego ojca z dorosłą córką, równą mu wzrostem i znacznie przewyższającą urodą. Ona z płaskim brzuchem, on z wypukłym; ona z gęstymi, długimi włosami, on ostrzyżony krótko. Gdyby zdjął bejsbolówkę, widać byłoby też lekki prześwit na szczycie głowy. Tylko że z czterystu pięćdziesięciu dwóch osób znajdujących się w tym momencie w hallu lotniska, jak również piętnastu pracowników ochrony obsługujących kamery bezpieczeństwa nikt nie zwracał uwagi na tę parę. Nikomu nie przyszło na myśl zadać pytanie o naturę więzi łączącej tych dwoje. A że niezadane pytanie nie wymaga odpowiedzi, my też nie będziemy się zastanawiać. Wystarczy mieć na uwadze, że było im ze sobą dobrze. Czuli się dowartościowani.

Rozmawiali, ale nie jak rodzic z dzieckiem. Trudno określić w kilku słowach jak i jak kto konkretnie. Inaczej. Zresztą podsłuchajmy:

— To mówisz, że przez sześć tygodni nie dałaś się poderwać żadnemu gorącemu Latynosowi? Żaden Chińczyk nie wyciągnął na pokaz pokaz smoka? Żaden Hindus nie oczarował fujarką do fakirowania kobry? I nawet żaden Rusek nie upił cię wódką i nie zgwałcił na śpiocha?

— Nie. Każdy na kursie miał swoje sprawy. Na mnie nikt nawet nie spojrzał.

— To niefajnie — zaśmiał się Dawid. — Kurs bez seksu to kurs stracony. Bo wiesz chyba, że języków obcych najlepiej uczy się w łóżku.

— Ty się tak uczyłeś angielskiego, Dawidzie?

— Niestety nie. Dlatego nie znam dobrze.

— Nie wierzę.

— A jaki masz, Agato, rozmiar stanika?

— Zależy gdzie. W Polsce 75 B, tutaj kupiłam 34 A.

— To ten, co masz teraz na sobie?

— Tak. Bardzo wygodny. Czy ty też uważasz, że ta sukienka jest nieprzyzwoita?

— Nie. A kto tak mówi?

— Rodzice.

— A to inna sprawa. Zmarzniesz w samolocie.

— Nie zmarznę. Założę leginsy i bolerko, jak w Polsce.

Przeszli odprawę paszportową i procedury bezpieczeństwa: skanowanie tęczówek, prześwietlenie ciała, testy na ślady materiałów wybuchowych. Po czym wznowili wspólny ostatni spacer po amerykańskiej ziemi. Znowu pod rękę, wykorzystując każdą minutę na rozmowę.

— Dawidzie, a powiesz mi, dlaczego właściwie zainteresowałeś się akurat akcją „Wisła”?

— Pewnie dlatego, że to część mojej historii rodzinnej.

— Jesteś Ukraińcem?

— Nie. Mój wujek brał w niej udział. Starszy brat dziadka. Kiedyś, jak jeszcze żył, na jakiejś imprezie powiedział parę rzeczy, które dały mi do myślenia. Tak się zaczęło.

— Co powiedział?

— Użył słowa „bandy” i że ktoś trząsł się ze strachu. Użył innego słowa. Uderzyło mnie to, że był z siebie dumny.

— Aha.

— Wojny są straszne, Agato. To czysta przemoc. Dobrze, że nam już nic takiego nie grozi. Że możesz wyjść z domu w sukience ledwie do pupy i się nie martwić, że ktoś zechce cię skrzywdzić.

— A więc jednak jest nieprzyzwoita?

— Mnie się podoba. Masz ładne nogi i ramiona, więc po co zakrywać?

— Żeby móc wejść do kościoła, na przykład. — Agata starała się żartować. W głębi duszy była jednak spięta. Zależało jej, żeby w oczach Dawida wypadać jak najlepiej. Łaknęła jego sympatii.

Mężczyzna u jej boku czuł się dokładnie tak samo.

Znalazłszy gate przewidziany dla ich lotu, uznali, że najpierw usiądą sobie trochę dalej. Gdzieś, gdzie na razie nie będą zbierać się ludzie.

— Agato, zapraszam na kolana — powiedział Dawid szarmanckim tonem, zająwszy miejsce na krześle zwróconym przodem do okna z widokiem na płytę lotniska. Miejsce idealne: z prawa i lewa, dokąd wzrok sięgnie, ani żywej duszy.

— Mogę, Dawidzie? — Agata dygnęła teatralnie.

— Bardzo proszę.

Usiadła bokiem. Dawid natychmiast objął ją ramieniem. Drugą ręką chwycił za kolana. Maksymalnie przyciągnął dziewczynę do siebie.

— Pytałaś, skąd można wiedzieć, że coś w historii jest prawdą — zaczął tajemniczym głosem.

— Tak. — Agata przyjęła wygodniejszą pozycję, przełożywszy ramię za plecy Dawida. Przyglądała się jego twarzy, niecierpliwie czekając na dalszy tok zdarzeń. Wyraźnie czuła bicie serca.

— Nie można. Każdy widzi po swojemu. Mój wujek ma swoją wersję, ja przejrzałem ileś tam dokumentów w archiwach i mam swój obraz tamtych zdarzeń, dziewczynka, którą być może on osobiście, być może ktoś z jego kompanów, wytargał za włosy, ma jeszcze inne wspomnienia.

— Aha — Agata kiwnęła głową, z poważną miną.

Tragiczny temat rozmowy miał się nijak do tego, jakich wrażeń doznawało ciało. Dawid wciąż trzymał rękę na jej kolanie. Delikatnie masował. Lekko, pomału. Jej lewa pierś szukała oparcia na torsie Dawida. Lecz przede wszystkim udem przytulonym ściśle do brzucha mężczyzny nie dało się nie poczuć jednoznacznej oznaki męskiego podniecenia. Miała namacalny dowód, że się mu podoba. Zaraźliwy dowód.

Nie zeszła z kolan Dawida. Nie uciekła, nie wyraziła protestu. Profesor otrzymał tym samym zgodę na kontynuowanie badań.

— Może zrobimy mały eksperyment, Agato?

— Jaki?

— Eksperyment na pamięć.

— Dobrze, Dawidzie, a jaki?

— Pocałujemy się teraz i powiemy, co kto zapamiętał z tego pocałunku. Sprawdzimy, czy to samo.

Agata westchnęła głęboko. Otworzyła szeroko oczy. W ślad za oczami buzię. Uśmiechnęła się trochę nieśmiało, ale szczerze, zaśmiała teatralnie, po czym na moment zacisnęła powieki.

Nie doczekawszy się pocałunku w stanie niewidzącym, rozejrzała się na prawo i lewo, i stwierdziwszy, że jej reputacji nic nie grozi, przypuściła atak na usta Dawida.

Zachłannie przywarła szeroko rozwartymi ustami. Z całej siły objęła za szyję. W pamięci Dawida błysnął kadr z filmu Lolita, kiedy tytułowa Dolores zaskakuje Humberta namiętnym pocałunkiem. Z satysfakcją przyjął to wyznanie sympatii. I odwzajemnił ciepłymi muśnięciami swoich warg.

Jak tylko rozłączyli usta i spojrzeli sobie głęboko w oczy, jak gdyby zadając nawzajem pytanie: co dalej, wolnym ruchem przełożył rękę z nogi Agaty na klatkę piersiową. Najpierw niejako na próbę, na mostek, po czym, nie doświadczywszy sprzeciwu, na prawą pierś. Lekko przycisnął. Z uznaniem pomyślał o staniku, że rzeczywiście ma miękkie miseczki, jak wcześniej powiedziała Agata, oraz że nie ma metalowych fiszbinów. Cienki, bawełniany materiał nie tłumił przyjemności macania.

— To co ci zostało w pamięci? — zapytał Dawid, przypominając deklarowany cel eksperymentu.

— Że miałeś spierzchniętą wargę — odpowiedziała Agata rezolutnie. — Ale już nie jest sucha.

— Co jeszcze? — Ponownie objął pierś dłonią.

— Hm — przykryła dłoń Dawida swoją dłonią — trudno to nazwać, emocje, oddech, taki głęboki. Miałam wrażenie, że nos mam dwa razy szerszy niż normalnie. A, no i że się zderzyliśmy nosami. — Okazało się, że lotniskowy pocałunek potrafi zostawić całkiem sporo wspomnień. Trzeba je sobie tylko uświadomić. — No i... nie wiem, jak to powiedzieć. — Agata zrobiła strapioną minę. Zalotną. Na chwilę skupiła uwagę na piersi ugniatanej dyskretnie przez Dawida.

— Powiedz.

— Masz w spodniach coś twardego — powiedziała szeptem.

— W swoje dwadzieścia lat wiesz chyba, Agato, co to takiego.

— Wiem. Ale jakie dwadzieścia? — Wyprostowała plecy. Ale w taki sposób, żeby ręka Dawida nie opuściła zajmowanego miejsca. Swoją dłonią docisnęła ją jeszcze bardziej do siebie. — Osiemnastkę miałam dwa miesiące temu, a ty mówisz dwadzieścia?

— Sweet eighteen? — Dawid nie miał powodów do zdziwienia. Wiedział, że ma do czynienia z licealistką.

— No, nie mnie oceniać, czy sweet.

— Mogę sprawdzić?

— Aha — Agata dała zgodę kiwnięciem głowy.

Ich usta spotkały się ponownie. Tym razem w pocałunku bardziej leniwym niż za pierwszym razem, czułym, długim. Połączonym z ugniataniem prawej piersi i oczywiście nieprzerwanym przyciskaniem twardego obiektu w spodniach mężczyzny do uda dziewczyny.

— A wiesz, na co zwróciłem uwagę? — zapytał Dawid, oblizawszy usta. — Masz podniecający zapach. I w każdym miejscu inny. Policzki... policzki mają miodowy bukiet, pachną słodyczą, a włosy inaczej, kąpielą. Chyba miałaś owocową odżywkę.

— Owoce tropikalne — potwierdziła Agata.

— O, właśnie. Przyjemny zapach.

— A szyja też czymś ci pachnie? — zapytała Agata zalotnie, podpowiadając kierunek poszukiwań.

— Tak. Ale muszę jeszcze raz powąchać.

To powiedziawszy, Dawid pogładził Agatę po policzku, odsunął kosmyk włosów za ucho i nachylił się do szyi. Pocałował pod skronią, pod podbródkiem i po ramieniu. Potem jeszcze po karku, przekładając rękę na drugą pierś, jeszcze nie poddaną dyskretnemu pieszczeniu.

— Zapach kwiatów, ale nie wiem jakich — powiedział na ucho.

— Ja tez nie wiem, to jakaś mieszanka. Tanie perfumy.

— Mnie się podoba.

— Dam ci nazwę, jak wylądujemy. Może ci się przyda na przyszłość. — Agata popatrzyła uważnie na swój dekolt i na rękę Dawida robiącą delikatny masaż piersi. — To jest szalone, co my robimy — szepnęła.

— Wręcz przeciwnie, Agato. Wszystko inne jest szalone, twój kurs angielskiego, moja konferencja i artykuł z Kryworogiem, a tylko to, co robimy, ma sens naprawdę. — Macając dalej przez materiał, zaczął skubać sutek.

— Mam nadzieję, że nikt na nas nie patrzy.

— Nie, Agato. A jeśli nawet, to przecież siedzimy spokojnie. Nikt z daleka nie będzie nam się gapić na ręce.

— Wiesz co, Dawidzie? Ja ten wyjazd wymarzyłam sobie już dwa lata temu. No, a kiedy leciałam tutaj, to myślałam sobie tak, jak mówiłeś, że pozna się jakiegoś fajnego chłopaka, zdarzy się jakiś wakacyjny romans. Przyjechałam, a tu nic. Przez sześć tygodni codziennie tylko kurs, plaża, hostel; kurs, plaża, hostel; ewentualnie zamiast plaży jakieś małe zakupy. Nudy. Stracony czas. No a dziś, jak już trzeba wracać, siedzę ci na kolanach na lotnisku. I wiesz co, Dawidzie? Chciałabym, żeby nam ten samolot odwołali.

— Ja też, Agato, czuję dokładnie to samo. Chcesz się obrócić? Usiądź drugim bokiem.

Po zmianie pozycji, ręce Dawida zamieniły się rolami. Teraz lewa ręka zapewniała Agacie oparcie, a prawa zapoznawała się z biustem i brzuchem.

— To bez sensu, Dawidzie. Mieszkamy na różnych końcach Polski. Nigdy więcej się pewnie nie spotkamy. Nie możemy się teraz w sobie zakochać.

— Dlaczego, Agato?

— No, przynajmniej ja nie mogę. Bo będę tęsknić i żałować.

W odpowiedzi Dawid zamknął buzię dziewczyny czułym pocałunkiem. Raz po raz muskając rozwarte wargi, delektował się zapachem miodu, kwiatów i tropikalnych owoców. Nawilżał je swoją śliną. I nie przestawał masować piersi. Nie nachalnie, nie za mocno, tak w sam raz, żeby komunikować swoją obecność i oznaczać stan posiadania.

Czułości trwały tak długo, aż komunikat z głośników oznajmij, że gate dla rejsu do Frankfurtu wkrótce otworzy się dla podróżnych.

— Jeszcze sekundkę, Agato — poprosił Dawid.

Głowa Agaty od pewnego czasu spoczywała na jego ramieniu.

Pogładził dziewczynę po policzku. Po czym przełożył rękę na jej nogę. Przesunął o dwie długości palców do góry, pod sukienkę. Przez bok pupy, wzdłuż gumki majtek, do brzucha, pod pępek.

— Dawidzie? — szepnęła Agata. — Co robisz?

— Badam. Zaraz pójdziemy. Ale daj mi jeszcze chwilkę.

Wsunął palce pod materiał. Pogładził wydepilowane łono. Potem wysunął dłoń z majtek i wspiął się nią jeszcze raz wzdłuż uda, ale tym razem sunąc po jego wewnętrznej stronie. Aż przycumował palcami u szczytu, gdzie nogi łączą się z tułowiem. Przez cienką bawełnę wyczuł żar kochającej kobiety. Mógł być z siebie dumny. Mniej więcej tak samo jak godzinę wcześniej Agata, kiedy dostała od niego namacalny dowód męskiego pożądania.

— Dawidzie, nie tutaj — zachichotała Agata. — Ktoś może zobaczyć.

— Nikt nic nie widział.

Pocałowali się w usta. Mlasnęło raz, drugi, trzeci. Wstali z krzesła, poprawili ubrania i poszli pod rękę do gate’u.

— Trochę mi się w głowie kręci, Dawidzie. Złap mnie, jak będę się przewracać.

Obeszło się bez wypadków.

W połowie rejsu, kiedy znużenie lotem zaczyna poważnie dawać się we znaki, Agata okryła się kocem. Podkuliwszy nogi, oparła się o swojego mężczyznę. Dawid przytulił ją czule. Poprosił, żeby się położyła na boku. Jego kolana służyły za poduszkę. Poprawił koc. Przypilnował, żeby Agata była przykryta cała od szyi po stopy. Na koniec, jedną ręką głaszcząc po głowie, drugą schował pod koc. Wsunął pod pachę Agaty, dłoń skierował na biust. Zaczął macać.

Bez pośpiechu, bo czasu na dyskretne pieszczoty było jeszcze pod dostatkiem.

Przerwać przyszło mu dopiero, kiedy Agata musiała wyjść do toalety. Sam też się przeszedł, żeby rozprostować kości.

Po powrocie, Agata znowu złożyła głowę na kolanach Dawida. Tak jak poprzednio ręka mężczyzny szybko znalazła drogę do biustu. Tym razem jednak pod sukienką nie było stanika.

Poczuwszy męską dłoń na swoim nagim sutku, obróciła się na wznak. Popatrzyła na Dawida, z tajemniczym, szczwanym uśmiechem na ustach.

— Będzie mi ciebie brakowało — powiedziała.

Nie zamykając oczu i nie zwracając uwagi na nic dookoła, skupiła uwagę na części ciała poddanej masażowi. Poddała się jego działaniu. Działaniu niosącemu pewność, że jest się dla kogoś ważną, podnoszącemu samoocenę i po prostu sprawiającą radość. Nigdy wcześniej nie miała tak sumiennego masażysty.

Gdzieś nad Europą, w dziesiątej godzinie lotu, kiedy pilot przedstawił prognozę pogody w porcie docelowym i zapowiedział, że wkrótce zacznie obniżać pułap, Dawid zdecydował posunąć się jeszcze o krok dalej.

Steward zbierał akurat pozostałości po posiłku. Po tym jak przeszedł dalej, Dawid poprosił Agatę, żeby nie podnosiła stolika. Okrył jej nogi kocem. Na wierzch położył poduszkę.

— Po co to? — zapytała dziewczyna.

— Muszę coś sprawdzić — odpowiedział tajemniczo, musnąwszy ustami ucho Agaty. Nie omieszkał też zajrzeć w dekolt.

— Chyba powinnam się ubrać. — Agata posłała zalotne spojrzenie.

— Koniecznie, ale jeszcze nie teraz.

— Jak sobie życzysz, Dawidzie.

Wiedział, że Agata ma do niego pełne zaufanie. Niczego nie zabroni. Przysunął się do niej jak najbliżej, złożył przelotny pocałunek przy uchu i włożył rękę pod koc. Dotykiem poprosił Agatę, żeby rozchyliła nogi. Pomasował gorące miejsce najpierw przez majtki. A po upływie kilku minut, wsunąwszy dłoń pod spód, bezpośrednio.

Agata oparła ręce na jego ramieniu. Szeptem zapytała, czy Dawid wierzy w miłość od pierwszego spojrzenia.

— Od drugiego — odpowiedział. Mimiką dał do zrozumienia, pół żartem, pół serio, że chodzi o spojrzenie na piersi.

Przytuliła się. A Dawid, masując łono, zagłębił palec w jej miękkim wnętrzu.

— Szkoda, że nie jesteśmy teraz w domu — powiedziała półszeptem.

— Szkoda.

— Co ty mi robisz, Dawidzie?

— Dotykam.

— Dziękuję — szepnęła. Po jakimś czasie dodała: — A czy ja też mogę?

— Chcesz, Agato?

— Chcę, Dawidzie.

Życzenie pięknej damy jest rozkazem. Dawid okrył się kocem. Dyskretnie rozpiął guziki spodni. Po czym zaprowadził rękę Agaty pod bokserki. W milczeniu zapoznała się ze sprężystym narządem.

— Ostrożnie, Agato.

— Fajne to jest.

— Fajnie to jest podróżować w twoim towarzystwie.

— Jejku, jeszcze nie dolecieliśmy, a ja już za tobą tęsknię.

— Będziemy pisać?

— Aha.

— Ależ ty jesteś piękna.

Pieszczoty przerwała w końcu stewardessa, prosząc o wyprostowanie oparć i podniesienie stolików. Samolot schodził do lądowania.

— No i się nie zdążyłam ubrać — Agata podsumowała karesy.

— Na dole też są łazienki.

— Kocham cię, Dawidzie.

— I ja cię kocham, Agato.

W łazience na frankfurckim lotnisku Agata zgodnie z zapowiedzią założyła czarne leginsy i także czarne bolerko. W Polsce z lotniska odbierali ją rodzice. Nie chciała ich prowokować według nich nieprzyzwoitym ubiorem. Amerykański stanik podarowała natomiast Dawidowi, na wszelki wypadek, gdyby pomyślał, że podróżny romans mu się tylko przyśnił. Dawid odwdzięczył się T-shirtem ze sklepu z pamiątkami. Chodziło o to, żeby prezent nie prowokował rodziców do kłopotliwych domysłów, a jednocześnie, żeby Agata mogła go używać. Wręczając podarek, Dawid zamówił zdjęcie. Agata miałaby na nim przymierzać ten T-shirt na gołe ciało.

— Nudesa ci przyślę — odpowiedziała Agata, zalotnie mrugnąwszy okiem. — Zasłużyłeś.

Dotrzymała obietnicy.

Z podróżnego romansu nie wyszedł jednak żaden związek. Agata wróciła do szkoły, Dawid do pracy i rodziny. Oddalenie też nie sprzyjało podtrzymaniu kontaktu. Uczucia szybko zwiędły, a ich miejsce zajęły nowe. Na studniówce Agata bawiła się z nowym chłopakiem. Pochwaliła się Dawidowi, w imię starej przyjaźni, wysyłając zdjęcie, na którym, ubrana w T-shirt od Dawida, siedziała na kolanach tego kolegi z liceum. Dawidowi nie pozostało nic innego jak życzyć młodej parze i pozazdrościć młodemu.


Post factum

W pokoju na poddaszu panuje półmrok. Na krawędzi łóżka, zajmującego większą część powierzchni, siedzi para maturzystów. Bartek, szczupły brunet, finalista olimpiady fizycznej i koszykarz z czwartoligowego klubu, opiera stopy na podłodze. Nogi Agaty zwisają swobodnie. Dziewczyna siedzi chłopakowi na kolanach, bokiem, z lekko zgarbionymi plecami, z rękami wsuniętymi między kolana.

Oboje milczą. Słychać tylko ciche oddechy. Od dłuższej chwili Bartek głaszcze swoją dziewczynę. Obiema rękami. Lewą masuje plecy, przesuwając dłoń w górę i dół wzdłuż kręgosłupa. Prawą gładzi po brzuchu, kciukiem coraz śmielej i częściej dotykając biustu. Agata niecierpliwie czeka, aż chłopak złapie całą dłonią za pierś i zacznie macać. Zastanawia się, czy się domyślił, że specjalnie nie założyła stanika. I czy nie nabrał podejrzeń do napisu na T-shircie: „I © Frankfurt”. Dlaczego o to nie zapytał?

W końcu dłoń Bartka zaciska się na piersi. Zaczyna ostrożnie ugniatać. Chłopak oddycha głośno, z przejęciem. Agata zamyka oczy. W duszy mówi sobie: „nareszcie”.

Mijają minuty.

— Bartku, czy z prawej strony też mogę liczyć na taki masaż? — pyta nieśmiało Agata.

— Aha! — potwierdza Bartek. Mile zaskoczony z ochotą bierze się za macanie drugiej piersi.

Nie jest to jego pierwszy kontakt z biustem Agaty, ani tym bardziej z biustem w ogóle, ale po zgrzycie sprzed dwóch tygodni, kiedy Agata z oburzeniem odmówiła mu pokazania haftowanego wzorku na nowym staniku, i stwierdziła ze złością, że powinien ją bardziej szanować, ma się na baczności. Żeby nie drażnić dziewczyny, ostatnio starał się bardziej niż zwykle ukrywać zainteresowania jej ciałem. Aż do teraz, kiedy sama usiadła mu na kolanach.

Zaczyna całować w policzek. Agata poddaje się pieszczotom, nie otwierając oczu.

Po pewnym czasie obraca głowę, podsuwając usta do pocałunku. Obejmuje Bartka za szyję. Wysuwa język. Głęboko penetruje buzię chłopaka.

Pocałunek z namiętnym języczkiem jest jak rozkaz. Bartek podciąga T-shirt. Odsłania piersi. Szeptem na ucho, przejętym głosem prosi, żeby Agata podniosła ręce.

— Ja sama — odpowiada dziewczyna.

Zdecydowanym ruchem zdejmuje przez głowę T-shirt. Odkłada na brzeg łóżka.

Siada naprzeciw Bartka. Ze skrzyżowanymi nogami, prostując plecy, pytająco patrzy mu w oczy: „Podobam ci się?”

Odpowiedź przychodzi natychmiast. Bartek przysuwa się, odgarnia kosmyk włosów Agaty, całuje w szyję, obojczyk, prawy sutek. Napiera sobą. Kładzie Agatę na plecy. I dalej całuje piersi. Liże, ssie. Biodrami kładzie się między uda dziewczyny. Napiera sobą na jej łono.

„Teraz albo nigdy”, przebiega mu przez myśl. Zdejmuje kozulę i spodnie.

Po chwili Agata trzyma w dłoni członek. Masuje. Porusza ręką z góry w dół, kilka razy.

Po czym wypuszcza z dłoni ciepłą chłopięcość, jak oparzona. Odsuwa się, kuli. Patrzy na Bartka spode łba. Zda się, że zaraz pociekną łzy.

— Nie mogę. Nie jestem gotowa — tłumaczy. — Przepraszam.

— Okay — odpowiada Bartek z miną zbitego psa. — Nie zrobimy nic bez twojej zgody.

***

Następnego dnia, na pierwszej przerwie w szkole, poinformował chłodno, że sobie przemyślał sytuację. I że jeśli nie może rozładowywać męskiego napięcia w Agacie, to nie widzi sensu spotykać się dalej; masturbacja w pojedynkę już mu nie wystarcza.

Tydzień później przez telefon Agata zwierzyła się Dawidowi:

— Za dużo o tobie myślę.

***

Z Wybrzeża do Podkarpacia daleko. Wyskoczyć rano i wrócić tego samego dnia po południu, w zwykłych godzinach pracy, niepostrzeżenie dla żony się nie da. Nawet samolotem. Zwłaszcza, że wszystkie połącznia są z przesiadką w Warszawie, wydłużającą podróż do minimum trzech godzin, nie licząc czasu potrzebnego na dojazd do i z lotniska. A pojechać po kryjomu czasami się chce. Czasami trzeba.

A potrzeba, jak mówią znawcy tematu, jest matką wynalazku. Dawid znalazł rozwiązanie. Nie na darmo piastuje urząd adiunkta, posadę naukową. Wymyślił, że odbędzie podróż prywatną pod pozorem wizyty służbowej, do wydawnictwa naukowego i przy okazji do kolegi po fachu w Warszawie, w celu pilnie niezbędnych konsultacji. W ten sposób z trzech dni nieobecności w domu mógł wygospodarować trzy godziny dla Agaty — przyjaciółki poznanej w poprzednie lato za oceanem.

— Jejku, ale fajnie! Nie wierzę, że przyjechałeś — Agata rzuciła mu się na szyję przy furtce jej domu dokładnie minutę przed południem. Ubrana w T-shirt ze sklepu z suwenirami na lotnisku pod Frankfurtem, prezent od Dawida. Bez stanika, bo przecież swego czasu oddała ten element bielizny Dawidowi na pamiątkę.

— Piękna jak zawsze — odpowiedział gość z zachwytem.

— Chodź do środka, zanim sąsiedzi zobaczą, że mam nowego kochanka.

— Będą mi zazdrościć?

— Tego nie wiem, ale wolę, żeby nikt nie zakablował rodzicom. Niektórzy potrafią być wścipscy.

Zaprowadziła gościa od razu do sypialni na górze.

— Herbatą poczęstuję cię później — zaśmiała się — najpierw cię pocałuję, dobrze, Dawidzie?

Zaraz potem T-shirt Agaty i koszula Dawida spoczęły na krześle. Dziewczyna wskoczyła na kochanka okrakiem. On czym prędzej położył ręce na jej boku i piersi. Zaczęli się całować, delikatnie muskać się nawzajem ustami. Dawid przy tym całą dłonią masował szybko twardniejący sutek. Dawid też błyskawicznie twardniał w reakcji na kontakt z ciałem młodej kobiety.

— Bartek wie o nas? — zapytał, przenosząc pocałunki na szyję Agaty.

— Wie. W końcu musiałam mu powiedzieć — zaczęła tłumaczyć . — Nie rozumiem go. Najpierw mnie rzuca, potem prosi, żebym do niego wróciła. Potem mówi, że to ja jestem wszystkiemu winna. I znowu, następnego dnia, przeprasza i chce być razem.

— Chciał twoje cycuszki. — Dawid skierował usta jeszcze niżej, zaczął całować pod obojczykiem.

— Na pewno — potwierdziła Agata. Przytuliła głowę Dawida tak, że jego policzek znalazł się na jej mostku, centralnie między piersiami. W kilku zdaniach dokończyła opowieść: — Zaczął mnie denerwować tymi zmianami nastroju. Naprawdę miałam go już dosyć. I powiedziałam w końcu, że mam kogoś innego, profesora historii. Oczywiście bez nazwiska, ani niczego. Że masz czterdzieści lat i długo się biłam z myślami, czy mogę być z kimś tak dużo starszym.

— Uwierzył?

— I tak, i nie, nie wiem. Tylko myśli, że jesteś nauczycielem. Nawet chciał iść do jednego historyka, nawrzucać od pedofili i takich tam.

— Do historyka z waszej szkoły?

— Tak. Problem tylko w tym, że jest dwóch, którzy ewentualnie by pasowali. Jeden jest starym kawalerem i to jego Bartek podejrzewa bardziej, ale drugi jest przystojniejszy i bardziej kontaktowy, że tak powiem.

— Co masz na myśli?

— Lubi dziewczynki — Agata się zaśmiała głośno. Trzymając w rękach głowę Dawida, otarła się lewą piersią o jego policzek.

— Wszyscy lubimy. — Dawid zaczął obwąchiwać sutek, trącając go czubkiem nosa.

— No to w końcu do nikogo nie poszedł. Nakrzyczał na mnie, że kłamię i zmyślam, a potem, że cię zabije, to znaczy tego nauczyciela historii.

— Za co chce mnie zabić?

— Za to, że mnie popsułeś. — Agata zaśmiała się ponownie. I zaraz podsunęła pod nos Dawida swój drugi sutek.

— Popsułem?

— Tak. Popsułeś. Zwymyślał cię od Krystków. Wiesz o kogo chodzi, o tego łowcę nastolatek, co się przez niego zabiła jedna dziewczyna, po tym jak ją zgwałcił. Powiedział, że takich jak ty, to znaczy ten Krystek, że takich bandytów trzeba zabijać profilaktycznie, żeby nie popsuli więcej dziewczyn.

— Agatko, to zaczyna brzmieć jak brednie szaleńca — powiedział Dawid, składając pocałunek na prawym sutku.

— Wiem, dlatego ci mówię. Jejku, jak ja cię kocham!

— Ale on musi być w tobie szaleńczo zakochany.

— Myślisz?

— Jestem pewien. — Zaczął ssać pierś, jakby ją chciał całą zmieścić w buzi.

Nasyciwszy się biustem, Dawid powrócił do całowania w usta. Dostał do polizania języczek.

— Prawie nic o tobie nie wiem — mruknęła Agata, przerywając na chwilę pocałunek. — Powiesz mi coś o twojej pierwszej dziewczynie? Po ile mieliście lat?

Położyli się na bokach, przodem do siebie.

— Stary byłem — odpowiedział Dawid z przekornym uśmiechem. — Na studiach, na czwartym roku.

— A ona?

— Młoda. Z gimnazjum. — Dawid znowu zaczął masować Agatę po biuście. Nieoczekiwanie dla siebie, przypomniał sobie, z jakim zapałem poznawał ciało tamtej dziewczyny. Pierwszej, jakiej odważył się włożyć rękę pod bluzkę. — Córka jakichś znajomych mojej nauczycielki z liceum. Miałem jej poudzielać korepetycji.

— To poudzielałeś?

— No tak. Ale naprawdę się uczyliśmy. Nawet więcej niż było umówione. Rodzice Rozalki płacili mi za dwie godziny lekcyjne, czyli dziewięćdziesiąt minut, a myśmy siedzieli dwie pełne godziny, a nawet dłużej. I przez ten czas zajmowaliśmy się tylko historią. Przynajmniej przez pierwsze trzy miesiące.

— A potem?

— A potem przeniosłem czas lekcji na godziny, kiedy Rozalka była sama w domu. I zaczęliśmy rozmawiać też o innych rzeczach.

— O jakich?

— O tym, co najważniejsze dla nastolatek.

— To znaczy?

— O przyjaźni, używkach, problemach w miłości i seksie.

— Musisz mi opowiedzieć. — Agata zaczęła całować Dawida po policzkach.

— Po co?

— Nie wiem. Po prostu chcę wiedzieć... Zaciągnąłeś ją do łóżka?

— Można to tak nazwać.

— Pozbawiłeś dziewictwa?

— Tak.

— Zawsze lubiłeś młodsze. — Agata zaśmiała się cicho i wturlała na Dawida, obejmując go nogami w pasie.

Poczuł się jak dwadzieścia lat wcześniej, kiedy Rozalka, kładąc się na nim w połowie rozebrana, ocierała się o jego tors swoimi młodymi piersiami. Przyjemnie go łaskotały. Wydawały mu się duże w zestawieniu z ogólnie filigranowym ciałem nastolatki.

— Chyba tak — odpowiedział.

Pocałowali się. Poprzytulali. Dawid zdjął spodnie, Agata spódniczkę, milcząc, jakby każdy ruch był wcześniej umówiony. Położyli się ponownie.

— Mogę go dotknąć? — zapytała Agata po chwili głębokiego zastanowienia. Wzrokiem dała znać, że chodzi jej o członek.

— Oczywiście, jeśli chcesz.

— Chcę. — Agata wsunęła dłoń w bokserki. — Ciepły jest. — Zaczęła badać palcami. — Gruby. Fajny. — Żeby jej ułatwić zadanie, Dawid zdjął majtki. Agata natychmiast otoczyła członek dłonią. Z przejęciem w głosie komentowała dalej. — Bartek miał długiego, ale cieńszego niż twój.

— Robiłaś mu dobrze ręką?

— Raz. Nie mogłam powstrzymać ciekawości — odpowiedziała z zalotnym uśmiechem na ustach, ale też czując się nie w porządku wobec Dawida, jakby dopuściła się zdrady. Dlatego potrzebowała jakiegoś usprawiedliwienia. — Musiałam sprawdzić, jaki jest w dotyku.

— Ciekawość to pierwszy krok do piekła — zażartował Dawid, przyglądając się, jak zaciśnięta dłoń dziewczyny pomału przesuwa się po pół centymetra w górę i na dół.

— Wiem, wiem. Bartek namawiał, żebyśmy się zaczęli kochać, ale ja nie mogłam. Nie z Bartkiem... Dziwne, Dawidzie: może mieć każdą, a uparł się akurat na taką dziwolągę, co go nie chce. Prawda, że dziwne?

— Dziwne, ale tak często bywa.

— Też tak miałeś?

— Nie... Ja nie z tych, co mogą mieć każdą. Nigdy nie byłem specjalnie popularny.

— Dziwne.

— Może i tak.

— Ja też nie mogę narzekać na nadmiar powodzenia.

— Dziwne.

— A jednak. Średnio interesuje się mną jeden chłopak na rok. Tak jakoś. W zeszłym roku zainteresowałeś się ty. W tym Bartek.

— A dwa lata temu?

— Nikt. Ale trzy lata temu był taki Patryk. — Agata uśmiechnęła się tajemniczo. — Nie wiem, co we mnie widział.

— Ładną i mądrą dziewczynę?

— Oby. — Ładna i mądra dziewczyna parsknęła śmiechem. — A twoja pierwsza dziewczyna, ta co mówiłeś, była ładna i mądra?

— Ładna na pewno. — Dawid puścił oczko.

— Rozumiem.

— Ty jesteś ładna imądra — powiedział Dawid i zaproponował zmianę pozycji. Zdjął rękę Agaty ze swojego członka, przekręcił ją na plecy i zajął miejsce między jej nogami.

Zaczął całować po policzku i obojczyku. Jednocześnie ocierając się o jej krocze. Członkiem celował w łechtaczkę.

— Ach! — Po kilku próbach Agata zasygnalizowała trafienie. — Ach! Dawidzie, co ty ze mną robisz?

— Nakłaniam.

— Do czego?

— Do zdjęcia majteczek.

Dwie minuty później był już w niej w środku.

— Oj... oj... oj.... — westchnęła kilka razy, kiedy zagłębiał się w nią stopniowo, małymi pchnięciami.

Potem już nie wzdychała. Otworzyła szeroko buzię i sapała w takt ruchu bioder kochanka. Z zamkniętymi oczami, jakby spała. Obudziła się, dopiero gdy Dawid spytał:

— Mogę skończyć w tobie?

— Nie masz prezerwatywy?

— Mam, ale nie chcę teraz z ciebie wychodzić.

— Aha.

Chciała się zastanowić, ale Dawid inaczej odczytał odpowiedź. Przyspieszył pchnięcia. Aż w pewnej chwili zastygł w bezruchu. Tylko jego członek pulsował w ciasnym, gościnnym wnętrzu.

— Mm... — opadł na Agatę, jak tylko danina została złożona.

— To już?

— Tak.

— Ale mi się kręci w głowie.

— Mnie też świat teraz wiruje. Odpoczniemy, Agato. — Położył się obok dziewczyny. Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, że oboje są zlani potem.

Agata jeszcze przez kilka chwil o niczym nie myślała.

— Czuję się jak twoja była dziewczyna, kiedy pierwszy raz zrobiła to z tobą — powiedziała półżartem, dochodząc do siebie.

— Mam nadzieję, że jest ci lepiej — odpowiedział Dawid z autoironicznym przekąsem. Nie mógł zapomnieć, że jego pierwszy raz z dziewczyną zakończył się, wytryskiem, zanim się zdążył zacząć.

— Dlaczego?

— Bo zasługujesz na najlepsze. — Zrobił unik od odpowiedzi. Nawet po dwudziestu latach było mu wstyd z powodu tamtego eiaculatio praecox.

— A ja się do czegoś nadaję?

— Jesteś piękna, mądra i super.

— Właściwie to ja nic nie robiłam. Byłam bierna. — Agata zrobiła niewinną minę. — Nawet nie wiem, co się z nami działo.

— Jesteś świetna. Możemy się umyć?

Na wspólny prysznic czasu starczyło. Lecz na niewiele więcej. Wylot na drugi koniec Polski się udał, obojgu tajnych kochanków dał satysfakcję. Ale zostawił jeszcze większy niedosyt.

***

Tymczasem Bartek wymyślił, jak uratować zerwany związek:

— Chodź, pojedziemy nad morze — zaproponował, wprosiwszy się do Agaty na poważną rozmowę. — Wynajmiemy domek. To nam dobrze zrobi.

— Co! Jak ty to sobie wyobrażasz? Będziemy w dzień chodzić na plażę, a co w nocy?

— No, wiesz, jesteśmy dorośli.

— Nie ma mowy. Nie pojadę z tobą na wakacje tylko we dwoje.

— To weźmiemy kogoś jeszcze.

Padło kilka propozycji: parę z ich już byłej klasy, brata Bartka z dziewczyną, kolegów z klubu sportowego. Wszystkie spotkały się z tą samą odpowiedzią: zdecydowanym kręceniem głową. Ale pomysłowość chłopaka i zawziętość w dążeniu do celu stopniowo udobruchały Agatę. Rozweseliły, wskrzesiły obumarłą sympatię.

— Bartku, to nie ma sensu — powiedziała, szczerze współczując.

— To weźmy twoją siostrę! — wymyślił ostatnim tchnieniem intelektu. — Ma już chłopaka?

Chodziło o Amelkę, cioteczną siostrę Agaty. Bartek miał przyjemność spotkać ją kilka razy osobiście, kiedy przyjeżdżała odwiedzić rodzinę.

— Nie ma. A co, chcesz jej kogoś znaleźć? — Agata roześmiała się do rozpuku.

— Nie, ale jakby miała, to by mogli oboje z nami jechać.

— Za młoda jest na takie wyjazdy.

— Nic jej się nie stanie.

— No, nie wiem.

Wakacyjny wyjazd z Bartkiem jako narzeczonym nie wchodził w grę, ale pomysł spędzenia kilku dni z siostrą cioteczną gdzieś daleko od rodziny i znajomych padł na podatny grunt. Agata zaczęła się zastanawiać jak to rozegrać najlepiej. I czy by nie skorzystać z okazji i będąc już na Wybrzeżu, zorganizować randkę z Dawidem.

Musiałaby wtedy wtajemniczyć Amelkę, podzielić się tajemnicą. „Ale to mądra dziewczyna” — myślała — „Zrozumie”. Gdyby spotkanie z Dawidem miało naprawdę się udać, nie wykluczała nawet wyjazdu z Bartkiem, gdyby to było konieczne. Użyłaby wtedy chłopaka jako narzędzie, wykorzystała perfidnie jego uczucie i upokorzyła. Na usprawiedliwienie miała tylko to, że i on chciał ją wykorzystać, seksualnie, i nawet się z tym nie krył, tylko racjonalizował ratowaniem związku, miłością, uczuciem, jakiego de facto między nimi nie było.

Bartek tymczasem nie czekał z założonymi rękami. Poinformował o swoim pomyśle mamie Agaty, pytając, czy z punktu widzenia rodziców będzie w porządku, jeśli ich córka wyjedzie z nim na wakacje. W ten sposób w dwie minuty zjednał sobie najcenniejszego sojusznika.

— Twój Bartek to bardzo miły chłopak — powiedziała potem mama Agaty konfidencjonalnym tonem. Lubiła Bartka. Oczami wyobraźni widziała w nim swojego przyszłego zięcia.

— No tak, miły — przyznała Agata, zaskoczona oświadczeniem mamy. Wzrokiem i wyrazem twarzy zadając pytanie: o co chodzi?

— Dzwonił dzisiaj, jak ciebie nie było w domu.

— Tak? A co chciał?

— Porozmawiać z tobą.

— Aha — Agacie w tym momencie stanowczo nie było już do śmiechu. Czuła podstęp szyty bardzo grubą nitką. — Mamo — powiedziała z naciskiem — ale ja z nim już nie chodzę.

— Jak to? Od kiedy?

— A już ze trzy tygodnie.

— I nic nie mówiłaś?

— Egzaminy miałam. Poza tym nie było o czym.

— Zawsze możemy porozmawiać.

— Wiem, ale tę sprawę muszę sobie sama poukładać.

— Córeczko?

— Naprawdę, mamo. Muszę sobie sama wszystko przemyśleć. Na spokojnie. Sama.

Po tej rozmowie temat wakacji z Bartkiem był, jak to się mówi, załatwiony. Nawet najpotężniejszy sojusznik nie pomógł pomysłowemu chłopakowi.

— Mamo, co byś powiedziała, jak bym zabrała Amelkę na kilka dni gdzieś nad wodę? Mogłabym wynająć domek kempingowy?

— No, nie wiem, Agatko. W zasadzie...

— Dziękuję, mamo! — Agata podskoczyła z teatralnej radości. — Pytanie brzmi, czy zapatronujesz ten wyskok. Może na spółkę z tatą? On też lubi czasem posponsorować.

— No, pomówimy o tym jeszcze, dobrze? Najpierw trzeba to będzie uzgodnić z ciocią.

— To oczywiste. Dziękuję, mamo!

— Proszę, proszę...

W połowie lipca plan wyjazdu został dopięty na ostatni guzik. Oficjalnie, jak głosi wersja rodzinna, patronat objęli rodzice Agaty, jako nagrodę-stypendium za dobrze zdaną maturę.

— Juhu! Jedziemy! — zawołały siostry zgodnym chórem w trakcie rozmowy przez Internet.

***

Tata Agaty przywiózł siostry na miejsce, poletko domków kempingowych położone niecałe trzy kilometry od zejścia na plażę w niedużym miasteczku nad Bałtykiem. Zostawił dziewczynom prowiant, uregulował opłaty, przekąpał się w morzu i następnego dnia rano ruszył w powrotną drogę do domu.

Jedną noc Agata i Amelka spędziły same. Po czym, w dzień, około południa, w miasteczku, w umówionym miejscu, spotkały Dawida. Razem z nim usiadły przy stoliku na tarasie restauracji.

Gdyby ktoś zechciał zadać sobie trud i dokładnie zmierzyć czas, jaki upłynął od pożegnania z tatą Agaty, to by stwierdził, że Dawid przybył dokładnie dwadzieścia pięć godzin i czterdzieści trzy minuty potem. Ale taka dokładność nie jest nam potrzebna. Wystarczy wiedzieć, że odjazd jednego mężczyzny i przyjazd drugiego dzieliła mniej więcej doba, czyli bezpieczny zapas czasu, żeby uniknąć przypadkowego spotkania i dekonspiracji.

— Miło cię poznać, Amelko. — Dawid podał dziewczynie rękę, półoficjalnie.

— Mnie też miło.

Przyglądali się sobie uważnie. Pierwszy raz na żywo. Wcześniej widzieli się tylko na zdjęciach i słyszeli to i owo z opowiadań Agaty. Właściwie całkiem sporo, można by wręcz zaryzykować twierdzenie, że wszystko. Wszystko, co Agata chciała żeby wiedzieli. Niektóre szczegóły oczywiście zataiła przed siostrą, kilka dodała, względnie poprawiła, posiłkując się fantazją.

— Jesteś jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach — powiedział Dawid, porozumiewawczo puszczając oko do obu blondynek. Cieszył się ze spotkania. Promieniował radością. — Od razu widać, że jesteście siostrami, tak bardzo jesteście podobne do siebie.

Trochę oczywiście koloryzował, żeby rozmowa była barwniejsza, ale faktycznie dawało się zauważyć podobieństwa. Obie dziewczyny miały smukłą sylwetkę, okrągłą twarz z pulchnymi policzkami jak dwie połówki jabłka, jasne proste włosy zaczesane do tyłu w kucyk. Różniły się wzrostem. Amelka była o pół głowy niższa. I wielkością biustu. Młodsza Amelka, ubrana w luźną bluzkę na ramiączka, sprawiała wrażenie niemalże płaskiej. Agata miała do zaoferowania znacząco większe zabawki. Dawid pochłaniał obydwie siostry wygłodniałym wzrokiem. Czuł się jak wilk z dwiema Czerwonymi Kapturkami.

— Agata mówiła, że znacie się z Ameryki — powiedziała Amelka nieco szczebiotliwym, dziewczęcym, bardzo młodym głosem.

— Tak. — Dawid opowiedział o czterdziestostopniowym upale, plaży w Santa Monica i autobusie na lotnisko, do którego wsiadła zjawiskowa rusałka, jak się okazało, z Polski.

Zamienił się w radio nastawione na czytaną powieść w odcinkach. Hipnotyzował obydwie nastolatki tembrem głosu doświadczonego wykładowcy i elektryzował ciekawskim wzrokiem.

— Fajnie. Też bym chciała pozwiedzać Amerykę.

— Pozwiedzasz.

— I poznać kogoś ciekawego — dodała Amelka z uśmiechem, wyrażając uznanie graniczące z zachwytem.

Jej starsza siostra była dumna z siebie, zadowolona, że może zaimponować odbytą podróżą w odległy zakątek świata i poznanym tam przyjacielem umiejącym interesująco opowiadać.

— Pokażecie mi plażę? Chyba dopiero stamtąd wróciłyście. Takie jesteście pięknie opalone.

— Pokażemy — odpowiedziała wesoło Agata w imieniu swoim i siostry.

Każdy miał swoje wyobrażenia i nadzieje odnośnie wieczora. Również obawy, lęki.

Agata chciała spędzić noc w objęciach Dawida, ale tak, żeby Amelka nie była świadkiem, ani wzrokowym, ani słuchowym, żadnym. Młodsza siostra została dopuszczona do wielkiej tajemnicy, ale nie we wszystkich detalach. Wiedziała o przyjaźni z profesorem, ale nie o fizycznym aspekcie tej przyjaźni. Ze słów Agaty wynikała miłość platoniczna, romantyczne, niedościgłe zakochanie, a nie miłość skonsumowana. Nie mówiąc już o intymnościach z dopiero co poznanym człowiekiem, na pokładzie samolotu. To niewinne wyobrażenie o moralności i uczuciach starszej siostry miało w miarę możliwości nie ulec zmianie.

Dawid chciał się kochać z Agatą. To był program minimum. Ale jak to samiec, drapieżnik niewierny i poligamiczny, wilk podstępny, wiecznie głodny, nigdy nienasycony, myślał też o drugiej dziewczynie. Myśli te nie przybierały formy konkretnego planu, oczywiście. Już samo poderwanie Agaty wyczerpywało wszelkie znamiona cudu, czyli zdarzenia niemożliwego z natury. A co dopiero wyrwanie dwóch nastolatek! Prawdopodobieństwo sumy zdarzeń nie jest przecież sumą indywidualnych prawdopodobieństw — w naszym wypadku z natury nieprawdopodobnie małych — lecz iloczynem! A iloczyn dwóch bardzo małych ułamków, granicznie bliskich zera, to ile? Jeszcze mniejsza liczba, jeszcze bliższa asymptoty. Tyle podstaw matematyki Dawid pamiętał ze szkoły. Poza tym bycie naukowcem zobowiązuje: nie ignorować matematyki, nie negować praw przyrody, ergo nie liczyć na cuda. Ale nawet naukowiec ma prawo do skrytych marzeń. Dawid nie wykluczał więc, w marzeniach znanych tylko jemu, seksu z drugą nastolatką. „Po obiedzie” — uśmiechał się w duszy — „pasuje przecież deser”.

Amelka była przede wszystkim ciekawa, co przyniesie ten nietypowy wyjazd. Nie rysowała w wyobraźni konkretnych planów. Liczyła na przygodę, zabawę i jak większość niedorosłych kobiet, dopiero uczących się siebie i życia, łaknęła uwagi mężczyzn doceniającej i potwierdzającej jej kobiecość. Każda kobiecość wymaga docenienia, i doceniania, najlepiej stale, ale kobiecość dojrzewająca, jeszcze nie w pełni ukształtowana wymaga szczególnie.

Na plaży Dawid nie mógł napatrzeć się na dwa młode ciała w bikini. Para nóg idealnych i para nóg trochę chudszych od ideału, biodra i te z prawej, i z lewej, w czarnych i czerwonych majtkach, doskonałe, pośladki jędrne w sam raz do podszczypania, szyje odsłonięte, zapraszające do całowania i drażnienia zębami.

Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że po plaży spaceruje szczęśliwy ojciec z dwiema córkami, ale byłby to fałszywy wniosek. Przy ojcu nie kręci się biodrami tak kusząco, jak właśnie kręciły siostry. I nie szuka się tak często kontaktu wzrokiem.

— Szkoda, że nie jesteśmy na Wschodnim Wybrzeżu. — Dawid w pewnej chwili zmienił temat.

— Gdzie? — zapytała Amelka.

— W Kalifornii — odpowiedział Dawid, posyłając tajemniczy uśmiech jako sygnał, że konwersacja ma zmierzyć do określonej puenty, i prośbę o pytanie dlaczego.

— W Los Angeles — dodała Agata tonem eksperta. — W Santa Monica.

— Dlaczego? — zapytała Amelka, prawidłowo odczytawszy życzenie Dawida.

— Bo tam fajne laski, takie jak wy, często chodzą toples.

— Naprawdę? — Amelka gotowa była uwierzyć, ale mając pod bokiem drugiego eksperta od Ameryki, nie mogła nie sprawdzić na gorąco tej informacji.

— Naprawdę? — powtórzyła Agata, udając zdziwienie — Nie zauważyłam. — Puściła oczko do siostry.

— A ja tak. No ale byłem tam na plaży tak naprawdę tylko raz i może miałem więcej szczęścia.

— U nas to nieprzyjęte. Nikt się nie opala bez nacycnika — stwierdziła Agata pół żartem, pół moralizatorsko serio.

— Niestety — potwierdził Dawid.

— Dlaczego niestety? — zaszczebiotała Amelka, podchwytując temat.

— Nie wypada mi tego mówić. — Dawid naprawdę poczuł wyrzut sumienia. Ale tylko na bardzo krótką chwilę. Zadowolony był z siebie, że rozstawianie akcentów przechodziło skutecznie.

— Nam możesz powiedzieć. — Amelka wesoło zabiegła Dawidowi drogę.

— Mogę?

— Możesz — potwierdziła Agata. — Nam możesz wszystko mówić — dodała zalotnie.

— No dobrze, skoro muszę. Jak byście się opalały toples, to bym zobaczył wasze cycuszki.

— Ale świntuch z ciebie! — Agata szturchnęła go lekko w bok. — Nasze cycuszki nie są do pokazywania — dodała wesoło półgłosem — na plaży. Co nie, Amelko?

— Aha. — Amelka kiwnęła głową.

Od tej chwili, przez jakiś czas co kilka kroków ukradkiem sięgała ręką do ramiączek stanika, żeby sprawdzić, czy dobrze leżą. Ta nerwowość nie uszła uwadze mężczyzny. Coraz bardziej się cieszył na nadchodzący wieczór.

— Dawidzie, to dużo osób plażuje w Stanach bez staników? — zagadnęła Amelka trochę później, kiedy weszli do wody i przez chwilę Agaty nie było w zasięgu głosu.

— Mniej więcej połowa — odpowiedział Dawid pół żartem. — W większości ta brzydsza połowa.

— To znaczy?

— Mężczyźni toples, kobiety w stanikach. Ale zdarzają się wyjątki.

— Aha.

— Takich ładnych jak ty tam nie było.

— A Agata?

— Na pewno była jednym z tych wyjątków i opalała się bez stanika. Ale ja tego nie widziałem. Nie znaliśmy się jeszcze.

— A chciałbyś?

— Zobaczyć? No jasne. Was obie. — Nie dopowiedział, że z obejrzenia Amelki cieszyłby się nawet bardziej, bo jej w odróżnieniu od Agaty jeszcze nagiej nie oglądał. — Jesteś ogólnie ładna, więc na pewno masz też ładne cycuszki. Twój chłopak musi je bardzo lubić.

— Dobrze by było — zaszczebiotała nastolatka.

— Pokażesz potem?

— Nie wiem. — Zaśmiała się i odpłynęła na fali w kierunku siostry.

Dla Dawida zapowiadał się interesujący wieczór. Jeden z tych, co przechodzą do historii.

***

Przedsmaku wieczora dostarczył już sam spacer na pole campingowe. Wychodząc z plaży, dziewczyny założyły bluzki. Po czym wyjęły spod nich wilgotnie jeszcze staniki od bikini. Najpierw Agata, potem Amelka.

— Daj, potrzymam — zaproponował Dawid obojgu dziewcząt na raz. Po czym bezczelnie zagapił się na charakterystyczne pagórki uwypuklone na bluzce Amelki.

Biorąc od niej stanik, niby przypadkiem wierzchem dłoni musnął ją po brzuchu. W ramach stopniowego zmniejszania dystansu. Agata nie miała nic przeciw. W jej interesie leżało, żeby przyjaciel i cioteczna siostra złapali jak najlepszy kontakt.

Będąc gościem incognito, Dawid zdecydował nie wjeżdżać samochodem na teren campingu, tylko zaparkować w mieście. W myśl zasady, że im mniej śladów i świadków, tym mniejsze ryzyko. Dlatego szli pieszo.

Po drodze niejeden przechodzień z naprzeciwka czy sprzedawca bibelotów w budce przy chodniku zerknął w stronę dziewczyn, kierując wzrok na biust dygoczący pod bluzką. Z zazdrością i lękiem, że ich niemoralne myśli widać jak na dłoni, spoglądali spode łba na Dawida. A on śmiał się w duchu, mówiąc do nich dumną miną: to nie córki, to mój obiad i deser, i kolacja ze śniadaniem. Snuł plan, jak skłonić Amelkę do zdjęcia bluzki, a przy tym nie obrazić Agaty.

— Zatrzymamy się na lody? — zapytał.

Amelka gotowa była dać się skusić, nie bacząc na pożądliwe spojrzenia przygodnych mężczyzn, a może bacząc. Agata uznała jednak, że lepiej unikać gęstych skupień ludzi, takich jak w lodziarni. Wolała nie spowalniać, tylko szybciej poczuć kameralną atmosferę swojego domku.

— A może kupimy ze sobą i zjemy na campingu? — zaproponowała. — Dawidzie, wejdziesz do marketu, a my poczekamy przy wejściu?

W małym miasteczku wszystko jest na wyciągnięcie dłoni. Do marketu doszli w pięć minut.

— Fajny ten Dawid — powiedziała Amelka, gdy tylko zniknął za drzwiami.

— Niefajnego bym nie zaprosiła — potwierdziła Agata, zadowolona z siebie i z coraz bardziej udanych wakacji.

O problemach z nieszczęśliwie zakochanym rówieśnikiem nie pamiętała już ani odrobinę. Z mężczyzn liczył się tylko Dawid. Postawa siostry potwierdzała niezbicie, że to doskonały wybór, pomimo tego że wykraczający poza nawias ogólnie przyjętych standardów moralności i przyzwoitości.

— Aga, nie przegięłyśmy trochę? Wszystko nam widać — zapytała Amelka z trochę udawaną troską.

— No tak, ty trochę przesadziłaś z tą bluzką. Jak się ruszasz i zginasz, to faktycznie widać sporo — odpowiedziała Agata, chichocząc. — Ja założyłam normalną bluzkę, wszystko mam zakryte.

— Powiedzmy. — Amelka puściła oko.

— Ale nie martw się. Niczego tam nie masz, to nie masz się czego wstydzić. Poza tym wieczorem w piżamie będzie widać jeszcze bardziej.

— Tobie też. Nie będziesz się wstydzić przy nim? — Ton Amelki zrobił się poważny.

— Nie.

— Podobasz mu się.

— Wiem. Ale nie ja jedna. Jak się na ciebie patrzy, robię się zazdrosna/

— Oj, weź, Aga!

— No co, mówię tylko, że mam seksi siostrę. — Agata szturchnęła Amelkę łokciem.

— To tak jak ja — odpowiedziała Amelka. Czuła się komfortowo, lubianą, akceptowaną, pożądaną. I bezpieczną.

Podobnie Agata, nie widziała powodów do zmartwień.

O konkurencji żadna z nich nie myślała. Było dla nich oczywiste, że wychowawszy się razem, doświadczywszy wpływu tych samych osób, wykształciły podobny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. I ludzi w ogóle. Ceniły te same cechy, lubiły te same osoby, więc i zabujać się mogły w tym samym facecie. Nic w tym dziwnego.

Tymczasem w sklepie Dawid znalazł ostani brakujący element dla swojego planu na wieczór. Kupił lody na popołudnie i karty do gry na potem.

***

Do wyposażenia domku należał stół z ławą do siedzenia i parasolem ustawione na zewnątrz. Miejsce w sam raz na popołudniowy piknik. Dziewczyny miały już przygotowane coś do jedzenia. Wystarczyło wyjąć z lodówki i odgrzać. Dawid dostarczył deser. Czuli się swobodnie, jakby się znali od początku świata, nawet Amelka i Dawid.

— A wiesz, że Amelka wygrała konkurs historyczny? — Agata zaczęła nowy temat, kiedy poprzedni osiągnął stadium mniej więcej omówionego.

Tego Dawid nie wiedział.

— Olimpiadę? — zapytał.

— Coś w tym rodzaju — odpowiedziała skromnie Amelka, trochę się wstydząc. Gdyby to była prawdziwa olimpiada, byłoby się czym chwalić, ale to był tylko lokalny konkurs, jakich wiele. — Też punktowany. — Nie lubiła, kiedy w rodzinie przykładano nadmierne jej zdaniem znaczenie temu sukcesowi.

— W jakim sensie punktowany?

— Daje dodatkowe punkty, jak się zdaje do liceum.

— I jaki był temat tego konkursu? — Dawid pytał już tylko z uprzejmości, no i też żeby podtrzymać płynność rozmowy. Często tak bywa, że samo rozmawianie jest ważniejsze od treści.

— Żołnierze wyklęci i mord wołyński.

— Ciekawy temat — Dawid kiwnął głową. — Ciekawe zestawienie. — Zadumał się przez chwilę, profesjonalnie, jako zawodowy historyk.

— Taki sobie. — Amelka wzruszyła ramionami.

— Tak, oklepany i wyświechtany ostatnimi czasy. Zawłaszczony przez marnych polityków. Ale to nie jest tylko polski problem, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to gada się o historii, najczęściej głupio.

— Głupio jak na apelu z okazji jakiegoś święta? — zapytała Amelka.

— Pewnie tak. Zależy kto co mówi.

— U nas dyrektor zawsze cos mówił o historii i tego nie dało się słuchać.

— To dlaczego to był ciekawy temat? — zapytała Agata, demonstrując zdolność krytycznego odbioru informacji.

— Bo UPA, ci ukraińscy partyzanci odpowiedzialni za mordy na Wołyniu, to też żołnierze wyklęci. Tak samo jak nasi byli ścigani po wojnie, bo nie pasowali nowym władzom. Ale chyba nie o to chodziło autorom konkursu. Co?

— Chyba nie. UPA byli źli, a żołnierze wyklęci dobrzy — potwierdziła Amelka.— Wiedziałam, że to nie takie proste.

— Wiedziałaś i mimo to wygrałaś w konkursie? — Dawid pozwolił sobie na prowokacyjną uszczypliwość, jak to profesor. Bo profesorskie nawyki to druga skóra. Nie da się jej odwiesić na kołku, nawet na czas bajerowania małolat.

— Pytania były łatwe. — Amelka umiała udawać skromną. Długo doskonaliła tę zdolność, jako reakcje obronną na niezasłużone pochwały.

— Amelka była zawsze zdolną dziewczynką — wtrąciła Agata — a reszta to głąby. Nie dziwne, że wygrała.

Dawid się tylko uśmiechnął. W głębi duszy jednak przyznał rację na sto dwadzieścia procent. Zrozumiał też, że w Agacie i jej siostrze ceni nie tylko atrakcyjne ciało, ale też intelekt. Zdecydowanie nie z każdą nastolatką miałby o czym rozmawiać.

— Punkty pomogły dostać się do liceum?

— Trochę tak — potwierdziła Amelka.

— I tak by się dostała. — Agata poklepała siostrę po ramieniu.

— No, nie wiem. I tak zabrakło mi punktu, żeby się dostać na ten profil, co chciałam.

— Na jaki chciałaś iść?

— Językowo-psychologiczno-społeczny, JPS — Amelka spojrzała na Dawida pytająco, jakby się chciała dowiedzieć, co on sądzi o jej, już nieaktualnym, wyborze — a trafiłam do zwykłego mat-fiz-chemu.

— Języki, psychologia, nauki społeczne i mat-fiz-chem — Dawid zrobił zamyśloną minę — to dosyć odległe kierunki. Dlaczego się tak zdecydowałaś?

— Bo w tej klasie był niemiecki jako drugi język, no i Agata była na biol-chemie i nie narzekała.

— Jasne, wszystko rozumiem. Zdolne dziewczynki.

— Oj tam — odpowiedziały obie zgodnym chórem.

— I jakie masz wrażenia, Amelko, po pierwszym roku? Jesteś zadowolona z profilu?

— Tak. Nawet bardziej niż gdybym się dostała na ten JPS.

— Dlaczego?

— Psychologia to nie nauka.

Po tej wymianie zdań Agata weszła na chwilę do domku, do toalety.

Dawid w tym czasie zdążył powiedzieć Agacie jeszcze jeden komplement, oczywisty i spodziewany:

— Zdolne i piękne. — Do komplementu dołączył porozumiewawczy uśmiech.

— Oj tam.

— I seksowne — dodał szeptem.

— Nieprawda — odpowiedziała Amelka też szeptem, nachylając się nad stołem, żeby jej cichy głos dotarł do Dawida.

Dawid też się nachylił i zerknął w dekolt luźnej bluzki na długich ramiączkach..

— Prawda absolutna. — Mrugnął okiem.

— Nieprawda — odpowiedziała licealistka.

Z trojga opcji: zrobić obrażoną minę i natychmiast zasłonić ręką dekolt, udać, że się nie zorientowała, że mężczyzna patrzy na piersi, ale wyprostować plecy, żeby już nie miał na co patrzeć, nie reagować, wybrała trzecią. Serce dudniło jej pod żebrami jak taraban, ale wytrzymała dobrych kilka sekund. Nie dała poznać, że doświadcza dreszczyku emocji.

W końcu jednak usiedli prosto. Amelka spuściła oczy, nie przestając się tajemniczo uśmiechać. Dalej w milczeniu zaczekali na Agatę.

Po tym pokazie, niby przypadkowym i nie mającym miejsca, Dawid nabrał dodatkowej pewności, że jego bezczelny plan rozebrania obydwu dziewcząt może się udać.

— Zagramy w rozbieranego pokera? — zapytał, jak tylko Agata zjawiła się w drzwiach domku.

— W co? — zapytała zaskoczona, wzrok kierując w kierunku Amelki, z niemą prośbą o dodatkowe informacje.

Amelka wzruszyła niewinnie ramionami. Ale nie wyglądała na zdziwioną ani zaskoczoną. Jej mina nie zdradzała żadnych oznak lęku. Wręcz przeciwnie, z wyrazu twarzy dało się odczytać ciekawość i może nawet nieco skrywaną nadzieję na coś.

— W pokera. Jak byłem po lody w markecie, kupiłem karty.

— W pokera już grałyśmy, prawda, Aga? — W głosie Amelki na pierwszy rzut ucha raczej zdystansowanym i bez emocji, z łatwością dało się poznać nutę entuzjazmu.

— Ale nie na rozbieranie — prychnęła Agata.

— No, nie. A jak się w to gra?

Dawid szybko wyjaśnił reguły. Gra miała się kończyć w momencie, kiedy pierwsza osoba straci całe ubranie.

— Ile masz rzeczy na sobie? — zwróciła się Agata do siostry.

— Wszystkich, razem z bielizną?

— Tak.

— Trzy.

— Ja też. To długo nie pogramy — Agata posłała uśmiech do Dawida i siostry — A jak już ktoś przegra, to co dalej?

— Potem odgrywki. Każdy odzyska, co stracił. Ale najpierw się ubierzemy bardziej odpowiednio, bo trzy rzeczy to faktycznie za mało. No i możemy trochę zmienić reguły i przejść do odgrywek nie kiedy ktoś straci wszystko, tylko kiedy wymięknie. Jak się nie zgodzi zdjąć ostatniej rzeczy.

— Ostatniej? — powtórzyła Agata z przekąsem.

— Na przykład. Jak się zgodzicie.

— A na czym mają polegać odgrywki?

— Będziemy odpowiadać na pytania. Odpowiesz i zakładasz swoją rzecz z powrotem. Aż wszyscy odzyskają wszystko. To co, możemy zagrać?

— Amelko? — Agata zwróciła się do siostry — Co robimy?

— Ja mogę zagrać.

— Na pewno?

— No tak. Tylko ile rzeczy możemy założyć?

— Tyle, ile macie — odpowiedział Dawid, w duszy zacierając ręce. — Tylko jest jedno ale — dodał — jeśli chodzi o bieliznę.

— Jakie? — zapytała Agata.

— Żeby było sprawiedliwie, musicie przystąpić do gry bez staników. Chyba że mnie też dacie jeden.

Dziewczyny wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami.

— No, nie wiem, co na to Amelka — mruknęła Agata, czując, że musi przynajmniej pro forma zatroszczyć się o sumienie i reputację młodszej siostry.

— Spoko. I tak nie przegram.

— Jesteś pewna?

— Oj, tak — nadmiar troski potrafi irytować — zresztą sama mówiłaś, że nie mamy się czego wstydzić.

Dawid się uśmiechnął. Agata nabrała pełną buzię powietrza.

— No, dobrze. To chodź się ubrać.

Kiedy dziewczyny w swoim pokoju, chichocząc, zakładały kolejne warstwy bluzek, Dawid w przechodniej kuchni z zapasową wersalką, przeznaczonej dla niego na noc, też się dozbroił, w trzy dodatkowe koszule i bokserki. Żeby nie musieć wymięknąć zbyt wcześnie.

— Witam cebulki! — Dawid zaprosił gestem na wersalkę, rozłożoną już, przygotowaną do gry w karty we troje. — Ile macie warstw?

— Dziesięć — powiedziała młodsza z sióstr.

Rozegrali dwie rundy bez rozbierania, dla rozgrzewki i przypomnienia reguł. Pierwszą punktowaną rundę przegrał Dawid, i to z kretesem. Nie miał nawet pary dziewiątek. Potem karta szła mniej więcej po równo, z tym że stosiki bluzek rosły szybciej niż kupka męskich ubrań.

W pewnym momencie Dawid stracił spodnie i zdać się mogło, że za chwilę jemu właśnie przypadnie zaszczytna rola przegranego.

Ale hazard to rzecz nie do przewidzenia. Lubi płatać figle. Nagle pech zaczął nękać Amelkę. Dziewczyna przegrała cztery kolejki z rzędu, za każdym razem kładąc skandalicznie słabe karty, jedną parę albo zupełnie nic punktowanego.

Wypadek może się zdarzyć raz. Może się zdarzyć dwa razy. Ale kiedy powtarza się trzy- i czterokrotnie, przestaje być wypadkiem, a staje się regułą. Przy trzeciej bluzce straconej prze Amelkę jedna za drugą w głowie starszej z sióstr włączyła się ostrzegawcza lampka, przy czwartej Agata była już pewna: Amelka celowo wymienia dobre karty. Dawid też się domyślił.

Po tych porażkach Amelce zostały ostatnie trzy sztuki odzieży. Agata postanowiła działać i obronić młodszą siostrę, za którą bądź co bądź czuła się odpowiedzialna, przed striptizem. Też zaczęła wymieniać dobre karty. Dwa razy z sukcesem. Potem znowu przegrała Amelka.

— Nie musisz, jeśli nie chcesz — powiedziała Agata.

Amelka zagryzła wargi. Udała, że nie rozumie.

— Ale umawialiśmy się, że wymięknąć można tylko na ostatniej rzeczy, a nie na przed-przedostatniej — niemal natychmiast zareagował Dawid przypomnieniem reguł.

— Oj tam, Aga — odpowiedziała też Amelka, o pół tonu za wysoko — nie martw się. Już grałam w takie rzeczy. — Zdjęła spódniczkę.

Po jednej kolejce przegrali Dawid i Agata, i znów przyszła kolej na Amelkę.

— Jesteś pewna? — zapytała ostatni raz Agata.

— Przecież nie mam się czego wstydzić.

— Nie to miałam na myśli.

Dawid z zaciekawieniem posłuchał tej wymiany zdań, zastanowił się nad przyczyną spięcia. Korciło go, żeby spytać, o co chodzi, ale zostawił sobie tę opcję na potem. Bardziej obchodziło go, czy młoda dziewczyna naprawdę nie wymięknie.

Amelka nie wymiękła. Przysiadła na piętach, odważnie, niemalże wyzywająco prężąc klatkę piersiową.

Patrząc na jej niewieki biust, Dawid zadał sobie pytanie: „Czy ona oby na pewno ma szesnaście lat?” Fascynowała go para różowych sutków na idealnie białym, mleczno-mącznym tle piersi kontrasującym z opaloną resztą skóry. Zapragnął sprawdzić jakie są te różowe perły w smaku i dotyku.

— W co ja cię wpakowałam? — Agata teatralnie zasłoniła ręką oczy. — Dawidzie, obiecaj, że to zostanie między nami, dobrze?

— Oczywiście, moje piękne panie.

Amelka odpowiedziała frywolnym uśmiechem mówiącym: „Patrzcie i podziwiajcie, jaka jestem piękna”. Starszej siostrze pokazała język: „O mnie się nie martw”.

Gra potrwała jeszcze trzy rundy. Jedną przegrała Agata i dwie Dawid, tracąc po kolei obydwie pary bokserek.

— Łał — westchnęła Amelka na widok gołego przyrodzenia.

— Mówiłaś, że już grałaś w podobne rzeczy? — powiedział Dawid rzeczowo, jakby usprawiedliwiając swoją bezwstydną zuchwałość.

— Tak, no jasne — Amelka udała niewzruszoną. W dalszym ciągu, prężąc plecy, starała się epatować biustem.

— Żeby było sprawiedliwie... — Agata nie wytrzymała napięcia. Poczuła się zobowiązana dołączyć do siostry w pokazywaniu kobiecych wdzięków. Niejako poza konkursem i poza grą przełożyła przez głowę dwie ostatnie bluzki.

— Łał! — Dawid wziął przykład z Amelki. — Obie jesteście seksowne.

Przez moment poprzyglądali się sobie nawzajem w milczeniu pełnym oczekiwania.

Pierwsza odezwała się Agata:

— Co teraz?

— Odgrywki — odpowiedział Dawid. — Ale najpierw, seksowne dziewczyny, damy sobie buzi?

Najpierw pocałował Amelkę. W usta. Przedłużył pierwsze wilgotne cmoknięcie, przekształcając je w serię muśnięć warg swoimi wargami. Aż do momentu, gdy poczuł na buzi koniuszek języka dziewczyny.

Agata musiała przebić młodszą siostrę w śmiałości. Całując się z Dawidem, złapała go za członek. Poruszyła zaciśniętą dłonią. I wypuściła dopiero kilka sekund po zakończeniu długiego pocałunku.

— Łał — westchnęła ponownie Amelka.

Dawid zamyślił się przez chwilę.

— Czy przed odgrywką mogę was dotknąć? — zaproponował.

Dziewczyny popatrzyły po sobie i obie jednocześnie kiwnęły głową.

Tym razem Dawid zaczął od Agaty. Pomacał pierś. Pocałował w szyję za uchem. Dziewczyna nie pozostała dłużną. Znów popieściła ręką męski członek.

W przypadku Amelki Dawid zaczął od całowania sutków. Oba po kolei objął wargami, wessał i podrażnił językiem. Potem pocałował w usta, jednocześnie uciskając pierś palcami. Tak długo, aż się dziewczyna domyśliła, na co on czeka i biorąc przykład ze starszej siostry odważyła się dotknąć penisa.

— W co ja cię wpakowałam, Amelko? — pobiadoliła Agata.

Patrząc na karesy Amelki i Dawida z lekkim przerażeniem zdała sobie sprawę, że robi się mokra. Nie mogła zanegować, że ją podnieca ten widok i towarzyszące mu dźwięki.

— Nie robimy nic złego — odpowiedział jej Dawid, nie kryjąc zadowolenia. Cieszył się na zbliżającą się noc. Co nastąpi potem, go nie obchodziło.

— Będziemy się teraz odgrywać? — zapytała wesoło Amelka.

— Będziemy.

— A co jak ktoś nie odpowie na pytanie?

— A co jak wymięknie? — Dawid podrapał się po skroni. Popatrzył na Agatę w poszukiwaniu inspiracji. — To nie odzyska bluzki.

— I tak nam już niepotrzebne — skonstatowała Agata, śmiejąc się do siostry.

Miała ochotę pobić Dawida za to, co zrobił z jej siostrą i położyć się pod nim, oddać mu się, żeby wszedł w nią głęboko i wykorzystał samolubnie, do końca, bez pytań. Amelkę chciała udusić i po siostrzanemu przytulić. Chciała pokazać jej swoje szczęście i mieć udział w jej orgazmie, widzieć, jak się dziewczyna wije pod naporem zachłannych pieszczot mężczyzny. Mężczyzny wartego grzechu i godnego zaufania. Pragnęła tego wszystkiego jednocześnie.

***

— No to powiedz, Amelko, kiedy i z kim grałaś w rozbieranego pokera. — Pierwsze pytanie odgrywek pochodzi od Dawida.

— To nie był poker.

— A co to było?

— Losowanie butelką — chichocze nastolatka, zerkając na wzwiedziony do pionu członek. — Na zielonej szkole tak zagraliśmy.

— Ilu kolesiom pokazałaś tam piersi? — pyta Agata.

— Tylko Guciemu — odpowiada Amelka i kontrolnie przygląda się minom siostry i Dawida, sprawdza reakcję.

— Zazdroszczę kolesiowi — mówi Dawid i wskazuje ręką na stosik ubrań. — Możesz wybrać, co założysz.

Amelka zakłada spódniczkę.

— Która z nas ci się bardziej podoba? — pyta Amelka. Długo myślała nad pytaniem dla Dawida. Żeby nie było banalne, żeby prowokowało i wprawiało w zakłopotanie.

Jako pierwszą wprawia w zakłopotanie Agatę. Dziewczyna zakrywa ręką oczy i tylko przez palce zerka na siostrę i Dawida. Za teatralnym gestem próbuje ukryć żywotne zainteresowanie szczerą odpowiedzią.

Dawid jednak szczerze nie odpowie. Musiałby wtedy powiedzieć, że tego wieczora ma chęć na Amelkę. Jakby się ktoś zapytał dlaczego — dlatego, że jej jeszcze nie bzykał. To byłaby zbyt ryzykowna szczerość. Na pewno by mu się nie opłacała.

— Zależy pod jakim względem — zaczyna dyplomatycznie, dając sobie dodatkową sekundę na zastanowienie. — Na pierwszy rzut oka Agata ma większe piersi. Ty za to masz takie frywolne guziczki — wystawia do przodu rękę, celując palcem pod lewy sutek Amelki — że się nie można powstrzymać sprawdzić, co otworzy. Agata jest pełnoletnia. W moim wieku to istotne. Jakbym był twoim rówieśnikiem, jak tamten Gucio z twojej szkoły, to bym za tobą chodził i molestował do skutku, aż byś mi dała. Startować do Agaty bym wtedy nie miał odwagi. — Dawid zawiesza głos. Zamyśla się na chwilę, budując dodatkowe napięcie u audytorium. To w pełni świadomy zabieg retoryczny doświadczonego wykładowcy. — Dochodzi jeszcze aspekt nowości. Agatę już trochę znam. Wiem, że jest warta wielu grzechów. Ciebie, Amelko, chcę poznać. Czuję, że warto... — Gładzi sutek Amelki. Kontrolnie zerka na Agatę, żeby się upewnić, że jeszcze jedzie po bandzie, a nie poza bandą. — Czysto seksualnie jesteście podobne. Widzicie, jak na was reaguje. — Mowa jest oczywiście o penisie. — Czy mogę odzyskać koszulę?

— Możesz — potwierdza Agata, doceniając dowcip kochanka, że wybrał koszulę a nie bokserki.

Kochanka tajnego i, jak się okazało, niewiernego, gotowego ją zdradzić z jej własną siostrą, ba, nawet jawnie zdradzającego, ale mimo to fajnego kochanka i jej. A może już nie jej, tylko na spółkę z Amelką? Tak czy owak kochanka kochanego.

— Jesteś jeszcze dziewicą? — pyta Dawid, kierując głos i spojrzenie w sufit.

— Kto? — pyta Agata.

— Ty, Amelko.

— Tak. — Amelka ze stosu dziesięciu bluzek wybiera najbardziej prześwitującą, właściwie nie bluzkę, tylko haleczkę, piżamę. — A ty? — odbija piłeczkę do starszej siostry, myśląc, że zna prawdziwą odpowiedź.

— Nie.

— Nie? — ożywia się Amelka. Jednak nie znała prawdy.

— No nie.

Dawid nerwowo obgryza paznokieć.

— Od kiedy?

— Technicznie to od niedawna — Agata mimowolnie zerka na Dawida — Miesiąc.

— To znaczy, że jednak zrobiłaś to z Bartkiem! — Amelka zanosi się triumfalnym chichotem.

— Nie. Czy mogę już założyć bluzkę? Bo już odpowiedziałam na pytanie.

— Chyba tak, oczywiście — potwierdza Dawid.

Amelka kiwa głową, ale nie może powściągnąć ciekawości:

— To z kimś innym? Z kim? Nic nie mówiłaś, że masz kogoś nowego!

— Bo nie mam właściwie. Nie wiem, jak to powiedzieć.

— Najlepiej po prostu. Prawda, Dawidzie?

— Bywają wyjątki.

— Jakie?

— Na przykład, kiedy lepiej nic nie mówić.

— E tam. Nie wolno tak wymiękać. Zrobiłaś numerek na imprezie i nie pamiętasz kto to? — Amelka zaczęła szydzić z siostry, z nadzieją, że w ten sposób wymusi odpowiedź.

— Można to tak określić. — Agata zakrywa twarz rękami — Dawidzie, powiedz jej coś, pomóż.

— Amelko, nie naciskajmy. Na pewno dowiemy się później, we właściwym czasie.

— No dobrze. Najważniejsze, że nie jest już z Bartkiem. On się do mnie przystawiał.

— On też? — Agata zanosi się śmiechem. Kieruje wzrok na Dawida.

— Jak to też? A kto jeszcze z twoich facetów się do mnie dowalał? — Amelka najpierw się dziwi, ale po chwili puzzle same się układają w jej głowie. — O, rany! Ty, Dawid, miesiąc temu, to prawda? Ale znacie się przecież od zeszłego roku, a nie miesiąc. Mieszkacie na różnych końcach Polski, to jak wy właściwie?

— Dobra. Nie tak to sobie planowałam — mówi Agata. — Słuchajcie, ja już nie mogę na to patrzeć. — Zdecydowanym ruchem obu rąk, zgarnęła włosy do tyłu.

— Jeśli chcesz rozśmieszyć pana Boga, opowiedz mu o swoich planach — przytakuje Dawid, cytując znane porzekadło.

Amelka wstrzymuje oddech. Intryguje ją zachowanie siostry. Spodziewa się, że zaraz nastąpi coś, co często się nie zdarza.

Agata przysuwa się do Dawida.

— Tak nie można — mówi. — To niehumanitarne.

Nachyla się nisko, tak, że jej głowa dotyka brzucha mężczyzny. Spogląda jeszcze raz na siostrę. Po czym zaczyna robić loda. Obejmuje wargami żołądź penisa. Ssie. Ssie powoli.

— Jejku! — wzdycha Amelka. — Wy to naprawdę robicie.

Dawid kiwa głową. Gestem każe dziewczynie też się przybliżyć. Po chwili, jedną ręką trzymając na głowie Agaty, drugą dotyka piersi Amelki. Najpierw przez haleczkę. Zaraz potem, zsunąwszy dłonią ramiączko, bezpośrednio.

— Chcesz mnie zastąpić? — zwraca się Agata do siostry.

Amelka kiwa głową.

Tak się zaczyna bezsenna noc, której nigdy nie zapomną. Noc grzechu i noc spełnienia marzeń. Noc wakacyjna, noc upojna, noc, która przejdzie do historii. Noc skutkująca kacem sumienia.

Pierwsza pod Dawidem leży Amelka. Bez bluzki, ale jeszcze w majtkach i spódniczce. Mężczyzna dźga ją swoim narzędziem, mocno i celnie, na przemian w rowek między mokrymi wargami i w łechtaczkę. Jeszcze bezpiecznie. Jeszcze bez ryzyka penetracji. Bielizna pełni rolę prezerwatywy.

— Jejku! Och! — stęka dziewczyna.

Agata, obserwująca z bliska minę siostry i Dawida, zna już siłę tej zabawy z własnego doświadczenia. Wie, że na ocieraniu się nie skończy. Zazdrości Amelce i cieszy się jej podnieceniem, bardziej niż by sama była obiektem dźgnięć i ocierania. Podziwia uwypuklone brodawki — różowe perły — swojej młodszej siostry i czuje jak w niej samej, pod pępkiem, motyle machają skrzydłami.

— Fajnie wyglądacie — szepcze do Dawida.

Rozbiera się do naga. Potem zdejmuje majtki z Amelki. W ten sposób daje znać Dawidowi, że nie będzie mieć pretensji do nikogo i o nic. W ten sposób zapewnia sobie resztki kontroli.

Mężczyzna korzysta z tego wspaniałomyślnego przyzwolenia. Amelka drży w oczekiwaniu na pierwsze głębokie dźgnięcie, na ból i inne odczucia, jeszcze nieznane.

Dawid wchodzi w nią ostrożnie, stopniowo, powoli. Pozwala jej biodrom cofać się w odruchu obronnym. Jakby się droczył. W końcu jednak przygniata ją sobą, atakuje. Dziewczyna traci oddech, głucho jęczy. Ale w środku nic jej nie boli.

Agata, bezwiednie ściskając ręką krocze, przygląda się pupie mężczyzny skaczącej między udami Amelki jak na trampolinie. Przypomina sobie swój pierwszy seks z Dawidem, ten sprzed miesiąca, i myśli: „Musiało wyglądać tak samo.”

Obejmuje kochanka za szyję. Przytula się. Ociera się piersiami, obejmuje kolanem, trze rozgorączkowanym łonem.

W końcu Dawid daje się przekonać. Wysuwa się z Amelki, niedługo przed wytryskiem. Przenosi się między szeroko rozwarte uda Agaty. Wchodzi w gościnną miękkość. Głęboko. Dłużej się nie okiełzna. Jego męskość pulsuje. Zalewa wnętrze młodej kobiety eliksirem szczęścia i życia.

— Aga, ciebie też nie bolało za pierwszym razem? — pyta Amelka pół godziny później, kiedy dziewczyny mydlą się nawzajem, stojąc w otwartej kabinie prysznicowej, w ten sposób jeszcze raz prezentując się Dawidowi.

— Nie. Krwi też nie było ani kropli.

— To nasz pan Bezbolesny — komentuje Amelka rezolutnie. Chichocze.

— Robiłaś wcześniej loda?

— Nie, a ty?

— Tylko Bartkowi.

— A jednak. Świntuszka z ciebie!

— Oj, przestań.

Zaraz potem, spłukawszy pianę, Agata wychodzi z kabiny. Za rękę bierze Dawida. Każe mu wejść do środka. Sama zamierza patrzyć, jak Amelka go myje. I on Amelkę.

Woda się leje, żel do kąpieli pieni, zatoki ciał jamistych napełniają krwią. Amelka z lubością namydla męski członek, który przed paroma chwilami przeniósł ją z fazy dziewczęcej w kobiecą.

— Dawid, powiedz szczerze, ile małolat już miałeś. Takich jak ja. Pełnoletnich nie liczę.

Także Agata otwiera szeroko uszy. O jednej — Rozalce z gimnazjum w latach dwutysięcznych — już wie. Pamięta opowieść Dawida słowo w słowo. Nie jest naiwna. Wie, że ma do czynienia z recydywistą, amatorem i łowcą nastolatek. Krystkiem, tylko tym różniącym się od niesławnego gangstera, że nie zastrasza i nie bije. Nie gwałci, tylko umiejętnie zawraca w głowie. Uwodzi.

— Niedużo — odpowiada profesor. — Łącznie z tobą, Amelko, pięć. Przez całe życie.

— Aha — dziewczyna spokojnie przyjmuje informację.

— A wszystkich partnerek ile miałeś? — Agata zamierza za chwilę zastąpić siostrę w ciasnej kabinie.

— Licząc do wczoraj, dziewięć.

— Zboczeniec! — Agata parska śmiechem. — Jak byłeś w sklepie po karty, kupiłeś może też parę prezerwatyw?

— Nie. Miałem kupione wcześniej.

— Założysz?

— Założę.

Słowa dotrzyma, ale i zdarzy mu się tej nocy skończyć w Amelce bez zabezpieczenia. Taki ma fetysz, podrywacz, że lubi, jak to nazywa w spisywanym sekretnie memoarze, „zaznaczać” młode kobiety. Te, dla których jest pierwszym. Ryzyko zapłodnienia dostarcza mu dodatkowej podniety.

Bohaterowie powyższej powiastki — naukowiec w fazie zawodowego rozkwitu, maturzystka za dwa miesiące rozpoczynająca studia medyczne oraz uczennica liceum, w przyszłości blogerka i autorka powieści obyczajowych i dla młodzieży — żyją wśród nas, w swych kręgach znajomych uchodzą za wzór cnót wszelakich i przykład do naśladowania. Nikt, nawet najbliższa rodzina, a może w pierwszej linii ona, niczego się nie domyśla, nie podejrzewa o skoki w bok, miłosne trójkąty, seks z facetami w wieku własnego ojca i żadne inne ekscesy. Dawid jest wiernym mężem, Agata i Amelka porządnymi dziewczynami, takimi co strzegą wianka dla „tego jedynego kochanego” kandydata na męża. Pozory bardzo mylą, ale nikomu nic do tego, co robią prywatnie nasi bohaterowie. Nie będą żyć długo i szczęśliwie, jak w bajkach, tylko normalnie. W sam raz tyle, żeby zdążyć się znudzić życiem, zestarzeć i umrzeć.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz