Po kolędzie II i 9/10

Wcześniejsze odcinki:  Po kolędzie IPo kolędzie IIPo kolędzie II i półPo kolędzie II i 3/4Po kolędzie II i 4/5Po kolędzie II i 5/6Po kolędzie II i 6/7Po kolędzie II i 7/8Po kolędzie II i 8/9

***     

Siedzę drugi dzień w tym pokoju. Właściwie w celi siostry Łucji. Już szósta po południu. Do teraz miałem piętro dla siebie, ale niedługo, jak powiedziała siostra Ludwika, wróci z zajęć siostra mieszkająca obok, niewtajemniczona w sprawę. Czyli mam siedzieć cicho, nie wychodzić bez bardzo ważnej konieczności, być niewidzialnym i niesłyszalnym jak jakiś złoczyńca. Nawet z toalety mam korzystać oszczędnie. Ja, ksiądz proboszcz, na terytorium własnej parafii! To się porobiło, panie Jezu!

Samej siostry Łucji dziś, to znaczy od południa, kiedy się obudziłem, nie widziałem. Może to i dobrze, bo jeszcze znów bym jej kazał się rozebrać, a w moim wieku zdrowie już nie to co za młodzika, po pracowicie nieprzespanej nocy mógłbym nie sprostać wyzwaniu, i mogłoby się zrobić przykro siostrze Łucji.

Ale samotność też już się wdaje we znaki. Jaki dziś dzień tygodnia? Czwartek. We wtorki Lucynka, w środy młoda Hania, chyba że Ala też jest we wsi, to wtedy mogą przyjść obie — wczoraj się niestety Haneczka wykpiła okresowym niedysponowaniem, a w czwartki różnie. Dziś miała być Madzia. Ciekawe, czy z Karolem już pykło na dobre. Po wczorajszym raczej nieprędko się dowiem. Nie od niej. A chłopak też milczy. I ksiądz biskup. Dziś tylko siostra Marta przysłała SMS-a, że w kancelarii zebrała już ileś tam pisemnych oświadczeń parafianek o mojej wyjątkowej uczciwości, skromności i innych wszelakich cnotach duszpasterskich. Wszyscy inni się odwrócili. Tak, panie Jezu, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Przesłałem siostrze Marcie wczorajsze wiadomości od Lucynki i Grażki, żeby wydrukowała i dołączyła do reszty świadectw. Kto wie, może faktycznie okażą się potrzebne. Poleciłem też, żeby zabezpieczyć wszystkie kajety i dzienniki. Biedna siostra Marta: przez trzydzieści lat na parafii zapełniły się dwa dwa regały po sufit, plus biurko. Nie wiem, jak na sama da radę wynieść te materiały, i dokąd. Ile ton to wszystko może ważyć! Ale, z twoją pomocą, panie Jezu, na pewno się sprawi.

No to siedzę na pryczy cały boży dzień i się nudzę. Jak w więzieniu. I za co spotyka mnie takie poniżenie? Przez donos jakiejś baby, co to nie mogła przyjść do kościoła, na kancelarii, do konfesjonału i spokojnie omówić problem, jeśli ma jakiś, tylko od razu anonimowo do dziennikarzy, i to tych najgorszego sortu. Będzie się babsko w piekle smażyć, oj będzie! Prawda, panie Jezu?

A co tam dziś w naszym biznesie? Nie zapomniały kobiety wymienić kwiatów przy Marii Magdalenie i Maryi? Krzyż wytarty z kurzu? Sebastian poprowadził próbę chóru? Wakacje są, więc chłopców mogło przyjść mniej niż zwykle. Nie nakrzyczał Sebastian na nikogo, nie wystraszył? Karol coś ostatnio wspominał, że wikary jakby częściej niż zwykle traci nerwy. Dziś czwartek, dostarczyła piekarnia opłatki? Ktoś przeliczył? Wawrzyniak cwaniak znów nosem kręci, że mąka drożeje, że wodociągi każą więcej płacić za wodę, że może by tak na jakiś czas zawiesić rabat dla parafii? Cwaniak. Mówi, że jakby jego zięć był burmistrzem, to by w kosztach partycypowała gmina, a z obecnym burmistrzem się tak nie da. Marny żulik ten Wawrzyniak, a nie kapitalista.

No, ale jak się tak siedzi i nudzi, to z nudów można włączyć Internet. Lepszy by był telewizor, ale siostry nie mają w pokojach takiego sprzętu. A może i mają, ale siostra Łucja.

Na wszytskich portalach o nas piszą. Że w naszej wsi mieszka ksiądz pomawiany o pedofilię. A jaki tam ze mnie pedofil?! Chłopców nie dotykam, nawet twarzy i imion niespecjalnie kojarzę. Dzieci, owszem, przytulać trzeba, brak na kolana, częstować cukierkami, ale to normalne zadanie ojca duchowego, tak się buduje więź z Kościołem od małego, a nie żadna pedofilia. Pedofilia to tylko w tych ich zboczonych liberalnych głowach, tych dziennikarzyn od siedmiu boleści. No, może ksiądz Sebastian jest trochę pedofil, ale niegroźny. Nie praktykuje perwersji, na ogół się hamuje. A poza tym to pedał, a pedał to pedofil. Tylko co im do tego? Nie wierzą, nie dają na Kościół, to wara im od wiary i ludzi kościoła!

No, ale chciałem konkretnie wyczytać, co oni nam zarzucają. I wiesz co, panie Jezu? Bajzel jest w tym całym Internecie. Inaczej tego nie nazwać. W telewizji zawsze wszystko jasno powiedzą, a tu co portal to inna wersja. No, niechby najpierw ustalili między sobą, a dopiero potem pisali. Bo tak, żeby nie być gołosłownym: jest doniesienie, że jakoby molestowałem ministranta. Jak? A to się trzymaj fotela, albo jeszcze lepiej zapnij pasy, żeby nie upaść ze śmiechu. Że nakłaniałem do opowiadania treści erotycznych przy spowiedzi. No, panie Jezu, wyspowiadanie z szóstego przykazania to teraz molestowanie? A jak ma chłopak otrzymać rozgrzeszenie od samogwałtu, kiedy się do niego nie przyzna. Trzeba przecież pomóc penitentowi, jak widać, że próbuje grzech zataić. Albo jak mam naznaczyć pokutę za grzeszne myśli albo bzykanie koleżanki, kiedy chłopak o grzechu nie opowie? No, od razu widać, że się autorowi pomieszały klepki.

Druga wersja: że w konfesjonale molestowałem dziewczynkę. Ta sama historia. Że się ksiądz dopytywał o alkohol, papierosy, narkotyki i ciupcianie. A jak się okazało, że panna się co prawda nie puka z chłopakami, bo za młoda... — Dosłownie tak napisali. Nie że seks przedmałżeński, czyli najzwyklejszy grzech ciężki rozpusty, tylko że za młoda wiekiem. Jak by to wiek decydował czy dany grzech jest grzechem. — Więc, jak się okazało, że się nie puka, ale uprawia samogwałt, to ksiądz pedofil, czyli niby ja, zaproponował, żeby po mszy na osobności zademonstrowała, jak to robi. Pewnie by wolał dziennikarzyna, żeby na mszy panna demonstrowała, tak przy wszystkich, nie zważając, że w kościele mogą być osoby, dla których takie obrazki są nieodpowiednie: emeryci w podeszłym wieku, emerytki, babcie. Pytam się zatem, panie Jezu, kto tu jest prawdziwym zboczeńcem.

Ale, co ciekawe i jednocześnie trwożące, to to, że takie bzdury piszą portale zdawałoby się rzetelne, katolickie. Nie znajduję wytłumaczenia dla takich działań.

Jeszcze jeden przykład: piszą na stronie TVP Info, a więc w wiarygodnym medium, że w prokuraturze ponoć złożyła już zeznania kobieta twierdząca, że w roku 2006, kiedy uczyła się w gimnazjum, ksiądz proboszcz podstępem zwabił ją do plebanii, jakoby pod pozorem pomocy w przygotowaniu referatu na lekcję katechezy, posadził sobie na kolana i włożywszy rękę pod bluzkę, dotykał piersi. Później miały mieć miejsce kolejne spotkania, na których doprowadził biedną dziewczynkę do współżycia. Aferkę z księdzem miała w 2006, a pretensje piętnaście lat później. Ciekawe, dlaczego akurat teraz sobie przypomniała. Dłużej czekać nie mogła?

No ale TVP to na szczęście solidna instytucja, jedna z niewielu jeśli nie jedyna uprawiająca uczciwe dziennikarstwo w naszym kraju. Nie zostawi oczywistej kalumnii bez odpowiedniego komentarza. Redaktor Gleba — jeden z najlepszych dziennikarzy — już na wstępie cytuje więc bardzo trafną uwagę Romana Sklepowskiego — pojęcia nie mam, kto to, ale sądząc po rozumnych słowach, na pewno człowiek prawy — że szanująca się dziewczyna nie założy bluzeczki, pod którą się zmieszczą ręce mężczyzny. Jak prowokuje luźnym ubiorem i gołym pępkiem, to niech się niczemu nie dziwi. Pretensje trzeba zatem mieć nie do księdza, co być może uległ jakiejś tam pokusie, ale do puszczalskiej lafiryndy, że ściągnęła grzech na niewinnego człowieka. Sam bym tego lepiej nie ujął, panie Jezu.

Jeszcze gdzieś widziałem, chyba w serwisie KAI, że zawiniłem tym, że jakaś pani wysyłała mi przez Internet zdjęcia swojej nagiej córki. No, to już absolutny absurd. To ma się ksiądz tłumaczyć z rzeczy, które robi jakaś niezbyt adekwatna matka? To ma być ta pedofilia? Jezu Chryste!

A to jeszcze nie wszystko. Jakby dłużej poszperać to tych różnych wersji by się zebrało ze czterdzieści. A która prawdziwa?

Panie Jezu, donos złożyła ponoć jedna osoba. No, nie mogła być jednocześnie chłopcem, dziewczynką, matką, fotografowaną niedawno i zmolestowaną piętnaście lat temu! Na coś się, oszczercy, musicie zdecydować, a nie rzucać gównem w księdza i się cieszyć, że się coś przylepi! Szatany wy, won do piekła!

Nic, tylko szum w mediach. Mnóstwo wersji, a co jedna to lepsza. Nie oddzielisz plewy od ziarna, o ile w ogóle jest tam ziarno prawdy. W dodatku jedna wersja przeczy drugiej.

No, wyobraźmy sobie, że byśmy uczyli, aby z szacunku dla tradycji i rodziców nie myć rąk przed posiłkiem, jeśli rodzice nie myją, a zaraz potem mówili, żeby stojąc przed wyborem: starzy rodzice czy nowi znajomi, decydować się na znajomych. Toż by się ludzie tylko pukali w głowę i traktowali nas jak na jehowców, odpowiadali, że się spieszą i o Biblii porozmawiają być może innym razem. Materialiści mieliby ubaw, kpiliby sobie z nielogicznej sekty i to nie bez racji.

Och, panie Jezu. Jest godzina szósta po południu. Od dwunastej ślęczę nad tabletem i ciągle nie wiem, co to był za donos i co na nas mają.

O, nowa wiadomość! Ciekawe od kogo.

Numer nieznany...

— Z polecenia Jego Ekscelencji nakazuje się... — Jezu Nazareński, to SMS z kancelarii siedzą biskupa! — wprowadzenie do przestrzeni medialnej przekazu następującej treści: „Parafia pod wezwaniem Trójcy Świętej w żaden sposób nie odnosi się do niedawnych oszczerczych ataków medialnych na osobę księdza proboszcza Józefa Ś. Ewentualny komentarz byłby możliwy tylko w wypadku wniesienia przez prokuraturę pisemnego aktu oskarżenia przeciw osobie duchownej”. Treść oświadczenia podlega bezwzględnemu wypełnieniu. W następnej kolejności, w zależności od rozwoju sytuacji, zaleca się używanie następujących fraz: „atak na Kościół”, „niechętna Kościołowi prasa”, „znany z wrogości wobec Kościoła”, „tchórzliwa prowokacja”, „zmyślony fakt”, „niepotwierdzone oskarżenie”. Rozkaz episkopalny podlega bezzwłocznemu i pełnemu wykonaniu pod sankcją ekskomuniki.

Przesyłam tę wiadomość dalej do siostry Marty. Ona będzie wiedzieć najlepiej, co i jak zrobić. Tę dobrą wiadomość! Skoro ksiądz biskup trzyma rękę na pulsie, zwycięstwo będzie po naszej stronie. Amen!

Komórka brzęczy. O, jeszcze SMS od Karola. Nareszcie się chłopak odezwał!

— Księże proboszczu, ktoś ukradł nasze mikrosprzęty.

Odpisuję natychmiast:

— Kto?

— Nie wiem. Wszystko zniknęło. Myślałem, że może ksiądz proboszcz będzie coś wiedział.

— Dziękuję, Karolku, za informację. Przykro mi. — Co by mu jeszcze poradzić? Bóg dał, Bóg wziął. Fajnie mu było podglądać siostrę, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. — Niedługo wszystko się wyjaśni.

Niech mu się lepiej uda z dziewuchą. Madzia ma spore atuty i jest chętna się nimi dzielić.

No i siostra Ludwika przyniosła kolację. Znaczy: nastał wieczór.

— Czy ksiądz proboszcz ma jakieś życzenia, potrzeby? Mogę być w czymś jeszcze księdzu pomocna? Siostra Marta powiedziała, że ksiądz jest teraz naszym gościem i musimy zadbać o księdza jak o samego Jezusa, gdyby nas raczył odwiedzić. Musimy zapewnić księdzu wszystko, co ksiądz potrzebuje, a co jest w naszym naszej mocy.

— Gość w domu, Bóg w domu? — Odpowiadam jak zawsze z życzliwym uśmiechem. Lubię tę siostrę.

— „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie“. — Ludwika ma piękny głos, idealnie recytuje Pismo. Między innymi za ten talent uczniowie ją cenią i lubią.

— Mateusz, rozdział dwudziesty piąty, wers trzydziesty piąty.

— Ach, ksiądz proboszcz zna Biblię na wyrywki.

— Tylko niektóre cytaty, co się powtarzają w eucharystii.

— Podziwiam księdza proboszcza.

Miło słyszeć słowa uznania, ale jeszcze milej doświadczać czynów.

— Siostro Ludwiko, czy siostra Marta ograniczyła w jakiś sposób zestaw moich próśb, na które możesz, siostro Ludwiko, odpowiedzieć pozytywnie?

— Tak — A niech to szlag! Czyli jednak nie na wszystko mogę liczyć. Szkoda, panie Jezu. — Nie możemy zapewnić księdzu większego pomieszczenia. I siostra Marta kazała mocno przeprosić księdza. Poza tym służę wszystkim, czym tylko mogę.

Panie Jezu, Po całym dniu bez kontaktu z ludźmi, nie wytrzymam wieczora w totalnej samotności. Pozwól mi na towarzystwo, bardzo proszę.

— Siostro Ludwiko, z tego co się orientuję, to jest pokój siostry Łucji. W ogóle jej dzisiaj nie widziałem. Przeprowadziła się do innego pokoju? Zostały jej rzeczy. Czy może jej siostra przekazać, że nie powinna się krępować ani myśleć, że przeszkadza. Może wchodzić w każdej chwili.

Ludwika odpowiada takim uśmiechem, jak u nauczyciela, kiedy widzi, że uczeń za chwilę poprosi o przełożenie klasówki.

— Siostra Łucja musiała pilnie wyjechać w ważnej sprawie.

— O której wróci?

— Najwcześniej jutro po południu.

Z jednej strony szkoda, bo mówiąc szczerze i tylko między nami, liczyłem trochę na towarzystwo siostry Łucji dziś w nocy. Myślę, że pomimo niewyspania i niewygód związanych ze zbyt wąską pryczą, czas spędzony wspólnie nie jest dla nas stracony. Szczególnie dla siostry Łucji i jej perspektyw zbawienia.

Z drugiej strony siostra Ludwika też jest miłą siostrą.

— Siostro Ludwiko, czy może siostra dotrzymać mi towarzystwa dziś w nocy?

— Księże proboszczu, myślę, że powinnam zapytać siostry Marty.

— A mnie się wydaje, że siostra Marta wydała jasne polecenie. Nie ma potrzeby jej więcej niepokoić.

Siostra Ludwika przyznaje mi rację. 

— Księże proboszczu, czy pisk siostry Łucji dzisiaj nad ranem był dlatego samego, co wczoraj, kiedy przebierałyśmy księdza za siostrę Martę?

— Nie wiem, siostro Ludwiko.

Noc przyniesie zasłużone ukojenie duszy. Dziękuję ci, panie Jezu. Na ciebie zawsze można liczyć.

***

Następna część: Po kolędzie II i 10/11

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz