Film Kids, reż. Larry Clark, 1995 |
— I co? Byłeś u Anki? Zrobiliście referat?
— No, byłem.
— I nic nie mówisz? Jak poszło?
— No, jakoś idzie. Mam jeszcze dopracować
prezentację, a ona mi napisze, co mam mówić.
— To nie zrobiliście?
— No, nie. Ale zaczęliśmy. A co tak pytasz?
— Bo nic nie chcesz gadać. Dlaczego nie zdążyliście?
— No, nie wiem. Tak jakoś. Ona kuma biolę, nie to co
ja.
— W co była ubrana? Miała na sobie tę czerwoną
bluzę?
— Którą?
— Tę co w szkole, co jej cycki widać.
— Nie. W koszuli była.
— Szkoda. A co pod spodem?
— No, jak to co? Stanik?
— I nic nie mówisz? Rafale! Jaki stanik?
— No, normalny. Chyba biały.
— To nie pamiętasz?! Nie chcesz powiedzieć, czy nie
widziałeś?
— No, widziałem... Biały taki, na wąskich
ramiączkach.
— O, Rafale! Ja to cię jednak podziwiam.
— Za co?
— Że sobie dajesz radę. Taka laska w prześwitującej
koszuli! Ja bym chyba nie wytrzymał.
— No. Ale kto ci powiedział, że daję radę?
— Ha, ha! Nie rozerwało ci spodni?
— No, na szczęście nie, ale...
— Ale co? Ciężko było?
— No, żebyś wiedział.
— Wiem! Ja bym nie wytrzymał. Zaraz bym zaliczył z
liścia, jak wtedy z Jolką. Pamiętasz? To jaka była ta koszula?
— No, czerwona w kratę. Bordowa nawet.
— To nie prześwitywała? To jak żeś stanik widział?
Nie była zapięta?
— No, zapięta, ale nie pod szyją.
— Aha. I nie zauważyła, jak się gapiłeś w dekolt?
Ile guzików miała rozpiętych?
— Bo ja wiem? Trzy chyba.
— Nie liczyłeś? Ha, ha! To zauważyła i nie
oberwałeś?
— No, jak widać, nie.
— Ej! Czy ty znów czegoś nie ukrywasz? Wiem, ty jej
rozpiąłeś czwarty guzik! Co? Pewnie prosiła, żebyś nikomu nie mówił. Przyznaj
się!
— No, może.
— Może, może! Nie może, tylko gadaj! To jasne,
inaczej byś nie widział stanika. Rozpiąłeś?
— No.
— Jeden czy wszystkie?
— No, wszystkie.
— I nie wrzeszczała?
— No, nie.
— Ale jak? Tak po prostu rozpiąłeś, czy przedtem coś
jeszcze było? Jakieś czułe słówka, całowanie?
— No, było... Jasne.
— Ale co było?! No, nie bądź taki, gadaj!
— No, powiedziałem, że jej się guzik rozpiął. Ona
patrzy, nie widzi, żeby się jakiś rozpiął, pyta, który. To ja mówię, ten. I
rozpinam.
— I nic nie powiedziała? Wiedziałem, że na ciebie
leci. Normalnie, wiedziałem. I co? Odpiąłeś następny?
Film Kids, reż. Larry Clark, 1995 |
— Na stojąco, czy siedzieliście?
— No, na stojąco. Obok biurka. No i się
pocałowaliśmy.
— Rafale! Na pewno z jęzorem! Do gardła wepchnąłeś,
czy najpierw spokojnie?
— No, spokojnie. Powoli, wargami.
— Pewnie ci się rzuciła na szyję. One tak robią,
żeby nas osłabić. By się tylko całowały i całowały w nieskończoność, zamiast
iść naprzód. Na to trzeba uważać... Dobra jest w całowaniu?
— No, fajna. Nie rzucała się, tylko objęła.
— Mnie by chyba ciśnienie rozerwało, albo bym ją na
to biurko od razu. Że też ty wytrzymałeś! I co dalej?
— No, nic. Powiedziałem, że jest ładna.
— Co?! Ładna? Najlepsza dzida w szkole! A nie ładna.
To co z tą koszulą? Zdjąłeś w końcu?
— No, tak. Porozpinałem dalej.
— Nie pomagała?
— No, nie. Tylko patrzyła i się uśmiechała.
— A stanik?
— No, mówiłem, że biały.
— Ale jaki biały? Gładki, w jakiś wzorek, gdzie miał
zapięcie?
— No, na plecach?
— Mów, jak rozpinałeś!
— No, usiedliśmy na fotelu. Siadła mi na kolana i...
no, normalnie.
— Ej weź, mów po ludzku. Twarde miseczki?
— No, nie. Miękkie, z koronki.
— To wymiętosiłeś! Rafale, chłopie, mów wreszcie.
— No, trochę... Wsunąłem rękę pod koszulę, to i
dotknąłem.
— Złapałeś za cyca?! Miękkie, co?
— No... jak wata.
— Rafale, ty to jesteś mistrz! Cicha woda!
— No, nie.
— Co nie, jak tak! Zapinka szybko puściła, czy się
szarpałeś? Ja z taką szprychą to bym pewnie zapomniał z przejęcia, że to się w
ogóle rozpina.
— No.
— I co wtedy? Ściągnęła ciuszki?
— No, nie. Nie tak prędko...
— Znów pewnie całowanko? Ale macałeś?
— No, tak. Już na goło.
— I jak?
— No, super. Miękko. A sutek jak kamień.
— Trzeba było polizać.
— No, polizałem.
— Kiedy, jak?! Dlaczego wszystko trzeba z ciebie
wyciągać jak leszcza z przerębli?
— No, zaraz potem. Odsunąłem stanik, nachyliłem się
i polizałem. No, całowałem, ssałem, a drugą pierś jednocześnie macałem ręką. Aż
Ania poprosiła, żebym przestał.
— A co jej nie pasowało? Suty twarde. Myślałem, że
jej się podobało.
— No, podobało. Ale trochę niewygodnie było na
fotelu.
— Aha, to co zrobiliście? Wolała iść na łóżko?
— No, tak. Zdjęliśmy z niej koszulę, spytała, czy
naprawdę chcę i czy może zostać w majtkach. Zgodziłem się.
— Po co?
— No, żeby nie zapeszyć. No i weszliśmy pod kołdrę.
— A ty w czym? Też w gaciach?
— No, ja zdjąłem wszystko.
Film Kids, reż. Larry Clark, 1995 |
— O! Ciekaw jestem jej miny, kiedy zobaczyła
twojego. To już była twoja. Wiedziała, że będzie rypanko.
— No, może. Ale nie widziała. Odwróciłem się, jak
zdejmowałem.
— Oj, dżentelmen z ciebie. Ja bym tam od razu
podstawił pod nos, żeby się zapoznała... To loda nie było?
— No, nie. Tylko normalnie.
— Boże, Rafale! Ona ci naprawdę dała!? Mistrzu, za
pierwszym razem?
— No...
— Chyba jej coś dosypałeś... Ale git! Ciasno było?
— No, normalnie.
— Dziewica?
— No, nie wiem. Może nie.
— Nie uciekała? Nie miała tam łaskotek?
— No, nie. Wszystko normalnie.
— Bo wiesz, różnie z nimi bywa. Ale ona nie bała się
włożenia, nie cofnęła bioder, jak zaatakowałeś?
— No, nie...
— To nie dziewica. Ogolona?
— No, tak.
— I ile ją pukałeś? Tylko od góry czy jeszcze jakoś?
— No, nie wiem. Z pół godziny. Jakoś tak. No,
klasycznie i na boku.
— Od tylca?
— No, nie. Tylko przodem.
— I zdążyłeś wyjąć, czy jej wpuściłeś soku? Bo nie
mówiłeś nic o prezerwatywie. A może ona była jednak przygotowana, jak z niej
taka latawica.
— No, nie.
— Czyli w niej skończyłeś, tak?
— No, tak.
— A, nie masz się co martwić. Pewnie bierze proszki.
Nie była zła?
— No, nie. Nie była.
— Jęczała?
— No, trochę. Nie żeby jakoś szalała.
— Ta, skromny jesteś, mistrzu. Pół godziny jebania,
bez oddechu, i „nie szalała”? Akurat! Zobaczysz, jak cię następnym razem
dosiądzie! Oj, zobaczysz... Nigdy tej prezentacji nie zrobicie.
— No, daj spokój. Wcale przecież tak nie było.
— Tak, tak! Powiedz jeszcze, że jej wczoraj na oczy
nie widziałeś... Wygadałeś się, stary! Teraz już za późno. Ale nie myślisz
chyba, że komuś powtórzę? Nie chcesz, to nikt się nie dowie i Anka będzie dalej
mogła zgrywać nietykalną cnotkę.
— No. No, wiem, że nikomu nie powiesz. Dzięki!
24 godziny potem:
— No,
co ty, mamo?! Nikt do mnie nie przychodzi. Nikogo nie przyprowadzam. Wiem, że
ciężko pracujesz i że się dla nas poświęcasz. Wiesz, że wiem. Przecież się
uczę. Nie mam samych szóstek, ale robię co mogę.
— Aniu, nie kłam, proszę! Nie chcesz chyba
powiedzieć, że wychowawczyni dzwoni do mnie ot tak bez powodu? Że sobie zmyśla,
bo cię nie lubi? Do tej pory cię tylko chwaliła. Nie było takich problemów.
— Ale
mamo! Nie wiem, nawet nie wiem, co ci powiedziała. Nie było mnie przy tym. To
jak mam się bronić? I naprawdę nie kłamię. Nie mam chłopaka. A jak bym miała,
to ty pierwsza byś się dowiedziała.
— Oj, Aniu! Mogłabyś poczekać z tym choćby do matury.
Myślałam, że się będziesz uczyć, pójdziesz na studia, na medycynę. A tobie fiu
bździu w głowie! Aniu, już nie kłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz